Trzeźwy brzeg Wisły. Historie młodych alkoholików

Nie wypiła zimą, mając pod stopami skrzypiący śnieg. I latem, czując w letnim powietrzu mirabelki. Wcześniej kojarzyły jej się z tym, że właśnie zaczynają się wakacje i zaraz będzie chlanie.

27.06.2022

Czyta się kilka minut

Michał Broler i Michalina Kobla podczas nagrywania swojego podkastu. Warszawa, maj 2022 r. / YOUTUBE / TRZECIA STRONA WISŁY
Michał Broler i Michalina Kobla podczas nagrywania swojego podkastu. Warszawa, maj 2022 r. / YOUTUBE / TRZECIA STRONA WISŁY

Michalina Kobla nie myśli codziennie o tym, że jest alkoholiczką. Jej profil na Instagramie to odważne spojrzenia prosto w kamerę i walka: o sprawiedliwość społeczną, tolerancję dla mniejszości, unormowanie rynku pracy. Czasem pojawia się: „mój kot i ja w rocznicę mojej trzeźwości”. Albo: „Tak wyglądam dzisiaj, chociaż zapracowana, a jak wstrzykiwałam sobie kwas hialuronowy, w najgorszych momentach nieprzerwanego picia, to na czubku brody robiły mi się siniaki. Nieważne, ile zabiegów bym nie zrobiła, w moich oczach coś i tak było nie tak, byłam za gruba, za brzydka, za bardzo nieakceptowalna dla samej siebie. Taka, którą trzeba ukryć pod kwasem. Dzisiaj mogę o tym opowiedzieć na moim profilu”.

Życie Michała Brolera w social mediach to ledwie kilka zdjęć. Na wakacjach. Uśmiechnięty. Z gitarą. Życzy wszystkim Wesołych Świąt, bo święta są super. Ostatni post to podsumowanie 2021 r. w jednym obrazku. „To był rok, w którym opowiedziałem o moich sukcesach i porażkach”. Na zdjęciu grafika z Michałem i Michaliną. I logo ich wspólnego podkastu: Trzeci Brzeg Wisły.

Ugrzęźnięcie

On zaczął pić w wieku 16 lat. Jego ojciec był wciąż nieobecny, mama starała się trzymać rodzinę razem, jak umiała. Inicjacja alkoholowa: duża impreza. Stres znika, lęki też. Rodzi się poczucie bycia superbohaterem. Dziewczyny stają się przyjazne. Ciało robi się potężniejsze.

Ona zaczęła, gdy miała lat 13. Szybko zaczęła pić sama, a te momenty, kiedy w liceum jest w domu tylko z alkoholem, stają się dla niej najpiękniejszymi chwilami.

Woodstocki, osiemnastki, połowinki, ćwiartki. Michalina ma 19 lat, siedzi z kolegą, oczywiście piją. Robi rachunek. Wychodzi na to, że nie miała od miesiąca ani jednego trzeźwego poranka. Proponuje, żeby spędzili czas jakoś inaczej. Jest fatalnie, nudno. I bardzo smutno.

Samo picie w tym wszystkim nie jest najgorsze, najgorsze są powroty do nałogu po przerwach. Każdy kolejny potworniejszy od poprzedniego.

W końcu w 2020 r. oboje idą na terapię. Pomaga pandemia, która znacznie ogranicza liczbę pokus na mieście. Michał zaczyna kilka razy, najpierw udaje mu się wytrzymać miesiąc, po czym mówi sobie, że już wszystko jest świetnie, i opuszcza terapię. Po jednym piwku wraca do poprzedniego stanu, a właściwie jest gorzej. Odchodzi dziewczyna, z dawnymi kompanami od szalonych warszawskich nocy też nie ma już kontaktu. Zostaje sam.

– Musisz stracić wszystko, ugrzęznąć w tych rzygach, żeby się z tego wygrzebać, coś zrozumieć – mówi dzisiaj.

Michalina rozpoczęła walkę, kiedy czuła się już fizycznie zupełnie nie do życia. Terapeutka, polecona jej przez członków rodziny, zaproponowała metodę małych kroków. Razem rozpisały etapy ograniczania alkoholu, schodząc do jednego piwa tygodniowo. Jakie to było piwo? – Oczywiście, porter, najmocniejsze! – Michalina wybucha śmiechem.

Z czasem zero na liczniku procentów nie pojawia się przy tygodniach, ale wręcz przy miesiącach. Aż pewnego dnia dociera do niej, że „to już”: minął rok. Wciąż jednak boi się, czy da radę w różnych momentach roku, zwłaszcza w tych bardziej zachęcających do picia i mniej zachęcających do życia. A jednak była trzeźwa, mając pod stopami skrzypiący śnieg. Była trzeźwa, stukając wiosną obcasami po chodniku. I latem, czując w powietrzu mirabelki, które wcześniej kojarzyły jej się z tym, że zaczynają się wakacje i zaraz będzie chlanie.

Ratunek

Ich światy połączyła abstynencja. Wzięli udział w podkaście Marka Sekielskiego „Sekielski o nałogach”. Byli co prawda ­gość­mi dwóch różnych odcinków, ale po nagraniach Michał skontaktował się z Michaliną i zaproponował, by ruszyli z własnym programem. Obydwoje czuli się „niedoreprezentowani” – stereotyp alkoholika to wiek co najmniej średni, ­raczej patologia, raczej płeć męska. Zwłaszcza Michalina, 25-letnia alkoholiczka, czuła, że nie pasuje do tego schematu.

Spotkali się raz, na kawie. Od razu kliknęło między nimi, zbieżność doświadczenia, potrzeba wyrzucenia z siebie frustracji przy drugiej, rozumiejącej nas osobie, i chęć słuchania. Potem już zaczęli nagrywać.

Podkast nazwali „Trzeci brzeg Wisły”. To ten brzeg, z którego patrzy się z dystansem na to, co dzieje się nad rzeką, której obydwa brzegi są popularną wśród młodzieży imprezownią. Trzeci brzeg Wisły to brzeg inny, stabilny, którego rzeka alkoholu nie podmywa.

Pomysł był taki, by nie tylko opowiadać o sobie, ale też oddać głos innym. Otworzyć się na ich historie oraz jak najszerzej opisać zjawisko. Podkast miał stać się miejscem w sieci, w którym pomoc znajdzie osoba młoda, bo poczuje, że nie jest sama ze swymi zmaganiami. Choć Michał i Michalina podkreślają w swoich nagraniach, że nie są specjalistami, wiele osób zwraca się do nich o pomoc. Większość z nich jest w wieku 18-34 lata. – Docieramy dokładnie do tych, dla których chcieliśmy to robić – mówi po dziewięciu miesiącach działania podkastu Michał.

W pewnym momencie zaczęli organizować spotkania, które nazwali „Trzeźwy brzeg Wisły”. Powstała grupa na fejsie, zaczęły się spotkania z innymi trzeźwiejącymi. Czasami umawiają się, by razem pomuzykować. Jak jest cieplej, by poruszać się na świeżym powietrzu. Świętować na działce rocznicę abstynencji. Albo po prostu usiąść i pogadać, chociaż to ciągle jest ciężkie. Być w barze, gdzie alkohol jest na wyciągnięcie ręki. Ale na tym to właśnie polega, by toczyć bój z samym sobą. I zarazem przechodzić przez to w grupie, tak jest dużo łatwiej.

Pytam ich niezależnie, jak przeżyli prawie rok wspólnego nagrywania.

Michał: – Ani razu się nie pokłóciliśmy.

Michalina: – Nie pokłóciliśmy się ani razu.


CZYTAJ TAKŻE

PROMILE W EMOCJACH: W przypadku mężczyzny uzależnienie to diagnoza, w przypadku kobiety – ocena moralna >>>


Terapia

Po Bożym Narodzeniu obydwoje mieli dłuższą przerwę w nagrywaniu kolejnych odcinków.

– Były święta, wiesz, ciężki czas. Ale zebraliśmy siły i znowu zaczęliśmy działać – mówi Michał.

Pomaga im HALT. To jeden z programów wspierających wychodzenie z alkoholizmu. Jego nazwa powstała od pierwszych liter stanów (w języku angielskim), których zdrowiejący alkoholik powinien się wystrzegać: Głodu (H), Złości (A), Samotności (L), Zmęczenia (T). Owładnięcie którymś z tych uczuć grozi niebezpieczeństwem nawrotu nałogu.

Wbrew powszechnemu mniemaniu, nawrót nie oznacza jednak złamania abstynencji. Jest stanem, który dopiero zapowiada ryzyko, pojawiają się pierwsze odczucia głodu. W takich sytuacjach pomaga obecność terapeuty, osób bliskich, trzymanie się grupy wsparcia, czyli innych osób wychodzących z nałogu, które rozumieją ten stan.

Jeśli powyższych elementów zabraknie, nawrót może skończyć się źle. Młodzi uzależnieni mają na to konkretne słowo – zapicie. Ani Michalina, ani Michał, odkąd zajęli się na dobre walką o swoją trzeźwość, nie zapili. Michał twierdzi, że to właśnie podkast ma na niego terapeutyczne działanie. Jest radarem tego, co dzieje się w jego wnętrzu. Jeśli czuje, że nie ma siły go nagrywać, to znak, że coś go w środku szarpie i musi uważać.

Prawdziwym kluczem do sukcesu jest terapia. Bardzo intensywna, by zająć głowę. Początkowo wypełniająca przynajmniej kilka wieczorów w tygodniu, na które składają się zarówno spotkania indywidualne, jak i meetingi.

W Warszawie i jej okolicach oraz w innych dużych miastach nie ma z tym problemu. Znajduje się w sieci grupę, która nam pasuje, także światopoglądowo, i po prostu przychodzi na meeting. Trzeba jedynie przyznać przy ludziach, że ma się poważny problem z nałogiem, i ­zadeklarować, że chce się leczyć z choroby.

W Pruszkowie terapeutka Michała założyła grupę, do której należą pracujący z nią uzależnieni. Dziś są jak rodzina. Nic dziwnego, odkąd zdecydowali się na terapię i udział w meetingach, duża część znajomych poszła w odstawkę. Pojawili się nowi. To osoby ze spotkań, z grup w internecie. Słowem: bańka, która ma dla siebie nieskończenie dużo empatii i zrozumienia. Tworzą się przyjaźnie, a nawet związki.


CO NAM PŁYWA W KIELISZKU: W Polsce spożycie alkoholu na głowę nie należy do najwyższych w Europie. A mimo to najważniejsze pytanie o picie wciąż brzmi u nas: „ile?”, a nie – „po co? >>>


– My się szukamy i znajdujemy w tłumie – mówi Michalina. – A jeszcze nie tak dawno osoba niepijąca wydawałaby mi się kompletnym nudziarzem. Kiedy jednak wychodzisz z nałogu, a po drodze spotykasz ludzi, którzy przeszli to samo, relacje stają się dużo głębsze, jest w nich więcej zrozumienia.

Euforia

Kiedy rzuci się picie, a uzależniony odzyska równowagę emocjonalną, nagle otwierają się nieskończone perspektywy, co można robić z własnym życiem. Michalina: – Miesiąc miodowy, różowe chmurki nad głową. Najpierw nagradzanie wewnętrznego dziecka, granie w gry przez pół dnia, kupowanie sobie przyjemnych drobiazgów. Odkrywanie tej fajnej strony dorosłości, tego, że można robić, co się chce. A potem przyszedł atak paniki, święta Bożego Narodzenia w małym mieszkaniu. Z braku pomysłów, co z tym wszystkim zrobić, zaczęłam pić kawę. Jak typowa alkoholiczka piłam ją ze słoika, potem obliczyłam, że to było coś koło dwóch litrów dziennie. Dostałam ataku paniki z przedawkowania kofeiny. Ale wróciłam jakoś do pionu.


Czytaj także: Przez wiele dekad porządek polskich narracji alkoholowych wyznaczała utrwalona przez Jerzego Pilcha opowieść, stawiająca w centrum męskie doświadczenie picia – na poły łotrzykowskiego, na poły romantycznego. Własnie ulega ona zmianie.


Dziś Michalina robi rzeczy, na które kiedyś zupełnie nie było czasu i sił. Dużo jeździ na rowerze, chodzi na spacery, poznaje Warszawę. – Wreszcie czuję wiatr na twarzy, rozglądam się dookoła siebie, doświadczam świata, nawet blokowiska wydają się interesujące – mówi.

Michał: – Niesamowity rozwój zawodowy. Wcześniej wpadałem często w rutynę, zbierałem kolejne prace zdalne, czasem pięć dni pod rząd. W branży IT jest luźna atmosfera i duże przyzwolenie na elastyczną pracę, jest też elastyczne podejście do używek. Robotę odbębniałem więc niemal automatycznie. Odkąd rzuciłem alkohol, dwa razy zmieniłem pracę na lepszą. Kompetencje rosną w tempie niemal geometrycznym. Ostatnio wyszedłem z kolegami na miasto, żeby się pożegnać przed odejściem do nowej firmy. Kelnerzy roznosili darmową whiskey, ale wszyscy odmówili ze względu na mnie. Siedzieliśmy, gadaliśmy. Teraz w ogóle mam dużo większy szacunek do ludzi i od ludzi, już się ich nie boję. Jestem sobą. Wróciłem z tego spotkania i mówię sobie: „byłeś Michałem Brolerem”. Nikim innym, lecz tylko – i aż – Michałem Brolerem. To był udany wieczór.

Przedtem

Z czym dzisiaj kojarzy im się Wisła?

Dla Michała to już nie jest dobre miejsce. Na urodzinach brata wytrzymał na schodkach bulwarów ledwie 20 minut. Czasem chodzi nad Wisłę w południe, gdy jest w miarę pusto, z koleżanką, która mieszka niedaleko, i jej psem. Wieczorami nie znajduje tam już żadnej rozrywki dla siebie, tylko niebezpieczne sytuacje, spotkania, zachowania, a nawet zapachy, które przywracają wspomnienia pijackich nocy na mieście.

– Wisła to był naturalny krajobraz dużej części mojego toksycznego okresu w życiu – mówi z kolei Michalina. – Nie jestem z Warszawy, ale z Płocka, gdzie młodzież też przesiaduje nad Wisłą. Razem z wodą tam również płynęło morze alkoholu.

Warszawskiej Wisły Michalina też jeszcze nie odczarowała, było za wcześnie, wspomnienia nie pozwoliły. Najbliższy sezon wakacyjny będzie tym, w którym zamierza dużo jeździć na rowerze właśnie nad Wisłą, przez warszawskie mosty. Mówi, że kiedy przejeżdża na drugą stronę, ma nadzieję, że ta woda w końcu symbolicznie zmyje z niej stracony czas na wiślanym brzegu.

Z dzisiejszej perspektywy dni, które kończyły się zawsze tak samo, zlewają się w jedno. A jednak dojście do przekonania, że tak nie można żyć, nie jest łatwe. Pytam o czas tuż przed zerwaniem z nałogiem.

Gdy Michalina opowiada o sobie przed terapią, w jej ustach kilkukrotnie pojawia się to samo słowo – praca. Zrozumiała, że pracoholizm, któremu uległa równolegle z nałogiem, jest autoagresją, wyrazem tego, że nie czuje się pełnym i naprawdę wartościowym człowiekiem. Pracowała od rana do wieczora, a wracając do domu kupowała alkohol i piła w samotności przed komputerem. Ćwiczyła „kontrolowanie w tym braku kontroli”, czyli picie nie do urwania filmu, ale do pójścia spać, kiedy czuła, że ma dość. A rano znowu pobudka z bólami całego ciała i całej psychiki. No i to poczucie, że wszystko pachnie tak, że ma się już dość. Do alkoholizmu doszła jej jeszcze bulimia, więc zapach przetrawionego alkoholu w połączeniu z kwasem żołądkowym towarzyszył jej non stop. – A do tego te wiecznie podkrążone oczy, ciągłe uczucie paniki, dramat – wspomina. – Żeby udowodnić sobie, że wszystko jest w porządku, że jakoś daję radę, do pracy jeździłam rowerem. „Pokutnym rowerem”, jak wtedy go nazwałam.


Kinga Dębska, reżyserka: Polskie kobiety dostały przyzwolenie wyłącznie na pracowitość, odporność psychiczną, zaradność. I jeszcze muszą być seksowne. A potem topią się w alkoholu.


 

Michał podkreśla, że okres picia był wypełniony lękiem, brakiem zaufania do ludzi i do samego siebie. Dopiero po zażyciu jakichś substancji stawał się lepszą, akceptowalną wersją siebie. Mówi, że w którymś momencie nawet polubił kaca. Ten moment autodestrukcji, który był jednocześnie momentem weny. Brak lęków społecznych, wszystko w głębokiej pogardzie. Ale w pewnym momencie wszystkie pijackie afery przestały się mieścić w jednym życiu. Musiał skończyć pić, by przetrwać. Dziś widzi, że dużo w tym wszystkim było ukrytej nienawiści do ojca. – Nienawidziłem go bardzo, aż do wytrzeźwienia. Teraz mamy świetną relację – mówi Michał.

***

W jednym z odcinków podkastu Michalina i Michał cytują raport Instytutu Jagiellońskiego „Polska zalana piwem”. Według niego inicjacja alkoholowa w Polsce przypada zwykle na 12.-13. rok życia. Większość osób w wieku 15-18 lat ma już za sobą epizody silnego upicia się. W przypadku polskiej młodzieży chodzi najczęściej o piwo (74 proc.) oraz wódkę (62 proc.).

Konsekwencje są poważne i czasem nieodwracalne. Szczególnie ryzykowne jest rozpoczęcie picia przed 15. rokiem życia, gdy ośrodkowy układ nerwowy wciąż dojrzewa. Upośledzeniu mogą ulec pamięć, koncentracja, inteligencja, empatia, ośrodek mowy. Osoby, które zaczynają pić w tym wieku, cztery razy częściej uzależniają się od alkoholu w późniejszym życiu. Chyba że znajdą swój trzeci brzeg Wisły. Wtedy nie utoną. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Trzeźwy brzeg Wisły