Wielka ucieczka. Opowieść o Angeli Carter

Choć czytelnicy, którym dane było odkryć jej prozę, byli zachwyceni, krytycy ją ignorowali. „Odrębność” – słowo, które dobrze brzmi w biografiach – potrafi nieźle utrudnić życie.

07.05.2023

Czyta się kilka minut

Angela Carter, 1984 r / EVE ARNOLD / MAGNUM PHOTOS / FORUM
Angela Carter, 1984 r / EVE ARNOLD / MAGNUM PHOTOS / FORUM

Trudno uwierzyć, że w Polsce ­zapomniano o niej na blisko dwie dekady, choć miała przecież opinię „pisarki dla wtajemniczonych”. Jednej z tych, których nazwiska przyjaciele przekazują sobie z entuzjastycznym: „Znasz? To koniecznie przeczytaj”.

Ale tak nie zdobywa się szerszego rozgłosu. Zbiór opowiadań „Czarna Wenus” w brawurowym przekładzie Aleksandry Ambros, wydany na początku stulecia jeszcze w Czytelnikowej serii Nike, zniknął co prawda w okamgnieniu z półek, ale cisza wokół Angeli Carter trwała. Nie przerwało jej nawet późniejsze wznowienie w 2009 r. „Mądrych dzieci”, przewrotnej historii o dwóch 75-letnich bliźniaczkach – tancerkach kabaretowych, którym bynajmniej nieśpieszno na emeryturę.

Możliwe, że powody były prozaiczne: kurczenie się działów kultury w codziennej prasie i zasilany przez wydawców kult nowości wśród promotorów literatury w mediach społecznościowych. Kto się skusił, ten łapał bakcyla, ale głód Carter dawało się zaspokoić tylko z drugiej ręki. Albo w oryginale. Dzięki temu niektórzy rodzimi autorzy mogli czerpać z jej dorobku pełnymi garściami, nie przyznając się do inspiracji. Kilka powieści, jak „The Infernal Desire Machines of Doctor Hoffmann” czy „The Passion of New Eve”, wciąż czeka na polski przekład. Ale do księgarń trafia właśnie kolejny wybór opowiadań, tłumaczonych tym razem przez Magdę Heydel. A skoro szanse na sprzedaż zwiększają dziś hasła takie jak: ekologia, płeć, kobiecość, radykalizm, camp czy ludowość, można żywić jeszcze nadzieję na przełom.


CO JEST POD ŚNIEGIEM. ROZMOWA Z POETĄ MACIEJEM ROBERTEM

Słowa skierowane do dziecka mają ogromną moc. Ciążą na całym moim życiu. Sama potencjalność tego, że mogło się wydarzyć najgorsze, nie daje spokoju >>>>


Sprawdźmy daty: tak, Carter była tam wcześniej od innych. Była pierwsza.

FANTAZJA | Na zdjęciu z okładki „Pięknej córki kata”, z szopą potarganych włosów, przypomina młodą Kate Bush i coś chyba w tym jest poza złudzeniem czysto fizycznego podobieństwa (trudno dopatrzeć się go na innych fotografiach). Głos, który w pierwszej chwili zdaje się dziwaczny, może nawet odpycha, lecz nie do pomylenia z innymi. Plus fantastyczne imaginarium, w którym przeplatają się przetworzone po swojemu motywy z folkloru, mitów i literackiej klasyki.

Opowieść o Angeli Carter można też zacząć tak: żyła, jak chciała, i pisała po swojemu, odkąd strząsnęła z siebie kokon utkany przez obsesyjnie nadopiekuńczą matkę. Jedenastoletniej Angeli nie wolno iść samej do toalety, bo neurotyczna gospodyni domowa z londyńskiego Balham drży, że coś się córeczce przytrafi. Nastolatka załatwia się więc i kąpie przy otwartych drzwiach. Świat jest najeżony niebezpieczeństwami. Można zabić się na kostce mydła, zakrztusić kanapką albo złapać śmiertelnego wirusa z zagłówka w miejskim autobusie (by zapobiec tej ewentualności, pani Sophia Olive nosi ze sobą świeżo uprane chustki i rozściela je za córką, nim ta zajmie miejsce na siedzeniu). Ale może też wybuchnąć wojna nuklearna, czego matka Angeli (urodzonej w 1940 r. podczas bombardowań Londynu) boi się najbardziej.

Takie otoczenie to koszmar, lecz też rozsadnik kształtującej się wyobraźni. Podsyca ją babcia, bo nikt inny niż babcie nie opowiada lepiej baśni i różnych niesamowitych historii. Jedynym wyjściem dla dziecka zmuszonego znosić matczyne obsesje jest sus w głąb króliczej nory – wymyślanie sobie rzeczywistości, na którą chciałoby się zamienić tę przeżywaną. Angela więc od małości sama uczy się wymyślać i tak staje się w tym mistrzynią. Tworzy nawet fikcyjną biografię własnego dziadka, szeregowego żołnierza, z którego zrobiła awanturnika i rewolucjonistę. Co tam zresztą dziadek, przy okazji Carter wymyśla też siebie.

Jedyne, czego szczerze nienawidziła, to realizmu – jak wykrzyczy później już jako dorosła prosto w twarz innej autorce – tych wszystkich powieści, „w których ludzie popijają herbatkę i dopuszczają się cudzołóstwa”. Może dlatego nie zazdrościła nigdy sukcesów konkurencji po piórze.

BUNT | Wyobraźnia wyobraźnią, lecz dziewczynka nieuchronnie dorasta. Gdy ma się matkę pokroju matki ­Angeli Carter, można na tym etapie oszaleć, spędzić resztę życia w domu z mamusią albo przy pierwszej okazji uciec, gdzie pieprz rośnie. Carter wybiera ostatnią opcję i choć może się wydawać, jakby w biegu ku wolności uwolniła się również od instynktu samozachowawczego, wręcz przeciwnie – teraz daje mu właśnie wyraz. Musi uwolnić się od persony, którą wyhodowała w niej mamusia, przekonać się sama, kim chce być, kim jest. Obronną tarczą staje się palenie, chudnięcie i moda lat 60. – minispódniczki dodają kobietom animuszu.

Pierwsze kroki kieruje do gabinetu dietetyka, który pomaga jej zrzucić nadmiarowe dziesięć kilogramów. Matka karmicielka wyrażała miłość, tucząc małą na potęgę, więc szkolni koledzy obrzucali ją niewybrednymi epitetami. Ze skrajności w skrajność – nabawia się anoreksji. Nie będzie opisywać realistycznie związanych z tym doświadczeń, przerabiając je na literaturę. Bardziej zajmują ją alternatywne wyobrażenia własnego ciała, jakim oddawała się dotąd, by nie widzieć w lustrze grubaski. Jej sukienki do pół uda, siatkowe rajstopy i sandały na koturnach będą odtąd wprawiać w apopleksję Sophię Olive, która wyłączała telewizor, ilekroć na ekranie pojawiali się rozwodnicy, choć z przekonań była socjalistką.

Ucieka najpierw do elitarnej szkoły (dostanie stypendium), a potem śladami ojca – w dziennikarstwo. Jest bardziej córeczką tatusia; to on przynosił jej z pracy długie arkusze papieru, które zapisywała wymyślonymi historiami. Podobno już jako sześciolatka stworzyła coś w rodzaju powieści, ale nie marzyło się jej zawodowstwo. Korzystając z ojcowskich koneksji, zatrudnia się jako reporterka w „Croydon Advertiser”, lokalnej gazecie z południowego Londynu. Dziennikarstwo, przedsionek literatury, dla niej jest przede wszystkim podstawą samodzielności, bo pozwala zarobić na utrzymanie. Jest jedyną dziennikarką i najmłodszą kobietą w redakcji, pozostałe pracują jako recepcjonistki albo sekretarki.


KOZIOŁEK: W LITERATURZE TKWI WITALNOŚĆ I ENERGIA ISTNIENIA

Uwielbiam stan czytania kilku książek jednocześnie, stąd w naszym mieszkaniu książki nie spoczywają grzecznie na półkach, ale wędrują po pokojach, meblach, parapetach >>>>


Angela pisze dużo i chętnie. Z początku bezosobowym stylem, zmieni go na narrację w pierwszej osobie, żeby mieć pewność, że jej zapłacą. Później wiąże się z magazynem „New Society”, który przedstawia się jako „kwestionujący sam siebie, antymetropolitalny, antywestminsterski, plotkarski, antyliteracki, humanitarny, racjonalny, niesnobistyczny”. Pisuje reportaże, eseje, recenzje literackie, teksty o modzie (krytycy odkryją je dopiero w latach 90. – będą zaskoczeni jej erudycją). A także recenzje muzyczne, bo często chodzi na koncerty – w końcu to swingujący Londyn. Tak poznaje producenta nagrań folkowych, z wykształcenia chemika, Paula Cartera.

Nauczyciele namawiają ją na uniwersytet, lecz gdy usłyszy od matki, że rodzice przeprowadzą się do Oksfordu, by być z nią bliżej, zamiast na studia ucieka w małżeństwo. Jak wiele innych kobiet – przed nią i po niej. Ma zaledwie 19 lat.

MĘŻCZYŹNI | Z początku podobno są całkiem szczęśliwi. Przejmuje folkowe fascynacje męża – posłużą jej za inspirację w pisaniu. Przed realizmem brytyjskiej prozy lat 60. ucieka (znów) w ludowość. Dopiero w późniejszych wypowiedziach nie zostawi na trwającym dziewięć lat małżeństwie suchej nitki: „Ach, po prostu w końcu wpadłam na kogoś, kto wreszcie chciał się ze mną przespać” – podsumuje decyzję o wejściu w związek. Na jej poczuciu własnej wartości ciążyła pewnie wtedy jeszcze nadopiekuńczość matki, ale biograf Edmund Gordon zauważa, że wypowiedzi o mężu w rodzaju „Więcej zażyłości zaznałam ze współpasażerami samolotów” pojawią się dopiero wówczas, gdy stanie się on byłym. Nie bez powodu jedyną osobą z najbliższego otoczenia Angeli, która nawet po dwudziestu latach nie zechce o niej rozmawiać, będzie właśnie Paul Carter.

Możliwe, że zaszedł jej za skórę, zapewniając niewystarczające wsparcie, gdy zaczęła pisać i czuła się jeszcze niepewnie. W korespondencji z przyjaciółmi z tamtego okresu poskarży się, trawestując powiedzenie ukute przez autorkę harlekinów: „Za każdym sukcesem mężczyzny stoi kobieta, podczas gdy za każdą kobietą stoi mężczyzna, który ciągnie ją w dół”.

Znajduje sobie inną odskocznię – studia. Literatura angielska w Bristolu, gdzie przenosi się za mężem. Czyta Szekspira, surrealistów, teorię psychoanalizy Freuda – tropy, które będą przewijać się przez jej pisarstwo. Koledzy ze studiów zapamiętają ją jako introwertyczkę, wyróżniającą się ubiorem – dżinsy, kapelusz lub beret jak egzystencjalistka, zawsze w obłoku papierosowego dymu. W ten sposób maskuje nieśmiałość – po latach przyzna, że często myślała, że gdyby padła trupem w sali wykładowej, nikt by nawet nie zauważył.

Publikuje pierwsze powieści. Fascynuje ją proza Dostojewskiego, uwielbia „Lolitę”. To wtedy zdefiniuje po raz pierwszy swoje podejście do feminizmu: „Nie widzę większej różnicy między kobietami a mężczyznami. Różnice między osobami tej samej płci są zwykle znacznie większe”. Odżegnuje się od „kobiecego pisania”, podobnie jak od rozliczeń z patriarchatem w literaturze – uważa to za cierpiętnictwo i utrwalanie pozycji ofiary.

Na polu literackim – sukces. Pierwsze próby Angeli zostają docenione. Od razu nagroda (potem już tak dobrze nie będzie), Somerset Maugham Award dla młodych autorów, pięćset funtów na pisarskie podróże. Za to w małżeństwie coraz gorzej. W łóżku się już nie układa, Paul cierpi na nawroty depresji, coraz mniej rozmawiają. Ona czuje się niewysłuchana, niezauważona. Nie odchodzi, jeszcze nie – boi się, że on w depresji popełni samobójstwo. Postanawia, że wybierze się w podróż dookoła świata. Wraca marzenie z dzieciństwa: odwiedzić Japonię. Zabiera jeszcze ze sobą Paula do Stanów, ale do Tokio leci już sama.

Nigdy nie nauczy się jeździć rowerem ani prowadzić samochodu (choć próbuje, trzeba jej to przyznać, za każdym razem kończąc na ścianie). Ale to związki z mężczyznami są najbardziej ekscytującym plotkarzy wątkiem w życiu Carter. Jej wybory w tej sferze, gdzie do dziś mimo pozornej równości dominują stereotypy związane z płcią, imponują odwagą. Ona starsza, on młodszy – wszędzie poza Francją to wciąż jedno z silniejszych tabu. A ona łamie go kilkakrotnie.

Pierwszy jest 24-letni Araki, Japończyk poznany kilka tygodni po przylocie w tokijskiej kawiarni. Tego samego wieczoru lądują razem w jednym z „hoteli miłości”. A potem wędrują od kolejnego do kolejnego. Araki rzucił niedawno studia, podobno chce zostać pisarzem. Ale bardziej niż pisanie interesuje go gra w salonach pachinko – i inne kobiety, co Angela odkryje dopiero po jakimś czasie, gdy zamieszkają razem. Biograf zachodzi w głowę, o czym ta para mogła rozmawiać, zwłaszcza że Araki mówił słabo po angielsku, choć oczywiste zdaje się, że to relacja oparta głównie na seksualnej chemii: Carter odkrywa nowe wymiary swojej kobiecości, z dala od ról społecznych i wzorców dominujących w jej rodzimej kulturze. Odtąd będzie wybierać młodszych, mając w nosie to, co myślą o tym inni.

Na pożegnanie z mężem wybiera demonstracyjny gest: wsadza obrączkę do popielniczki na lotnisku w Tokio. Prosi go listownie o rozwód. Araki rzuca ją, gdy okazuje się, że ich style życia kompletnie do siebie nie przystają. Biografowi powie, że nie chciał być jej żigolakiem.

Następny jest Koreańczyk, jeszcze młodszy – ma dziewiętnaście lat, a wygląda na czternaście i też ledwo mówi po angielsku. Lekarstwo na rozstanie, po którym Carter nie może dojść do siebie. W końcu stwierdza, że ją znudził, i wraca do Europy.

Z ostatnim, który zostanie jej drugim ślubnym, dzieli ją jeszcze większa różnica wieku. Ale do niego jeszcze wrócimy.

JAPONIA I MITY | Japonia (miała pobyć w niej sześć tygodni, a spędzi dwa lata) zmieni ją też pod innymi względami. Jakby otwarcie się na nowy wymiar wolności osobistej zaowocowało kolejną fazą wolności twórczej. Świat realny przenika się ze światem nadprzyrodzonym, role płciowe okazują się nieoczywiste, Freudowskie niesamowite jest na porządku dziennym.

W Japonii wszystko jest inne, co odkrywa z zaskoczeniem, jak wielu przed nią i po niej, choć podobno już podczas lądowania w Tokio, patrząc na światła miasta, poczuła, że pobyt tam będzie przełomem. Dzięki doświadczeniom z japońskim kochankiem nauczy się na swój własny sposób pisać o seksie, łącząc delikatność z okrucieństwem, frywolność z czarnym humorem. Eksploruje nieznane Europejczykom sposoby myślenia o życiu i o pisaniu. Zaczyna też doceniać nowe, obce jej dotąd, pośrednie stany ducha – bez popadania na przemian w euforię i depresję.


PANI PIRX. ROZMOWA Z PAULINĄ REITER, AUTORKĄ KSIĄŻKI „SAMOTNE OCEANY”

Dla mojej bohaterki, Krystyny Chojnowskiej-Liskiewicz, ważne było mieć w życiu cel i sens. A także wspólnota, dzielenie życia z innymi. Z mężem żyli skromnie. Kiedy zamiast kupić dom, kupili jacht, znajomi pukali się w czoło >>>>


W przerwie wpada na krótko do rodzinnego kraju, żeby przypieczętować rozstanie z mężem. Kiedy dowiaduje się, że matka wylądowała w szpitalu, idzie ją odwiedzić. Sophia Olive nie przepadała za zięciem, ale rozwód nie mieści się w jej obrazie świata. Na wieść o nim odwraca się bez słowa do ściany i trwa tak, aż córka sobie pójdzie. Krótko później umrze – więcej się nie zobaczą.

Później Carter powie, że te lata w Japonii zrobiły z niej feministkę. Zobaczyła, że młode kobiety w Tokio zachowują się, jakby były własnymi lalkami. Ona odrzuca taką rolę i dzięki tej nowej perspektywie może sobie poradzić ze zdradami Arakiego. Wspomnienia stamtąd, włącznie z motywami z jej romansów, wrócą w literackiej formie w opowiadaniach. Nigdy nie nauczy się japońskiego.

Po powrocie miota się, wchodząc w chaotyczne, krótkie związki, ledwo wiążąc koniec z końcem, na pomoc przyjdzie jej ojciec z pożyczką na niewielki domek w Bath. Dostaje zlecenie na przekład baśni Charles’a Perraulta. Przy okazji bada inne baśnie i tradycje mityczne z zapałem antropologa religii. Ta przygoda zaowocuje przeróbkami klasycznych opowieści, które staną się znakiem rozpoznawczym Carter. Ich próbkę znajdziemy właśnie w „Pięknej córce kata”.

„Mity ciekawią mnie (…) właśnie dlatego, że są to nadzwyczajne kłamstwa stworzone po to, by niewolić ludzi” – mówi Carter. Postrzega je podobnie jak Geoffrey Stephen Kirk, autor jednej z ważniejszych prac naukowych o istocie mitu, który napisał: „Mit w postaci czystej występuje w społeczeństwie określanym modelowo jako sakralne, a w kulturze społeczeństw rozwiniętych posiada pewne analogie, z których najbliższa jest ideologia”. Ona widzi w nich odbicie lokalnych praktyk kulturowych i relacji władzy. Bezwolne w oryginale bohaterki zyskują podmiotowość, sprawczość – jak panna młoda z „Krwawej komnaty” (jej wersji baśni o Sinobrodym), która tęskni za ślubnym i sama otwiera komnatę, licząc, że znajdzie coś, co pozwoli jej poznać go bliżej, a są to szczątki poprzednich żon.

Twierdzi, że to, co robi, jest antymitem, ale równie dobrze można napisać, że też tworzy mitologię, inny, własny – jak by to ujął Claude Lévi-Strauss – bricolage z okruchów tego, co pozbierała po drodze.

Przy okazji powstają też mity o niej samej. Choć współpracuje z pismami feministycznymi, radykalne działaczki atakują ją za odwołania do markiza de Sade’a i wypowiedzi w rodzaju: „Pojęcie uniwersalności kobiecego doświadczenia to sprytna sztuczka oparta na pewności siebie”. Pornografia to kostium, interesują ją stosunki społeczne – tłumaczy. Dla innych jest feminizującą pornografką. Jeszcze inni, sugerując się nadreprezentacją ludowych motywów w jej utworach, robią z niej współczesną czarownicę, jakąś emerytowaną kapłankę wicca. Nigdzie nie pasuje.

Żeby było śmieszniej, z ostatnim mężczyzną połączy ją historia właśnie jak z klasyki pornograficznych motywów: dwa lata po powrocie z Japonii pęknie jej w domu kran. Zauważy w domu naprzeciwko robotnika budowlanego, zaprosi go na górę. Chłopak nazywa się Mark Pearce, ma 19 lat, ona 34. „Wszedł i już został” – opowie. Wspólne życie bardzo jej odpowiadało, bo niewiele mówił i nie przeszkadzał w pisaniu. Kiedy mąż wychodził na cały dzień naprawiać pęknięte krany, ona siadała do biurka. A przy tym był ponoć niezwykle przystojny.

STABILIZACJA | Ostatnia z ucieczek Angeli Carter, która zaskakuje chyba nawet ją samą, to ucieczka w rodzinne życie przeplatane pracą. Etap stabilizacji zawodowej pisarki. Choć nie osiągnie komercyjnego sukcesu, zostanie dostrzeżona przez czytelników i pojawią się zajęcia – wykłady o literaturze, nauczanie, wyjazdy. Wreszcie może powiedzieć, że jest zadowolona z własnego pisania. „Opracowałam bardzo dekoracyjną prozę o zwartej strukturze, która mogła pasować prawie do wszystkiego, i bardzo świadomie ją wykorzystywałam” – mówi.

Nie zdziwi się szczególnie na wieść, że ma nieoperacyjnego raka płuc, który zdążył rozsiać się po całym organizmie. Paliła jak smok od wczesnej młodości, przerywając dopiero, gdy dowiedziała się, że jest w ciąży (jedynego syna urodzi mając 43 lata – jego wychowaniem będzie zajmował się głównie Mark). Już od jakiegoś czasu narzekała, patrząc w lustro, że zaczyna wyglądać jak własny ojciec. Wiedząc, że zostało jej niewiele czasu, bierze ślub z partnerem, porzuca plan napisania kolejnej powieści i porządkuje wybór dotychczasowych utworów, by odświętnie wyszykowana, ze spokojem zapraszać co tydzień przyjaciół na pożegnalne herbatki. Umrze we własnym łóżku po 51. urodzinach.

„»Fin« – skomentuje w swoim stylu – przyszło raczej wcześnie w »siècle«”. ©

Korzystałam z książki Edmunda Gordona „The Invention of Angela Carter: A Biography”, Londyn 2016 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka. Absolwentka religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim i europeistyki na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Autorka ośmiu książek, w tym m.in. reportaży „Stacja Muranów” i „Betonia" (za którą była nominowana do Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Wielka ucieczka