Tata przestał. Proza dorosłych dzieci alkoholików

Porządek polskich narracji alkoholowych długo wyznaczała opowieść stawiająca w centrum uwagi męskie doświadczenie picia. Właśnie straciła ona swój zwodniczy, przygodowy blichtr.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Weronika Książkiewicz, Teodor Koziar i Maciej Stuhr w filmie „Powrót do tamtych dni”, 2021 r. / KACPER CHMIELOWSKI / MATERIAŁY PRASOWE KINO ŚWIAT
Weronika Książkiewicz, Teodor Koziar i Maciej Stuhr w filmie „Powrót do tamtych dni”, 2021 r. / KACPER CHMIELOWSKI / MATERIAŁY PRASOWE KINO ŚWIAT

Prozaiczki i prozaicy, których dzieciństwo przypadło na lata 80. i 90., przez ostatnią dekadę uparcie wracali w swoich książkach do początków III RP. Ich twórczość, z początku przyjmowana entuzjastycznie, z czasem zaczęła być traktowana z coraz większym dystansem jako odpowiedź na silnie obecną w ogólno­światowej popkulturze sentymentalną tendencję. A nawet modę sugerującą, że wraz z obwieszczonym przez Francisa Fukuyamę wyczerpaniem dostępnego spektrum projektów ustrojowych dobrnęliśmy (jeśli nie w przypadku historii, to co najmniej w pomysłach na rozrywkę) do najszczęśliwszego z możliwych końców.

Skoro od dwudziestu lat w muzyce popularnej nie pojawił się żaden nowy gatunek (ostatni był dubstep), kino nie pozwala starym bohaterom godnie zestarzeć się i odejść, produkując sequele, prequele i rebooty, a nastolatki zdzierają na deskorolkach wciąż te same modele trampek – może także literaturze pozostaje udawanie, że XXI wiek nigdy na dobre się nie rozpoczął.

W nieustępliwym oglądaniu się za siebie dzisiejszych czterdziestolatków można się jednak domyślać jeszcze jednego, lokalnego pretekstu. Czas transformacji ustrojowej reprezentuje to, do czego może i tęsknimy, ale zarazem to, czego nie znosimy, ponieważ okazało się płynne, zwodnicze i podszyte lękiem – i jako takie nas uformowało. Wydaje się, że odzyskać spokój będziemy mogli – jak w „Gwiezdnych wojnach” – jedynie odbierając władzę despotycznym, destrukcyjnym ojcom. To właśnie do nich wracamy tak konsekwentnie w swoich opowieściach.

Prolog I: Imperium kontratakuje

Dwadzieścia lat temu w emitowanym przez TVP programie „Rozmowy na nowy wiek” o prognozy dla wchodzącego właśnie w dorosłość pokolenia poproszono socjologa Pawła Śpiewaka. Profesor przewidywał, że rewolucja roku 1989 i rychłe wejście Polski do Unii Europejskiej przyczynią się do narodzin mieszczaństwa. Z uniwersytetów, mówił Śpiewak, wychodzi właśnie nudnawe pokolenie technokratów, mające przede wszystkim szacunek dla ładu i pieniądza. Dlaczego? Urodzeni w początkach lat 80. są co prawda potomkami baby boomers dorastających w cieniu radykalnej kontrkultury, ale jednocześnie – inaczej niż ich rówieśnicy na Zachodzie – dotkniętych nieustannymi brakami utrzymującego się całą dekadę systemu kartkowego. Lęk o stabilizację życiową pchnął „polskich boomersów” do fali strajków przeradzających się w rewolucję, ale na dłuższą metę nie przyniosła ona oczekiwanych efektów. Dlatego dzieci pokolenia Solidarności – tłumaczył Śpiewak – będą dążyć przede wszystkim do finansowego bezpieczeństwa oraz korporacyjnego sukcesu. Milenialsi za kolejnych dwadzieścia lat mieli być według przewidywań socjologa raczej sytymi burżujami niż żarliwymi obywatelami biorącymi aktywny udział w życiu publicznym.

„Malcziki” Yugotonu rzeczywiście stały się „Murami” tego pokolenia – jak obrazowo podsumował niedawno urodzony w latach 80. filozof i publicysta Piotr Stankiewicz (rocznik ʼ83), a tezy Śpiewaka znalazły potwierdzenie w wydanym niedawno przez Fundację im. Stefana Batorego raporcie „Młodzi 2020 – w poszukiwaniu tożsamości”. Czytamy w nim, że w sferze politycznej nie tylko urodzeni w latach 80., ale wszystkie wstępujące w dorosłość grupy generacyjne funkcjonowały w cieniu przewag pokolenia Solidarności.

„Czy byli to świetnie wykształceni i znający języki, szybko obejmujący funkcje kierownicze w latach 90., czy zagubieni w chaosie jeszcze niedokończonych przemian ustrojowych oraz niedopełnionej pozycji kraju w Unii Europejskiej (przełom lat 90. i pierwszej dekady XXI wieku), czy szukający szans na lepsze życie w migracji (szczególnie po 2004 roku), czy próbujący – mimo pozostawania w cieniu starszego pokolenia – odnaleźć własną tożsamość i konkurencyjność w relacji już nie tylko ze »starszymi braćmi«, ale de facto z rodzicami – wszystkie te roczniki wchodziły wyłącznie w role uzupełniające starszych i ich pozycję, poglądy, przywództwo” – piszą autorzy raportu.

Dominujące role w życiu politycznym sprawują wciąż twórcy III RP, postrzegani przez wielu jako Mroczni Jedi (wywodząc się z kontrkultury, przeszli wyraźnie na „ciemną stronę mocy”). Dzisiejsi czterdziestolatkowie są jedynie zakładnikami ich odwiecznych konfliktów toczonych w odległej galaktyce.

Prolog II: Mroczne widmo

Około 80 procent – na tyle szacuje się wzrost spożycia alkoholu w okresie od 1989 do 1993 r. względem wcześniejszych lat. Przy czym dane z tamtego czasu publikowane przez Główny Urząd Statystyczny nie uwzględniają np. powszechnej, nielegalnej produkcji czy trunków kradzionych podczas transportu. Polska trafia do pierwszej dziesiątki krajów o najwyższym spożyciu alkoholu (10-11 litrów na mieszkańca). To także moment, gdy picie staje się mocno zróżnicowane ze względu na płeć: mężczyźni zaglądają do kieliszka pięć razy częściej niż kobiety. Nic dziwnego, że dekadę zamyka nagrodzona literacką Nike powieść Jerzego Pilcha „Pod Mocnym Aniołem”, którą zekranizuje paręnaście lat później mistrz wódczanego kina, Wojciech Smarzowski.

Przez wiele dekad porządek polskich narracji alkoholowych wyznaczała utrwalona wtedy przez Pilcha opowieść, stawiająca w centrum męskie doświadczenie picia – na poły łotrzykowskiego, na poły romantycznego. Wybór na protagonistę artysty, wrażliwca delikatniejącego na kacu, nobilitował alkoholizm, czyniąc z niego atrakcyjny model kontestowania rzeczywistości. Picie stawało się według niego jedynie słuszną odpowiedzią na weltschmerz, umożliwiało wgląd w człowieczeństwo aż po trzewia (po młodopolsku: „piję, piję, bo ja muszę, bo jak piję, to mnie kłuje; wtedy w piersi serce czuję”). Było wyrazem niezgody na świat i jego porządki, a zarazem załatwiało malownicze rozstanie z mieszczańskim, konformistycznym stylem życia (widać to doskonale w jednej ze scen filmu Smarzowskiego, gdy bohater z ułańską w swoim mniemaniu fantazją przedstawia się rodzicom narzeczonej jako skończony pijak). Do tak skonstruowanego łotrzyka koniecznie garną się piękne kobiety, którym protagonista łaskawie pozwala towarzyszyć w swoich ciągach – ostatnią z takich bohaterek spotykamy w najnowszej powieści Jakuba Żulczyka „Informacja zwrotna” (2021).

Pijący – dokładnie jak bohater Żulczyka, muzyk i wokalista Marcin Kania – zaliczyli się w ten sposób do porządku rock’n’rollowego, stali samozwańczymi spadkobiercami kontrkultury. Tymczasem przypominają co najwyżej rocking horse people z piosenki Beatlesów: wydaje im się, że biegną, gdy tak naprawdę utknęli w miejscu, jak koniki na biegunach.

Przebudzenie mocy

Gdy z początkiem zimy na ekranach kin pojawił się film Konrada Aksinowicza „Powrót do tamtych dni”, łączący opowieść o kolorowym jak upragnione klocki Lego roku 1991 z doświadczeniem dorastania w cieniu uzależnionego ojca, dla polskiej prozy kończył się bardzo ważny rok. Rok, w którym narrację alkoholową przejęły wreszcie od uzależnionych, pozbawiając rockowego blichtru, dorosłe dzieci i żony alkoholików. Do rąk czytelniczek i czytelników trafiły m.in. takie pozycje jak „Zbyt wiele zim minęło, żeby była wiosna” Filipa Zawady (rozliczenie z dziadkiem, weteranem II wojny światowej i jednocześnie draniem terroryzującym rodzinę, głównie wnuka), „Mireczek” Aleksandry Zbroi (pamiętnik dorastania z ojcem pijakiem, którego narratorka nigdy nie miała okazji poznać naprawdę, trzeźwego), „Wilcza rzeka” Wioletty Grzegorzewskiej” (jednym z wątków książki jest ucieczka od męża, którego historia uzależnienia sięga lat 80.), „Informacja zwrotna” Jakuba Żulczyka (opowieść o uzależnionym od alkoholu muzyku i jego – dorosłym dziś – synu), „Sztuka noszenia masek” Huberta Fryca (tu bohaterem jest z kolei pisarz, syn alkoholika), opowiadanie „Śnieżyca” Dominiki Słowik z tomu „Samosiejki” (w którym uzależniona od alkoholu jest matka), a także „Dom w butelce” Agnieszki Jucewicz i Magdaleny Kicińskiej (rozmowy z dorosłymi dziećmi alkoholików przeprowadzone przez dziennikarki, które także dorastały w dysfunkcyjnych domach).

Ale droga do hakowania łotrzykowsko-romantycznej narracji męskiego narratora zaczęła się na dobre od wydanej w 2015 r. „Pięćdziesiątki” Ingi Iwasiów. Alkoholizm jej bohaterki Małgorzaty Miłej nie służył twórczości, nie był także próbą zapomnienia o traumie wojny, dzieciństwa, wymazania z pamięci miłości życia ani sposobem na dramatyczne zakończenie egzystencji. Przeciwnie, przeplatał się z codziennością, w której żadna rodzinna impreza nie może się obyć bez zimnej półlitrówki. W tym samym roku jako uzależniona, ale też dorosła córka alkoholików, przedstawiła się w „Najgorszym człowieku na świecie” dziennikarka muzyczna Małgorzata Halber. Jej „Najgorszy...” był dziennikiem wychodzenia z nałogu, zapisem kolejnych terapii, próbą przepracowania relacji z rodzicami.

Po śmiałym wyznaniu Halber – postaci dla milenialsów ważnej, bo dzisiejsi czterdziestolatkowie dorastali z nią muzycznie jako widzowie programu „5-10-15”, a potem kultowej telewizji VIVA – o uzależnieniach zaczęli mówić inni ludzie kultury tego pokolenia. Wreszcie powstał popularny, internetowy program o wychodzeniu z nałogów producenta filmowego Marka Sekielskiego, a także podkast Juliusza Strachoty i Jakuba Żulczyka „Co ćpać po odwyku”. Autor „Informacji zwrotnej” chyba jako ostatni na swojego bohatera – jeszcze w nurcie Pilchowym – wybrał kogoś z pokolenia boomersów, jednocześnie komplikując, a nawet uniemożliwiając jego relację z synem. Ta powieść jest ważna o tyle, że uzależnionego od alkoholu Kanię czyni współodpowiedzialnym za aferę reprywatyzacyjną sięgającą czasów transformacji. Kania winny jest zarówno utrwalania pokoleniowych nierówności (boomersi zagarniają dla siebie w tej historii wszelkie dobra i kluczowe stanowiska), jak i znikania w ich cieniu kolejnych pokoleń. Trzeźwiejąc, będzie musiał ostatecznie pogodzić się z nieobecnością następcy.

W tym samym mniej więcej czasie pojawiła się książka będąca lustrzanym odbiciem „Informacji zwrotnej”. „Mireczek” Aleksandry Zbroi to co prawda nie fikcja, lecz nieprawdopodobnie szczery pamiętnik córki alkoholika, ale jego autorka także poszukuje informacji zwrotnej – próbuje dociec, dlaczego ojciec nie trzeźwiał. Z powodu traumy związanej z wojskiem? Problemów w dzieciństwie, w związku, fizycznego albo psychicznego bólu? Zbroja z fragmentów rodzinnych relacji, anegdot znajomych, a także wspomnień zupełnie obcych ludzi, którzy mieli okazję kiedykolwiek zetknąć się z Mirkiem, oraz informacji prasowych i danych statystycznych próbuje stworzyć jego realistyczny portret, ale także portrety alternatywne (kim byłby, gdyby nie wóda), jednocześnie rozprawiając się z mitem picia. W alkoholu nie ma żadnej tajemnicy. Gdy maska Dartha Vadera opada, okazuje się, że za tym, co najstraszniejsze, krył się zwykły Mireczek. Identyczny jak setki tysięcy innych.

Nowa nadzieja

Świat przedstawiony opowiadania „Śnieżyca” Dominiki Słowik z tomu „Samosiejki” wydaje się niezwykle przytulny. Mama głównej bohaterki – niczym mieszkanka Doliny Muminków – szykuje się do zapadnięcia w zimowy sen, który dla dziewczynki oznaczał będzie zwolnienie z lekcji, możliwość jedzenia ulubionych przekąsek, wielogodzinnej jazdy na sankach, lepienia bałwanów, czytania książek. I tylko brzęk butelek, które do zapadnięcia w sen okazują się mamie niezbędne, zdradza powody jej cyklicznych hibernacji. Wydaje się, że przez wiele ostatnich lat doświadczaliśmy takiego właśnie pokoleniowego wyparcia, o którym opowiada Słowik, próbując przemalować smutę lat transformacji w intensywne kolory dostępnych nagle możliwości i dóbr – klocków, gier wideo, filmów z kaset VHS.

Dlatego sądzę, że kiedy w jednej z finałowych scen filmu Aksinowicza nastoletni Tomek prowadzi w osiedlowej piwnicy ostatnią, rozdzierającą rozmowę z ojcem, a następnie wspina się kilka pięter wyżej, by w rozwalonym doszczętnie mieszkaniu oświadczyć wystraszonej matce i widzom, że „tata przestał pić” – moment symbolicznego uśmiercenia rodzica staje się także ogłoszeniem końca pewnej epoki.

Dwadzieścia lat temu Paweł Śpiewak prorokował, że dopiero urodzeni po roku 2000 postawią obywatelskość nad wygodę mieszczańskiego życia, którą jako rodzice im zapewnimy. Mylił się co do jednego – że doświadczenie jego pokolenia nie będzie w żaden sposób określało tożsamości młodych. Cóż, za chichot historii możemy uznać, że tak ważne dla dzisiejszych nastolatków idee jak ekologia, feminizm, prawa osób LGBT i mniejszości etnicznych czy ciałopozytywność mają swoje źródła właśnie w kontrkulturze. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Od 2018 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, dziennikarka i redaktorka Działu Kultury, wydawczyni strony TygodnikPowszechny.pl. W 2019 r. nominowana do nagrody Polskiej Izby Książki za najciekawszą prezentację książek i czytania w mediach drukowanych. Od… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 6/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Tata przestał