Nieukładna

Japońska pisarka Aoko Matsuda pragnie być sobą i nie chce, by przypinano jej za to etykietkę „tej innej”. Skąd, pyta, bierze się nasza potrzeba wtłaczania wszystkich w sztywne ramy i kategorie?

11.10.2021

Czyta się kilka minut

 / TAIHEI OHARA / SOFTSKULLPRESS / MATERIAŁY PRASOWE
/ TAIHEI OHARA / SOFTSKULLPRESS / MATERIAŁY PRASOWE

Jak zwykle u Matsudy, zaczyna się zwyczajnie. Główna bohaterka wybiera się z wizytą do dziewczyny, która wkrótce bierze ślub. Po drodze snuje opowieść o ich wspólnym dorastaniu i latach przyjaźni. Narracja jest nielinearna i pełna dygresji – epizody z dzieciństwa mieszają się z fragmentami ich dorosłego życia. Im dłużej czytamy, tym bardziej jesteśmy zdezorientowani. Jak to spotkały się po raz pierwszy na studiach, skoro kilka stron wcześniej przeczytaliśmy, że znają się od gimnazjum?

Bezimienne dziewczyny, które wkrótce biorą ślub, zlewają się ze sobą i przeistaczają z koleżanki w klientkę, ze współlokatorki w partnerkę, aż w końcu stają się również córką i matką głównej bohaterki. Każda może być każdą, a jednak narratorka nie potrafi stać się żadną z nich. Zresztą, czy kiedykolwiek faktycznie tego chciała? W „Dziewczynie, która wkrótce bierze ślub”, podobnie jak w innych opowiadaniach z debiutanckiego zbioru Matsudy zatytułowanego „Układ(a)ne”, próżno szukać gotowych i jednoznacznych odpowiedzi. Urok kryje się w niedopowiedzeniach, w tym, co zostało jedynie zasugerowane. Podczas kolejnych spotkań z tymi tekstami przekonamy się jednak, że poszczególne elementy układanki z czasem wskakują na swoje miejsce.

Prawdziwa wolność

Kilka lat temu Matsuda nieomal sama stała się „dziewczyną, która wkrótce ma wziąć ślub”. Kiedy zaszła w ciążę ze swoim obecnym partnerem, poważnie rozważała małżeństwo. Decyzja, by pozostać osobą stanu wolnego, zyskała jej miano buntowniczki. Tymczasem w najnowszym zbiorze esejów pt. „Nazywam się po swojemu” pisarka szczerze wyznała, że tak naprawdę bardzo chętnie wyszłaby za mąż, jednak zniechęca ją do tego konieczność zmiany nazwiska (w Japonii małżonkowie nie mogą nazywać się inaczej, a tradycyjnie to kobieta przyjmuje nazwisko męża). Dlaczego, zastanawia się Matsuda, miałaby porzucić miano, które towarzyszyło jej przez tyle lat dotychczasowego życia?

Podobny sprzeciw wzbudził w niej komentarz, który usłyszała przy okazji rejestracji swojego nowo narodzonego dziecka w urzędzie miasta. Jedna z urzędniczek z podziwem w głosie określiła Matsudę jako kobietę „wyzwoloną”. Tymczasem zachowanie pisarki wcale nie było podyktowane chęcią burzenia murów. Daleko jej do aktywistki. Pragnie być sobą i nie chce, by przypinano jej za to etykietkę „tej innej”. Skąd, pyta Matsuda, bierze się nasza potrzeba wtłaczania wszystkich w sztywne ramy i kategorie? Tolerancja to przecież nie bierna akceptacja różnorodności, lecz poszerzenie definicji czynów i poglądów uznawanych za właściwe.

Dla japońskiej pisarki prawdziwe wyzwolenie to możliwość bycia sobą i gwarancja, że nie zostanie się wykluczoną. Każdy powinien mieć prawo do życia w zgodzie z własnymi poglądami bez ryzyka, że gdy te poglądy okażą się odmienne od ogólnie przyjętych, przestanie być integralną częścią społeczeństwa. Zwłaszcza wtedy, gdy narzucanie ograniczeń legitymizuje się pustymi hasłami, takimi jak „odwieczna tradycja” czy „dobro ogółu”. Niestety, w japońskim społeczeństwie wolność tego rodzaju nadal pozostaje dla wielu niedostępna. Korporacyjny model egzystencji jest niewzruszony.

Pozorna jednorodność

Matsuda jest szczególnie wyczulona na mechanizmy gruntujące ów korporacyjny system, gdyż zanim została pełnoetatową pisarką, przez jakiś czas pracowała dorywczo jako tłumaczka angielskiego w jednej z większych tokijskich firm. To nie przypadek, że akcja tytułowego opowiadania zbioru „Układ(a)ne” rozgrywa się właśnie w budynku typowej japońskiej korporacji.

Jedną z bohaterek utworu jest świeżo upieczona absolwentka uniwersytetu, która za wszelką cenę chce udowodnić szefowi, że potrafi perfekcyjnie wykonywać powierzane jej obowiązki. Ale przełożony okazuje się być orangutanem. Kiedy przemierza korytarze, jego długie włosy ciągną się za nim po podłodze, zaś instrukcje wydaje za pomocą pohukiwań i pisków. Zrezygnowana bohaterka godzi się z tym, że nigdy go w pełni nie zrozumie i nigdy nie zostanie zrozumiana przez swoich współpracowników. Okazuje się, że nikt nigdy nie oczekiwał od niej pełnego zrozumienia, a jedynie umiejętnego stwarzania pozorów.

Problemy z komunikacją mają również inni bohaterowie „Układ(a)nych”. Po części wynikają one z nieznajomości biznesowego żargonu oraz kultury korporacyjnej. Jednak w miarę lektury czytelnik zdaje sobie sprawę, że przyczyny tkwią głębiej: chodzi o strukturę współczesnego społeczeństwa, w którym jednostki stają się ofiarami toksycznej mieszanki obyczajowych i instytucjonalnych nacisków. Tylko ci, którzy umiejętnie odgrywają narzucone role, żyją spokojnie.

Portretowane przez Matsudę postaci nieustannie borykają się z kryzysem tożsamości i próbują poradzić sobie z rozdźwiękiem pomiędzy tym, kim są, a tym, kim mają być. Świat, w którym się poruszają, jest tylko pozornie homogeniczny. Pod przykrywką jednorodności kryją się bowiem nierówności, seksizm i nietolerancja.

Wujaszkowanie

Najnowsza powieść Matsudy „Zrównoważony rozwój naszych dusz” również prezentuje środowisko korporacyjne. Narratorką jest Keiko – pracownica dużej firmy, która zgłasza szefostwu przypadek molestowania seksualnego. Sprawca nie zostaje pociągnięty do odpowiedzialności, za to Keiko musi szukać nowej pracy. Zamiast użalać się nad sobą, rozgoryczona Keiko ze zdwojoną siłą zaczyna walczyć o stworzenie nowego lepszego świata, w którym kobiety będą w pełni wolne i bezpieczne.

Tym razem – inaczej niż we wcześniejszych utworach, w których emancypacyjne żądania pozostawały utopijnymi postulatami – Matsuda ze szczegółami przedstawia nam futurystyczny świat, o który walczy Keiko. Główną narrację przeplatają fragmenty opisujące niedaleką przyszłość, w której młode dziewczyny niespodziewanie stają się niewidzialne dla „wujaszków”, czyli mężczyzn w średnim wieku. Zarówno w sferze publicznej, jak i prywatnej przestają być ofiarami lubieżnych spojrzeń i seksistowskich komentarzy. Podczas podróży w godzinach szczytu nie muszą tłoczyć się w specjalnie dla nich wyznaczonych wagonach, gdzie wcześniej mogły uniknąć obmacywania – zjawiska nagminnego w japońskich środkach publicznego transportu.

Mogłoby się wydawać, że Matsuda upraszcza, bo całą winą za stworzenie toksycznego środowiska zrzuca na jedną grupę społeczną. Jednak uważny czytelnik szybko się zorientuje, że „wujaszkiem” może być każda i każdy: nie tylko mężczyzna w średnim wieku, ale też nastolatek czy starsza kobieta. „Wujaszkowanie” to postawa i rodzaj zachowania polegający na traktowaniu innych w sposób protekcjonalny i przedmiotowy. Utrata instrumentów społecznej kontroli przez „wujaszków” prowadzi do rozmontowania restrykcyjnych mechanizmów społecznych tłamszących osoby, które nie chcą się im podporządkować.

Fantastyką i satyrą w stereotypy

„Zrównoważony rozwój naszych dusz” nie jest pierwszym utworem, w którym Matsuda komentuje realne problemy społeczne za pomocą fantastycznej konwencji. Zbiór opowiadań pt. „Tam, gdzie żyją dzikie panie” z 2016 r. to kolekcja nowoczesnych historii o duchach zainspirowanych tradycyjnymi japońskimi legendami. Ale czytelnik spodziewający się mrożących krew w żyłach opowieści, do których przyzwyczaiły nas japońskie horrory pokroju „Kręgu” Hideo Nakaty, srogo się rozczaruje. Matsuda zmienia reguły gry i zamiast straszyć, oferuje swoim duchom nadzieję.

W jednym z opowiadań młoda kobieta wybiera się na ryby i niespodziewanie wyławia z rzeki ludzki szkielet – pozostałość po ofierze brutalnego morderstwa sprzed ponad dwustu lat. Szczegóły zbrodni poznaje tego samego wieczoru, gdy duch zamordowanej przez odrzuconego zalotnika dziewczyny ukazuje się w jej domu. Opowiadanie oparte jest na tradycyjnej historii pochodzącej z japońskiego teatru komediowego rakugo. W wersji oryginalnej „zabawna” puenta oparta jest na homofobicznej grze słów. Tymczasem Matsuda opowiada tę fabułę jako homoseksualną historię miłosną ze szczęśliwym zakończeniem. W ostatniej scenie zakochane bohaterki wylegują się beztrosko na kanapie przed telewizorem i zajadają chipsy.

W przeszłości japońskie historie z dreszczykiem rzadko prezentowały taki los kobiecych duchów, mimo że to właśnie one są głównymi postaciami tego gatunku. Przedstawiano je jako poczwary o odpychającej aparycji, nierzadko owładnięte szaleństwem bądź żądzą zemsty. Tym bardziej cieszy świeżość podejścia Matsudy, która ukazuje je w empatyczny i pełen zrozumienia sposób, powierzając im ważne zadania. W jednym z opowiadań duchy patrolują tokijskie metro i chronią dziewczynki przed obmacywaniem w zatłoczonych pociągach. W innym duch regularnie pojawia się w mieszkaniu samotnej matki pracującej na nocną zmianę, żeby sprawować pieczę nad jej córeczką.

Za pomocą fantastycznych motywów Matsuda zwraca uwagę na bolączki, które trapią współczesnych Japończyków. Jednak, co ważne, daleko jej do moralizatorstwa. Jednym z jej najczęstszych zabiegów jest przedstawianie wydarzeń i zjawisk z niecodziennej perspektywy nie tylko po to, by rozśmieszyć, ale też wyrwać czytelników ze stanu bezmyślnego otępienia i pomóc im w odrzuceniu schematów i niedorzecznych tendencji dominujących we współczesnym społeczeństwie.

Satyra jest jej ulubionym narzędziem. Doskonały przykład można znaleźć w opowiadaniu „Unikalnie męska wrażliwość”. Poznajemy w nim młodego pisarza, którego dzieło niespodziewanie okazuje się zalążkiem nowego trendu – powieści pisanych przez mężczyzn. Krytycy literaccy prześcigają się w rozprawianiu o „unikalnie męskiej wrażliwości”, która ma jakoby cechować ten rodzaj pisarstwa. Wszystkie utwory wychodzące spod ręki mężczyzn są oczywiście zaliczane do jednej kategorii.

Jak można się domyślić, to satyra na tak zwane „powieści kobiece”. W Japonii do dziś w niektórych księgarniach można znaleźć podział na „literaturę” (pisaną głównie przez mężczyzn) oraz „literaturę kobiecą”. Matsuda wyznała, że na początku kariery jeden z wydawców jej również przyczepił etykietkę „pisarki dla kobiet”. Stawiała wtedy pierwsze kroki w świecie literackim, więc postanowiła stłamsić w sobie oburzenie i nie protestowała.

Dziś Matsuda jest już pewna siebie i swobodnie wyraża wściekłość. Potrafi oddać swój gniew w sposób nie tylko dosadny, ale i obrazowy, jak w króciutkim opowiadaniu „Wiwisekcja mizoginii”. Akcja rozgrywa się podczas warsztatów w popularnym domu handlowym, gdzie prowadząca, na oczach pobladłych klientek, prezentuje, w jaki sposób przeprowadzić sekcję zwłok. Leje się krew, niektóre kobiety mdleją, część nie może powstrzymać obrzydzenia. Lecz prelegentka kontynuuje wykład. Im bliżej końca zabiegu, tym rozrywanie na kawałki tytułowej mizoginii staje się łatwiejsze. Wytrwałe słuchaczki są zapewniane, że każda z nich będzie w stanie poradzić sobie z ostatnim etapem. Ktoś jednak musi zacząć i przetrzeć szlaki dla innych. W ramach puenty Matsuda zostawia czytelnika z ofertą kupna noży do sekcji zwłok. Zachęca do skorzystania z zakupu, bo to prawdziwa okazja.

Zjedzmy wszystkie skostniałe zasady

Obydwa wymienione wyżej opowiadania pochodzą ze zbioru „Rok bez polnych kwiatów” z 2016 r., w którym pisarka pozwoliła sobie na swobodne eksperymenty z formą. W tomiku można znaleźć teksty napisane w konwencji curriculum vitae, kilka utworów przedstawionych z punktu widzenia japońskiego hymnu narodowego oraz historię, której narracja przeplatana jest botanicznymi definicjami różnych gatunków kwiatów. Niektóre z utworów składają się zaledwie z jednego lub kilku urwanych zdań, przez co bliżej im do poezji. Pojawia się też parę opowiadań zbudowanych z samych dialogów – formy bliskiej Matsudzie, przez wiele lat aktywnie działającej w grupie teatralnej, z którą związała się już na studiach. Jej pierwszy opublikowany utwór, „Stek wodoodpornych kłamstw” (włączony później do zbioru ­­„Układ(a)ne” jako rodzaj interludium) miał postać stand-upu.

W wielu utworach Matsuda skupia się na krytyce komercjalizmu, którym przesycona jest branża kosmetyczna. Wypomina koncernom kosmetycznym nastawione na zysk kampanie marketingowe, w których wmawiają kobietom, że nie mogą one obyć się bez coraz to nowszych produktów. Metaforą braku transparentności stają się nieprzezroczyste tubki tuszu do rzęs. W innym tekście pisarka wyśmiewa stereotypowe określenia japońskich produktów do makijażu: przeznaczone dla „grzecznych dziewczynek” oraz „zbuntowanych uwodzicielek”.

Koncentracja na codziennym życiu jest cechą charakterystyczną pisarstwa Matsudy. Część krytyków zarzuca jej, że problemy, których dotyka, nie są wystarczająco poważne. Niewzruszona Matsuda podkreśla, że zbyt często problemy kobiet są zbywane jako mało istotne, tym bardziej należy o nich dyskutować przy każdej możliwej okazji. W jednym z najnowszych opowiadań pt. „Najnudniejszy odcień czerwieni” opisuje doświadczenia menstruacyjne młodej kobiety. „Niewybaczalny dzień” to z kolei krytyka szkolnych strojów sportowych, które potęgują proces fetyszyzacji i seksualizacji ciał niepełnoletnich uczennic.

Bez względu na tematykę poszczególnych utworów Matsudy, ich elementem wspólnym jest powracający motyw trudnego do opisania uczucia niepewności ogarniającego bohaterów w momencie konfrontacji z otaczającą ich rzeczywistością. Odczuwają dysonans, bo przychodzi im żyć w świecie zbudowanym przez pokolenie japońskiego cudu gospodarczego, które nie może lub też po prostu nie chce przyjąć do wiadomości, że realia świata uległy zmianie.

Być może jedyną szansą na poprawę jest podążenie za przykładem bohaterki surrealistycznego opowiadania „Pojemniki”, czyli wyjęcie z naszej uporządkowanej lodówki wszystkich kategoryzujących pojemników, rozmrożenie skostniałych zasad i wyobrażeń, a potem zjedzenie całej tej niechcianej zawartości. Tylko wtedy będziemy mogli sobie wszystko poukładać od nowa. ©

AOKO MATSUDA (ur. 1979) – japońska pisarka, eseistka i tłumaczka. Jej debiutancki zbiór opowiadań „Układ(a)ne” był nominowany m.in. do nagrody im. Yukio Mishimy i nagrody Nomy. Przekładała na japoński prozę m.in. Karen Russell i Carmen Marii Machado. Jej teksty ukazywały się w tłumaczeniu na angielski w czasopismach „Granta” i „Monkey Business”. W 2020 r. ukazał się angielski przekład jej opowiadań pt. „Where the Wild Ladies Are”, za który otrzymała nominację do World Fantasy Award. Zbiór znalazł się też na liście 10 najlepszych książek według magazynu „Time” (w kategorii fikcja). Jej najnowsza powieść wydana w 2020 r. nosi tytuł „Jizoku kanōna tamashii no riyō” (Zrównoważony rozwój naszych dusz).

Na Festiwalu Conrada będziemy rozmawiać z AOKO MATSUDĄ m.in. o tym, jak stworzyć świat bez restrykcyjnych mechanizmów społecznych, w którym ludzie mogą być po prostu sobą. Co musi się zmienić, żebyśmy mogli żyć w taki właśnie sposób? Jak mógłby wyglądać „zrównoważony rozwój jednostki”, gdyby położyć nacisk na jej indywidualne potrzeby, zwłaszcza potrzeby kobiet żyjących w społeczeństwie skonstruowanym i rządzonym przez mężczyzn? Spotkanie poprowadzi Agata Bice.

Nagranie spotkania będzie dostępne 23 października o godz. 18.00 na kanale FB Tygodnika, Fb Conrad Festivalkanale YouTube KBF oraz platformie PLAY KRAKÓW.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2021