Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie tak dawno, jeszcze na przełomie lat 60. i 70., co i rusz coś lub kogoś egzorcyzmowałem. Najwyraźniej to widać w ówczesnych obrzędach chrztu. W łacińsko-polskim mszaliku wydanym w roku 1931 w Belgii czytamy: "Egzorcyzmuję cię, stworzenie soli, w imię Boga Ojca wszechmogącego. (...) Egzorcyzmuję cię przez Boga żywego (...) abyś się stało (...) zbawiennym sakramentem dla wypędzenia nieprzyjaciela". Te słowa celebrans wypowiadał nad solą. Następnie nad dzieckiem: "Zaklinam cię duchu nieczysty, w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, abyś wyszedł i oddalił się od tego sługi Bożego. (...) Przeklęty szatanie, poznaj wyrok na ciebie wydany i oddaj cześć Bogu (...) i oddal się od tego sługi Bożego". "Zaklinam cię, duchu nieczysty (...) abyś wyszedł z tego stworzenia Bożego".
Słuchając tych modlitewnych formuł, można pomyśleć, że Bóg świat owszem stworzył, ale szatan go zagospodarował. Wszędzie go pełno, i w przedmiotach, i w ludziach. Tak się we wszystkim rozpanoszył, że wcale niełatwo przychodzi wyrwać cokolwiek i kogokolwiek z jego łap. Egzorcyzmy, poświęcenia, błogosławienie ludzi i przedmiotów miało więc na celu tworzenie w tym opętanym przez Złego i zło świecie takich niby rezerwatów czy oaz wolnych od demonów. Wyegzorcyzmowani ludzie i rzeczy, to, co zostało pokropione święconą wodą, dalej już jakby samo z siebie działało odstraszająco i zabezpieczało przed Złym. Nic dziwnego więc, że różańce, szkaplerze, medaliki, krzyżyki tu i ówdzie traktowano jak talizmany.
Tymczasem, chcąc być w zgodzie z Ewangelią, trzeba zauważyć, że chrześcijanin może legitymować się jedynie dobrymi czynami. Jezus radzi nam tak żyć, tak postępować, a przede wszystkim myśleć, by nasze czyny zaświeciły, to znaczy stawały się znakami zapytania dla tych, którzy chcą żyć po Bożemu. Jak to dzisiaj jest z nami, najłatwiej sprawdzić podczas Mszy, a konkretnie: słuchając modlitwy powszechnej. Panie Boże spraw, daj, pomóż, ratuj, ulecz, strzeż itd. Koncert życzeń. Przecież Panu Bogu, naszemu Ojcu nie ma potrzeby przypominać o jego obowiązkach, zna je dobrze i dowiódł, że się nie ociąga z ich spełnieniem. Jeśli pozwala nam słyszeć, o co proszą Go jego dzieci, to dlatego, że przez nas chce im odpowiedzieć. Tym z bliska i tym z daleka, których głos słyszymy dzięki środkom społecznego komunikowania. My, Kościół, mamy być, więcej, jesteśmy jego ciałem i krwią, jego słowem, mową, ale i czynem.
Jeśli mamy kryzys, to być może dlatego, że zanadto ureligijniliśmy chrześcijaństwo, zamknęli je w rytuałach i świątyniach? Jeśli tak, to nic dziwnego, że dotychczasowy sposób istnienia kruszy się, bo być może Jezus chce się wyrwać z tego zamknięcia, z więzienia, w jakim niechcący Go zamknęliśmy. Nie bez powodu mówi się, że nie habit czyni mnicha.