Wniebowzięci

18.05.2020

Czyta się kilka minut

Wniebowzięty to ten, który porzuciwszy ten zbrukany złem padół łez, wpatrzony w Boga, w aniołów i świętych, może wreszcie powiedzieć: jestem szczęśliwy, Bóg sam wystarczy. A jednak w tym szczęściu coś zaczyna zgrzytać. A co z tymi w czyśćcu i w piekle? Co z tymi, którzy zostali na ziemi?

Na te pytania teologowie próbowali już odpowiedzieć wieki temu. Twierdzono, że święci w zachwycie kontemplują piekło i cierpiących w nim, w tym swoich najbliższych, a ich radość potężnieje wprost proporcjonalnie do natężenia cierpień potępionych. Bożej sprawiedliwości musi stać się zadość i za obrazę boskiego majestatu nie może być innej kary, jak nieskończona i niewyobrażalna. Trochę inaczej uczestnicy wiecznej szczęśliwości odnosili się do pozostających na ziemi. Ci byli im przydatni. Mogli się za nich modlić, wstawiać przed Bożym tronem, wypraszać „łaski potrzebne do życia”, czyli przede wszystkim ziemską pomyślność. Dlatego bywa, że podczas chrztu, na pytanie: „O co prosicie Kościół dla waszego dziecka?”, pada odpowiedź: „O zdrowie”. Również przystępując do spowiedzi i komunii, jak też pozostałych sakramentów i sakramentaliów, chcemy sobie i innym wyjednać u Boga łaskę. Czyli co?

Zabiegając o tę łaskę, niechcący odsłaniamy motywy naszych praktyk religijnych. To znaczy brak zaufania do Boga i obawę, że On niekoniecznie chce zawsze naszego dobra. Dlatego bezpieczniej jest trzymać się od Boga z daleka, zachować uprzejmy dystans. Oczywiście nie przyznajemy się do tego nawet przed sobą. Nie bez powodu w Niedzielę Miłosierdzia Franciszek mówił o wirusie egoistycznej obojętności. Podstawą tego egoizmu jest przekonanie, że w życiu najważniejsze jest, żeby mnie, za wszelką cenę, było dobrze. Inni niech się sami martwią o siebie, mnie wystarczą moje zmartwienia. „Zaczynamy od tego – mówi Franciszek – a dochodzimy do selekcjonowania ludzi, odrzucania biednych, składania w ofierze na ołtarzu postępu tych, którzy zostają z tyłu. Obecna pandemia przypomina nam jednak, że nie ma różnic i granic między tymi, którzy cierpią. Wszyscy jesteśmy ułomni, wszyscy równi, wszyscy cenni”.

Pastor Martin Niemöller w czasie wojny napisał:

„Kiedy naziści przyszli po komunistów, milczałem, / nie byłem komunistą. / Kiedy zamknęli socjaldemokratów, milczałem, / nie byłem socjaldemokratą. / Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem, / nie byłem związkowcem. / Kiedy przyszli po Żydów, milczałem, / nie byłem Żydem. / Kiedy przyszli po mnie, nie było już nikogo, kto mógłby zaprotestować”.

Zanim człowiek zatrzaśnie sobie drzwi do nieba, najpierw zamyka drzwi przed ludźmi i przed rzeczywistością, w której żyje. Zanim zobojętniejemy na niebo, obojętniejemy na ziemię.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, publicysta, poeta. Autor wielu książek i publikacji, wierszy oraz tłumaczeń. Wielokrotny laureat nagród dziennikarskich i literackich.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2020