Przebudzenie teologii

Wbrew tradycyjnemu stanowisku teologii i oficjalnemu nauczaniu Kościoła, możemy mieć nadzieję, że dzieci zmarłe bez chrztu dostąpią zbawienia - głosi dokument związanej z Kongregacją Nauki Wiary Międzynarodowej Komisji Teologicznej. Kończy się więc epoka zamieszania, niejasności, a nawet... tajemniczych ingerencji w papieskie encykliki.

28.05.2007

Czyta się kilka minut

fot. KNA-Bild /
fot. KNA-Bild /

"W naszych czasach liczba dzieci, które umierają bez chrztu, znacząco rośnie. Po części dzieje się tak dlatego, że rodzice, pod wpływem kulturowego relatywizmu i religijnego pluralizmu, nie praktykują [wiary], a po części jest to konsekwencja zapłodnienia in vitro i aborcji. Mając to na względzie, pytanie o losy takich dzieci stawiane jest z nową natarczywością" - czytamy w dokumencie "Nadzieja zbawienia dzieci zmarłych bez chrztu". To bez wątpienia zasadnicza, ale nie jedyna racja jego powstania. Wiadomo, że Komisja brała pod uwagę niespokojne pytania świeckich i duchownych; pytania o wyjątkowej wadze egzystencjalnej i duszpasterskiej. "Rodzice - pisze MKT - doświadczają głębokiego smutku i poczucia winy, kiedy nie mają moralnej pewności zbawienia swoich dzieci, i ludziom coraz trudniej przychodzi zaakceptować prawdę, że Bóg jest sprawiedliwy i miłosierny, skoro wyłącza dzieci, które nie mają żadnego osobistego grzechu, z wiecznego szczęścia".

W sprawie losu dzieci zmarłych bez chrztu panuje w teologii, duszpasterstwie i w zwykłym życiu sporo niejasności. Niektórzy mówią, że są zbawione, inni - że nie jest to pewne, ale można mieć taką nadzieję, jeszcze inni - że przebywają w jakimś szczególnym miejscu między niebem a piekłem. Część katolików woli milczeć, nie bardzo wiedząc, jakie dokładnie jest nauczanie Kościoła. Problem w tym, że zamieszanie nie ominęło również tego nauczania.

"Nadzieja zbawienia dzieci zmarłych bez chrztu", jak wszystkie dokumenty MKT, nie jest głosem Kongregacji Nauki Wiary, ale warto wiedzieć, że została zaaprobowana przez jej prefekta, kard. Williama Levadę, po uprzedniej akceptacji Benedykta XVI. Można więc przypuszczać, że dokument "przeciera szlak" przed oficjalną wypowiedzią samej Kongregacji lub Papieża.

Tajemnicze zniknięcie

Jan Paweł II w encyklice "Evangelium vitae" zwrócił się do kobiet, które poddały się zabiegowi aborcji. Napisał, że wciąż mogą prosić o przebaczenie nie tylko Boga: "Odkryjecie, że nic jeszcze nie jest stracone, i będziecie mogły poprosić o przebaczenie także swoje dziecko: ono teraz żyje w Bogu" (nr 99; podkreślenie moje - J. M.). Bez wątpienia Papież nie ogłosił tu dogmatu, nie zaangażował charyzmatu nieomylności Kościoła. Sądzę jednak, że wyraził głębokie przekonanie, które pomogło wielu rodzinom łatwiej przeżyć trudny czas po utracie swoich dzieci.

Słowa Jana Pawła II były pierwszą w historii nauczania Kościoła wypowiedzią wyrażającą przekonanie, że dzieci zmarłe bez chrztu dostępują zbawienia. Podkreśliłem czasownik "były", bo - o czym wiedzieli tylko nieliczni - słowa te zostały usunięte z kanonicznej, obowiązującej łacińskiej wersji encykliki (tylko ta wersja ma wartość nauczania Magisterium Kościoła). To nic, że różnojęzyczne wydania papieskiej encykliki wciąż ukazują się z tym "zbawiennym" zdaniem, a nawet - gdy piszę te słowa - niezmiennie znajduje się ono w encyklice na oficjalnej internetowej stronie Watykanu: w rzeczy samej tego zdania nie ma! Usunięto je, bo - jak informuje dokument MKT - narażone było na błędną interpretację.

W kanonicznej wersji encykliki "niekanoniczny" fragment zastąpiono słowami, z których ulotniło się przekonanie o zbawieniu dzieci zmarłych bez chrztu. Teraz czytamy: "Możecie z nadzieją powierzyć swoje dziecko temu samemu Ojcu i Jego miłosierdziu" ("Infantem autem vestrum potestis Eidem Patri Eiusque misericordiae cum spe committere"). Przekonanie o zbawieniu dzieci, które zmarły bez chrztu, zniknęło, ale pozostała nadzieja.

Cokolwiek mówić o tajemniczej anihilacji papieskiego zdania, nawet w tej nowej postaci wypowiedź Jana Pawła II jest novum w dotychczasowym nauczaniu Kościoła. Przez wieki nie było w nim miejsca nie tylko na "przekonanie", ale też na nadzieję zbawienia dla dzieci nieochrzczonych.

Zamknięte niebo

W historii teologii i doktryny Kościoła - aż do połowy XX w. - w sprawie wiecznych losów dzieci zmarłych bez chrztu istniały na Zachodzie dwa główne stanowiska, oba wykluczające nadzieję na ich zbawienie. Z fundamentalnych dla wiary prawd Pisma Świętego: że Bóg "pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni" (1 Tm 2, 4) i że chrzest jest konieczny do zbawienia ("jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego" -

J 3, 5) - przedstawiciele obu stanowisk absolutyzowali drugą. Chrzest - mówili - jest jedyną bramą, która otwiera przed człowiekiem dostęp do nieba, bo usuwa przeszkodę grzechu pierworodnego.

Św. Augustyn, którego pogląd przeważał w Kościele do wieków średnich, utrzymywał, że dzieci, które umarły bez chrztu, zasługują jedynie na piekło. "Będą - pisał - ukarane wiecznym ogniem; bo chociaż nie mają grzechu osobistego, zetknęły się poprzez swój brud z grzechem pierworodnym". Twierdził jednak, że potępione dzieci cierpią w nim "karę najmniejszą ze wszystkich". W ślad za nim Sobór Florencki w 1439 r. orzekł: "Dusze zaś umierających w uczynkowym grzechu śmiertelnym lub tylko w pierworodnym wkrótce zstępują do piekła, gdzie jednak podlegają nierównym karom".

Drugie rozwiązanie narodziło się w średniowieczu: "maluchy" zmarłe bez chrztu przebywają w tzw. "otchłani dzieci" - limbus puerorum. Łacińskie słowo limbus oznacza "brzeg" (w teologii: brzeg piekła). Nie dostępują ani zbawienia, ani potępienia. Nie są w stanie wzlecieć do nieba, bo obciąża je grzech pierworodny, ale nie spadają do piekła, bo brak im ciężaru grzechów uczynkowych. Pozbawione są "błogosławionej wizji" (visio beatifica), czyli nieba, ale nie muszą z tego powodu cierpieć. Św. Tomasz z Akwinu pisał: "Jakkolwiek dzieci nieochrzczone są odłączone od Boga, jeśli chodzi o zjednoczenie przez chwałę, to jednak całkowicie nie są od Niego odłączone. Owszem, są z Nim zjednoczone przez uczestnictwo w dobrach naturalnych; i w ten sposób będą mogły cieszyć się Nim przez naturalne poznanie i miłość".

Katechizm Piusa X z 1905 r. nauczał: "Dzieci nie ochrzczone wędrują do otchłani, gdzie nie mogą radować się z bliskości Boga, ale też nie cierpią, ponieważ naznaczone grzechem pierworodnym nie zasługują ani na niebo, ani na czyściec, ani na piekło".

Racje przemawiające za obu stanowiskami decydowały w przeszłości o tym, że dzieci, które umarły bez chrztu, nie grzebano na katolickich cmentarzach. Ich pogrzeb - pisał francuski historyk Jean Delumeau - "odbywał się bez księdza i odsuwano je od poświęconej ziemi z tego samego tytułu co inne osoby dotknięte hańbą, niewierzących, heretyków, odstępców, schizmatyków, ekskomunikowanych, zmarłych śmiercią samobójczą, (...) publicznych grzeszników i innych".

Koncepcję o limbus puerorum przyjmowano na Zachodzie praktycznie do Soboru Watykańskiego II. Do dziś - zauważa MKT - jest to jedna z możliwych teorii, acz posiadająca poważne słabości. Przede wszystkim nie ma żadnych podstaw w Objawieniu - to jedna z głównych racji, dla których limbus nie pojawia się w najnowszym Katechizmie Kościoła Katolickiego.

Istotne jest - czytamy w dokumencie MKT - że wcześniejsze orzeczenia Magisterium na temat wiecznych losów dzieci zmarłych bez chrztu nie mają rangi dogmatu. "W kluczowych momentach historii doktryny - czytamy - być może opatrznościowo, Magisterium opowiadało się za tym, by nie definiować, że dzieci te pozbawione są błogosławionej wizji [nieba], ale pozostawiało problem otwarty". Kard. Joseph Ratzinger w słynnym "Raporcie o stanie wiary" (1985) pisał: "Otchłań [limbus] nigdy nie była ściśle określoną prawdą wiary. Osobiście - mówię to raczej jako teolog niż jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary - uznałbym ją tylko za hipotezę teologiczną. Idea »otchłani« przyporządkowana była innej, absolutnie pierwszoplanowej prawdzie wiary - znaczeniu chrztu".

Przełomowe, choć pośrednie znaczenie dla kwestii zbawienia dzieci zmarłych bez chrztu miało nauczanie Vaticanum II. Co ważne, w fazie przygotowawczej do jego obrad proponowano, by uroczyście ogłosić doktrynę o pozbawieniu takich dzieci wizji uszczęśliwiającej. Ostatecznie zdecydowano się problem odłożyć, uważając, że zbyt wiele racji przemawia przeciwko temu rozwiązaniu. Współczesne otwarcie na nadzieję zbawienia dzieci zmarłych bez chrztu - uważa MKT - wiąże się z nowym kontekstem historyczno-kulturowym, który pozwala widzieć kwestię w innym świetle.

Znaki czasu

Eksperci z Międzynarodowej Komisji prezentują kilka elementów wspomnianego kontekstu, podkreślając, że mają one charakter znaków czasu, które - jak nauczał Sobór Watykański II - Kościół winien interpretować w świetle Ewangelii. Najpierw wskazują na tragiczne wydarzenia wojen XX w. oraz pragnienie pokoju i jedności (wyrażane np. w powstaniu ONZ, Unii Europejskiej czy Unii Afrykańskiej). Wszystko to przyczyniało się do głębszego zrozumienia przez Kościół wagi tematu wspólnoty w Ewangelii i rozwinięcia koncepcji Kościoła jako komunii (communio - "wspólnota"). Kryzys nadziei we współczesnym świecie i pokusa rozpaczy w sercach wielu ludzi prowadziła zaś Kościół do głębszego uznania nadziei jako centralnej prawdy Dobrej Nowiny. "Chrześcijanie mają misję oferowania tej nadziei każdemu człowiekowi" - czytamy w dokumencie.

Współczesne środki globalnej komunikacji, które uzmysławiają nam ogrom ludzkiego cierpienia na świecie, są - pisze MKT - "okazją dla Kościoła, by w głębszy sposób rozumieć miłość Boga, Jego miłosierdzie i współczucie, jak też uznać prymat miłosierdzia". A cierpienie dzieci jest dla wielu ludzi przyczyną zgorszenia i jednocześnie pragnienia niesienia im pomocy. W takim kontekście Kościół w naturalny sposób przywołuje i na nowo rozważa te wypowiedzi Nowego Testamentu, które wyrażają "preferencyjną miłość" Jezusa do dzieci. Choćby te z Ewangelii Mateusza, gdzie Jezus mówi: "Dopuście dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy Królestwo Niebieskie" (Mt 19, 14); "Zaprawdę, powiadam wam: jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego" (Mt 18, 3).

Znakiem czasu są także gwałtownie rozwijające się kontakty ludzi różnych wiar i dialogi międzyreligijne. Dzięki nim Kościół lepiej uświadamia sobie "rozliczne i tajemnicze drogi Boga" - stwierdza dokument MKT.

Uzasadnienie nadziei

W ostatnich 50 latach - zauważa Komisja - "Magisterium Kościoła wykazuje wzrastającą otwartość na możliwość zbawienia dzieci nieochrzczonych i w tym samym kierunku zdaje się rozwijać sensus fidelium [tzw. zmysł wiary ludu Bożego]". Jakie teologiczne racje przemawiają za tą nadzieją?

Bóg jest "bogaty w miłosierdzie" (Ef 2, 4), jest - jak głosi bizantyjska liturgia - "miłośnikiem człowieka" (philanthropos) i pragnie zbawienia wszystkich ludzi bez wyjątku. W Ewangelii Mateusza Jezus mówi: "Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych" (18, 14).

Łaska Boga i Jego Opatrzność obejmują każdego człowieka: "Duch Święty - naucza Sobór Watykański II - wszystkim daje możliwość uczestniczenia w misterium paschalnym w tylko Bogu znany sposób" (Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, 22).

Istnieje fundamentalna solidarność między Chrystusem i całą ludzkością: Chrystus "przez Wcielenie zjednoczył się w pewien sposób z każdym człowiekiem" (tamże). Solidarność ludzi ze zbawiającym Chrystusem przewyższa - wbrew stanowisku tradycyjnej teologii - ich solidarność z Adamem, tj. z grzechem.

W przypadku dzieci zmarłych bez chrztu można mówić o pewnego rodzaju zbawczym "pragnieniu chrztu" (votum baptismi), w analogii do chrztu pragnienia dorosłych, który - jak przyjmuje Kościół - "przynosi owoce chrztu, nie będąc sakramentem" (KKK, 1258). Chrzest pragnienia takich dzieci dokonywałby się za pośrednictwem Kościoła, który wyraża za nie to pragnienie i wstawia się za nimi u Boga, podobnie jak czyni to w przypadku dzieci, którym udziela chrztu. Przecież samym dzieciom przyjmującym chrzest brakuje wiary koniecznej do tego sakramentu. To wspólnota Kościoła wyznaje wiarę w ich imieniu i za nimi się wstawia.

Duże znaczenie ma fakt, że w odnowionej po Soborze liturgii - inaczej niż wcześniej - znalazła się Msza za takie dzieci. Zgodnie ze starożytną zasadą teologiczną: lex orandi, lex credendi - "prawo modlitwy prawem wiary", liturgia jest źródłem teologii/doktryny. Fakt Mszy za dzieci zmarłe bez chrztu zakłada wiarę Kościoła, że ich zbawienie jest możliwe. Modlitwa za osoby potępione czy przebywające w "otchłani" nie miałaby sensu.

Bóg nie żąda od ludzi tego, co niemożliwe - dzieci nie ponoszą winy za to, że odeszły z tego świata bez chrztu. W tym kontekście ważna jest zasada sformułowana w Katechizmie: "Bóg związał zbawienie z sakramentem chrztu, ale sam nie jest związany ze swoimi sakramentami" (nr 1257). Może On udzielić zbawczych owoców sakramentów także poza nimi.

MKT, prezentując racje za nadzieją zbawienia dla dzieci zmarłych bez chrztu, podkreśla dwie rzeczy. Po pierwsze, możemy mieć nadzieję, ale nie pewność ich zbawienia. Argumenty za tym zbawieniem - czytamy - "są racjami za modlitewną nadzieją, a nie za wiedzą, której przysługuje pewność". Pismo Święte o zbawieniu tych, którzy umarli bez chrztu, mówi mało czy wręcz nic - przypomina Komisja. Po drugie, nadzieja zbawienia dzieci zmarłych bez chrztu nie może kwestionować i nie kwestionuje konieczności tego sakramentu. Chrzest pozostaje zwykłą drogą uwalniania człowieka od grzechu pierworodnego, tj. otwarcia drogi do zbawienia udzielanego przez Chrystusa za pośrednictwem Kościoła. Rzecz w tym, że chrzest nie ogranicza Boga, który może udzielać zbawienia w inny sposób.

Grzech i łaska

"Nadzieja zbawienia dzieci zmarłych bez chrztu" zredagowana jest ostrożnie, ale czuć w niej głęboką pasję autorów, piszących z wyczuciem egzystencjalnej delikatności sprawy i historyczno-teologicznej złożoności materii. Niezwykle cenna jest pamięć o sensus fidelium, zmyśle wiary ludu Bożego (głównie świeckich) - przypomnijmy, że zmysł ten może być "nośnikiem" nieomylności Kościoła w wierze. Dokument nie jest jednak pozbawiony słabości - największa wiąże się z brakiem głębszej refleksji na temat natury grzechu pierworodnego. To on stanowi prawdziwy problem w kontekście omawianej sprawy.

Komisja stwierdza, że istnieje napięcie między ludzką solidarnością z Adamem (grzech) a solidarnością z Chrystusem (łaska zbawienia). Podkreśla, że w przeszłości za mocno akcentowano tę pierwszą, ze szkodą dla drugiej. Dziś nadszedł czas, aby akcentować naszą solidarność z Chrystusem, która przewyższa solidarność z Adamem. Łaska jest mocniejsza od grzechu: "gdzie (...) wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska" (Rz 5, 20). Mimo to MKT nie tłumaczy dokładniej, na czym polega nasza solidarność z Chrystusem (łaską) i jak może dokonywać się zwycięstwo łaski nad grzechem pierworodnym. Dokument mówi o jakimś specjalnym akcie Bożego miłosierdzia, co jednak trudno uznać za wyjaśnienie. Deus ex machina?

Przeszkodą, która w ciągu wieków skutecznie tarasowała bramy nieba przed nieochrzczonymi dziećmi, był właśnie grzech pierworodny, a dokładniej - tradycyjne rozumienie tej doktryny. Poczynające się dziecko było według niej bez łaski pierwotnej świętości. Dzieci poczynają się jako pokalane. Jedynym wyjątkiem od tej reguły była Maryja, co opiewa dogmat o Jej niepokalanym poczęciu.

Wobec tradycyjnego ujęcia grzechu pierworodnego rodzą się jednak pytania: czy to możliwe, by święty Bóg obdarowywał poczęte dziecko - jak naucza Kościół, szczególnie w kontekście sprzeciwu wobec aborcji - świętym życiem, ale nie był w stanie sprawić, aby ta świętość realnie odciskała się na osobowym bycie dziecka? Czy to możliwe, by nieskończona miłość Boga, która stwarza malutką istotę ludzką, nie była jednocześnie w stanie przeniknąć do wnętrza tego maleństwa, lecz odbijała się niczym piłka od nieprzenikalnego muru grzechu pierworodnego? Czy światło Chrystusa - które, jak czytamy w Ewangelii św. Jana, "oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi" (1, 9), a przecież przychodzimy na świat w momencie poczęcia - tak naprawdę nie od razu dociera do człowieka, ginąc - na krócej lub dłużej, do czasu chrztu - w mrocznym cieniu grzechu pierworodnego?

Niejedna para małżonków może powiedzieć, że poczęte dziecko jest dla nich najczystszą łaską Bożą, w najgłębszym znaczeniu "darmo daną", łaską osobową. Darem jest nie tylko życie dziecka, ale ono samo! W dziecku przychodzi do nich łaskawy Bóg. Od chwili poczęcia dziecko - zanim rodzice zobaczą je, usłyszą i przytulą - obłaskawia ich życie, na zawsze nadaje mu nowy błogosławiony sens. Dziecko jest dla nich darem Boga, i to darem w najbardziej radykalnym sensie tego słowa. Do kogo, jeśli nie do takiego maleństwa - od chwili jego poczęcia - muszą odnosić się słowa Chrystusa: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili. (...) Wszystkiego, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i mnie nie uczynili" (Mt 25, 40.45)?

Trudno, aby w poczętych dzieciach, w tych "najmniejszych z najmniejszych" Chrystusowych braciach i siostrach, nie widzieć obecnego Chrystusa. Czy nie należałoby więc przyjąć - pyta część teologów i teolożek - że przychodzimy na ten świat w grzechu pierworodnym, ale jednocześnie w łasce, w zwycięskiej łasce Chrystusa, którą tracimy, gdy już świadomie i dobrowolnie popełniamy osobisty grzech? Czy zwycięska moc tej łaski nad grzechem pierworodnym nie może ukazywać się w chwili, gdy dochodzi do tragedii śmierci dziecka, które jest niezdolne do popełnienia osobistego grzechu?

Grzech pierworodny, który nie jest osobistą winą człowieka, to sytuacja uniwersalna - sięgająca początków rodzaju ludzkiego. To jakby przestrzeń winy i grzechu ludzkich pokoleń, w której poczyna się każde dziecko i która od tej chwili oddziałuje na osobowy byt człowieka, współokreślając jego wolność i stosunek do Boga. Wydaje się, że tradycyjne rozumienie grzechu pierworodnego, absolutyzując mroczność przestrzeni, w jakiej się poczynamy, nie dostrzega innego wymiaru tej samej przestrzeni: wymiaru uniwersalnej - sięgającej nie tylko początków rodzaju ludzkiego, ale i poza ten początek (!) - sytuacji naznaczonej miłością, w której wszyscy się poczynamy. Chodzi tu przede wszystkim o nieskończoną stwórczą i zbawczą miłość Boga, najradykalniej "wcieloną" w Jezusie Chrystusie: "Bóg zna swoje stworzenia od początku ich istnienia i wszystkie ogarnia miłością" (słowa kapłana z Wprowadzenia przy pogrzebie dziecka nieochrzczonego).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2007