Zakonnice mają myśleć podobnie

IZABELA MOŚCICKA, była siostra zakonna, założycielka Centrum Pomocy Siostrom Zakonnym: Coraz więcej mówimy o nadużyciach damsko-męskich, być może kolejnym krokiem będzie dyskusja o sprawcach-kobietach i o przemocy sióstr wobec sióstr.

15.08.2022

Czyta się kilka minut

 / BEATA ZAWRZEL / REPORTER
/ BEATA ZAWRZEL / REPORTER

ANNA GOC: Jakiej pomocy potrzebują siostry zakonne?

IZABELA MOŚCICKA: Większość sióstr, które trafiają do naszego Centrum, nie przechodzi kryzysu wiary. Zaczynają raczej zauważać, że w ich wspólnotach dzieje się coś niedobrego, i szukają kogoś, z kim mogłyby o tym porozmawiać.

W wielu żeńskich zgromadzeniach o problemach można mówić tylko nieoficjalnie. Uważa się, że siostry mają myśleć podobnie. Od własnych przeżyć, odczuć i intuicji ważniejsze jest to, co myśli siostra przełożona. Jeśli któraś z sióstr zaczyna się wyróżniać, zwracać uwagę na nieprawidłowości, często nie znajduje wsparcia innych.

Co się wtedy dzieje?

Może być tak, że traci zaufanie do siebie, spycha swoje myśli na bok. Jedna z byłych sióstr zakonnych opowiedziała mi taką historię. Od roku była poza zgromadzeniem, wynajęła mieszkanie, zapisała się na psychoterapię. W jej nowej pracy szefowa poprosiła o odbieranie nadgodzin. Ona nie potrafiła jednak wyjść z pracy wcześniej. Radziła się innych, czy na pewno może to zrobić. W końcu jedna z koleżanek odpowiedziała, że to w końcu jej decyzja. Problem polegał na tym, że dotąd o życiu tej kobiety decydowała siostra przełożona.

Przełożone w zakonach są nazywane „matkami”.

W męskich zgromadzeniach też mówi się o „ojcu”, ale przełożony pełni bardziej funkcję lidera niż opiekuna. Dorosłe kobiety w żeńskich zakonach nierzadko są traktowane jak córki, i to raczej małe, nieporadne. Nie mogą o sobie decydować. Powrót do siebie – dorosłej kobiety – zajmuje im później dużo czasu.

Kobiety, które trafiają do zakonów, są najczęściej po liceum. Muszą przyjąć wszystkie zasady danego zgromadzenia. Szybko tracą kontakt z bliskimi i przyjaciółmi. Mają ograniczony dostęp do informacji. To podatny grunt do rozwoju patologii, a nawet – sekt.

Jedna z sióstr, która próbowała emocjonalnie wyjść ze zgromadzenia, wciąż powtarzała: „Matka przełożona to, matka przełożona tamto...”. „Może po prostu przestań nazwać ją »matką«” – zasugerowałam. Siostry często myślą, że z funkcją siostry przełożonej wiąże się specjalne błogosławieństwo, że ona mówi głosem samego Boga.

Jak to się przekłada na ich życie?

Do naszego Centrum trafiła siostra, której w zgromadzeniu odmówiono leczenia. Czuła, że potrzebuje psychoterapii, zwrócił na to uwagę także jej kierownik duchowy. Nie dostała jednak na to zgody od przełożonej. Była nauczycielką, więc w czasie wakacji coraz rzadziej wychodziła ze swojego pokoju. W końcu prawie nie wstawała z łóżka. Ale przełożona dalej uważała, że terapia ani leki nie są jej potrzebne. Pozostałe siostry powtarzały, że ma się wziąć w garść.

Czy takie sytuacje są powszechne?

W zgromadzeniach zakonnych słabo dba się o zdrowie kobiet. Wiem to po wielu rozmowach z siostrami i z własnych doświadczeń. Kilka lat temu, gdy byłam jeszcze w zgromadzeniu, miałyśmy spotkanie z ginekolożką. Powiedziała nam, że cytologię robi się raz w życiu. Dopiero potem dowiedziałam się, że to badanie warto powtarzać co roku, bo w ten sposób można wychwycić zmiany nowotworowe na wczesnym etapie. Zakonnice, które chorują na nowotwory, mają zwykle usuwane całe narządy kobiece. Wychodzi się z założenia, że ich nie potrzebują.

Niedawno rozmawiałam z siostrą, która od kilku lat próbuje uzyskać pozwolenie na bieganie. Przełożona odpowiada jej, że może biegać, ale w habicie. Od kilku zakonnic słyszałam, że w domach są bieżnie, ale to wciąż rzadkość, i że siostry biegają w fartuszkach. Innej siostrze lekarz zalecił dietę, ale jej przełożona się na to nie zgodziła. Zasugerowała, by zachowywała post, wtedy schudnie i odzyska zdrowie.

Co jest złego w dbaniu o ciało?

Pamiętam rozmowy na ten temat w mojej wspólnocie. Zaproponowałam, żebyśmy jadły więcej warzyw. Siostry się oburzyły, że gonię za nowinkami, bo wegetarianizm jest ostatnio modny. Inna zapytała, czy przeciętną polską rodzinę stać na pomidora do każdego śniadania. Choć akurat argument finansowy był słaby, bo gdy jadłyśmy codziennie słodycze, żadna się nad tym nie zastanawiała.

Przemoc sióstr wobec sióstr jest częsta?

Ostatnio usłyszałam o czymś, co nazywa się rewizją. Siostry siadają w okręgu, jedna z nich wchodzi do środka, a pozostałe po kolei ją oceniają. Problem polega na tym, że można wymieniać tylko trzy cechy każdej i wskazać jedynie te złe. W ten sposób każda z zakonnic słyszy kilkadziesiąt negatywnych zdań o sobie.

Jedna z sióstr mówiła, że przecież „my wszystkie czytamy »Dzienniczek« siostry Faustyny i ją podziwiamy”. Jednak nie zastanawiamy się nad tym, co robiły jej inne siostry, jak bardzo źle ją traktowały. Powtarzamy, ile św. Faustyna wycierpiała, ale przecież to, czego doświadczyła od innych zakonnic, można dziś nazwać przemocą. Ten mechanizm działa od lat.

Co jeśli to przełożona krzywdzi?

Wtedy siostry czują się najbardziej bezbronne. Wydaje się im, że jeśli weszły w konflikt z przełożoną, to są na przegranej pozycji.

Sporo się zmieniło, gdy Watykan zaczął karać biskupów. Nagle się okazało, że oni też robią złe rzeczy i tak samo jak wszyscy mogą być upominani i ponosić konsekwencje. Ale przełożone wciąż są rzadko rozliczane. Jeśli przełożona mówi podległej siostrze, że nie zgadza się na jej psychoterapię, to taka siostra może odwołać się do wyższej przełożonej, ale jeśli i wyższa podtrzyma tę decyzję, to zakonnicom czasem wydaje się, że nie mają dalszego ruchu. Przełożone zwykle nie tylko nie chcą zmienić swoich decyzji, ale czasami są niezainteresowane rozwiązaniem konfliktu. Nadużywają władzy. Nie wszystkie wiedzą, że jest jeszcze dalsze miejsce, w którym mogą dochodzić swoich praw, czyli Kongregacja ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego.

Dziś często mówi się o ­przemocy w wielu środowiskach. Czy do żeńskich zgromadzeń docierają te dyskusje?

Siostry zauważają, że ich przełożone nadużywają władzy. Zaczynają być świadome, że są poddawane manipulacji. Jednocześnie nie zawsze są w stanie porozmawiać o tym z innymi siostrami w zgromadzeniu, bo podważanie decyzji przełożonych jest równoznaczne z podważaniem ślubów posłuszeństwa.

Wśród zakonnic mówi się, że te, które myślą o odejściu, zdradzają Jezusa. A zdrada Jezusa jest czymś najgorszym na świecie. Jeśli masz wątpliwości, zastanawiasz się, wahasz – to oznacza, że robisz coś złego. Jeśli dowiaduje się o tym twoja przełożona, to dla niej czasami wystarczający sygnał, żeby postawić cię przed ostateczną decyzją: odchodzisz albo zostajesz. Siostry, które do nas dzwonią, są właśnie na tym etapie. Pojawiała się u nich wątpliwość, na którą nie ma miejsca w ich zgromadzeniu.

Takie myślenie bardzo obciąża psychicznie, zdarza się, że kończy się stanami lękowymi.

Co wtedy?

Najczęściej powtarza się siostrom, że jeśli pojawiają się wątpliwości, powinny je przemodlić. Radzi się im, by więcej czasu spędzały w kaplicy. Wtedy wszystko, co złe, minie. Gdy tak się jednak nie dzieje, siostry znów się obwiniają. Tym razem, że nie modliły się wystarczająco żarliwie. Jeśli już wiadomo, że jakaś siostra rozważa odejście, inne zaczynają się za nią modlić. Zwykle nie wolno o tym rozmawiać. A gdy któraś z nich odejdzie, reszta się z nią nie kontaktuje.

Oczywiście, zdarzają się od tego wyjątki – zgromadzenia, w których odejść jest na tyle dużo, że są przyjmowane normalnie, a siostry otrzymują nawet wsparcie.

Jakiego rodzaju?

Przyjmuje się, że odchodząc siostra otrzymuje dwie pensje minimalne, czyli niecałe 5 tys. złotych netto. W wyobrażeniu wielu przełożonych za te pieniądze może wynająć mieszanie na dwa lub trzy miesiące, kupić jedzenie i ubrania. W praktyce nie wystarcza nawet na mieszkanie, jeśli trzeba wpłacić kaucję i podpisać umowę na czas określony. Tym bardziej że siostry nie mają nic, nawet własnych talerzy. Wciąż się też zdarza, że niczego nie dostają. Jeśli mają ­rodzinę i mogą szczęśliwie liczyć na jej pomoc, są ­uratowane. Jeśli nie, nie mają nawet dokąd pójść. Nierzadko są w złej sytuacji psychicznej. Często nie mają wykształcenia ani potrzebnych do podjęcia wielu prac kwalifikacji.

Także dlatego tak trudno wielu siostrom zdecydować się na odejście. Warto dodać, że proces formacji jest szczegółowo rozpisany. Na stronach internetowych zgromadzeń można znaleźć plan i wszystkie potrzebne informacje. Brakuje natomiast podobnych wskazówek, jak odejść, albo jest tylko zwięzła informacja. Jakie dokumenty przygotować? Gdzie je złożyć? Jakie prawa przysługują siostrom, które odchodzą? Z tymi pytaniami zostają one same.

Ile sióstr dotąd skontaktowało się z Centrum Pomocy Siostrom Zakonnym?

Stronę internetową i telefon wsparcia uruchomiłam jesienią ubiegłego roku. Od tamtego czasu pomogliśmy ponad dwudziestu siostrom. Teraz jesteśmy w kontakcie z szesnastoma.

Niektóre dzwonią z konkretnymi potrzebami. Zdecydowały, że chcą opuścić zgromadzenie, dlatego potrzebują kogoś, kto pomoże im zgromadzić odpowiednie dokumenty, ale też będzie im towarzyszył przy odchodzeniu. Chcą złożyć skargę na siostrę przełożoną, ale nie wiedzą, czy mogą to zrobić. Przygotowują się do rozmowy z siostrą przełożoną i szukają wsparcia psychicznego.

Coś Panią zaskoczyło w historiach, które zgłaszają siostry?

Coraz częściej pojawia się temat przemocy seksualnej sióstr wobec sióstr. Zakonnice nie chcą o tym mówić publicznie. Usłyszałam już kilka historii o tym, że przemocy seksualnej wobec młodej siostry dopuściła się przełożona albo tzw. formatorka, czyli ta, która towarzyszy siostrom na wstępnym etapie. Dziewczyny, które o tym opowiadały, zwykle nigdzie tego nie zgłaszały. Chodzi o pocałunki, dotyk w intymne miejsca, ale też wymuszanie pewnych zachowań, klepnięcie w pupę, dotykanie pleców. Od tego się zaczynało.

Niektóre z sióstr opowiadają o tym po wielu latach. Część kobiet, która tego doznała, odeszła w czasie formacji. Nie zawsze zdawały sobie sprawę z tego, co się wydarzyło. Dopiero kiedy usłyszały publicznie, że tak wygląda molestowanie seksualne, nazwały to, czego doświadczyły. Zakonnice mają potem często wyrzuty sumienia, czują się winne.

Coraz więcej mówimy o nadużyciach damsko-męskich, być może kolejnym krokiem będzie dyskusja o sprawcach-kobietach. To jeden z ostatnich rodzajów przemocy, o którym będzie się mówić otwarcie. Mamy plan, żeby anonimowo udostępniać historie sióstr. Jeśli pojawi się jedna, druga, myślę, że to może zadziałać jak #metoo, tyle że zakonne.

W zgromadzeniach nie rozmawia się o seksualności?

Nie, jakby seksualność nie istniała. A przecież taka rozmowa w kontekście ślubów czystości i naszej wstrzemięźliwości mogłaby mieć duże znaczenie. Wiem, że teraz w niektórych zgromadzeniach próbuje się ten temat poruszać, nawet już w czasie formacji. Mam jednak obawę, że zabierają się za to siostry, które nie mają kontaktu ze swoim ciałem.

Co to znaczy?

Ciało w narracji zakonnej jest złe, bo związane z tym, co ziemskie. Temat seksu nie istnieje. Wystarczyłoby wyjaśnić siostrom, jak przebiega cykl owulacyjny. Wiedza na ten temat pomaga zrozumieć codzienność – emocjonalną, psychiczną i fizjologiczną. A także seksualną. Siostry zakonne powinny mieć świadomość wzmożonego poczucia pożądania, bo przecież one także je odczuwają. Będąc jeszcze w zakonie, zastanawiałam się, jak siostry rozładowują napięcie seksualne. Nigdy nie było takiej przestrzeni, żeby o tym rozmawiać. Tym bardziej że nie zawsze mają też dostęp do internetu.

Jedna z zakonnic opowiadała nam, że wstąpiła do zakonu w 2000 r. i jeszcze przez kilka kolejnych lat dostęp do internetu mogły mieć tylko przełożone. Niektóre siostry wyznają, że nawet jeśli istnieje możliwość skontaktowania się z nimi mailowo, to adres jest ogólny, mają do niego dostęp wszyscy w zgromadzeniu. Kiedy uruchomiłyśmy telefon zaufania, okazało się, że nie we wszystkich domach siostry mogą swobodnie zadzwonić, bo telefon jest na korytarzu.

Wydaje mi się, że dla wielu z tych kobiet ważne jest to, że mogą porozmawiać z osobą, która przeżyła coś podobnego. Dla osoby z zewnątrz, która nigdy wcześniej nie miała kontaktu z życiem zakonnym, sporo z opowiadanych historii może być niezrozumiałe.

Planuje Pani otwarcie schroniska dla sióstr zakonnych?

Potrzebny byłby dom-schronisko. Im więcej dociera do nas historii, tym mocniej czuję, że najbardziej potrzebna jest siostrom pomoc na starcie wychodzenia z „zakonności”. Marzę o otwarciu domu dla sióstr – nawet, jeśli miałoby to być schronienie tylko na początek. ©℗

Z Centrum można się kontaktować pod numerem telefonu: 737 322 510

IZABELA MOŚCICKA jest pedagożką, social media managerką. Założycielka Centrum Pomocy Siostrom Zakonnym pomocdlasiostr.pl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2022