Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie to, że jest nam wszystko jedno – nie jest. Mamy jednak zaufanie: i do Państwa decyzji (w końcu kupujecie nas co tydzień), i do kondycji polskiej demokracji, która – jak napisał przed tygodniem Jarosław Flis – ma się lepiej, niż wskazywałyby deklaracje głównych aktorów politycznego sporu. Fakt, że rządząca wciąż partia w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy (przede wszystkim na skutek afery taśmowej) straciła poparcie dużej części elektoratu, świadczy o tym równie dobrze jak drżenie liderów opozycji, czy uda im się po wyborach przejąć pełnię władzy, ewentualnie czy ich potencjalnym koalicjantom uda się przekroczyć próg wyborczy.
To, że sama demokracja ma się dobrze, nie oznacza oczywiście, że dobrze ma się klasa polityczna. Przykładów mieliśmy dziesiątki – od afer, które wybuchały po obu stronach politycznego sporu (SKOK-i czy libacje w Madrycie można wszak przypomnieć w kontekście nagrań z warszawskich knajp), po kompletną jałowość ostatnich debat między partyjnymi liderami, powtarzającymi te same klisze, straszącymi sobą nawzajem, ba: nawet gestykulującymi w podobny sposób po treningach u speców od wizerunku. Nagła eksplozja popularności Partii Razem po występie w drugiej z debat Adriana Zandberga świadczy o tym, że Polacy również są zmęczeni – że do Razem przyciąga ich nie tyle propozycja programowa, co właśnie autentyczność nieupudrowanego działacza. To skądinąd ciekawy temat: w ciągu kilku ostatnich dni Zandberg i jego przyjaciele przekonali się na własnej skórze, że flirt z mediami głównego nurtu (nawet jeśli coraz częściej są o krok w tyle za portalami społecznościowymi) pozostaje warunkiem zaistnienia w polityce.
Nie bierzemy udziału w wyścigu emocji. Owszem, są one paliwem politycznego konfliktu, ale odbierają zdrowy rozsądek. Nie piszemy więc np., że wybory mogą zostać sfałszowane, ale nie piszemy też, że ich prawdopodobny zwycięzca przeprowadzi zamach na konstytucję, skoro gołym okiem widać, iż nie będzie miał potrzebnych do tego dwóch trzecich głosów w parlamencie. Tak jak podczas minionej kadencji byliśmy krytyczni wobec rządzących, tak będziemy krytyczni wobec rządzących podczas kadencji kolejnej – kimkolwiek by byli.
I tym razem nie powiemy więc Państwu, na kogo głosować . Mamy tylko jedną prośbę: jeśli w drodze do lokalu wyborczego spotkacie znajomych, przypomnijcie im na wszelki wypadek, żeby nie głosowali na spis treści.