Policja eschatologiczna na tropie duszy

Teologia jest dziedziną science fiction - można osądzić po lekturze współczesnej literatury. Literatura realistyczna zajmuje się formami religijności; treścią religii natomiast - fantastyka.

01.07.2008

Czyta się kilka minut

Ileż ciekawych tekstów powstało w polskiej fantastyce w ostatnich kilkunastu latach! "Kara większa" Marka S. Huberatha, pokazująca zaświaty jako obóz koncentracyjny, jego "Druga podobizna w alabastrze" czy ostatnie, monumentalne "Miasta pod Skałą"; Rafała Ziemkiewicza "Jawnogrzesznica" o powtórnym przyjściu Jezusa czy lefebrystyczne "Źródło bez wody"; Jacka Inglota "Quietus"; Marka Oramusa "Święto śmiechu" z wizją obcoplanetarnych Zbawicieli; czy najnowsze: "Głos Boga" Jacka Soboty, "Epifania wikarego Trzaski" Szczepana Twardocha i "Punkt Omega" Michała Protasiuka; także "Błogosławiony wiek" Tomasza Piątka (alternatywna historia, w której autor zmaga się z protestancką nauką o predestynacji). Za teologię narzędziami SF biorą się również Konrad Lewandowski, Maciej Żerdziński, Wojciech Szyda czy Janusz Cyran; nadto pojawia się w tle horrorów, np. u Łukasza Orbitowskiego czy Jakuba Małeckiego.

Jakościowo dostajemy pełne spektrum: od realizacji ambitnych do płytkiego obrazoburstwa (np. Jacka Piekary w cyklu o inkwizytorze Mordimerze). Także w settingach bogactwo: są historyczne, współczesne, futurystyczne, alternatywne, baśniowe.

Autorzy często posługują się jednak w tych eksperymentach myślowych swoistą "teologią negatywu" (nie mylić z teologią negatywną). Dokonują mianowicie niemożliwej inwersji. Żyjemy w cywilizacji (post)chrześcijańskiej - ale jaką byłaby nasza cywilizacja, gdyby chrześcijaństwo nie wzrosło do takiej potęgi, i co nam to mówi o nim i o nas ("Quietus")? Chrystus umarł za nas na krzyżu - ale gdyby nie było Odkupienia ("Druga podobizna w alabastrze")? Dusza ludzka jest nieśmiertelna i empirycznie niepoznawalna - ale gdyby dało się ją schwycić, zbadać i wyrwać z ciała, zniszczyć? O tym traktuje właśnie wydane "Miasto Dusz" Wojciecha Szydy.

Bomba teologiczna

Historia przedstawiona w powieści skupia się na fizycznych i ideowych zmaganiach policji eschatologicznej (eschatów) jako ramienia Kościoła katolickiego - z tzw. bezdusznymi. Jest to subkultura praktykująca i propagująca wydalanie dusz. Eschaci natomiast odszukują i konserwują porzucone dusze - z intencją ponownego ich zaszczepienia, dobrowolnego lub przemocą. Rozkwitają wokół tego procederu technologie, polityki, teorie fizyczne i filozoficzne.

"Szlachetna duszo, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz". Dusza, przekonuje autor, jest jak zdrowie czy powietrze: dopiero po odjęciu czujesz, że coś straciłeś. Szyda skonstruował metaforę o wielkim potencjale - i ta bomba teologiczna wybuchła mu pod stopami.

Opisując nurty XIX-wiecznego nihilizmu rosyjskiego, Mikołaj Bierdiajew zauważył: "Były to czasy takiego upadku kultury filozoficznej, że za poważny argument przeciwko istnieniu duszy uważano fakt, iż podczas sekcji zwłok duszy nie znajdowano. Z większą słusznością można by twierdzić, że gdyby znaleziono duszę, to byłby to argument na rzecz materializmu". "Miasto Dusz" jawi mi się mimowolnym manifestem materializmu, niszczącego metafizykę dogłębniej niż najsroższe reizmy.

Dowiadujemy się, że "problemowi bezduszności poświęcono sporo uwagi na Trzecim Soborze Watykańskim. Rezultatem było opracowanie programu bezwzględnej walki z - jak to określono - »przestępczością eschatologiczną, odrywającą człowieka od metafizycznego wymiaru istnienia«". A przecież właśnie ujęcie duszy jako rodzaju mierzalnej energii byłoby ostatecznym jej zabójstwem dla metafizyki.

Jest poniekąd fascynującym obserwować, jak w trakcie lektury wychodzą stąd kolejne pęknięcia logiczne, na podobieństwo skaz w marmurze. Postawiona tak w rygorze nauk przyrodniczych kwestia duszy generuje problem za problemem.

Fizyka i eschatologia

Powiedzmy, że wykrywamy narzędziami fizyki obecność "energii duchowej". Na jakiej podstawie miałby jednak Kościół dokonać jej utożsamienia z duszą? Odkryto już szyszynkę, DNA i prawa sieci neuronowych - cóż to zmienia w prawdach wiary?

A nawet jeśli - to czy samo odkrycie duszy implikuje prawdziwość całego nauczania Kościoła? Istnienie duszy zakłada większość religii, prosta dychotomia chrześcijaństwo--satanizm wymagałaby dodatkowych założeń potwierdzających "chrześcijańskość" dusz. Szyda ich nie daje, powinniśmy więc mieć w powieści sytuację takiej samej wolności interpretacji - od ateizmu przez agnostycyzm do rozmaitych wyznań - jak dzisiaj. Tymczasem ludzie zachowują się tam, jakby naukowo potwierdzono całe Objawienie. Eschat-apostata pozbywa się duszy, aby stać się "naprawdę wolnym człowiekiem, poprzez zerwanie więzi metafizycznej z wiecznością, zarówno w aspekcie zbawienia, jak i potępienia, albowiem oba te stany obligują do określonych zachowań w świecie doczesnym, co krępuje wolność". Bo istotnie - gdyby fizyka potwierdziła eschatologię, to zamiast dramatyzmu wyborów etycznych mielibyśmy tresurę psów Pawłowa do życia wiecznego. Szyda utożsamia zresztą bezdusznych z cywilizacją śmierci (niedwuznacznie sugerując dosłowną bezduszność współczesnych libertynów) i wpada w pułapkę Wielkiego Inkwizytora: złem jest tu sama wolność do błędu, a eschaci biorą na siebie cały ciężar grzechu, przemocą "intubując" ludzi duszami.

Dalej. Jeśli dusza jest nieśmiertelna, to nie ginie po odcieleśnieniu i zostanie potępiona/zbawiona wedle postępków swoich, nie "pustego ciała". Bo czy bezduszny może odpowiadać przed Bogiem za swoje czyny? Jeśli tak - to zachował jakiś analog duszy. Jeśli nie - to nie może być prawdziwym satanistą. Za czyje czyny odpowiadać będzie człowiek zaszczepiony duszą cudzą?

Szyda ma kłopoty z rozgraniczeniem duszy i osobowości człowieka. U bezdusznych zachodzą wyraźne zmiany w psychice: "Pełniejsze doznania zmysłowe. Znieczulenie na ludzką krzywdę. Większa przyjemność z posiadania własnego ciała". Jest to forma hedonistycznej socjopatii. Czy więc "ja" oddane pod Boży sąd wiąże się raczej z duszą, czy z ciałem? Jeśli z duszą, to odcięcie jej od ciała niczego nie zmienia: uczynki dobre/złe liczą się do momentu odcięcia. Jeśli z ciałem - to odcinanie duszy tym bardziej nie ma sensu.

Katechizm Kościoła Katolickiego wykłada, iż "jedność ciała i duszy jest tak głęboka, że można uważać duszę za »formę« ciała". Dusza "jest nieśmiertelna, nie ginie więc po jej oddzieleniu się od ciała w chwili śmierci i połączy się na nowo z ciałem w chwili ostatecznego zmartwychwstania". Koncepcja Szydy bliższa jest tomizmowi w tym, że ma ciało za współfundament natury człowieka; wszelako ta łatwość manipulacji duszą jako substancją odrębną i niechęć do świata zmysłów zbliża go do św. Augustyna. Ale usiłując uniknąć sprzeczności, Szyda idzie jeszcze dalej: a może są w człowieku dwie dusze, jedna zła, która poniesie potępionych do piekła, i druga dobra, która poniesie zbawionych do nieba? Ale w takim razie, co się dzieje z duszą dobrą u zwykłego człowieka potępionego, i co z duszą złą u zwykłego człowieka zbawionego? Też zostają wydalone?

W jednej z tych autointerpretacji całe Miasto Dusz to "nakładka" na enklawę nieśmiertelnych, których dusze nigdy nie wyjdą z ciał w zaświaty. Tu znowu pojawiają się kłopoty: co innego nieśmiertelność jako przymus życia bez końca, a co innego nieśmiertelność potencjalna, czyli długowieczność. Nieśmiertelność w pierwszym sensie wymagałaby bowiem nie tylko zmiany praw fizyki (tj. ustanowienia specyficznej kosmologii), ale także zmiany konstytucji umysłowej homo sapiens: zbudowane na skończonej liczbie elementów pamięć i osobowość w nieskończonym czasie w sposób konieczny zatrzymają się lub zaczną powtarzać stany raz już przeżyte, włącznie z młodością.

Ucieczkę w Borgesowe klamry ? la Bi­blioteka Babel, wirtualne sny i anamnezje traktuję jako siatkę asekuracyjną rozpostartą przez autora. Teraz może się ratować: to było zamierzone! to tylko gra! Stąd też maniera akademickich autokomentarzy, ciągłego objaśniania aluzji, symboli i żartów. Ale opowieść jest opowieścią, idea ideą - albo się bronią jako spójne, logiczne i wiarygodne, albo nie.

***

Krytykuję i narzekam? Ano narzekam. Proszę jednak spojrzeć, na jakim polu toczy się tu spór. Gdzie można dziś w polskiej literaturze znaleźć równie odważne szarże teologiczne? Gdy ostatnio sięgnęli tak w religię Henryk Waniek czy Marian Pankowski, też oderwało ich od realu.

Tymczasem zadowalamy się literaturą mniej lub bardziej udatnie opisującą społeczne i kulturowe przejawy religijności. Bo krzyż w urzędzie, pikiety pro- i antyaborcyjne, religia na maturze - o, to jest twarda rzeczywistość! A Bóg, dusza, życie pośmiertne - cóż, to przecież czysta fantastyka.

Wojciech Szyda, "Miasto Dusz", Wydawnictwo Zysk i S-ka, Warszawa 2008

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2008