Wolność prywatna i publiczna

Na zakończenie uwag o wolności przypomnijmy klasyczny wątek, który rozpoczął się od Benjamina Constanta i wciąż pozostaje aktualny. Czy w nowoczesnym społeczeństwie ważniejsza jest wolność prywatna, czyli wolność od wszelkiej ingerencji, od przemocy, przede wszystkim od przemocy państwa, czy też raczej wolność publiczna, czyli wolność czynienia wszystkiego, co chcemy w naszym wspólnym interesie, wolność rządzenia sami sobą, wolność nie od polityki (jak prywatna), ale do polityki? Oczywiście najprostsza odpowiedź brzmi: i jedna, i druga. Ale Constant i wielu innych myślicieli, którzy podejmowali ten temat po nim, wiedzieli, że nie jest to takie proste.

14.08.2005

Czyta się kilka minut

Albowiem wolność prywatna to - innymi słowy - wolność indywidualna, zaś korzystanie z wolności indywidualnej jest zawsze w pewnej sprzeczności z korzystaniem z wolności publicznej. Mówiąc wprost: korzystanie z wolności publicznej to uprawianie polityki, polityka zaś zawsze naszą wolność ogranicza. I stąd wcale niebłahe pytanie o to, czy ludzie wykorzystujący możliwie dalece swoją wolność indywidualną, są gotowi zarazem zajmować się sprawami publicznymi, czyli polityką? I w przeszłości, i obecnie jest raczej tak, że ludzie wolni polityką zajmować się raczej nie lubią, polityka bowiem jest pewną formą zniewolenia, a - zdaniem niektórych myślicieli, np. Maxa Webera - zniewolenia wręcz diabelskiego. Każdy polityk część swojej duszy oddaje diabłu, a któryż wolny człowiek chciałby tak postąpić?

Nie jest więc rzeczą przypadku, że w demokracji, zwłaszcza w demokracji masowej (bo jednak w końcu XVIII wieku w społeczeństwie demokratycznym uczestniczyło znacznie mniej obywateli), niechętnie czynny udział biorą ludzie naprawdę inteligentni i ponadto mający świadomość, że żyje się tylko raz i że warto swoje życie wykorzystać zgodnie z najlepszymi wartościami, a nie oddawać się zajęciu tak beznadziejnie napiętnowanemu przez półprawdę i półmoralność, jak polityka.

Z drugiej strony nie możemy pochwalać takiego sposobu myślenia, bo szybko dojdzie do tego, że polityką nie będzie się chciał zajmować nikt, kto myśli o dobru innych, o dobru wspólnym czy tylko o interesie wspólnym, a jedynie ludzie, którzy do wyższych celów się po prostu nie nadają, którzy wolności wykorzystać nie potrafią. Przecież nie chcielibyśmy do takiej sytuacji dopuścić. Wszelako nie jesteśmy gotowi przyznać politykom takiej wolności, jaką przyznajemy ludziom prywatnym, gdyż po prostu się ich obawiamy i musimy ich kontrolować. Nawet życie osobiste - niepotrzebnie moim zdaniem - polityka stało się dzisiaj nie tylko przedmiotem dziennikarskich spekulacji, ale może decydować o jego szansach wyborczych. Bardzo trudno np. wyobrazić sobie, by wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych wygrał kawaler, a co stan cywilny ma wspólnego z uzdolnieniami politycznymi?

Czy zatem politykom należy współczuć, że czynią taką ofiarę ze swojej wolności po to, by działać dla dobra nas wszystkich? W żadnym wypadku. Ten, kto decyduje się na rezygnację z własnej wolności, czyni to powodowany nadziejami na inne sukcesy, a przede wszystkim - ambicją. Bardzo rzadkie są przypadki polityków, którzy nie są ludźmi ambitnymi i to bardzo ambitnymi, a te nieliczne wyjątki tylko potwierdzają regułę. Ambicja jest praktycznie najwyższą motywacją polityka w demokracji. I chociaż Machiavelli pisał o virtu, czyli cnocie pojmowanej tak, jak w republikańskim Rzymie, o cnocie męstwa, o cnocie tych, których zupełnie nie interesuje cudza opinia, a tylko realizacja samemu sobie zarysowanych ideałów, to tak pojmowana ambicja praktycznie nie występuje we współczesnych czasach. Ambicja polityka to chęć posiadania władzy, dlatego np. wszędzie tak trudno o rozbudowę samorządności, gdyż politycy - nawet najlepsi - władzą nie chcą się dzielić. Trzeba więc jednak stwierdzić jasno: politycy sami chcą sobie ograniczać wolność, a takich ludzi może nam być tylko żal, nie ma natomiast żadnych podstaw do podziwu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2005