Powrót taty

Do czego można użyć deskorolki? W jednej ze scen filmu Konrada Aksinowicza, zabawnej i strasznej równocześnie, drobny chłopiec przewozi na niej pijanego ojca.

06.12.2021

Czyta się kilka minut

Teodor Koziar, Maciej Stuhr i Weronika Książkiewicz w filmie „Powrót do tamtych dni”, 2021 r. / materiały prasowe
Teodor Koziar, Maciej Stuhr i Weronika Książkiewicz w filmie „Powrót do tamtych dni”, 2021 r. / materiały prasowe

Nie jest to jedyny gadżet popularny w okresie transformacji, który posłużył do opowiedzenia o polskim dorastaniu w cieniu flaszki. Piwnice pamięci kryją też pierwsze magnetowidy, wielobarwne kreszowe dresy i finezyjne budowle z klocków Lego – dla dzieciaków wychowanych na początku lat 90. symbole zachodniego dobrobytu. „Powrót do tamtych dni” (pierwotny tytuł: „Powrót do Legolandu”) odziera tamtą epokę z nostalgicznej mgiełki. Ojcowska choroba nadaje wymarzonym przedmiotom zupełnie inny odcień znaczeniowy. Co ważniejsze jednak, żaden z polskich filmów „alkoholowych” nie spojrzał dotąd na ów problem z punktu widzenia postronnych ofiar, od strony współuzależnienia.

Picie w naszym kinie, choć potępiane, a nawet demonizowane, prawie zawsze ulegało jakiejś mitologizacji, miało charyzmatyczną męską twarz i takąż frazę. Bywało wpisywane w egzystencjalny dramat („Pętla” Wojciecha Jerzego Hasa) czy w ewangeliczną przypowieść („Wszyscy jesteśmy Chrystusami” Marka Koterskiego), albo otulane w ciepłą, rodzinną opowieść wigilijną („Żółty szalik” Janusza Morgensterna). Z tego trendu próbował się wyłamać Wojciech Smarzowski w „Pod Mocnym Aniołem”, brutalnie demistyfikując romantyczno-retoryczne strategie pijaka, a także Barbara Sass („Tylko strach”) czy Kinga Dębska („Zabawa, zabawa”), które pokazały, czym jest wysokofunkcjonujące uzależnienie kobiece.

Każdy z tych filmów w centrum uwagi stawiał osoby pijące. Tymczasem Aksinowicz, który zadedykował swoje dzieło zmarłemu niedawno ojcu i przyznaje się w wywiadach do bycia DDA (dorosłym dzieckiem alkoholika), tę perspektywę radykalnie odwraca. Na ojcowskie staczanie się patrzy oczami czternastoletniego Tomka (Teodor Koziar) oraz jego matki (w tej roli bardzo dobra, obsadzona wbrew dotychczasowemu emploi Weronika Książkiewicz). Czyli, statystycznie rzecz biorąc, opisuje doświadczenia milionów Polaków i Polek. Robi to w sposób całkowicie przeźroczysty, bez formalnych udziwnień, ilustrując historię kilkoma ówczesnymi hitami i prostym motywem fortepianowym w wykonaniu Marcina Maseckiego. Za to z potężnym ładunkiem emocji.

Najważniejszą spośród nich okazuje się wstyd. Kiedy tata przyjeżdża niespodziewanie z amerykańskich saksów objuczony prezentami, radość synka nie zna granic i tylko matka niespecjalnie się cieszy. Pewnie doskonale pamięta (i antycypuje) inne powroty Alka, szczególnie te nocne, głośne, agresywne, po których trzeba było uciekać wzrokiem przed sąsiadami z bloku. Teraz Alek chce być innym człowiekiem i korzystać z szans, jakie niesie wczesny kapitalizm: pracować w prywatnej stacji radiowej, handlować modnymi torbami, cieszyć się nowym życiem. Dopiero potem, w trakcie rodzinnego przyjęcia, dowiadujemy się więcej o jego „amerykańskim śnie” i o tym, co tak naprawdę przywiózł swoim bliskim w walizce.

Aksinowicz pokazuje, jak powrót ojca marnotrawnego zatruwa nie tylko relacje rodzinne, ale i relacje rodziny z otoczeniem. „Syn pijaka” notorycznie wstydzi się przed kolegami, nauczycielami i nowo poznaną sympatią. Z zawstydzeniem patrzy na upadlającego się coraz bardziej ojca i – niczym biblijni synowie Noego, Sem i Jafet – próbuje zasłonić go przed światem. Tu reżyser nie szuka dla Alka żadnej taryfy ulgowej, a grający go świetnie Maciej Stuhr (wąsaty, z fryzurą na enerdowskiego piłkarza) oddaje całym sobą cielesny i fizjologiczny wymiar alkoholowego upadku. „Chce pić, będzie pił” – słyszymy pozbawiony złudzeń komentarz jednej z drugoplanowych postaci. Mogłoby to być mottem filmu Aksinowicza, gdzie próżno szukać usprawiedliwień czy moralnych ocen. Dostajemy jedynie tyle, ile mógł widzieć i wiedzieć dorastający wówczas Tomek, czyli obraz ojcowskiego samounicestwienia, któremu nikt, mimo dobrych chęci, nie potrafi zapobiec.

„Powrót do tamtych dni” wyrasta więc z poczucia bezradności i tym również trzyma widza w emocjonalnym imadle. Oglądając film Aksinowicza, zwłaszcza znając dzisiejsze możliwości w zakresie leczenia uzależnień, trudno wysiedzieć spokojnie. Osamotnieni matka i syn, chcąc za wszelką cenę ratować Alka, który odmawia skorzystania z terapii anticolem, chwytają się chałupniczych sposobów. Przede wszystkim próbują zatrzymać go w domu, dlatego mieszkanie staje się w filmie schronieniem, twierdzą i meliną jednocześnie. Aczkolwiek to nie barek w meblościance, lecz poczciwy półkotapczan z dziecinnego pokoju, przerobiony z konieczności na kryjówkę, zogniskuje w pewnym momencie uwagę widza.

Zamiast filmować alkoholową drżączkę, twórca „Powrotu” skupia się bowiem na zwykłym strachu, jaki wywołuje w domownikach człowiek zamroczony alkoholem, ogarnięty chorobliwą podejrzliwością i zazdrością. Zamiast użalać się nad losem alkoholika (co robiono na ekranie już wielokrotnie), pokazuje jego nieświadome okrucieństwo wobec bliskich, często na swój sposób wyrafinowane, trafiające precyzyjnie w najbardziej bolesne miejsca. Właśnie spojrzenie dziecka pozwala na takie przesunięcie.

Bo w sfilmowanej przez Aksinowicza inteligenckiej rodzinie (radiowiec i lalkarka) alkohol wywraca wszystko, szczególnie zaś dotychczasowe życiowe role. Psychologowie nazywają to parentyfikacją – gdy dziecko zostaje zmuszone przejąć rolę dorosłego i opiekować się nim, co ma poważne konsekwencje w budowaniu jego przyszłych związków. Zwłaszcza że filmowy Tomek jest w wieku, kiedy najbardziej naturalny byłby bunt, eksperymentowanie, przekraczanie granic. I coś z tego klimatu młodzieńczej beztroski i humoru przedostaje się na ekran, zanim jeszcze główny bohater będzie musiał stać się w pełni odpowiedzialnym ojcem swego ojca. Stąd być może bierze się pewne usztywnienie i nadmierne ugrzecznienie postaci chłopca, które wyraźnie odróżnia go od rówieśników.

Aksinowicz nakręcił film osobisty, lecz w dużej mierze interwencyjny, zwracający uwagę na wielką skalę problemu polskich DDA, w większości pochowanych w szafach, nigdy niezdiagnozowanych, bezwiednie reprodukujących patologiczne zachowania – niekoniecznie w formie alkoholowego nałogu. Kierując kamerę na współuzależnionych, odsłonił alkoholowe kłamstwa, ale także cały ten rodzinno-uczuciowy splot, który każe latami tkwić w toksycznej, często przemocowej atmosferze. I po prostu nas z tym zostawił, gdzieś na zwykłym wrocławskim osiedlu, w towarzystwie przeciętnych Malinowskich, na gruzach polskiego Legolandu.©

POWRÓT DO TAMTYCH DNI – reż. Konrad Aksinowicz. Prod. Polska 2021. Dystryb. Kino Świat. W kinach od 10 grudnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2021