Powołaniowy krach

Liczba chętnych do kapłaństwa w Polsce w tym roku zmniejszyła się aż o jedną piątą. Czy Kościół w Polsce czeka los katolickiej wspólnoty w Irlandii?

01.11.2021

Czyta się kilka minut

Wyższe Seminarium Duchowne w Lublinie jest jednym z nielicznych, gdzie kandydatów do kapłaństwa jest tyle samo,  co nowo wyświęconych księży. Na zdjęciu: święcenia kapłańskie w lubelskiej katedrze, maj 2020 r. / ŁUKASZ KACZANOWSKI / POLSKA PRESS / EAST NEWS
Wyższe Seminarium Duchowne w Lublinie jest jednym z nielicznych, gdzie kandydatów do kapłaństwa jest tyle samo, co nowo wyświęconych księży. Na zdjęciu: święcenia kapłańskie w lubelskiej katedrze, maj 2020 r. / ŁUKASZ KACZANOWSKI / POLSKA PRESS / EAST NEWS

Tak źle jeszcze nie było. Ze statystyk powołań, ogłoszonych na październikowej Konferencji Rektorów Seminariów Duchownych, wynika, że formację do kapłaństwa w seminariach diecezjalnych i zakonnych rozpoczęło w tym roku 356 kandydatów, podczas gdy w roku ubiegłym było ich 441. Liczba powołań jest więc o około 20 proc. niższa niż w roku poprzednim.

Trend spadkowy utrzymuje się w polskim Kościele od dawna – na przestrzeni ostatnich 20 lat wyniósł około 60 proc. I jest widoczny nawet w diecezjach, które zalicza się do najbardziej pobożnych w Polsce. Choćby w największym w kraju seminarium tarnowskim, w którym liczba alumnów spadła o połowę w porównaniu do 2020 r. (z 26 do 14) i jest najniższa w całej jego historii (choć nadal należy do najwyższych w kraju). Czy też w diecezji krakowskiej, gdzie kandydatów jest aż trzykrotnie mniej niż w roku poprzednim (4 w porównaniu do 13). Do czterech seminariów diecezjalnych – w Bydgoszczy, Drohiczynie, Elblągu i Łowiczu – oraz aż 19 zakonnych nie zgłosił się w tym roku nikt.

Ciche korytarze

– To już katastrofa – przyznaje ks. dr hab. Andrzej Kobyliński, filozof i etyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Jego zdaniem trzeba jednak mieć na uwadze, że skala tego problemu jest różna w poszczególnych regionach kraju. – W Olsztynie jest zdecydowanie gorzej niż w Tarnowie, wyraźnie różnią się też między sobą Bydgoszcz i Katowice. Najbardziej jednak wciska w fotel świadomość, że w tym roku do tak wielu seminariów nie zapukał żaden kandydat. Gdy dziś się do nich wejdzie, można usłyszeć stukot własnych butów. Kiedyś na ich korytarzach tętniło życie, teraz panuje cisza.

– Jeszcze większym dramatem jest kryzys powołań w zakonach żeńskich – dodaje duchowny. – Są takie zgromadzenia, do których od lat nikt się nie zgłasza.

Przyczyny? Na pewno czynniki demo­graficzne – wchodzące obecnie w dorosłość pokolenie to dzieci urodzone w dołku demograficznym lat 90. Ważniejsze wydaje się jednak co innego – malejąca religijność młodych Polaków. W ciągu ostatnich dziesięciu lat jej deklarowany poziom spadł o 20 proc.

– Jesteśmy już społeczeństwem podobnym do innych krajów Europy Zachodniej, na dobre i na złe. – mówi ks. Kobyliński. – Także jeśli chodzi o podejście młodego pokolenia do religii. Co więcej, mamy pierwsze miejsce na świecie, gdy chodzi o tempo galopującej sekularyzacji dzieci i młodzieży w stosunku do religijności pokolenia ludzi dorosłych.

No i oczywiście kwestia zapewne najbardziej dewastująca reputację oraz zaufanie do Kościoła w Polsce: skandale seksualne i wątpliwy tryb ich rozliczania przez kościelną hierarchię.

– Najważniejszą przyczyną obecnego krachu powołań w naszym kraju, obok demografii, sekularyzacji czy licznej emigracji młodych Polaków, jest negatywny obraz biskupów i księży w przestrzeni medialnej i życiu społecznym – mówi etyk z UKSW.

Głębia upadku

Podobnie było w Irlandii. Gdy w latach 2005-09 na światło dzienne wyszły liczne przypadki emocjonalnego, fizycznego i seksualnego wykorzystywania tysięcy dzieci przez księży – chodzi zwłaszcza o raport tzw. Komisji Ryana z dziewięcioletniego dochodzenia w sprawie wykorzystywania dzieci w katolickich szkołach, sierocińcach i szpitalach od lat 30. do 90. XX w., opisujący „szeroko rozpowszechnione nadużycia seksualne” w szkołach dla chłopców – reputacja Kościoła rozpadła się na kawałki. Rozmiar degrengolady miał się zresztą wkrótce okazać jeszcze głębszy. Kilka miesięcy później ujawniono wynik innego rządowego śledztwa, które wykazało, że irlandzcy hierarchowie w zmowie z policją tuszowali przypadki wykorzystywania seksualnego dzieci w archidiecezji dublińskiej w latach 1975-2004.

Fala oburzenia spowodowana tymi nieprawościami przyniosła konkretne skutki: mimo głosów sprzeciwu irlandzkich hierarchów kościelnych w 2015 r. w wyniku referendum w republice Irlandii zalegalizowano małżeństwa jedno­płciowe, a od początku 2019 r. legalna jest aborcja na życzenie do 12. tygodnia ciąży (a w przypadku ciężkiego uszkodzenia płodu lub zagrożenia dla życia kobiety bez ograniczeń).

Skutkiem wizerunkowego krachu irlandzkiego Kościoła jest też dramatyczny spadek liczby powołań. Na 26 irlandzkich diecezji zaledwie sześciu alumnów rozpoczęło tej jesieni studia. Czterech w Kolegium św. Patryka w Maynooth, dwóch pozostałych – w seminarium Drogi Neokatechumenalnej w Dundalk.

Znakiem czasu jest zresztą sama liczba uczelni formujących przyszłych kapłanów – Maynooth i Dundalk to jedyne irlandzkie miasta, w których mieszczą się tego typu placówki. A przecież w Irlandii działało niegdyś 13 seminariów.

Skoro nowych księży jest jak na lekarstwo, obowiązki duszpasterskie w parafiach muszą przejąć pozostali. Najczęściej z długim stażem duszpasterskim – średnia wieku irlandzkich księży wynosi obecnie 70 lat. A parafii do zaopiekowania jest nierzadko kilka, ponieważ niektóre diecezje rozpoczęły proces ich łączenia. Choćby Limerick, gdzie z 60 parafii utworzono 13 grup. Cel? Lepsza komunikacja pomiędzy nimi, ale przede wszystkim dzielenie się zasobami ludzkimi. Dotyczy to także świeckich – program grupowania parafii w znacznym stopniu polega bowiem na zaangażowaniu parafian w działania administracyjne i zarządcze. W leżącej w diecezji Limerick miejscowości Banogue na południu kraju mieszkańcy już sami wypełniają wszystkie obowiązki związane z prowadzeniem parafii.

Nawet gdyby liczba księży na wyspie nagle wzrosła, wcale nie musiałoby to oznaczać tłumów wiernych w kościołach. Frekwencja na mszach w Irlandii bowiem gwałtownie spada – jeszcze w 1990 r. ponad 80 proc. mieszkańców wyspy deklarowało uczestnictwo w mszy przynajmniej raz w tygodniu, a 95 proc. przynależność do Kościoła. Dziś liczba osób uczęszczających regularnie na nabożeństwa wynosi niecałe 30 proc., a więcej niż jedna osoba na pięć twierdzi, że nie należy do Kościoła katolickiego.

Znikające sakramenty

Nawet wierzący rodzice, którzy kiedyś z dumą wysyłali swoich synów do seminariów, dziś raczej zniechęcają ich do pójścia tą drogą. – Jednym z powodów spadków powołań w Irlandii jest z pewnością rosnąca otwartość wokół kwestii związanych z seksualnością. Celibat staje się coraz mniej atrakcyjny – mówi ks. Roy ­Donovan, proboszcz z parafii Caherconlish w hrabstwie Limerick.

Ks. Donovan jest członkiem zarządu Stowarzyszenia Katolickich Księży (ACP), grupy zrzeszającej ponad tysiąc progresywnych irlandzkich kapłanów. ACP od lat nawołuje do radykalnej reformy Kościoła, obejmującej złagodzenie zasad celibatu, wyświęcanie żonatych mężczyzn, ponowne przyjmowanie do posługi duchownych, którzy opuścili swoje parafie, wchodząc w związki małżeńskie, oraz wyświęcanie kobiet do diakonatu.

Wedle członków ACP kryzys powołań stał się tak poważny, że podstawowe sakramenty jak chrzty i małżeństwa mogą w najbliższej przyszłości „zniknąć” w niektórych parafiach. – Teraz starsi księża są zachęcani do pozostania w posłudze aż do śmierci i prowadzenia nawet trzech parafii jednocześnie z powodu braku następców. Za dziesięć, najdalej dwadzieścia lat księża w Irlandii mogą stać się gatunkiem zagrożonym.

Otwartość na reformę

Co na to irlandzki episkopat? Prymas całej Irlandii i przewodniczący tamtejszej Konferencji Episkopatu, arcybiskup Armagh Eamon Martin deklarował, że jest otwarty na apele o reformę Kościoła – w tym złagodzenie zasad celibatu. Nawiązywał do stanowiska papieża Franciszka, który w adhortacji podsumowującej synod dotyczący Amazonii wprawdzie nie zliberalizował stanowiska Kościoła w tej sprawie (na synodzie rozważano postulaty dopuszczania do święceń kapłańskich tzw. viri probati, a więc cieszących się szacunkiem, zaangażowanych w parafiach żonatych mężczyzn), ale, zdaniem irlandzkiego prymasa, zostawił ją do dalszej dyskusji.

Natomiast jeśli chodzi o wyświęcanie kobiet do diakonatu, to prymas, owszem, niejednokrotnie wzywał wszystkich świeckich, w tym kobiety, do angażowania się w posługę duszpasterską – jednak niewymagającą święceń. Chodzi po prostu o udział w organizowaniu i administrowaniu parafii oraz podejmowanie decyzji aż do poziomu diecezjalnego, a nawet sprawowanie opieki duszpasterskiej, którą w przeszłości wykonywali księża.

– To tylko miłe słowa i mało znaczące gesty – uważa ks. Donovan. – Irlandzcy biskupi, podobnie zresztą jak Watykan, przyjęli minimalistyczne podejście do kwestii integracji kobiet w Kościele.

Księża z importu

Księży brakuje również w innych krajach Europy Zachodniej. W Niemczech z powodu ich spadającej liczby i zmniejszających się wpływów z podatku kościelnego diecezje mocno redukują liczbę parafii. Kapłanów sprowadza się z zagranicy. Nierzadko z odległych krajów, jak choćby z Indii. Już około 10 proc. duchowieństwa stanowią imigranci. Co ciekawe, mimo takiego poważnego deficytu niemiecki episkopat nadal odrzuca sugestie Watykanu, by parafie prowadziły zespoły równo­uprawnionych duchownych i świeckich.

Nie inaczej jest we Francji. Wobec braku księży Francja także „importuje” ich z zagranicy; podobnie jak nad Renem stanowią oni 10 proc. duchowieństwa. Przybywają głównie z biednych krajów afrykańskich, takich jak Togo, Madagaskar czy Burkina Faso.

W parafiach Hiszpanii coraz częściej można spotkać kapłanów pochodzących z Ameryki Południowej. Księża na wsi są czasem odpowiedzialni nawet za kilka parafii. W Kantabrii jeden kapłan opiekuje się 22 parafiami. Prawie połowa parafii w kraju nie ma księdza na stałe.

Nie jest lepiej nawet we Włoszech – kraju uchodzącym, podobnie jak Irlandia czy Polska, za bastion katolicyzmu. W ciągu ostatnich 30 lat liczba księży spadła tam o niemal 30 proc., a średnia ich wieku przekroczyła już 60 lat. Władze włoskich diecezji oddają coraz więcej parafii nie tylko diakonom stałym, ale także rodzinom czy wspólnotom, które współpracują z księżmi sprawującymi sakramenty. Jeden ksiądz musi bowiem opiekować się nierzadko kilkunastoma kościołami.

Seminarium to nie dogmat

Czy tak może być również w Polsce? Według ks. Kobylińskiego Polska kroczy już śladami Kościoła irlandzkiego. – Irlandia wyprzedza nas po prostu o jakieś dwie, trzy dekady – tłumaczy. Jego zdaniem takie porównanie z uwagi na zbliżone losy obydwu narodów oraz niegdyś silną pozycję Kościoła jest jak najbardziej zasadne.

– Jeśli chodzi o sytuację w Polsce i Irlandii, to oczywiście można szukać zarówno podobieństw, jak i różnic – uważa z kolei ks. dr hab. Andrzej Draguła, profesor na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego. – Moje doświadczenie nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach, a także refleksja nad synodalnością Kościoła, którą proponuje papież Franciszek, pokazuje, że potrzeba nam, duchownym, bardziej kreatywnego i elastycznego myślenia nie tyle o naturze Kościoła, co o historycznych formach jego istnienia. Chodzi o otwarcie się na teologiczną zdolność wyobrażenia sobie innego Kościoła. Rzecz jednak nie w tym, żeby zaprojektować Kościół przyszłości, bo nikt nie wie, jak on będzie wyglądał. Chodzi raczej o to, żeby nie żyć wyłącznie w wierności pewnym historycznym czy kulturowym formom Kościoła, bo zawsze jest pokusa utożsamienia tych form z jego teologiczną naturą. A historia pokazuje nam wyraźnie, że Kościół w przeszłości miał wiele najróżniejszych wcieleń w kulturę czy geografię. Na naszych oczach przemija postać Kościoła, w którym się urodziliśmy i w którym narodziło się np. moje kapłaństwo.

Środki zaradcze? – Jeśli nie zatrzymamy rozpadu wizerunku Kościoła w Polsce, to nie pomogą żadne akcje powołaniowe czy promocje – twierdzi ks. Kobyliński. – Duchowni i świeccy muszą stanąć na głowie, żeby to zmienić.

Coraz częściej słychać głosy o potrzebie łączenia seminariów. Trudno jednak dopatrzeć się w takiej wizji przemyślanego remedium na kryzys.

– Jaki będzie realny związek między kandydatem a wspólnotą, z której się wywodzi czy w której ma pracować, jeśli jego formacja seminaryjna będzie się odbywać kilkaset kilometrów dalej? – zastanawia się ks. Draguła. – Skoro jest tak mało kleryków, to może potrzeba innych środowisk rodzenia się i wzrostu powołań niż seminaria? Seminaria nie są żadnym dogmatem. Pojawiły się przecież dopiero po Soborze Trydenckim. Można sobie wyobrazić, że wkrótce narodzi się nowa formuła kształtowania księży. Być może będzie to relacja między kandydatem a mistrzem, który będzie go prowadził. Może też będzie tak, że wspólnota, w której kandydat wzrasta, będzie miała większą odpowiedzialność i podmiotowość. I to tam będzie się rodziło i kształtowało powołanie.

Bez mapy

1 października 2021 r. weszły w życie nowe reguły formacji kapłańskiej w ­Polsce: „Droga formacji prezbiterów w Polsce. Ratio institutionis sacerdotalis pro Polonia”. Punktem wyjścia do ich opracowania były wytyczne Kongregacji ds. Duchowieństwa, zawarte w opublikowanym w 2016 r. dokumencie: „Dar powołania do kapłaństwa. Ratio fundamentalis institutionis sacerdotalis”. Zasady te określają nowy model formacji: bardziej dynamiczny, pastoralny, otwarty na świat i silniej zorientowany na rozwój osobowy i duchowy kleryka. Formacja seminaryjna jest podzielona na cztery etapy: propedeutyczny, czas stawania się uczniem Jezusa, upodabniania się do Chrystusa i etap pastoralny. Novum stanowi obowiązkowy rok propedeutyczny, czyli poprzedzający właściwe studia seminaryjne.

– Nowe zasady formacji, a zwłaszcza etap wstępny, mniej akcentują elementy strukturalne, a bardziej idą w stronę dynamicznie i osobiście przeżywanego procesu poznawania, zbliżania i upodobniania się do Chrystusa – uważa ks. dr Wojciech Rzeszowski, dyrektor Centrum Edukacyjno-Formacyjnego w Gnieźnie, były rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Gnieźnie oraz były przewodniczący Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych. – Okres propedeutyczny ma pomóc klerykom wejść głębiej w siebie i doświadczenie życia, ma też charakter inicjacyjny i ewangelizacyjny. Chodzi nie tyle o wiedzę, co o wejście w doświadczenie życia wiarą. Dzięki temu późniejsze podjęcie formacji seminaryjnej w nowym kształcie będzie bardziej owocne.

Ks. Andrzej Draguła: – Mamy do czynienia z radykalną zmianą społecznej pozycji księdza. Społeczne ujawnianie się kapłaństwa musi być w związku z tym inne. Może w przyszłości nie ma ono opierać się na kierowaniu ludem Bożym, tylko na współtowarzyszeniu mu w jego drodze duchowej. Nie w roli nadrzędnej pod względem mentalnym czy społecznym.

Ks. Andrzej Kobyliński: – Na naszych oczach papież Franciszek przeprowadza głęboką reformę Kościoła, do której kluczem są jego decentralizacja i synodalizacja. Do tej wielkiej reformy trzeba w pewnym sensie dopasować całą resztę: rozumienie papiestwa, interpretację prawd wiary i moralności, model parafii, władzę biskupów itd. Oczywiście, w tym wszystkim bardzo ważne jest właściwe, współczesne rozumienie kapłaństwa. Chodzi o zlikwidowanie wszelkich możliwych form klerykalizmu. Ograniczenie władzy finansowo-administracyjnej biskupów i księży na poziomie zarządzania parafią i diecezją, a zwrócenie większej uwagi na ich funkcje liturgiczne, duchowe, sakralne. Wprowadzenie takiego modelu sprawiłoby, że relacje duchownych z wiernymi stałyby się bardziej partnerskie, a nie oparte na zasadzie feudalnej zależności.

Ks. Roy Donovan: – Żyjemy w czasach przejściowych, bez mapy drogowej. Kapłaństwo musi zostać obecnie zastąpione przez wiele nowych rodzajów posług. Nadszedł czas, żeby je wymyślić na nowo. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz oraz tłumacz z języka niemieckiego i angielskiego. Absolwent Filologii Germańskiej na UAM w Poznaniu. Studiował również dziennikarstwo na UJ. Z Tygodnikiem Powszechnym związany od 2007 roku. Swoje teksty publikował ponadto w "Newsweeku" oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 45/2021