Przedwyborcza równowaga słabości

Polska demokracja ma się lepiej, niż wskazywałyby deklaracje aktorów politycznego sporu. Jej najzdrowszym elementem jest nieprzewidywalność.

19.10.2015

Czyta się kilka minut

Konwencja Programowa PSL, Warszawa, 17 października 2015 r.  / Fot. Adam Jagielak / REPORTER
Konwencja Programowa PSL, Warszawa, 17 października 2015 r. / Fot. Adam Jagielak / REPORTER

Wynik wyborów będzie niepewny aż do końca. Tyle tylko, że nie będzie chodziło o zwycięzcę: PiS prowadzi we wszystkich sondażach. Niepewna jest zmiana władzy, a jeszcze mniej pewne są warunki, na jakich miałaby się odbyć.

Wyniki PiS to z jednej strony nic dziwnego, jeśli wziąć pod uwagę obciążenie hipoteki rządu błędami ośmiu lat. Z drugiej – to rzecz daleka od oczywistości, jeśli spojrzeć na poparcie tej formacji w poprzednich siedmiu latach. To także potwierdzenie tezy, że PiS nie wygra, jeśli będzie prowadzony do wyborów przez Jarosława Kaczyńskiego. Zaskakujący sukces Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich skłonił jego ugrupowanie do powtórzenia manewru i wystawienia jako kandydatki na premiera Beaty Szydło; widać jednak, że jej pozycja jest słabsza niż Dudy. Wiąże się to z naturalnymi predyspozycjami, ale także z faktem, że dotychczasową strategię zaczęła ostatnio przekreślać aktywność Kaczyńskiego i Macierewicza. Partia idąca pewnie po władzę staje się obiektem zainteresowania nie ze względu na to, co chce zrobić po wyborach, lecz z uwagi na wewnętrzne spory.

Podczas kampanii przycichły natomiast napięcia w PO, choć przez miniony rok Ewa Kopacz była wielokrotnie dyskredytowana przez kolegów. Platforma wie, że walczy o życie, i wygląda na to, że obecna pani premier będzie w stanie zapewnić jej status głównej partii opozycyjnej, a może nawet marzyć o tworzeniu koalicji pozostawiającej PiS w opozycji. Prawdopodobnie liderem takiej koalicji nie będzie już jednak szefowa rządu, na którą spadnie odium porażki. Nikt nie będzie zwracał uwagi, że to Donald Tusk pozbawił PO pozycji sondażowego lidera, w dodatku jeszcze w 2013 r.

PO jest zresztą zagrożona przez konkurencję ze strony Zjednoczonej Lewicy i nowej inicjatywy Ryszarda Petru. Pozycji lewicy, która w wyborach prezydenckich osiągnęła dno, nie ratuje porozumienie między partiami. Jej ostatnim atutem jest Barbara Nowacka – liderka, o której PO i PiS mogłyby tylko pomarzyć, jeśli chodzi o zdolności komunikacyjne [zob. rozmowa w dziale Kraj – red.]. Tyle że jej formacja oscyluje blisko ośmioprocentowego progu dla koalicji. W dodatku dotychczasowi liderzy – Miller i Palikot – pozostają aktywni, a ich towarzystwo zapowiada kłopoty porównywalne do tych, jakie będą mieć Kopacz i Szydło. Największym problemem jest jednak dezintegracja lewicy we współczesnym świecie. W wielu krajach widoczne jest rozejście się kawiorowej lewicy „trzeciej drogi”, oswojonej z kapitalizmem i umoszczonej w establishmencie, z lewicą „oburzoną”. Coraz mniej łączy też tych, dla których lewica to troska o ekonomię, z tymi, którzy widzą w niej jedynie rzecznika rewolucji obyczajowej.

Lewica jest zagrożona również antypartyjnym populizmem, którego wyrazem jest Nowoczesna Ryszarda Petru. Tę inicjatywę napędzają słabości PO w dziedzinie rządzenia, ale swoją rolę ma również zwrot Platformy w stronę lewicowych postulatów ekonomicznych i obrona obyczajowego status quo przez skrzydło konserwatywne. W efekcie powstała partia-ucieleśnienie Polski zadowolonej, marzącej o urokliwym placu zabaw na zamkniętym osiedlu, która nie będzie sobie zawracać głowy nieudacznikami za płotem. To połączenie – przejęcie od PO antypartyjnego populizmu, wykorzystanie okazji do pokazania jej żółtej kartki i wpasowanie się w ton dominujący wśród liberalnych dziennikarzy – sprawia, że Nowoczesna może znaleźć się w parlamencie. Co dalej? Jedyną szansą uzyskania wpływu na rzeczywistość jest sojusz z PO. Tylko czym miałyby się różnić te dwa ugrupowania? Potrzeby koalicyjnych uzgodnień nie podnoszą skuteczności działania...

Druga inicjatywa korzystająca z niechęci do starych partii – Ruch Kukiza – jest w locie koszącym, ale to, czy lot doprowadzi pod próg, wciąż jest niewiadomą. Także dlatego, że ci, którzy marzyli o odnowie sceny politycznej poprzez jej wywrócenie, są pozostawieni sami sobie. Wyniki wrześniowego referendum zostały źle zinterpretowane. Politycy zlekceważyli ideę zmiany systemu wyborczego, choć w referendum wziął udział co piąty z tych, którzy pójdą na wybory. Inna sprawa, że przeciw Kukizowi przemawiają nadzieje Korwina-Mikkego na przekroczenie progu, po części podsycane przez problemy z uchodźcami.

Nic nie wskazuje na to, aby czarnym koniem okazała się Partia Razem. Raz jeszcze przekonujemy się, że grono zapaleńców to za mało, aby wcisnąć się na scenę polityczną. Szczególnie gdy większość społecznych emocji jest obsługiwana przez stare partie.

Kluczowym zwornikiem pozostaje PSL, tyle że komfortowa sytuacja, w jakiej przez ostatnie osiem lat byli ludowcy, minęła bezpowrotnie. Najwygodniejszy koalicjant, PO, nie wystarczy do znalezienia parlamentarnej większości. Gdyby PiS nie miał ponad połowy mandatów, teoretycznie możliwa byłaby trój- albo czwórkoalicja z udziałem lewicy i partii Petru. Pytanie tylko, czy PSL-owi będzie się uśmiechać rola najmniejszego partnera – zwłaszcza że wiele sztandarowych postulatów lewicy i Petru jest sprzecznych z tym, co ważne dla ludowców. Alternatywą byłoby przyłączenie się do zwycięzcy: nie na darmo Waldemar Pawlak przed poprzednimi wyborami mówił, że nie wiadomo, kto wygra, ale na pewno wygra przyszły koalicjant PSL. Ten sojusz jednak również będzie dla ludowców niekomfortowy – nawet jeśli nie pojawią się programowe zgrzyty, a istotna część wyborców uzna go za naturalny. Kluczowe znaczenie będzie mieć podejście lewicowo-liberalnych mediów: przyzwolenie dla nepotyzmu i kumoterstwa w szeregach PSL skończy się po przejściu formacji na drugą stronę frontu.

Na przedwyborczą równowagę składają się zatem trzy elementy. Wewnętrzne kłopoty PiS, problem wielogłowego smoka wśród sił antypisowskich oraz PSL, mogące przesądzić o tym, kto stworzy rząd. Czy będzie to rząd zmodyfikowanej kontynuacji, czy zmian – może zdecydować kilka procent wyborców, którzy podejmą decyzję w ostatniej chwili. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Socjolog, publicysta, komentator polityczny, bloger („Zygzaki władzy”). Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Pracuje na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalizuje się w zakresie socjologii polityki,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2015