Mistrzostwa świata w piłce nożnej mężczyzn w 2034 r. odbędą się w Arabii Saudyjskiej – jedyne, co może dziwić w tym rozstrzygnięciu, to fakt, że kolejny zimowy mundial (taki mamy klimat, że na Półwyspie Arabskim podobne imprezy da się zorganizować tylko zimą) nie odbędzie się już cztery lata wcześniej. Z drugiej strony, ubijając swoje interesy FIFA zawsze próbuje dbać o pozory – mistrzostwa w 2030 r. odbędą się na stulecie pierwszego turnieju, więc władze światowej piłki postanowiły podzielić organizację mistrzostw, które mają być rozegrane za 7 lat, między gospodarza sprzed wieku, Urugwaj (a na dokładkę Argentynę i Paragwaj), a także Hiszpanię, Portugalię i Maroko; turniej na trzech kontynentach po pierwsze brzmi imponująco, a po drugie – koszt jego organizacji podzieli się między sześć krajów.
Niezależnie bowiem od frazesów o światowej harmonii, w których specjalizuje się prezes FIFA Gianni Infantino, prawda o imprezie, na której uwłaszczyła się kierowana przezeń instytucja, z każdą kolejną edycją staje się coraz bardziej oczywista: mało które państwo, zwłaszcza spośród tych, które liczą się z głosem własnej opinii publicznej, przejawia chęć jej organizacji. Wysiłek piłkarzy, zaangażowanie fanów czy wreszcie idące w miliardy dolarów inwestycje państw-gospodarzy (np. w budowę czy rozbudowę stadionów i poprawę infrastruktury), owszem, przekładają się na zyski, ale zyski FIFA. To ona zarabia na sprzedaży biletów, reklam i praw marketingowych, a w końcu transmisji telewizyjnych imprezy, która przyciąga zainteresowanie setek milionów kibiców z całego świata.
Żeby zorganizować mundial, trzeba mieć naprawdę dobre powody. Powody Arabii Saudyjskiej – oprócz futbolu inwestującej w ściągnięcie nad Zatokę Perską wielu innych imprez sportowych, np. turniejów tenisowych czy wyścigów Formuły 1 – zostały przedstawione przez księcia Bin Salmana już w 2016 r., w dokumencie „Saudi Vision 2030”. Świadomi skończoności swoich zasobów ropy Saudyjczycy myślą o dywersyfikacji gospodarki i podniesieniu rangi swojego kraju w świecie, a zorganizowanie mundialu, podobnie jak ściąganie do miejscowej ligi gwiazd futbolu czy kupowanie czołowych klubów piłkarskich Europy, znakomicie w tym pomaga. Sportswashing na tym właśnie polega, że myśląc o Arabii Saudyjskiej mamy myśleć o wielkiej piłce, a nie o egzekucjach oponentów księcia czy prześladowaniu mniejszości seksualnych.