Gdy kraj pęka w mszach

„Eucharystia jest pozbawiona swojego znaczenia i efektu, gdy ubodzy są ignorowani i odrzuceni” – napisał w liście pasterskim biskup malowniczej maltańskiej wysepki Gozo, ks. Mario Grech.

23.07.2018

Czyta się kilka minut

Miał rzecz jasna na myśli znajdującą coraz więcej zwolenników w UE politykę zamykania portów przed łodziami wyławiającymi uchodźców z Morza Śródziemnego. „Nie można otworzyć serca na Chrystusa, a jednocześnie zamknąć je przed tymi, którzy cierpią” – pisał biskup, zarządzając jednocześnie zbiórkę na jezuicką organizację niosącą pomoc uchodźcom, którym udało się na Maltę dostać.

W swoim liście bp Grech odwoływał się do 11. rozdziału Pierwszego Listu do Koryntian. Św. Paweł pisze w nim, że jeśli wierni schodzący się na Eucharystię są podzieleni, Eucharystii de facto nie ma, warunkiem jej efektywności jest jedność wspólnoty gromadzącej się przy stole (uwaga: jedności nie należy spłycać do jednolitości). Niezawodny o. Kasper Mariusz Kaproń OFM dodał do tego na swoim facebookowym profilu odnośny cytat (długi, ale warto) ze św. Jana Chryzostoma. Ów pisał (w „Homilii na Ewangelię Mateusza”): „Jeśli pragniesz oddać cześć Ciału Chrystusa, nie zapominaj o Nim, gdy jest w potrzebie. Nie czcij Go w kościele jedwabiem, jeśli na zewnątrz nie zauważasz, gdy jest zziębnięty i nagi. Ten bowiem, kto powiedział: »To jest Ciało moje« i sprawił to, co powiedział, mówił także: »Byłem głodny, a nie daliście Mi jeść« oraz »czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście nie uczynili«. (...) Tutaj, w kościele, z pewnością nie potrzebuje okrycia, ale czystych dusz, tam na zewnątrz bardzo potrzebuje pomocy... Cóż za pożytek, jeśli stół Chrystusa ozdabiają złote kielichy, podczas gdy On sam jest głodny. Daj najpierw jeść głodnemu, a dopiero z tego, co zostanie, ozdabiaj Jego stół. Ofiarowujesz złoty kielich, kubka zaś wody nie podasz? Na cóż zaścielać stół Chrystusa drogocennymi nakryciami, jeśli Mu się odmawia koniecznego odzienia. Jaki stąd pożytek? Bo powiedz mi, jeśli napotkasz zgłodniałego, nie zajmiesz się nim, a tylko stół będziesz mu kosztownie ozdabiał, czy będzie ci za to wdzięczny, czy może raczej zagniewany z tego powodu. A jeślibyś zobaczył go w podartym odzieniu i drżącego z zimna pozostawił bez okrycia, natomiast wznosił złote kolumny utrzymując, iż czynisz to na jego chwałę, to czy nie będzie sądził, iż jest niegodnie wyśmiewany i obrażany? Pomyśl, że to właśnie Chrystus wędruje i tuła się pozbawiony dachu nad głową; ty zaś nie przyjąwszy Go w gościnę, przyozdabiasz dlań posadzkę, ściany i kapitele kolumn. Srebrnymi łańcuchami przytwierdzasz lampy, Jego zaś związanego w więzieniu nawet zobaczyć nie chcesz...”.

Biskup Grech to nader ciekawa postać. W 2011 r., gdy na Malcie miało miejsce referendum nad wprowadzeniem do państwowego prawa dopuszczalności rozwodów, oskarżano go, że publicznie dał do zrozumienia, iż katolicy, którzy poprą rozwodowe prawo, popadną w grzech i nie powinni przystępować do komunii, zanim nie wyjaśnią sprawy ze spowiednikiem. Z miejsca stał się idolem kościelnych „konserwatystów”. Którzy dziś psioczą na niego i knują wokół niego spiski, bo parę lat później ten sam bp Grech okazał się zwolennikiem radykalnie – nazwijmy to tak – „liberalnej” interpretacji słynnego już rozdziału 8. adhortacji „Amoris laetitia”. I wraz z resztą Episkopatu Malty (czyli z jeszcze jednym kolegą po piusce) wydał instrukcję dla księży, wskazującą, że mogą nie odmówić komunii osobom w kolejnych związkach, o ile wcześniej upewnili się, że poniechanie relacji intymnych jest dla nich „po ludzku niemożliwe”, a proces rozeznawania (w sumieniu, ale dokonywany wraz z Kościołem) „doprowadzi zainteresowanych do przekonania, że są pojednani z Bogiem”.

Sam hierarcha zaprzecza, jakoby miał grozić suspensą księżom, którzy nie zastosują się do instrukcji. Pozostaje jednak „franciszkowy”, np. przypominając, że „konfesjonał to nie sala tortur”.

Tak na zdrowy chrześcijański rozum: co dziwnego lub nienormalnego jest w tym, że katolicki biskup jest przeciwko rozwodom, ale za tym, by jak najusilniej szukać w naszej wspólnocie miejsc dla tych, którzy dramat rozwodu przeszli? Czy twardość przykazania „Nie cudzołóż” stoi w sprzeczności z troską o zastępy tych, którym w tej dziedzinie powinęła się noga (i których odejście, powiedzmy to sobie szczerze, zdziesiątkowałoby nam Kościół momentalnie)? Czy przypominanie o tym, jak ważne jest w świecie błyskawicznego powielania informacji ósme przykazanie Dekalogu, wyklucza konieczność walki o tych, którzy nadpsuli ten świat kłamstwem lub plotką? W warstwie norm prawnych katolik w oczach reszty świata zawsze będzie „konserwatystą”. Warto jednak, by pamiętał, że wobec niego samego w każdej dokładnie spowiedzi Bóg okazuje się niepoprawnym wręcz „liberałem”.

Głupio byłoby spłycać przesłanie biskupa Grecha (podobnie jak wspaniałe listy pisane ostatnio przez świeckich i biskupów z Włoch, a więc z tego rejonu naszego kontynentu, gdzie życie Ewangelią kosztuje dziś nieporównanie więcej niż w Polsce ­coraz szczelniej odciętej od reszty Europy), opatrując go etykietami prawego czy lewego, betonu czy poluzowacza. Dla nas jest chyba przecież jasne, że orędzie Jezusa w naszym domu przetrwa nie wtedy, gdy zagwarantują mu to politycy, ale jeśli Jego Kościół walczyć będzie o każdego Europejczyka, niezależnie od tego, w jakich tarapatach się znalazł, i o każdego, kto będzie pukał do naszych bram.

Spożywa się w Polsce tony komunii świętej, poczynając od władz naczelnych, zawsze pierwszych w kolejce, na mnie niegodnym kończąc. I dzięki niech będą biskupowi z Malty, że przypomniał mi, dlaczego w skali społecznej zdaje się to w Polsce nie działać. Coraz więcej wielkich mszy, a kraj coraz bardziej pęka. Oto, dlaczego nie działa: Chrystusa, którego przyjmujemy w kościele, poza nim (często w Jego imię, co pokazuje skalę paranoi) odrzucamy. On więc chyba cierpliwie czeka ze swoją łaską i cudami na koniec naszej dwubiegunowości, na spójną decyzję.

Czy tego doczeka – nie wiem, ale warto chyba zacząć się ­martwić, byśmy my tego doczekali. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 31/2018