Skąd się biorą księża

Kandydaci do seminariów są dziećmi świata, który odchodzi w przeszłość. Czy już jako duchowni uniosą reformę Kościoła?

05.10.2020

Czyta się kilka minut

 / GRAŻYNA MAKARA
/ GRAŻYNA MAKARA

We wrześniu 2019 r. rektorzy polskich seminariów duchownych wracali ze zjazdu w Rzeszowie ze szczególnym dokumentem. Była to rozbudowana, licząca 91 pytań ankieta ks. prof. Krzysztofa Pawliny, specjalisty w zakresie formacji seminaryjnej, autora wielu opracowań na temat młodzieży. Adresatami byli nowo przyjęci klerycy.

– W watykańskiej Kongregacji ds. Duchowieństwa czeka na akceptację nowe polskie „Ratio fundamentalis”, dokument o szczegółach formacji kapłańskiej – mówi ks. Pawlina. – Pomyślałem, że skoro odpowiedzieliśmy na pytanie: jak formować, musimy wiedzieć też, kogo formujemy. Taki był punkt wyjścia moich badań. Dopiero zestawienie ich wyników z „Ratio” pozwoli zaproponować formację odpowiednią dla Kościoła w Polsce.

Ankiety wypełniali kandydaci przyjęci do seminarium, ale przed rozpoczęciem zajęć. Jak podkreśla ks. Pawlina, chodziło o to, by nie zostali jeszcze poddani procesom formacyjnym, a ich odpowiedzi były autentyczne. Wyniki badacz otrzymał z 38 seminariów, nie odpowiedziały tylko przemyskie, olsztyńskie, zielonogórskie i zamojsko-lubaczowskie. Ankiet było w sumie 289.

Kleryk w procentach

20 lat temu ks. Pawlina przeprowadził badania za pomocą podobnego formularza. Pierwsze, co się rzuca w oczy po zestawieniu wyników ankiet z 2000 i 2020 r., to liczba respondentów, pokazująca wymiar spadku powołań: dwie dekady temu w badaniu wzięło udział 925 kandydatów. I wtedy (49), i dziś (24) w statystykach góruje diecezja tarnowska i szerzej: archidiecezja krakowska, z której pochodzi 19 proc. (20 lat temu: 13 proc.) wszystkich kandydatów. Badania potwierdziły intuicje tłumaczące ten wysoki wynik: chodzi o silnie rozbudowaną, tradycyjną religijność regionu. Przez 20 lat nie nastąpiły zmiany w pochodzeniu społecznym kleryków: 60 proc. z miast, 40 proc. ze wsi, co oddaje strukturę ludności kraju.

Przeważająca większość kandydatów to maturzyści, trzydziestkę przekroczyło 4,5 proc. (20 lat temu było ich tylko 0,9 proc.). Dyplom studiów magisterskich ma 7 proc. badanych. Ponad połowa deklaruje, że pracowała zawodowo.

Z pełnych rodzin wywodzi się 84 proc. kandydatów, z dotkniętych rozwodem lub separacją – niecałe 7 proc. Ks. Pawlina, wskazując na znaczny wzrost liczby rozwodów w ostatnich 20 latach, podkreśla, że „głównym źródłem powołania są trwałe rodziny chrześcijańskie”. I to takie przynajmniej z dwójką dzieci: 92 proc. badanych ma rodzeństwo.


Czytaj także: Ks. Adam Boniecki: Co ich czeka


Tylko 3,5 proc. badanych oceniło sytuację materialną swojej rodziny jako złą. Ponieważ znacząco wzrosły wskaźniki wykształcenia rodziców nowych kleryków (33 proc. matek i 21 proc. ojców skończyło studia), ks. Pawlina uważa, że skończył się czas, kiedy „pójście na księdza” oznaczało awans społeczny. Mówi o wyborze „dobrowolnym i refleksyjnym”.

Ministranci, oazowicze

Pytani o źródła wiary, klerycy wskazują na tradycję i wychowanie w rodzinie (29 proc.), uczęszczanie do kościoła, wpływ kazań i kapłanów (25 proc.), przeżycia i doświadczenia życiowe (18 proc.) oraz osobiste przemyślenia i przekonania (18 proc.). Aż 85 proc. było ministrantami. 68 proc. należało do rozmaitych wspólnot, z wyraźną przewagą Ruchu Światło-Życie (33 proc.) i Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży (12 proc.).

Podejmując decyzję o wstąpieniu do seminarium, kandydaci znaleźli wsparcie znajomych księży lub swojego proboszcza (81 proc.), matki (75 proc.), kolegi (73 proc.), rzadziej ojca (62 proc.). Kto się sprzeciwiał? Najczęściej koledzy (35 proc.), rzadziej rodzeństwo, rodzice i nauczyciele. Dla 55 proc. opinia otoczenia nie była znacząca. 20 lat temu wskaźnik ten sięgał jednak 64 proc., co oznacza – uważa ks. Pawlina – że dziś kandydaci bardziej potrzebują afirmacji swojego postanowienia.

Nieco wyższy niż w 2000 r. stopień dezaprobaty rodziny wobec planów dziecka, by zostać duchownym, autor badań tłumaczy procesem sekularyzacji, spadkiem prestiżu społecznego księdza i malejącą dzietnością, z czym łączy się niechęć do „utraty” jednego z dzieci.

Stolica Kanady?

By zbadać poziom wiedzy kleryków, ks. Pawlina pytał ich o stolice kilku krajów, nazwiska najważniejszych urzędników państwowych, sięgnął też do katechizmu. Większość wyłożyła się na pytaniu o stolice Australii i Kanady. Marszałków Sejmu i Senatu potrafiło wskazać tylko 23 i 27 proc., podczas gdy 20 lat temu te dwa ostatnie wskaźniki przekraczały 60 proc.

Imiona dwóch poprzedników Jana Pawła II w Stolicy Apostolskiej prawidłowo podało 46 proc. badanych. 54 proc. nie potrafiło wymienić żadnej encykliki polskiego papieża. „Oznacza to spadek znajomości nauczania papieskiego wśród młodzieży” – konkluduje ks. Pawlina. 82 proc. wskazało przykazanie miłości jako najważniejsze przykazanie chrześcijańskie. 85 proc. zna liczbę warunków spowiedzi, 93 proc. poprawnie wymieniło imiona ewangelistów. Względem badań sprzed 20 lat wiele wskaźników opadło od kilku do kilkunastu punktów procentowych. „Najprostszym wytłumaczeniem tego faktu wydaje się słabość szkolnej katechezy” – podsumowuje ks. Pawlina.

Wyborcy Konfederacji

Spytani, co jest ważne dla polskiego narodu, kandydaci do kapłaństwa wskazali na pierwszym miejscu religię (82 proc.), patriotyzm (59 proc.) i godność osoby ludzkiej (42 proc.). Nisko na liście znalazły się sprawiedliwość społeczna (12 proc.), prawa człowieka (8 proc.), równość społeczna (7 proc.) i demokracja (5 proc.). Ks. Pawlina widzi tu efekt zwątpienia w kierunek przemian ustrojowych.

W wyborach do europarlamentu w maju 2019 r. 62 proc. głosowało na PiS, 24 proc. na Konfederację, 7 proc. na Koalicję Europejską. Dwie trzecie pozytywnie ocenia rządy Zjednoczonej Prawicy, 76 proc. wyraża dezaprobatę wobec opozycji. Mimo to tylko 21 proc. negatywnie ocenia wstąpienie Polski do UE. 23 proc. badanych widzi zagrożenia dla Polski w napływie imigrantów, ale 10 proc. – we wzroście nastrojów nacjonalistycznych.

A jak nowi klerycy patrzą na problem kryzysu Kościoła wywołanego skandalami seksualnymi? Prawie 90 proc. twierdzi, że chociaż sytuacje nadużyć występowały, to wyolbrzymia się ich skalę, a odosobnione przypadki próbuje uogólnić. 66 proc. uważa, że w obliczu kryzysu duchowieństwo i wierni staną na ­wysokości zadania, a polski Kościół wyjdzie z niego obronną ręką. 42 proc. zgadza się z tezą, że Kościół w naszym kraju wymaga oczyszczenia i gruntownej naprawy. Znaczący jest odsetek tych, dla których „wszystkie doniesienia na temat nadużyć seksualnych księży i wywołany wokół nich szum medialny były tylko propagandowym atakiem na Kościół”: uważa tak 40 proc. badanych.

Z ludu wzięci

– Co mnie zdziwiło, kiedy patrzyłem na te wyniki? Chyba najbardziej to, że nie czytają książek – mówi Tomasz Terlikowski, publicysta. 9 proc. kandydatów nie przeczytało w ciągu roku żadnej książki, prawie 60 proc. najwyżej pięć. – Ktoś, kto nie czyta, nie rozwija się ani intelektualnie, ani duchowo. A chrześcijaństwo jest przecież religią Słowa.

Zbigniew Nosowski zastrzega, że wyniki badań ks. Pawliny zna jedynie z opracowania Katolickiej Agencji Informacyjnej. – Obraz, który tu widzimy, to nie produkt seminarium, bo badania dotyczą ludzi rozpoczynających formację, tylko produkt polskiego katolicyzmu – wskazuje. – Oni są „z ludu wzięci”. Z pewnymi odchyleniami, bo przecież katolicy nie głosują w 80 proc. na prawicę.

Czy księża, którzy za sześć lat wyjdą z seminariów, będą w stanie budować Kościół według recepty papieża Franciszka? – W takim pytaniu kryje się oczekiwanie na kandydata, który powinien zawczasu posiadać założone cechy – uważa ks. Pawlina. – Tymczasem tu chodzi o Kościół, który trzeba wymodlić, a kto dzisiaj modli się za seminarzystów, za ich wychowawców? Kościół jest taki, jacy jesteśmy my, wierzący. Niesiemy go w sobie. Taki będziemy mieć Kościół, jak wychowamy w rodzinach swoje dzieci i jak poprowadzimy w seminarium tych, którzy pójdą za głosem powołania.

– Kandydaci nie są inni od rówieśników – zauważa ks. Pawlina. – Wyróżnia ich właśnie to, że odpowiedzieli na powołanie Boże, więc muszą w sobie mieć głębszą wrażliwość. 40 proc. powiedziało, że nikt na nich nie wpływał w kwestii wstępowania do seminarium. To była ich decyzja. Tak więc to ludzie, którzy wiedzą, co robią i czego chcą. Dziś księża nie cieszą się specjalnym szacunkiem w społeczeństwie, więc chylę czoło przed młodymi, którzy mimo to idą za wewnętrznym głosem powołania.

Według Tomasza Terlikowskiego badania pokazują przede wszystkim stan polskiego katolicyzmu: – Żyjemy w sytuacji gwałtownych zmian w strukturach społecznych: seminaria pustoszeją, podobnie jak nowicjaty zgromadzeń żeńskich, młodzież odwraca się od Kościoła i wiary. W dłuższej perspektywie Kościół się zmieni, ale nie dokona tego nowe pokolenie księży. Znaleźli w sobie odwagę, i chwała im za to, żeby pójść do seminarium, często wbrew opinii rówieśników. Ale oni są jeszcze późnymi dziećmi struktur, które właśnie odchodzą w przeszłość.

– Nie dziwi mnie ich podejście do kwestii skandali seksualnych w Kościele – kontynuuje Terlikowski. – Mocno mi to uświadomiło, że w najbliższych ­10-15 latach nie będzie zmiany pokoleniowej. Klerycy mają mniej więcej takie poglądy jak księża, również ci pracujący w seminariach. Ks. dr Piotr Górski, były rektor seminarium w Kaliszu, który walczył o właściwe reagowanie władz kościelnych na przypadki molestowania nieletnich, jest raczej wyjątkiem. Wychowawcy, którzy tylko powtarzają opinie innych, nie przygotują nikogo do samodzielnego myślenia i samodzielnej duchowości. Nie widzę powodów, żeby seminaria miały głęboko przemienić tych młodych ludzi.

Osamotnienie

Zdaniem Zbigniewa Nosowskiego nie wszystkie elementy analizy pozwalają na wyprowadzanie daleko idących wniosków. Przykładem jest powtarzana w mediach teza, że tylko znikomy odsetek kleryków chciałby w przyszłości prowadzić katechezę. Ankietowe pytanie brzmiało: „Czemu – w przyszłości – jako kapłan chciałby się Pan najbardziej poświęcić”. Pracę w parafii wskazało 45 proc., duszpasterstwo specjalistyczne 11 proc., a katechezę 2,4 proc.

Nosowski zwraca uwagę na błąd metodologiczny. – Wskazać można było tylko jedną odpowiedź. Tymczasem praca w parafii zakłada przecież prowadzenie katechezy. Nie istnieje w Polsce odrębny rodzaj posługi kapłańskiej polegający wyłącznie na uczeniu w szkole. Ci, którzy wskazali na pracę parafialną jako najistotniejszą sferę, której chcieliby się poświęcić, mogli mieć na myśli również nauczanie religii. Nie można więc formułować wniosków o niechętnym podejściu kleryków do nauczania i w ogóle do przepowiadania. Podobnie niedopracowane socjologicznie jest pytanie o najważniejszy obowiązek katolika. Nie można było wybrać jednocześnie umiłowania Boga i umiłowania bliźnich. A przecież przykazanie miłości jest jedno i obejmuje obie te sfery. Nie snułbym więc refleksji na temat malejącej gotowości do służby innym.


Czytaj także: Ks. Wojciech Werhun: Pozbywanie się lęku


Problem, jakkolwiek badania ks. Pawliny nie pozwalają go zdiagnozować, jest jednak realny. Tomasz Terlikowski: – Kiedy rozmawiam z przełożonymi zakonnymi czy z proboszczami, opowiadają, że młodzi księża niechętnie podchodzą do zaangażowań, które wymagają ofiary, służby, a katecheza niewątpliwie czymś takim jest. Są nastawieni na samorealizację, która w ich przypadku przybiera nazwę pogłębiania relacji z Panem Bogiem. Tylko że jeśli ktoś wyznacza sobie taki życiowy cel, to jego drogą jest powołanie mnicha.

Zastanawiając się nad faktem, że klerycy nisko cenią takie wartości, jak solidarność, tolerancja i demokracja, Terlikowski wskazuje na kontekst społeczny. – Żyjemy w rzeczywistości baniek medialnych i plemion politycznych. Poszczególne plemiona w Polsce przypisały sobie pewne wartości, ale często nie mają one funkcji autonomicznej, tylko opozycyjną wobec wartości drugiej strony. Strona umownie zwana liberalną odrzuca takie wartości jak tożsamość narodowa, a konserwatywna – demokrację, prawa człowieka czy solidarność.

Jak to zjawisko wpływa na grupę kandydatów do kapłaństwa? – Większość wywodzi się z plemienia konserwatywnego i jest nośnikiem jego poglądów – mówi Terlikowski. – To zjawisko dla Kościoła niebezpieczne, bo ogranicza jego pole przekazu do strony konserwatywnej. Będzie brakowało duchownych, którzy potrafiliby trafić do strony liberalnej. Dziś znacząca część katolicyzmu światowego, w tym papież Franciszek, mocno akcentuje elementy społecznej wrażliwości Kościoła. Procesy, które obserwujemy w Polsce, oznaczają więc pewne osamotnienie intelektualne.

Wyparcie

Badania ks. Pawliny ujawniły jeszcze jeden problem: 39 proc. kandydatów do kapłaństwa przyznało się do częstego i regularnego sięgania po pornografię. Czy to dużo? – To wskaźnik reprezentatywny dla populacji młodych ludzi ok. 20. roku życia – mówi prof. Maria Beisert, psycholożka i seksuolożka, kierująca Zakładem Seksuologii Społecznej i Klinicznej w Instytucie Psychologii UAM w Poznaniu. – Niestety pytanie ankietowe nie wyjaśniało, czym jest pornografia. Tymczasem co innego mógł mieć na myśli jego autor, a co innego odpowiadający.

Czy w przypadku tych kleryków można mówić o uzależnieniu? Prof. Bei­sert: – Nie. Informacja o częstości sięgania po pornografię to za mało, nie znamy przecież motywacji, dla jakiej człowiek to robi. Musielibyśmy wiedzieć, czy działa tu jakiś mechanizm, który się wymknął spod kontroli. Do diagnozy potrzebne są metody kliniczne, nie ankieta.

Problem sięgania po pornografię wiąże się z szerszym – i kluczowym dla dzisiejszego Kościoła – zagadnieniem dojrzałości psychoseksualnej przyszłych duchownych. – Nie mam wglądu w formację seminaryjną, ale prowadzę osoby, które poszukują pomocy specjalistycznej, ponieważ w zamkniętym systemie kościelnym boją się zgłosić problemy ze sferą seksualną – mówi prof. Beisert. – Nie mają pewności, czy im to nie zaszkodzi, czy nie dojdzie do władz. Wnioskuję z tego, że podczas formacji raczej dąży się do tego, żeby klerycy zaprzeczali swojej seksualności, zamiast ją poznawać, odkryć jej mechanizmy. Człowiek, który ma wgląd w siebie, człowiek samowiedny, żyje szerzej i głębiej, nie szkodzi ani sobie, ani innym. A to powinna być cecha podstawowa księdza.

– Klerycy to w większości młodzi mężczyźni po maturze. To okres, kiedy napięcia seksualne u mężczyzn są najwyższe – tłumaczy seksuolożka. – Wybór abstynencji seksualnej na całe życie powinien być podjęty w oparciu o wiedzę na temat seksualności i jej przemian. Dlatego klerycy powinni mieć dostęp do wiedzy naukowej wolnej od ideologii. Edukację powinny prowadzić osoby z zewnątrz, niezależne od władz kościelnych, posiadające wiedzę potwierdzoną przez odpowiednie tytuły i certyfikaty. Kleryków należałoby zachęcić, by eksplorowali swoją seksualność, zastanawiali się nad nią. Tym bardziej że jako celibatariuszy czekają ich poważne wyzwania w tej sferze.

Łaska

Tomasz Terlikowski po analizie badań nad nowymi klerykami wskazuje na kilka elementów niezbędnych w procesie kształcenia. – Potrzebna jest gruntowna i wymagająca formacja intelektualna. Po drugie: mocna formacja życiowa, psychologiczna. Osoby niedojrzałe nie powinny być święcone. Po trzecie: powinno się formację wydłużyć, uzupełniając o przynajmniej roczną pracę duszpasterską w parafiach i o praktyki zdobywane poza granicami Polski, żeby mogli poznać inne modele katolicyzmu. Klerycy powinni też podróżować między diecezjami: szokiem kulturowym będzie już przejazd z diecezji tarnowskiej do archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej.

– Przez 6 lat kleryk pracuje nad sobą, działa w nim łaska Boża. Nie wróżmy z fusów: Kościół będzie taki, jaki Pan Bóg powołał na ten czas. Moje badania są przede wszystkim informacją dla wychowawców o tym, kogo przyjęliśmy do seminariów. Wprawdzie rektorzy dobrze znają kandydatów, bo z każdym rozmawiają indywidualnie, ale brakowało dotychczas całościowego obrazu – ocenia ks. Pawlina.

I zauważa: – Trudno opisać ideał kleryka. Nikt nie spisuje cech, którymi musi się charakteryzować kandydat do kapłaństwa. Na furcie seminaryjnej spotykam się z młodymi ludźmi, którzy mówią po prostu: czuję, że Bóg mnie powołuje. Przyjmujemy ich takich, jakich Pan zechciał wezwać. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2020