Polska wrażliwość

Dlaczego rządowi przeszkadza obecność Barbary Engelking w instytucji zajmującej się pomnikami Zagłady w naszym kraju?

04.06.2018

Czyta się kilka minut

Barbara Engelking podczas wręczenia nagrody im. Jana Karskiego i Poli Nireńskiej, Warszawa, 11 września 2013 r. / Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta /
Barbara Engelking podczas wręczenia nagrody im. Jana Karskiego i Poli Nireńskiej, Warszawa, 11 września 2013 r. / Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta /

Dano mi do zrozumienia, że nie będę dłużej przewodzić Międzynarodowej Radzie Oświęcimskiej” – powiedziała „Gazecie Wyborczej” prof. Barbara Engelking po tym, jak podczas wizyty w Izraelu wicepremier Jarosław Gowin oświadczył, że premier Mateusz Morawiecki podejmując decyzję o nowej kadencji Rady będzie się kierować przede wszystkim „polską wrażliwością na te sprawy”. Zaszło tu chyba jakieś nieporozumienie: trudno o lepszy symbol „polskiej wrażliwości” niż prof. Engelking.

Oni nas niepokoją

Ach tak, oczywiście: jak każdy zawodowy polityk, wicepremier nie ma czasu na czytanie książek. Korzysta ze ściągawek i streszczeń, czasem zagląda do prasy. Słyszał, że „badania prof. Engelking są kontrowersyjne” i że historycy mają do nich zastrzeżenia. Jacy historycy i na czym zastrzeżenia polegają, powiedzieć już nie potrafi – nie on jeden zresztą, bo gdy spojrzeć np. na wywiady kierownictwa IPN po premierze „Dalej jest noc”, ostatniej publikacji kierowanego przez prof. Engelking Centrum Badań nad Zagładą Żydów, widać przede wszystkim bezradność w próbie merytorycznego zmierzenia się z tematem.


Czytaj także: "Pamięć o Ablu" - Michał Okoński o książce "Dalej jest noc"


Dyskusja nad „Dalej jest noc”, nie bez winy prezentujących książkę w mediach dziennikarzy, skupiła się na udziale polskiej ludności w mordach na szukających ratunku przed Zagładą współobywatelach. Studium to jednak, podobnie zresztą jak poprzednie prace, do których rękę przykładała prof. Engelking, nie zajmuje się tematem polskiej winy czy niewinności. W kwestii, która tylu z nas napawa niezdrową ekscytacją, stwierdza rzeczy oczywiste: tak jak nie da się mówić i pisać o Zagładzie inaczej niż o przedsięwzięciu zaplanowanym i zorganizowanym przez Niemców, tak nie da się z tej historii usunąć pytania o postawy polskich „pomocników śmierci”. Uwzględniając przy tym kontekst: okupacyjnego terroru, demoralizacji, zagrożenia i „taniości” ludzkiego życia. Także antysemityzmu. Dopiero dzięki pokazaniu tego kontekstu opisywani również w tych książkach Sprawiedliwi mogą świecić światłem prawdziwej wielkości.

Oni mieli imiona

W centrum zainteresowań Barbary Engelking leży jednak coś innego. Jej „polska wrażliwość” (wrażliwość – chciałoby się dodać, odwołując się do czytywanych w dawnych latach przez wicepremiera Gowina autorów, np. Jana Pawła II, Stefana Swieżawskiego czy ks. Józefa Tischnera – z ducha Polski Jagiellońskiej, noszącej ciężary innych, solidarnej) każe podczas badań nad Zagładą nie myśleć o jakichś narodowych interesach, tylko o ludziach, mających swoje imiona i życiorysy. W jej pracach nie mamy żadnej pedagogiki, nie mamy oburzenia i oskarżeń, przeciwnie: empatia autorki obejmuje także tych, których nie stać było na heroizm. Ale najważniejsze jest przywracanie pamięci tysięcy już – na przestrzeni lat, które poświęciła na próbę zrozumienia niepojętej rzeczywistości Holokaustu – osób, których większość po raz pierwszy doczekała się imiennej wzmianki w literaturze. W „Dalej jest noc” możemy przeczytać choćby o ośmioletnim Jehoszui Goldbergu, który zaraz po ucieczce z getta w Brańsku trafił do jakiegoś gospodarstwa, ale nie chciał pić niekoszernego mleka – wierzył, że przestrzeganie koszerności może uchronić jego rodzinę, która została w getcie.


Czytaj także: "Niepamięć narodowa": Dariusz Libionka o badaniach nad Zagładą i udziale Polaków w zabijaniu Żydów


Jedną z wcześniejszych książek prof. Engelking otwiera opowieść polskiego rolnika na temat sąsiada, który wytropił, a następnie przekazał w ręce niemieckiej żandarmerii ukrywających się w lesie Żydów. „Rodzina żydowska tak rozpaczała, że odeszłem do domu swych teści” – czytamy w tym świadectwie. „I my chętnie »odchodzimy do domu swych teści«, gdzie nie słychać i nie widać cierpienia innych – komentuje Engelking, z wykształcenia psycholożka. – W obliczu cierpienia innych ogarnia nas niepokój, gdyż taka sytuacja wymaga cierpliwości, milczenia, czasem staje się konfrontacją z własnym bólem, bezradnością i innymi trudnymi doświadczeniami. Niełatwo zachować otwartą postawę wobec cierpienia, oswoić się z nim, patrzeć na nie wprost i odnaleźć drogę, która pozwoli poruszać się pośród bólu. Staramy się raczej odsunąć cierpienie, trzymać je z dala od nas, negować, wypierać i nie próbować się z nim mierzyć”.

Czasami, dodajmy, oskarżamy o najgorsze ludzi, którzy konfrontują nas z tym cierpieniem.

Oni żyli

Choć przecież Barbara Engelking robi coś więcej: bohaterowie jej książek nie są tylko ludźmi, którzy zginęli w straszny sposób. W „Dalej jest noc” pisze o odwadze, pomysłowości, determinacji tych, którzy próbowali ocalić życie swoje i bliźnich. Pisze o godności i szlachetności. O porywach serca. W niedawnym wywiadzie dla „Tygodnika” mówiła o Mietku Pachterze, ukrywającym się podczas powstania w warszawskim getcie w bunkrze na Miłej: „Kiedy tylko wokół rozlegają się kroki Niemców, jakaś nieznana mu dziewczyna, której nawet w tej ciemności nie widzi, łapie go za rękę. To powtarza się wielokrotnie – wobec groźby odkrycia schronu łapią się kurczowo za ręce i tak trwają, dzień po dniu. W końcu Niemcy ich wygarniają, prowadzą na Umschlagplatz, i tam z kolei, w ciągu trzech dni czekania na wywózkę, Mietek i Dziunia przeżywają wielką miłość”.


Czytaj także: "W czasie zawieszonym": Barbara Engelking o warszawskim getcie


Można by oczywiście próbować przekonywać Jarosława Gowina, że po międzynarodowej katastrofie, jaką wywołał jego obóz polityczny majstrując przy ustawie o IPN, gmeranie przy składzie Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej – usuwanie z niej postaci rozpoznawanej w świecie, wiarygodnej i jak mało kto kompetentnej – jest aktem politycznej nieroztropności. Że w interesie polskiego państwa, jego wizerunku i pozycji, nie leży otwieranie tu kolejnego frontu. Ponieważ jednak kluczem rozważań wicepremiera była „polska wrażliwość”, warto przypomnieć mu jeszcze jednego autora, którego czytywał w młodości, i którego chętnie komentowali jego dawni mistrzowie. „W twojej ojczyźnie do obcych w wierze / Bóg się nie zniża / Moja ojczyzna świat cały bierze / W ramiona krzyża”.

Czy nie jest to właśnie „polska wrażliwość”, panie premierze?


Czytaj także: "By człowiek przeżył": Michał Okoński o Irenie Sendlerowej i pamięci Sprawiedliwych


 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 24/2018