Dlaczego Luter zapuścił brodę, czyli co się wydarzyło na zamku Wartburg

500 lat temu na prasy drukarskie wędrował szczególny przekład Biblii. Opracował go ukrywający się przed ludźmi cesarza Marcin Luter.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Łukasz Cranach Starszy, Portret Marcina Lutra jako rycerza Jerzego, 1521 r. / LEIPZIG MUNICIPAL LIBRARY / WIKIPEDIA.ORG
Łukasz Cranach Starszy, Portret Marcina Lutra jako rycerza Jerzego, 1521 r. / LEIPZIG MUNICIPAL LIBRARY / WIKIPEDIA.ORG

Droga wiodła przez gęsty las porastający góry Turyngii. Wóz otaczało kilku zbrojnych ze straży cesarskiej. Pasażerem, którego eskortowali, był doktor Marcin Luter. Zgodnie z obietnicą cesarza Karola V, wyjechał on z Wormacji jako człowiek wolny i udał się w kierunku Wittenbergi. Nie wiedział, że strażnicy mają rozkaz go aresztować, kiedy tylko skończy się termin zapisany w liście żelaznym.

Wtem z przydrożnych zarośli wyskoczyła grupa zbrojnych jeźdźców: rozbójnicy! Choć dziwnie zdyscyplinowani i podejrzanie dobrze wyposażeni… Obezwładnili zaskoczonych strażników, wywlekli z wozu Lutra, posadzili go na wolnego konia i odjechali.

Porwanie było sfingowane: to był pomysł protektora Lutra, księcia elektora saskiego Fryderyka Mądrego. Książę wiedział, że zaraz po wyjeździe augustianina – Luter ciągle jeszcze był zakonnikiem – cesarz wydał edykt (zwany wormackim), który wyjmował go spod prawa, zakazywał mu pomagać i żywić, a także kupować i czytać jego pisma. Dlatego wysłał ludzi, by uprowadzili reformatora i zawieźli go do leżącego na uboczu zamku w Wartburgu.

Rozmyślania w toalecie

Minęły zaledwie cztery lata, od kiedy młody profesor Pisma Świętego z uniwersytetu w Wittenberdze ogłosił 95 tez przeciwko odpustom (zostawmy na marginesie pytanie, czy istotnie przybijał je do wrót kościoła). To ten czyn doprowadził zakonnika na Sejm Rzeszy, czyli zgromadzenie stanów Cesarstwa w Wormacji, a potem do Wartburga.


Czytaj także: Ani heroizacja Lutra w formie pomników, ani bagatelizacja w postaci figurek Playmobil nie zagłuszą pytania o osobę, która skrywa się za tymi symbolami >>>>

 


Luter od dzieciństwa żył w lęku przed potępieniem. Czuł się w obliczu Boga bezwartościowy. Jak sam pisał (a nigdy nie przebierał w słowach), jego „wewnętrzne gówno”, czyli grzeszna natura, jest barierą między nim a Stwórcą. Nie znalazł otuchy w klasztornej ascezie. Wprost przeciwnie: doszedł do wniosku, że mnożenie obowiązków religijnych tylko pogarsza jego stan.

Ówczesny Kościół na lęki chrześcijan miał jedną odpowiedź: odpusty. Zakup listu odpustowego miał zapewnić dostęp do tzw. puli zasług Chrystusa i świętych, skracając czas kar czyśćcowych. Luter, studiując List św. Pawła do Rzymian, doszedł tymczasem do fundamentalnego dla całej nadchodzącej Reformacji wniosku, iż na zbawienie nie można zasłużyć żadnymi uczynkami, lecz że jest ono darmo dane przez Chrystusa i jedyne, co człowiek musi zrobić, to uwierzyć. Jeśli uznać za prawdę wspomnienia reformatora, do odkrycia tego doszło podczas rozmyślań w klasztornej wieży kloacznej. „Tę sztukę Duch Święty dał mi w ustępie” – opowiadał.

Szatańska pycha

Zakres tego, przeciw czemu buntował się Luter, stopniowo się poszerzał: w kolejnych pismach i kazaniach krytykował rzymski przepych („co taka szatańska pycha ma wspólnego z Chrystusem, który chadzał piechotą?” – pytał), odrzucał autorytet papieża i soborów, kult świętych i Maryi (jedynym pośrednikiem jest przecież Chrystus), ofiarny wymiar mszy (bo ofiara była jedna i już się dokonała), sens życia zakonnego, wzywał do udzielania komunii pod dwiema postaciami oraz afirmował ludzką cielesność i seksualność. Umieszczenie obok siebie na świecie mężczyzny i kobiety, a następnie zakazanie im seksu to „jak gdyby się nagromadziło słomę i ogień, po czym nakazało się, by się nie paliło i nie dymiło” – dowodził. Teologię odpustów porównywał do systemu bankowego i się nią brzydził. Jego pisma były niezwykle popularne: między rokiem 1500 a 1530 co piąta z drukowanych w krajach niemieckich publikacji była autorstwa Lutra.

Działalność augustianina doprowadziła go na kurs kolizyjny najpierw z dominikańskim inkwizytorem i sprzedawcą odpustów Janem Tetzlem, a później z całym Kościołem symbolizowanym przez kurię rzymską. Stawką było jego życie – wcześniejsza o sto lat historia czeskiego reformatora Jana Husa, spalonego na stosie podczas Soboru w Konstancji mimo udzielonego mu listu żelaznego, nie pozostawiała co do tego wątpliwości.

Wyklęty

Bulla papieża Leona X „Exsurge Domine” z czerwca 1520 r. potępiła 41 twierdzeń z traktatów Lutra i dawała mu dwa miesiące na ich odwołanie pod groźbą ekskomuniki. Reformator kopię bulli wrzucił do ognia, wspólnie z kodeksem prawa kanonicznego. Kiedy papież się o tym dowiedział, ekskomunikował zakonnika.

Sprawa była poważna – gdyby Luter dostał się w ręce zwolenników papieża, niechybnie skończyłby na stosie. A tymczasem postulaty wittenberczyka rozpalały wyobraźnię zarówno niemieckich mieszczan czy chłopów, jak też książąt. Elektor saski Fryderyk Mądry, którego sekretarzem był wielki zwolennik Reformacji Georg Spalatin, wystarał się, by nad sprawą Lutra pochylił się nie papież, ale cesarz. Luter otrzymał wezwanie do złożenia wyjaśnień na Sejmie w Wormacji w kwietniu 1521 r. – cesarz Karol V nadesłał mu list żelazny z zapewnieniem osobistego bezpieczeństwa.


Czytaj także: Ruch, który dokonał tak wielkich zmian w Kościele i w świecie, był i jest pluralistyczny. To nie reformacja, lecz reformacje >>>>

 


Luter wspominał potem, że „nawet gdyby w Wormacji było tyle diabłów, ile dachówek na dachach, i tak by przyjechał”. Wezwany do ukorzenia się za swoje błędy, stwierdził, że uczyni to chętnie, a nawet sam spali swoje książki, o ile ktoś „obali jego błędy na podstawie pism proroków i ewangelistów”. Karol V uznał za niemożliwe, żeby mylili się „teologowie wszystkich stuleci”, a rację miał jeden zakonnik. Innymi słowy: Luter i jego zwolennicy stawiają się poza Kościołem i trzeba ich traktować jak heretyków. Nie postąpił jednak jak Zygmunt Luksemburski wobec Husa – i pozwolił Lutrowi wyruszyć w drogę powrotną do Wittenbergi.

Biblia dla wszystkich

Intryga z porwaniem została tak pomyślana, by na elektora nie spadło podejrzenie o ukrywanie banity. Luter zamieszkał na zamku w Wartburgu jako rycerz Jerzy, zapuścił brodę, habit zmienił na szaty szlacheckie i musiał uczestniczyć w polowaniach. Tymczasem rozeszły się plotki: jedni mówili, że augustianin został zamordowany i wrzucony do studni; inni, że papież opłacił mu podróż do Nowego Świata.

Luter szybko zaczął się nudzić. Użalał się na „wymuszone próżnowanie”, od którego doznał chronicznego zatwardzenia („Pan doświadcza mnie silnym bólem w zadku” – pisał). Frustrację postanowił opanować, biorąc na warsztat tłumaczenie Biblii na niemiecki. W ciągu niecałych trzech miesięcy – do marca 1522 r. – przełożył Nowy Testament.

Jego tłumaczenie nie było pierwszym (sporo ich powstało w Niemczech w wiekach XV i XVI), stało się jednak kamieniem milowym w historii przekładu. Luter, po pierwsze, porzucił Wulgatę i tłumaczył z języków oryginalnych (szczęściem niedługo wcześniej grecką edycję Nowego Testamentu wydał Erazm z Rotterdamu). Po drugie, przyjął za cel, by tekst Pisma był zrozumiały dla każdego odbiorcy. Łączył niemczyznę literacką z potoczną, unikał kalk językowych, tworzył też nowe słowa konieczne do oddania treści (jak die Nächstenliebe – miłość bliźniego). Ale nade wszystko starał się oddać sens ksiąg, nawet kosztem akademickich zasad przekładu. „Nie trzeba pytać łacińskich liter, jak należy mówić po niemiecku” – podkreślał.

Potem ze strony teologów papieskich spadły za to na niego oskarżenia o fałszowanie treści. Oto przykład: zdanie z Listu do Rzymian (3, 28), które literalnie brzmiałoby „Uważamy bowiem, że człowiek zostaje usprawiedliwiony przez wiarę, niezależnie od uczynków ciała” – Luter przełożył, stosując wyrażenie „jedynie przez wiarę”. Uważał, że taki jest najgłębszy sens Pawłowej teologii i należy go w tym miejscu uwypuklić, bowiem „nie ze względu na uczynki prawa, ale dzięki wierze w Chrystusa zostaniemy usprawiedliwieni”. List do Rzymian uwielbiał do tego stopnia, że zachęcał do uczenia się go na pamięć.


Czytaj także: PROROK APOKALIPSY. Abp Grzegorz Ryś: Siła ludzi takich jak Luter polega na tym, że po prostu biorą Biblię do ręki >>>>

 


Praca Lutra szybko powędrowała na prasy drukarskie i 21 września 1522 r. ukazało się pierwsze wydanie Nowego Testamentu z drzeworytami Łukasza Cranacha. Był to przebój wydawniczy wieku XVI. Pierwsze 3 tys. egzemplarzy poszło na pniu, w grudniu ukazał się dodruk, a do roku 1534, kiedy Luter wydał przekład całości Pisma Świętego, sam Nowy Testament wznawiano 85 razy. Nikt dotąd nie upowszechnił Biblii w takim stopniu: już w latach 30. XVI stulecia w co dziesiątym niemieckim domu znajdował się Lutrowy przekład. A do dzisiaj wielu tłumaczy protestanckich przyjmuje założenia człowieka, którego zwolennicy nazwali potem Ojcem Reformacji: Biblia ma być tak zrozumiała, jak to tylko możliwe.

Powrót

Luter był tak zadowolony ze swojej pracy literackiej (napisał też wiele kazań), że stwierdził: „Wypędziłem diabła atramentem”. Potem luterańscy propagandziści, jak na ironię, wyjaśniali te słowa literalnie, opowiadając, że w prześladującego go diabła doktor Marcin rzucił kałamarzem (przez kolejne stulecia pokazywano w Wartburgu skwapliwie odnawianą plamę atramentu na ścianie).

Bezpieczny i twórczy pobyt w Wartburgu dobiegał jednak końca. Do Lutra docierały niepokojące wieści z Wittenbergi: jego zwolennicy plądrowali kościoły, obrzucali kamieniami wiernych papieżowi księży. Augustianie na dziedzińcu klasztornym rozpalili ognisko, w którym spalili ołtarze, obrazy i rzeźby. Z miasta wygnano prostytutki, zakazano wspólnego życia bez ślubu. Luter nie popierał radykalizmu, a tym bardziej rozruchów społecznych, i uznał, że z jego nauk wyciągnięto zbyt pochopne wnioski.

Wbrew woli Fryderyka Mądrego, który ostrzegał, że poza murami zamku nie może zapewnić mu bezpieczeństwa, opuścił Wartburg i podjął przerwaną dziesięć miesięcy wcześniej drogę do Wittenbergi – głęboko zaniepokojony, że wywołany przez niego ruch, nazwany potem Reformacją, wymyka się spod kontroli. ©℗

Korzystałem m.in. z: Lyndal Roper „Marcin Luter. Prorok i buntownik”, Łukasz Barański, Jerzy Sojka „Reformacja. Tom I”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 25/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Wolny czas reformatora