Rewolucja ukąsiła profesora

Wojnę Gliński–TVP zakończył szybki rozkaz z góry. Skandal był dla PiS niewygodny, dał opozycji powody do drwin. A w środowiskach sympatyzujących z rządzącą partią pojawiła się refleksja: „Czy my aby nie przesadzamy?”.

05.12.2016

Czyta się kilka minut

Od lewej: Jacek Kurski, Jacek Sasin, Piotr Gliński i Mariusz Kamiński na obchodach rocznicy wybuchu powstania warszawskiego, 31 lipca 2013 r.  / Fot. Bartosz Krupa / EAST NEWS
Od lewej: Jacek Kurski, Jacek Sasin, Piotr Gliński i Mariusz Kamiński na obchodach rocznicy wybuchu powstania warszawskiego, 31 lipca 2013 r. / Fot. Bartosz Krupa / EAST NEWS

Dostęp do telewizji takich polityków jak Mariusz Błaszczak, Antoni Macierewicz czy Zbigniew Ziobro jest nieograniczony. Problemów nie mają naturalnie prezydent, premier czy jej omnipotentny zastępca Mateusz Morawiecki.

Piotr Gliński do tej grupy nie należy. Dlatego „Wiadomości” nie miały problemu z tym, żeby pójść z nim na wojnę.

A zaczęło się od konferencji prasowej. Wicepremier stał obok Adama Lipińskiego, wiceprezesa PiS i ministra, który ma odpowiadać za reformę finansowania organizacji pozarządowych. Nieoczekiwanie Gliński oświadczył: „To, że ktoś jest czyjąś córką, jest z kimś spokrewniony, to nie znaczy, że działania instytucji, z którą jest ta osoba związana, są od razu naganne i należy je krytykować. W związku z tym, jeżeli ktoś poczuł się urażony, osobiście czuję się zobowiązany do złożenia przeprosin. I tak na przykład, mówiąc bardziej konkretnie, jestem gotów przeprosić panią Zofię Komorowską czy Różę Rzeplińską, czy pana Jakuba Wygnańskiego (...)”. Wypowiedź była odruchem ludzkiej przyzwoitości. Bo materiały na temat powiązań Komorowskiej i Rzeplińskiej pojawiały się w co drugich „Wiadomościach”. I wszystko to dużo bardziej przypominało polowanie z nagonką niż zwykłe informowanie.

W polityce zawrzało – nikt nie oczekiwał, że wicepremier będzie przepraszał za przychylne rządowi „Wiadomości”. Widać też było, że kierownictwo telewizji nie ma ochoty przemilczeć sprawy. W „Wiadomościach” znów nadano materiał, gdzie w roli czarnych charakterów obsadzono córkę byłego prezydenta i córkę prezesa TK. Na końcu wyemitowano fragment z konferencji z wypowiedzią wicepremiera.

Glińskiego wsparł Jarosław Gowin, za to politycy PiS trzymali stronę telewizji. Ton nadała rzeczniczka klubu Beata Mazurek: „Wicepremier przepraszał w swoim imieniu. Nie ma powodu, by przepraszać przedstawicieli fundacji za materiał przygotowany przez TVP”.

Jajogłowy oberwał

Wicepremier Gliński też nie składał broni. Zadzwonił do „kierownictwa telewizji”, według naszych informacji do prezesa TVP Jacka Kurskiego.

– Kurski interesuje się programami informacyjnymi, wie, co ma być w „Wiadomościach”, wie, jacy są zapraszani goście, może na to wpływać – mówi jeden z byłych pracowników telewizji.

Gliński chciał tylko, żeby dano mu szansę na wyjaśnienie sytuacji. Interwencja zaowocowała zaproszeniem do prestiżowego pasma po „Wiadomościach”. Przyszedł, ale przed wywiadem znów zobaczył materiał o Rzeplińskiej i Komorowskiej. Tym razem jednak „współoskarżoną” była jego żona. Renata Koźlicka-Glińska, jak się okazało, zasiada w radzie jednej z fundacji. A na domiar złego Ministerstwo Kultury przyznało tej organizacji 50 tys. zł.

Pracownik TVP: – To nie było miłe. Materiał był tak ustawiony, że Gliński oglądał go tuż przed wejściem do studia. Na wizji był więc zdenerwowany. To trochę zemsta, no bo przecież my tutaj walczymy na pierwszej linii, wrogowie „dobrej zmiany” nas atakują, a Gliński publicznie wbija nam nóż w plecy.

Wicepremier był rzeczywiście kłębkiem nerwów. Widać było, że jest zaskoczony atakiem na żonę. Gdy się pozbierał, nie szczędził „Wiadomościom” i TVP ostrych słów. Zarzucił dziennikarzom udział w krucjacie przeciwko organizacjom pozarządowym, brak profesjonalizmu, szaleństwo.

– Przykro mi, że w telewizji publicznej po zmianie politycznej, na którą ja harowałem przez wiele lat, spotykają mnie tego rodzaju zarzuty – żalił się.

Prestiż bez wpływu

Tymczasem awantura zaniepokoiła samego prezesa. Jarosław Kaczyński ceni Piotra Glińskiego. Socjolog, ekolog w latach 80., działał w antykomunistycznej opozycji. Jednak politycznie był daleko od PC, a potem PiS. W latach 90. kandydował do Sejmu z listy Unii Wolności i działał w tej partii. Potem był blisko lewicowej formacji Zieloni 2004. W 2010 r. prezydent Lech Kaczyński powołał go do Narodowej Rady Rozwoju – składającej się z naukowców mających radzić nad strategicznymi wyzwaniami dla państwa.

Gliński powoli zbliżał się do PiS. Na salonach mówiono o nim: – Taki normalny socjolog, który nie wstydzi się, że lubi PiS. Gliński poczuł na własnej skórze, czym kończy się „miłość do PiS”. Dwa razy w 2013 i 2014 r. partia Kaczyńskiego składała konstruktywne wotum nieufności wobec rządu Donalda Tuska. Gliński dwa razy był przedstawiany jako kandydat na premiera. Wnioski były skazane na porażkę, a Gliński stał się przedmiotem drwin. Szczególnie po tym, gdy Kaczyński stojąc na mównicy sejmowej odtwarzał „exposé” profesora z tabletu.

Poseł PiS: – Nikt inny nie chciał z nami współpracować. A Gliński zgodził się raz, zgodził się drugi raz. Mimo dotkliwej porażki nie obraził się, nie odszedł. Odwrotnie, włączył się w prace rady programowej PiS i stanął na jej czele. Zapisał się do nas, a nawet wybrano go do Komitetu Politycznego. Kaczyński nie zapomni mu tego. Dlatego profesor dostaje nagrody: dobre miejsce na liście, posadę wicepremiera, ma dostęp do prezesa. Nie ma tylko jednego: realnego wpływu.

Gliński miał się o tym przekonać niedługo po objęciu urzędu wicepremiera i ministra kultury. Dokładnie rok temu zarzucał redaktorce Karolinie Lewickiej, wówczas dziennikarce TVP Info: „To jest program propagandowy. Wasza stacja uprawia propagandę i manipulację od kilku lat. Tak telewizja publiczna nie powinna funkcjonować”.

Polityk PiS: – Śmieszne, bo minął rok i Gliński jest w tym samym miejscu. Idzie do telewizji publicznej i oskarża ją o uprawianie propagandy. A przecież on jako minister kultury myślał, że coś zmieni. W praniu okazało się, że ważne decyzje są daleko poza nim. Nawet w sprawach personalnych nikt go nie słuchał. Kiedyś chciał się wstawić za znajomym, dobrym zresztą redaktorem, wyrzucanym z mediów publicznych. Szybko pokazano mu, gdzie jest jego miejsce. Nie udawało mu się nic zrobić. Jedyne, co mógł, to zaproponować znajomemu pracę w ministerstwie.

Nie komentować

Politycy PiS, z którymi rozmawiałem, są przekonani, że wybuch wicepremiera w „Wiadomościach” nie miał żadnego podtekstu politycznego.

– Żaden bunt, zdenerwował się i wylał złość. A w partii część się nawet ucieszyła, że „jajogłowy”, który awansował szybciej niż inni, dostał po plecach. Szybko jednak przyszły polecenia: „Koniec! Wyciszamy sprawę!” – mówi poseł PiS.

– Jak to?

– Codziennie dostajemy „briefy”, czyli instrukcje, jakich udzielać komentarzy w poszczególnych sprawach. W sprawie Glińskiego obowiązywało: „przepraszał we własnym imieniu”. Potem instrukcja się zmieniła na twarde: „nie komentować”.
Sprawa oparła się o samego prezesa. Polityk PiS: – Kłótnia w rodzinie ewidentnie nam szkodziła. Trzeba było to uciąć. Prezes Kaczyński poprosił Glińskiego, by nie eskalował napięcia. A Kurski dostał rozkaz, by skończyć wojnę. Prezes i wicepremier spotkali się i rozmawiali ze sobą już po awanturze.

Co na to opozycja? Jej politycy drwią, że Gliński został pokąsany przez rewolucję, która lubi pożerać własne dzieci. Jedenastu posłów Platformy, pod „dowództwem” byłego rzecznika rządu Cezarego Tomczyka, złożyło interpelację do ministra kultury: „Został Pan potraktowany przez TVP jak opozycja przez ostatni rok. Jak Pan zauważył, media narodowe zajmują się wybranymi tematami w sposób skrajnie nieprofesjonalny oraz często uciekają się do manipulacji”.

Posłowie w interpelacji punktują te manipulacje. Przypominają m.in., że „zaniepokojenie” Baracka Obamy sytuacją wokół Trybunału Konstytucyjnego, „Wiadomości” zmieniły w „spokój” prezydenta USA o przyszłość polskiej demokracji. Gwizdy protestujących lekarzy, które były reakcją na wypowiedź ministra zdrowia, TVP zamieniła na oklaski itd. Posłowie PO wyrzucają Glińskiemu: „to Pan jako minister kultury stworzył media narodowe. Pana zastępca minister Krzysztof Czabański był pełnomocnikiem rządu ds. mediów publicznych. Drugi Pana zastępca Jacek Kurski jest teraz prezesem Telewizji Polskiej”.

Pałą po głowach

Pomimo wrzawy opozycja nie wiąże z awanturą zbyt wielkich nadziei. Wpływowy poseł PO: – Pokłócili się, ale nie ma w tym polityki, tylko emocje. Kaczyński szybko wyczuł zagrożenie, tupnął nogą i zakończył sprawę. My oczywiście będziemy krzyczeli i rozdzierali szaty, ale zbyt wiele ugrać się nie da. Kłótnia wicepremiera z „Wiadomościami” nie będzie miała personalnych konsekwencji. Przy jej okazji dowiedzieliśmy się, że telewizja publiczna działa na telefon z rządowych gabinetów, o wszystkim decyduje prezes, zaś pozycja Piotra Glińskiego w PiS nie jest zbyt silna. No, ale to żadna nowina.

Ciekawe jest to, że wśród sympatyków PiS po raz pierwszy chyba pojawiła się obawa, że prowadzenie wojny na wszystkich frontach może doprowadzić do opłakanych skutków.

Polityk PiS: – To głębsza refleksja dotycząca naszej strategii. A jeśli przenieść ją na grunt mediów? My wierzymy, że TVN też uprawia propagandę. Tyle że finezyjnie, dobrze. A nasza TVP? Wali pałą po głowach i wszyscy mają powoli tego dość. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2016