Wielka fala o wielkiej wojnie

Wyobraźnia francuskich twórców karmi się I wojną światową od dawna. Dziś jednak nad Sekwaną przetacza się istna lawina książek i filmów.

14.04.2014

Czyta się kilka minut

Kadr z francuskiego dokumentu „Apokalipsa”; serial oglądały miliony widzów / Fot. MATERIAŁY PRASOWE
Kadr z francuskiego dokumentu „Apokalipsa”; serial oglądały miliony widzów / Fot. MATERIAŁY PRASOWE

We Francji preludium do obchodów setnej rocznicy 14/18 miało miejsce jeszcze w ubiegłym roku: najważniejszą nagrodę literacką, Goncourtów, otrzymała wtedy tragikomiczna powieść o dwóch weteranach I wojny światowej „Au revoir là-haut” („Do zobaczenia w niebie”; jesienią ma ukazać się przekład polski).

Laureat, Pierre Lemaitre, był dotąd znany jako autor wziętych kryminałów, wydawanych także po polsku. Również ta książka obfituje w wątki sensacyjne i jest napisana z rozmachem godnym fresku historycznego. Heroizm sąsiaduje tu z cynizmem, a prawdziwi bohaterowie muszą walczyć z szubrawcami, którzy traktują wojnę jako drogę do kariery i bogactwa. Wprawdzie fabuła jest fikcyjna, ale osadzona w realiach. Autor podkreśla, że posiłkował się najnowszymi opracowaniami, a także dziennikami i dokumentami z epoki – oraz ogromną francuską tradycją beletrystyczną dotyczącą I wojny światowej.

Sukces „Apokalipsy”

Powieść Lemaitre’a nie tylko zyskała uznanie jury literackiego, ale – co nieczęste w przypadku tej elitarnej nagrody – stała się szybko bestsellerem: dziennik „Le Figaro” pisze, że tylko do początku 2014 r. sprzedano blisko pół miliona egzemplarzy!

Tymczasem dzieło Lemaitre’a to zaledwie kropla w morzu francuskich publikacji związanych ze stuleciem światowego konfliktu 1914-18. Prace naukowe, wspomnienia, albumy zdjęć, wznowienia klasyków wojennej beletrystyki czy wysoko cenione nad Sekwaną komiksy – czegóż tu nie ma! Jedynie w drugiej połowie 2013 r., jeszcze przed przecież setną rocznicą, nad Sekwaną ukazało się 126 pozycji o I wojnie. Ile ukaże się w tym roku i w następnych latach (w kolejne setne rocznice wielkich bitew i wreszcie rozejmu), nikt nie potrafi przewidzieć.

Od początku tego roku Grande Guerre – Wielka Wojna, jak nazywa się nad Sekwaną konflikt z lat 1914-1918 – nie schodzi ze szpalt gazet i czołówek portali internetowych. Także kanały telewizyjne przygotowały liczne programy i filmy dokumentalne. Spektakularny przykład to nadawany w marcu i kwietniu w telewizji publicznej France 2 francusko-kanadyjski serial dokumentalny „Apokalipsa – I wojna światowa” (we wrześniu ma go pokazać także w National Geographic Polska). Pierwszy odcinek, pokazany w tzw. prime time, obejrzało blisko 6 mln telewidzów.

Obraz, dźwięk, emocje

A trzeba dodać, że serial ten jest – biorąc pod uwagę kolejność realizacji – kontynuacją dwóch wcześniejszych dokumentów: „Apokalipsy – II wojny światowej” i „Apokalipsy Hitlera”. Kilka lat temu zrobiły one furorę na całym świecie (pierwszy miało obejrzeć ponad 100 mln telewidzów).

Formuła serialu jest prosta: dynamicznie zmontowane fragmenty archiwalne, przeplatane mapami działań wojennych, plus głos narratora. Nie ma tu żadnych „gadających głów” ani współczesnych ujęć. Siłą filmu jest pokazanie wojny z osobistej perspektywy szeregowych żołnierzy i cywilów – oraz emocjonująca narracja. W trakcie trwającej ponad dwa lata produkcji ekipa filmowa dokonała gigantycznej pracy: przejrzała 500 godzin nagrań filmowych w archiwach na całym świecie. Twórcy serialu sięgnęli też po (kontrowersyjne dla niektórych) tricki techniczne: pokolorowali archiwalne materiały filmowe i dodali efekty dźwiękowe – muzykę, okrzyki bitewne, odgłosy artylerii.

W efekcie „Apokalipsa – I wojna światowa” powtórzyła sukces poprzednich seriali. Także to potwierdza fenomen, jakim jest we Francji zainteresowanie Wielką Wojną. I nie jest to tylko – jak można by sądzić – „efekt” rocznicy: fascynację tę można obserwować już co najmniej od kilkunastu lat.

Hekatomba i trauma

Co właściwie sprawia, że Francuzi tak chętnie czytają książki i oglądają filmy o Grande Guerre? Po pierwsze, pamięć o konflikcie 1914-18 jest dla wielu Francuzów pamięcią o zwycięstwie, które – choć okupione straszliwymi stratami – pozostaje źródłem dumy (także stąd bierze się określenie Wielka Wojna). Zgoła inaczej jest w przypadku II wojny światowej, która nad Sekwaną przywodzi na myśl klęskę, wstyd i kolaborację reżimu Vichy z niemieckim okupantem.

Źródła społecznego fenomenu I wojny leżą też w jej długofalowych wpływach na losy Francuzów i ich kraju. Wojna z lat 1914-18 jak żadna inna – łącznie z II wojną światową – wstrząsnęła losami bodaj wszystkich francuskich rodzin. A trauma po niej zostawiła ślady na wiele dekad. Statystyki są przytłaczające: 1,3 mln poległych Francuzów (plus 70 tys. rekrutów z kolonii, którzy zginęli za Francję), setki tysięcy inwalidów z amputowanymi kończynami, miliony rannych, 600 tys. wdów, 700 tys. sierot. Wystarczy pojeździć nieco po Francji, by przekonać się, jak mocno naznaczyło to pejzaż miasteczek i wiosek. W każdej francuskiej gminie stoją pomniki upamiętniające poległych wówczas żołnierzy.

Do tego doszły ogromne straty materialne. Becker podaje, że Francja wydała na tę wojnę kwotę sześcio- czy siedmiokrotnie wyższą od swoich wydatków w czasach pokoju. Bilans uzupełniają kolosalne zniszczenia – w końcu front zachodni przebiegał przez cztery lata przez terytorium Francji (i Belgii). Część wsi zrównanych z ziemią podczas batalii pod Verdun w 1916 r. nigdy nie odbudowano.

Pamięć o rzezi z lat 1914-18 prześladowała Francuzów przez kolejne dekady. Obawa przed powtórzeniem się hekatomby może po części tłumaczyć, dlaczego tak łatwo pogodzili się z kapitulacją swej armii wobec Hitlera w 1940 r.

„Rozjechane” pokolenie

Jak powiedziano, renesans zainteresowania Wielką Wojną widać we Francji od kilkunastu lat. Wcześniej przez kilka dekad spychały ją w cień bliższe doświadczenia ludobójstwa i traumy II wojny światowej. Kiedy jednak zaczęło odchodzić na zawsze pokolenie kombatantów I wojny – ostatni z Francuzów, Lazare Ponticelli, zmarł w 2008 r., w wieku 110 lat – fascynacja tamtą epoką wróciła i trwa do dziś. Twórcy młodego i średniego pokolenia zagłębiają się w młodość swych dziadków, by przekazać ich doświadczenia kolejnej generacji.

Opowieść o koszmarze Wielkiej Wojny przewijała się już w okresie międzywojennym u całego legionu poetów, pisarzy, filmowców, filozofów – od Ericha M. Remarque’a przez L.F. Céline’a po Bertranda Russella. W ich spojrzeniu przeważał pacyfizm i perspektywa zwykłego człowieka, przerażonego barbarzyństwem wojny.

Ów cywilny, antybohaterski punkt widzenia wraca też u współczesnych francuskich filmowców i pisarzy. Tyle że dodają oni do niego cały arsenał środków kultury popularnej: melodramat, sensacyjną intrygę czy postać samotnego bohatera prowadzącego śledztwo na własną rękę. I tak, przebojami ostatniej dekady stały się właśnie dzieła osadzone w epoce I wojny: film „Bardzo długie zaręczyny” Jeana-Pierre’a Jeuneta, powieść „Szare dusze” Philippe’a Claudela (zekranizowana przez Yves’a Angelo) czy książka Lemaitre’a.

Gorycz codzienności

Wspólna dla tych dzieł jest opowieść o pokoleniu, które rozjechał „walec” historii. Mowa nie tylko o tych, którzy zginęli na polu bitwy (bądź zostali rozstrzelani z rozkazu własnego dowództwa, pod prawdziwymi lub sfabrykowanymi zarzutami), ale także o tych, którzy horror przeżyli i po powrocie nie umieli znaleźć dla siebie miejsca.

Także w powieści Lemaitre’a nikt nie wita z entuzjazmem weteranów, którzy dla kraju poświęcili młodość i zdrowie. Klepią biedę. Aby przeżyć, chwytają się każdej pracy (jak deratyzacja), żyją na marginesie. „Skazany na życie”: tak Lemaitre nazywa bohatera swej powieści, Edouarda – cudem ocalonego, ale z twarzą okaleczoną przez pocisk artyleryjski. Państwo, które stawia pomniki zmarłym, zapomina o żyjących: mówi Lemaitre. Ale – i tu cała przewrotność autora – okazuje się, że sponiewierani kombatanci są zdolni do obmyślenia chytrego (i amoralnego) rewanżu...

Za fikcyjnymi postaciami tej książki kryją się wydarzenia autentyczne. Historyk Marc Ferro pisał, że wracający weterani „zrazu przepełnieni radością, że koszmar się skończył, szybko poznali gorycz trudnej readaptacji do codzienności”. Politycy epoki powojennej urządzali z pompą liczne ceremonie na cześć poległych, ale nie kwapili się, by zapewnić kombatantom – wśród nich tysiącom inwalidów – godziwe warunki życia.

„Ponieważ nikt nie zorganizował ich powrotu, znaleźli się oni często bez pracy, zdani na jałmużnę. Dawne rany, ledwo zabliźnione, otwierały się na nowo: wracało gorzkie poczucie niesprawiedliwości, niechęć do »dekowników«, do tych, którzy zostali na tyłach frontu, do deputowanych – tych wszystkich, których uważano za winowajców” – pisze Ferro.

Stęsknione lub/i niewierne

Inny wątek kultury popularnej, wykorzystywany chętnie przez współczesnych pisarzy i filmowców, to historie kobiet: żon, narzeczonych, matek czy sióstr walczących na froncie.

I tak, Mathilde – młoda bohaterka „Bardzo długich zaręczyn” (w tej roli Audrey Tautou) – dowiaduje się, że jej narzeczony poległ. Jednak nie traci nadziei, gdyż nie odnaleziono jego ciała. Choć bliscy namawiają Mathilde, by zaczęła nowe życie i poślubiła kogoś innego, nie chce pogodzić się ze stratą. Zaczyna prywatne dochodzenie, by odkryć prawdę. Film Jeuneta z 2004 r. – adaptacja powieści Sebastiena Japrisota pod tymże tytułem – podbił serca widzów nad Sekwaną: obejrzało go w kinach ponad 4 mln widzów.

Miłosny dramat rozłączonej pary pojawia się także w „Szarych duszach”, gdzie wiejska nauczycielka żyje w nadziei rychłego powrotu ukochanego, walczącego na pobliskim froncie. Podobne wątki pojawiają się teraz w powieści Lemaitre’a: mamy tu historię narzeczonej, która zdradza swego wybranka, gdy ten – po powrocie z frontu – nie umie się odnaleźć. I znów marzenie o szczęśliwym ułożeniu sobie życia po koszmarze wojny okazuje się iluzją.

To spojrzenie na wojnę z niemilitarnej, cywilnej perspektywy – często właśnie kobiecej – widać już nie tylko w beletrystyce i kinie, ale także w pracach historyków. Coraz częściej opisują oni życie codzienne na tyłach frontu – w domach i rodzinach żołnierzy – a nie tylko to, co działo się w okopach. Zważywszy na ten trend, wolno sądzić, że to także pokazanie losów jednostek w trybach historii stało się źródłem sukcesu serialu „Apokalipsa”.

Na fali

Katolicki dziennik „La Croix” pisze, że francuscy wydawcy i producenci „surfują” dziś na wzmożonej „fali” zainteresowania I wojną światową, co sprawia, że odbiorcom grozi niedługo przesyt tą tematyką, zaś wśród masowej produkcji kulturalnej niższego lotu mogą utonąć prawdziwe perełki.

Bez wątpienia, stulecie apokalipsy 14/18 jest dla niektórych tylko i wyłącznie okazją do zwiększenia handlowych obrotów. Ale czy może być inaczej?

W końcu zawsze byli, są i będą tacy, którzy bez skrupułów zarabiali na wojnie. Jak cyniczny bohater powieści Lemaitre’a, który powiada: „Wojna jest dla handlu bardzo korzystna, i to nawet wtedy, gdy już się skończy”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, tłumacz z języka francuskiego, były korespondent PAP w Paryżu. Współpracował z Polskim Radiem, publikował m.in. w „Kontynentach”, „Znaku” i „Mówią Wieki”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2014