Ofiara doskonała

Wykorzystywanie seksualne zakonnic przez księży to wciąż temat tabu w Kościele. Choć wiele wskazuje na to, że skala problemu jest znaczna.

18.01.2021

Czyta się kilka minut

 / WIESŁAW M. ZIELIŃSKI / EAST NEWS
/ WIESŁAW M. ZIELIŃSKI / EAST NEWS

Telefon zaufania dla osób skrzywdzonych w Kościele dzwonił już blisko 300 razy. – Wiele zgłoszeń dotyczy krzywd doznanych w wieku dziecięcym i wczesnej młodości – mówi Katarzyna Sroczyńska, asystentka osób pokrzywdzonych w Inicjatywie „Zranieni w Kościele”. W 2019 r. Inicjatywa uruchomiła wsparcie psychologiczne dla pokrzywdzonych. – Ale dzwoniło też kilkadziesiąt osób, które wykorzystane zostały jako dorosłe, w tym siedem telefonów dotyczyło sytuacji zakonnic lub zakonników.

Były wśród nich zakonnice w różnym wieku, ich historie dotyczyły wydarzeń niedawnych albo sprzed wielu lat. Czasem po latach spotykają ponownie sprawcę i muszą z nim pracować. – Szczegółów nie mogę podać – tłumaczy pani Katarzyna. – Telefon jest anonimowy, nie zbieramy żadnych informacji od osób, które dzwonią. Wiemy tylko tyle, ile chcą nam powiedzieć.

Seksualne manipulacje

O tym, że problem istnieje, wiadomo od lat. W 1994 r. s. Maura O’Donohue, lekarka, przekazała do Watykanu raport na temat wykorzystywania seksualnego zakonnic przez księży. W marcu 2001 r. ujawnił go amerykański tygodnik „National Catholic Reporter”. Okazało się, że takich doniesień było więcej. Rzecznik Watykanu przyznał, że potwierdziła się prawdziwość zarzutów w przypadku 23 krajów. Jan Paweł II przeprosił za grzech „nadużyć seksualnych ze strony księży, które przyniosły ofiarom wielkie cierpienie i szkody duchowe” (adhortacja „Ecclesia in Oceania” z listopada 2001 r.). Niedługo później wybuchła głośna afera pedofilska, ujawniona przez dziennik „The Boston Globe”, i na wiele lat głównym tematem w mediach stało się wykorzystywanie dzieci. O krzywdzonych zakonnicach mało kto mówił.

W styczniu 2019 r. do tematu wrócił miesięcznik „Donne Chiesa Mondo”, dodatek do watykańskiego „L’Osservatore Romano”. Po kilku dniach papież, odpowiadając w samolocie na pytania dziennikarzy, przyznał, że problem istnieje. Dodał, że jego poprzednik zlikwidował nawet żeńskie zgromadzenie, którego członkinie były „seksualnymi niewolnicami” księży. Wszystko wskazuje na to, że Franciszek połączył dwie historie: francuskiej wspólnoty zlikwidowanej przez Benedykta XVI za nieposłuszeństwo (dochodziło w niej do wykorzystywania seksualnego sióstr przez założyciela) i zakonnic gwałconych przez księży w Afryce w czasie epidemii AIDS (duchowni tylko seks z zakonnicami uznawali za bezpieczny). Określenie „seksualne niewolnice” szybko wycofano z oficjalnej wersji papieskiej wypowiedzi – rzecznik Watykanu wyjaśnił, że Franciszek miał na myśli „manipulacje, czyli taką formę nadużycia władzy, która przejawia się także w nadużyciu seksualnym”.

Cichy głos

Lucetta Scaraffia, była redaktorka naczelna miesięcznika „Donne Chiesa Mondo”, mówi mi, że jej współpraca z Watykanem skończyła się dwa miesiące po tamtej publikacji. – Nasz miesięcznik powstał, by dać głos kobietom, w tym zakonnicom, których zwykle w Kościele nie słychać. To się nie podobało. Nowy dyrektor chciał ingerować w tematy i skład redakcji. Zespół podał się do dymisji.

Mówienie o seksualnych nadużyciach wobec zakonnic to wciąż temat tabu. Jak dotąd jedyną zakonnicą w Polsce, która odważyła się wypowiedzieć na ten temat publicznie, była s. Jolanta Olech, urszulanka, sekretarka Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych. Komentując wypowiedź Franciszka, mówiła: „Problem wykorzystywania seksualnego sióstr zakonnych przez księży istnieje również w Polsce. Od bardzo dawna. Jestem w klasztorze 50 lat. Byłam 12 lat przełożoną generalną. Miałam do czynienia z kilkoma przypadkami”.

Wiele osób miało do niej o to pretensje. Dziś nie chce na ten temat rozmawiać. Dotknęła rany bolesnej i wstydliwie ukrywanej.

Skala zła

S. Olech przyznała, że skali zjawiska w naszym kraju nie zna, bo nikt go nie badał. Ankieta, którą po głośnej wypowiedzi papieża rozesłała do zakonów Kongregacja ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego wraz z Międzynarodową Unią Przełożonych Generalnych, do Polski nigdy nie dotarła.


Posłuchaj podkastu Molestowane siostry: tabu Kościoła. Opowiadają Edward Augustyn i Zuzanna Radzik


 

Problem zbadano za to w Stanach Zjednoczonych i to już w 1998 r. Troje psychologów z Uniwersytetu w Saint ­Louis (J. Chibnall, A. Wolf i P. Duckro) wybrało reprezentatywną próbkę badawczą 2,5 tys. sióstr, z których blisko połowa (1166) zgodziła się wypełnić 15-stronicową ankietę. Jedna trzecia z nich doświadczyła nadużyć seksualnych w zakonie. Chodziło przede wszystkim (81 proc.) o molestowanie słowne lub fizyczne (całowanie, przytulanie, dotykanie), ale też (19 proc.) o wykorzystanie w sensie dosłownym (dotykanie genitaliów, współżycie, gwałt). Sprawcami najpoważniejszych nadużyć byli księża (49,3 proc.), zakonnice (24,6 proc.) oraz osoby świeckie (19,2 proc). Odpowiedzi nie udzieliło 6,9 proc. ankietowanych.

Ks. Jacek Prusak, jezuita i psychoterapeuta, jest przekonany, że w Polsce to zjawisko ma większą skalę, niż można sądzić na podstawie kilku telefonów czy nawet badań z innych krajów. – Zawsze ofiar jest więcej niż oficjalnych liczb. To reguła w badaniach nad wykorzystaniem seksualnym – tłumaczy. – Poza tym wciąż u nas jest więcej duchownych i zakonnic niż w wielu krajach razem wziętych, więc tych przypadków nie może być mniej. To mówi statystyka.

Przestępstwo, a nie słabość

Lucetta Scaraffia myśli podobnie. – Przemoc seksualna jest znacznie bardziej rozpowszechniona, niż nam się wydaje. Występuje nie tylko w Afryce czy krajach azjatyckich, ale też we Włoszech, w Niemczech, USA, Irlandii, Francji. Dlaczego nie miałoby jej być w Polsce?

Za główne przyczyny tej sytuacji uznaje władzę i pieniądze. – Księża mogą wykorzystywać zakonnice, bo czują się bezkarni. Mają nad nimi władzę, a one są od nich uzależnione ekonomicznie.

Nie wierzy, by Kościół zdominowany przez mężczyzn sam rozwiązał ten problem. – Musimy pomóc siostrom. Najskuteczniejszą drogą jest zgłaszanie przestępstw organom państwa – policji i prokuraturze. Trzeba tworzyć instytucje oferujące porady prawne i wsparcie psychologiczne. Ale przede wszystkim należy wysłuchać skarg zakonnic i poważnie je traktować. Jak na razie jedyna pomoc przychodzi ze strony mediów, które uniemożliwiają wyciszenie niektórych spraw.

Przestrzega, by nie bagatelizować ani nie trywializować poszczególnych przypadków: – Wiele osób zbyt łatwo uznaje, że to sprawy pomiędzy dwójką dorosłych, że dzieją się za obopólną zgodą, więc nikogo nie powinny obchodzić. Mówiąc krótko, że chodzi o zakochanie i złamanie ślubu czystości. Ludzie naprawdę nie wiedzą, jak wygląda życie zakonnic. Nie wiedzą, że są w innym świecie, podporządkowane władzy księży, podatne na manipulacje i wykorzystywanie na każdej płaszczyźnie. Więc nie chodzi tu o złamanie czystości, ale o przymus. Czyli gwałt.

Złóż z siebie ofiarę

Marta Abramowicz, autorka książki „Zakonnice odchodzą po cichu”, rozmawiała z kilkuset aktualnymi i byłymi siostrami zakonnymi. Dzięki temu udało jej się opisać życie w klasztorze dalekie od kolorowych broszurek rozdawanych w czasie powołaniowych rekolekcji. Widzimy, że już na etapie formacji młoda siostra przygotowywana jest do roli ofiary – w każdym tego słowa znaczeniu. „Zajmij zawsze grzecznie swoje miejsce i spełniaj to, czego od ciebie żądają” – to jedna z zasad „Podręcznika savoir-vivre’u siostry zakonnej”.

– Od bohaterek mojej książki dowiedziałam się, że formacja zakonna sióstr nie tylko nie stawia na dojrzałość, ale wręcz utrzymuje je w niedojrzałości – mówi autorka. – Pewnie są wyjątki, ale z zebranych informacji, a mam je z co najmniej połowy zgromadzeń żeńskich, wynika, że zakonnice uczy się podporządkowania i ślepego posłuszeństwa, a oducza samostanowienia i myślenia. Dlatego mają bardzo ograniczone możliwości obrony przed agresorem, zwłaszcza jeśli to ksiądz. Zresztą w całym społeczeństwie jest z tym problem. Kobiety nie wiedzą, jak się obronić przed molestowaniem czy gwałtem, szczególnie ze strony osoby znajomej czy bliskiej. Tak są wychowane.

Abramowicz dodaje: – W trakcie formacji nikt nie rozmawia z zakonnicami o seksualności, o tym, jak sobie z nią radzić, żyjąc w czystości. Tym bardziej nie mówi się, co robić w obliczu przemocy. Słyszałam o jednym tylko przypadku, gdy przełożona rozmawiała z siostrami na te tematy. Ale skoro tak mało mówi się o nich w szkole czy w rodzinach, to trudno oczekiwać, że zakony będą w awangardzie.

Wielki ksiądz, mała zakonnica

Wykorzystywanie seksualne nie było tematem książki Abramowicz, ale autorka z problemem się zetknęła.

– Dwie sytuacje znam z pierwszej ręki, od osób, które tego doświadczyły. Pierwsza dotyczyła niewielkiego domu zakonnego sióstr, położonego obok dużego klasztoru męskiego. Była zakonnica opowiadała mi, że i ona, i inne siostry doświadczały przemocy seksualnej. To działo się w latach 90. I nawet jeśli ci księża nie posuwali się do przemocy fizycznej, to mamy do czynienia z gwałtem, bo nie były to kontakty dobrowolne.

Druga historia pochodzi z klasztoru, w którym młode siostry wysyłano do pokoju księdza, emerytowanego profesora, przyjaciela papieża. Miały nosić mu posiłki. Bały się tam chodzić z uwagi na jego lepkie ręce. I chociaż zgłaszały problem, przełożona nadal je tam wysyłała, a nawet mówiła, że powinny być wdzięczne, że mają kontakt z tak wielkim człowiekiem.

Pokrzywdzone zakonnice rzadko szukają pomocy na zewnątrz. Być może nawet nie wiedzą, gdzie ją znaleźć. Nie mają się komu poskarżyć. Marta Abramowicz nie wierzy, by którakolwiek z nich mogła pójść do prokuratury: – To nie jest sposób rozwiązywania problemów w Kościele. Najpierw wszystko załatwia się z przełożoną, potem z matką prowincjalną czy generalną. A te zawsze mogą uznać, że zakonnica sama jest winna temu, co zaszło. Pozostaje tylko prosić o przeniesienie do innego domu zakonnego, by być daleko od gwałciciela.

Jedną z pierwszych osób informowanych o problemie jest spowiednik. Zdarza się, że molestowana przez księdza zakonnica dostaje w konfesjonale radę, by przemyślała, jaki był jej udział w całym wydarzeniu.

Autorka książki wątpi, by ktokolwiek zdobył się na skargę do organów państwowych. Nawet byłe zakonnice. – Takim sytuacjom towarzyszy mur milczenia. Nie do przebicia. Po prostu: wielki wstyd.

Najgłośniejszy dotąd przypadek szukania sprawiedliwości w sądzie powszechnym to sprawa byłej przełożonej Sióstr Misjonarek Jezusa, która w 2018 r. oskarżyła o gwałt biskupa Dźalandharu Franco Mulakkala. Było to możliwe dzięki wsparciu jej przez rodzinę i kilka sióstr zakonnych, domagających się publicznie ukarania sprawcy. Biskup został zawieszony przez Watykan, ale nie przyznaje się do winy. Z aresztu wyszedł za kaucją, a proces wciąż trwa.

Dynamika uwodzenia

S. Mary Lembo z Togo jest pierwszą zakonnicą, która napisała doktorat o molestowaniu seksualnym sióstr. Obroniła go w ubiegłym roku na Wydziale Psychologii Papieskiego Uniwersytetu Gregorianum w Rzymie. Omówiła dziewięć przypadków wykorzystania seksualnego zakonnic i kandydatek do zakonu przez księży (gwałty, próby gwałtów, nakłonienie do współżycia, molestowanie). Analizę zaczęła od najprostszego pytania: jak to możliwe? Opisała proces uwodzenia i „dynamikę relacji”: zaczyna się od uśpienia czujności ofiary, nawiązania bliższych relacji z rodziną lub przełożonymi („wciągnięcia ich w proces uwodzenia”), potem przychodzi etap przekonywania ofiary o jej wyjątkowości i specjalnym charakterze zawiązywanej relacji, towarzyszy mu proces wypaczania znaczeń słów i pojęć z etyki i życia duchowego, by przekonać ofiarę do określonych zachowań. Często występuje też uzależnienie ekonomiczne.


Dziesiątki świadectw, apeli, komentarzy i głosów ekspertów – o sprawie wykorzystywania seksualnego, zmowie milczenia i innych grzechach polskiego Kościoła piszemy konsekwentnie od lat. Wybór najważniejszych tekstów w bezpłatnym, aktualizowanym wydaniu specjalnym Po stronie ofiar.


 

Psycholożka opisuje szkody poniesione przez ofiary: fizyczne (ból, ciąża, aborcja), psychiczne (zespół stresu pourazowego, depresja, myśli samobójcze, wstręt do własnego ciała, zwątpienie w wybraną drogę życiową, brak wiary w lepszą przyszłość), w życiu społecznym (nieufność, wstyd, strach przed stygmatyzacją) oraz duchowym (osłabienie wiary, żal do Boga, zaniedbanie życia zakonnego, nieumiejętność przebaczenia).

S. Lembo formułuje też rekomendacje, jak chronić zakonnice przed nadużyciami. To przede wszystkim edukacja seksualna (w rodzinach, w szkole i podczas formacji zakonnej), opracowanie zasad prewencji (wytyczenie granic, które powinny być przestrzegane przez wszystkich w życiu zakonnym i pracy duszpasterskiej), tworzenie struktur wsparcia.

Jak pomóc

– Trzeba pamiętać, że wykorzystanie seksualne w Kościele zawsze ma charakter instytucjonalny – mówi ks. Jacek Prusak. – Bo zawsze chodzi o wykorzystanie przywileju władzy oraz stworzenie przez sprawcę takiego kontekstu, który utrudni ofierze wyjawienie tajemnicy.

Instytucjonalna powinna być też pomoc.

Katarzyna Sroczyńska opisuje proces udzielania wsparcia w Inicjatywie „Zranieni w Kościele”: – Podczas dyżuru telefonicznego psychoterapeuta słucha opowieści osoby pokrzywdzonej. Wiele osób kontaktuje się z nami tylko raz, ale zdarza się też współpraca długoterminowa. Na jednym z pierwszych dyżurów, w 2019 r., zadzwoniła do nas osoba wykorzystywana przed laty. Poprosiła o pomoc psychologiczną, do której została przez nas skierowana. Po kilku miesiącach poczuła się na tyle silna, że zadzwoniła po raz kolejny i poprosiła o wsparcie prawne. Z pomocą prawnika zgłosiła sprawę do diecezji i prokuratury. Wsparliśmy ją w uzyskaniu od diecezji finansowania kolejnej terapii. Dostała od nas także ofertę skorzystania z grupy wsparcia. To przykład, jak – pozostając z nami w dłuższym kontakcie – wykorzystać różne możliwości pomocy.

Proces uzdrowienia

Glòria Durà-Vilà, dziś uznana psychiatra i specjalistka od autyzmu, w 2013 r. obroniła doktorat na University College w Londynie. Przygotowując pracę, przeprowadziła pięć godzinnych wywiadów z hiszpańskimi zakonnicami w różnym wieku i z różnych zgromadzeń, które przeżyły traumę po wykorzystaniu ­seksualnym przez księży. Celem badań było znalezienie elementów wspólnych procesu zdrowienia – psychicznego i religijnego. Durà-Vilà wyróżniła osiem charakterystycznych i powtarzających się etapów: od szoku i zwątpienia w siebie, poprzez złość, nieufność, wycofanie w modlitwę, aż po wyjawienie tajemnicy, akceptację wspólnoty, duchową integrację, przebaczenie i posttraumatyczny wzrost. Każdy ilustrują wypowiedzi pokrzywdzonych.

„On nigdy nie uznał tego za napaść. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że spał z różnymi zakonnicami i zawsze wszystko usprawiedliwiał… Na litość Boską! Pierwsza myśl: jak on może tak robić!?”.

„Matka przełożona mówi, że to niemożliwe, bo to dobry ksiądz. On wszystkiemu zaprzecza. W głębi duszy rodzą się wątpliwości… W końcu zaczynasz obwiniać siebie… Zastanawiasz się, czy to już obsesja? Bo skoro nie było do końca, to może wcale nie było wykorzystania?”.

„Nigdy nie byłam tak podniecona. To uczucie, którego dotąd nie przeżyłam. Przed pójściem do klasztoru byłam zakochana, ale to on [ksiądz] sprawił, że ja, która nigdy nie doświadczyłam fizycznego podniecenia… Myślałam, że jestem odporna. Zwątpiłam w swoje powołanie”.

„Powiedziałam sobie: nie będziesz płakać przed zakonnicami. Poszłam do kaplicy, modliłam się i modliłam. Ucałowałam stopy Chrystusa, mówiąc: Panie, Ty wiesz”.

„Płakałam, a potem umyłam twarz. Poczułam smutek… Ale w kaplicy powiedziałam: Panie, jestem tutaj, bo Ty chcesz, żebym tu była”.

„Czułam, że jestem ofiarą, jak Jezus. Poczułam solidarność z Panem: oboje przeżywaliśmy ten straszny moment. To mnie uratowało: nie tylko ja byłam ofiarą, Jezus też. Oboje przechodziliśmy przez to okropne doświadczenie”.

Jezus wykorzystany

„Uznanie Jezusa za ofiarę przemocy seksualnej może być pomocne w terapii traumy wykorzystania seksualnego u osób religijnych, w tym u sióstr zakonnych” – uważa prof. David Tombs, teolog z Uniwersytetu w Otago (Nowa Zelandia). I choć samo określenie może szokować, to przecież nietrudno znaleźć na nie dowody: w starożytności, tak jak i współcześnie, tortury więźniów były łączone z upokarzaniem i wykorzystywaniem seksualnym. Tombs cytuje fragmenty ewangelii o obnażeniu Jezusa, wyszydzeniu i nagim ukrzyżowaniu. Przekonuje, że opaska dodana w sztuce sakralnej wzięła się nie tylko z troski o wrażliwość odbiorców, czy też z seksualnego tabu w chrześcijaństwie, ale – co podkreśla – z chęci zepchnięcia problemu seksualnego wykorzystywania w Kościele poza granice świadomości. „Większość osób skrzywdzonych seksualnie, które nie utraciły wiary i identyfikują się nadal z Kościołem, twierdzi, że uznanie Jezusa za ofiarę przemocy seksualnej może zmienić podejście Kościoła do problemu i do ofiar” – pisze Tombs, który badał ofiary z katolickiego stowarzyszenia Sodalicio de Vida Cristiana w Peru (jego członkowie od ponad pół wieku wykorzystywani byli seksualnie przez założyciela wspólnoty i jej liderów).

– Wykorzystanie seksualne zawsze prowadzi do zmagań religijno-duchowych u osoby wierzącej i psychoterapeuta musi pomóc jej w ich ocenie – dodaje ks. Jacek Prusak. – Chodzi o tzw. normalizację doświadczanych sprzecznych emocji, czyli o uświadomienie, że wszystkie emocje, nie tylko pozytywne, są ważne. Ofiara ma prawo przeżywać smutek, złość, rozczarowanie czy osamotnienie. Nie musi ich tłumić. Ale powinno to być jednak dostosowane do wrażliwości kulturowej i religijnej ofiary. W Polsce, w odróżnieniu od Ameryki Łacińskiej, nie mamy tak realistycznych przedstawień pasji Jezusa jak w Peru – więc proste przeniesienie strategii prof. Tombsa może nie być aż tak pomocne. Co nie oznacza, że z definicji jest bezużyteczne.

Czas na zmiany

Marta Abramowicz wątpi jednak, że proces „uzdrowienia” wewnątrz wspólnoty zakonnej jest u nas możliwy: – Przynajmniej nie przy takim systemie przełożeństwa, jaki mamy. Wspólnoty amerykańskie czy zachodniej Europy różnią się od polskich klasztorów mentalnością, formacją, dostępnością do profesjonalnej pomocy psychologicznej. U nas ta pomoc jest reglamentowana przez przełożoną. Często sprowadza się do rady, by sprawę „przemodlić” i nie angażować nikogo z zewnątrz, nawet terapeuty. Może w pojedynczych przypadkach takie „uzdrowienie” we wspólnocie się dokonało, ale na pewno nie jest to pomoc systemowa.

Choć nie wyklucza, że powoli to się zmienia: – Może sytuacja jest dziś lepsza, niż w czasie, gdy pisałam książkę. Odbyła się dyskusja o odchodzeniu sióstr, jesteśmy po głośnych wypowiedziach w mediach s. Jolanty Olech. Mam nadzieję, że siostry mają więcej odwagi, żeby mówić o problemie i próbować go rozwiązać.

Prof. Scaraffia sądzi jednak, że bez ingerencji z zewnątrz nic się nie zmieni. Na początek potrzebna jest odważna decyzja Rzymu, jak w przypadkach oskarżeń o pedofilię. – Papież mógłby nakazać, by wszystkie skargi, jakie trafiają do przełożonych, były automatycznie przekazywane do Watykanu.

Wydawałoby się, że można to zrobić już teraz, w oparciu o przepisy z 2019 r. nt. seksualnego wykorzystywania „osób bezbronnych”. Czy jednak zakonnica jest „osobą pozbawioną wolności osobistej, z ograniczoną zdolnością rozumienia lub chcenia”, jak mówi papieski dokument? Prof. Scaraffia jest przekonana, że tak – ze względu na składane śluby czy izolację od świata, choć nie słyszała, by ktoś zastosował go w praktyce. – Pewnie przed sądem kościelnym byłoby bardzo trudno tego dowieść – dodaje.

– Siostry muszą pamiętać, że są „oblubienicami Jezusa”, a nie księży – podsumowuje ks. Prusak. – Relacje z księżmi, w które zostały uwikłane, opierają się na zależności i nadużyciu zaufania. To zawsze niesie negatywne skutki psychologiczne i psychospołeczne. Trzeba im pomóc w przezwyciężeniu poczucia tzw. zdrady instytucjonalnej. Nie ma takiego przykazania, jak „instytucja ponad wszystko” czy „zasady ponad wszystko”. Może wtedy zaczną mówić o swoich krzywdach. ©℗

Więcej o wykorzystywaniu seksualnym zakonnic w rozmowie z Lucettą Scaraffią

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, akredytowany przy Sala Stampa Stolicy Apostolskiej. Absolwent teatrologii UJ, studiował też historię i kulturę Włoch w ramach stypendium  konsorcjum ICoN, zrzeszającego największe włoskie uniwersytety. Autor i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 4/2021