Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ukazujący się od września miesięcznik „Egzorcysta” to, jak informuje wydawca, „nowoczesne narzędzie ewangelizacji i obrona przed agresywną promocją magii, okultyzmu i ezoteryzmu”. W jego najnowszym numerze można przeczytać artykuł na temat wróżb: „Jeśli wróżka jest prawdziwą okultystką, czyli medium dla złego ducha, to otrzyma od niego najbardziej prawdopodobne »dane wróżebne«. Może nawet dowiedzieć się autentycznych szczegółów z przeszłości i tym zaszokować klienta. I na tym chyba polega skuteczność wróżbiarstwa”.
W Polsce walkę z szatanem toczy dziś ponad 130 oficjalnie mianowanych egzorcystów. „Egzorcysta” (pismo) przynosi informacje z tego pola walki, a ludzie się spowiadają z sięgania po leki homeopatyczne i zapytani, dlaczego uważają to za grzech, odpowiadają, że z ambony zostali pouczeni o związkach homeopatii z szatanem.
Nihil novi sub sole. Tym, którzy są ciekawi dziejów walki z demonami na przestrzeni długiej historii Kościoła, polecam książkę (wydaną przez zasłużoną oficynę M) krakowskiego historyka ks. Jana Kracika „Chrześcijaństwo kontra magia. Historyczne perypetie”. Z niej zaczerpnąłem to, co poniżej.
Nie zawsze się pamięta, że chrystianizacji barbarzyństwa towarzyszył proces barbaryzacji chrześcijaństwa. Wyrzucenie starych bóstw, amuletów, przedmiotów kultu i zastąpienie ich nowymi nie skutkowało automatyczną zmianą mentalności. Dawni bogowie koegzystowali z chrześcijaństwem, a ich kult uprawiali nawet duchowni. Chrzczeni hurtem poganie mieli nikłe pojęcie o religii, do której wyznawców ich zaliczono. A Kościół, żeby trafić do nowych wiernych, przejmował wiele zastanych praktyk, starając się nadać im znaczenie chrześcijańskie. Na miejsce pogańskich obrzędów wprowadzano więc poświęcenia, bardzo – powiedzmy to wyraźnie – zbliżone do magii. Jak np. rytuał poświęcenia wody z 1500 r.: „Zaklinam cię na Boga żywego, abyś okazała się czysta i abyś nie ukrywała żadnego ducha, lecz abyś działała jak źródło wyegzorcyzmowane (...). Wszędzie, gdzie zostaniesz wylana – na zbożach, na drzewach, w stodołach i w domach, w kątach sypialni, na polach, warzywach i rzepach, na ogrodach, i mężczyznach, i na kobietach (...) dla każdej istoty, która skosztuje i pozna twój smak, bądź obroną przed robactwem, gąsienicami, szczurami (...). Niech sam diabeł, robactwo, gąsienice i wszelkie zwierzęta szkodliwe (...) zostaną wypędzone i uciekną daleko”.
Co więcej, istniała skłonność do przypisywania starym obrzędom i wierzeniom realnej skuteczności. Kościół z tym oczywiście walczył. Na jednym z synodów frankońskich w IX w. została uchwalona instrukcja zwana wówczas „Canon Episcopi”, która później weszła do zbioru praw kościelnych opracowanych przez Gracjana. Dokument podważał wiarę w sprawczą moc czarów, magii i zaklęć. Nie ci więc są winni, którzy w swej głupocie, zwiedzeni przez diabła, je uprawiają, ale ci, którzy w nie wierzą.
Jednak duch tego dokumentu szybko poszedł w zapomnienie i nawet luminarze, jak św. Augustyn i św. Tomasz, poważnie rozpatrywali ewentualność przenoszenia się w powietrzu diabelską mocą czarownic (św. Augustyn) oraz problem współżycia płciowego szatana z istotami ludzkimi (św. Augustyn i św. Tomasz).
Dziś słyszy się ubolewanie, że prawda o szatanie znikła z pola widzenia i że diabła nie traktuje się poważnie. Czy należy tęsknić za zagęszczeniem tej świadomości charakterystycznej dla wieków XII–XVII, w jakiej tonęły teologia i zdrowy rozsądek?
„Lęk przed herezją i czartami popchnął kiedyś świat chrześcijański aż do eksterminacji oskarżonych o związki z szatanem. Użyto do tego pobłogosławionej z wysoka zbrodni sądowej. W związki mordowanych z diabłem wierzyli ich kościelni i cywilni prześladowcy” – pisze ksiądz Kracik w zakończeniu książki.