Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gdy upadną niezmienniki
Weźmy ideę obecnie najżywszą w science fiction, którą sam często się zajmuję: transhumanizm. Czy technologie (genetyczne, informatyczne, neurologiczne) wyjmujące człowieka spod władzy przyrody i oddające go w całości w jego własne ręce wejdą do użytku za lat 20, 50, czy 100 – to nie robi większej różnicy; ważna jest sama możliwość owej rewolucji. (...)
Na czym stoi sztuka, filozofia, religia człowieka od zarania dziejów? Na kilku granicznych niezmiennikach: śmierci, płci, fizjologii, cierpieniu fizycznym, jednostkowym „ja”, genetycznej dziedziczności itp. To wszystko zniknie nie na poziomie idei rozważanych przez filozofów, ale najzupełniej dosłownie, i my podświadomie już to czujemy – tracimy grunt pod nogami, a zarazem walą się wokół nas całe piramidy myśli, tysiącletnie konstrukty tradycji, systemy etyczne, wszystko się zapada. Każdą rzecz trzeba przemyśleć i wymyślić od nowa. Np. gdy zniknie przymus śmierci, umierać będą tylko ci, co chcą umrzeć (z powodu przywiązania do „starego człowieczeństwa”). Zatem jedyną furtką do człowieczeństwa kompatybilnego z dzisiejszym chrześcijaństwem będzie eutanazja.
Jak z tym sobie poradzi Kościół? Czy zamieni po prostu etykietkę „eutanazji” na „męczeństwo”? Którędy dokładnie przez ziemie „cywilizacji śmierci” i „cywilizacji życia” przebiega front transhumanizmu? Absolutyzacja wartości życia dała transhumanistom do ręki potężną broń. Oni transcendują człowieka, ale nie transcendują życia doczesnego; to Kościół powinien uczyć transcendencji życia. W obliczu tryumfującego praktycznego transhumanizmu pozostanie mu otwarcie stanąć po stronie śmierci. ©
„Dusza z uchem przy grobie”
▪ „TP” 1-2/2009
Gra w demokrację
Demokracja [rozumiana jako model zaangażowania jednostki w życie wspólnoty] dezaktualizuje się niezależnie od rozwoju mediów, głównie na skutek postępu cywilizacyjnego wymuszającego styl życia skrajnie indywidualistyczny i/lub polegający na ciągłej zmianie, a przynajmniej taką zmianę jaskrawo umożliwiający. Trudno wżyć się demokratycznie we wspólnotę, gdy masz przekonanie, że żadna wspólnota nie jest ci potrzebna albo gdy swobodnie przepływasz między wspólnotami (i to zorganizowanymi na wielu przecinających się płaszczyznach).
Istnieje dość powszechne przeświadczenie o scalającej, „obywatelizującej” sile sieci społecznościowych powstających w internecie, mającej w rezultacie doprowadzić do renesansu demokracji, wtedy już ufundowanej na nowoczesnych technologiach komunikacji (...) Uważam to rozpoznanie za błędne, oparte na niezrozumieniu natury demokracji albo psychologii internetu. Struktury społeczne tworzące się w sieci przybierają wiele rozmaitych postaci, w większości niemających nic wspólnego z demokracją. Najpowszechniejsze to oświecony absolutyzm i elitarna merytokracja. A nawet gdy czasami wybieramy w internecie procedury demokratyczne, czynimy to ze świadomością „gry w demokrację”. W sieci nie ma „obywateli”. Są „uczestnicy” i „klienci”. ©
„Inne media, inna demokracja”
▪ „TP” 13/2012
Polskość redefiniowana
Gospodarka globalna wyrównuje warunki konkurencji – skoro kapitał, produkcja i technologie przepływają tam, gdzie jest lepsza infrastruktura, lepszy system prawny, niższe podatki, tańsza siła robocza itd., to w skończonym czasie, podpatrując i kopiując, doprowadzimy do sytuacji, gdzie materialne i prawne przewagi zanikną, a przynajmniej zmniejszą się do poziomu drobnych, sezonowych fluktuacji. (...)
Kiedy już pieniądz, bezpieczeństwo, praca fizyczna, informacja, energia i surowce będą tak samo tanie w każdym miejscu na Ziemi, co zdecyduje o sukcesie danego kraju? To, co niematerialne: myśli, idee w głowach jego mieszkańców. Ale przecież także ludzie swobodnie przepływają przez granice. Jak więc sprawić, by ci najbardziej kreatywni, energiczni, inteligentni osiedlali się i pracowali właśnie u nas? Czy też: by tu się częściej rodzili i stąd nie wyjeżdżali? Konkurencja gospodarcza przeniesie się na poziom kultury, języka, mentalności. Przewagą może się okazać coś tak nieuchwytnego jak „duch narodu”.
Czy istnieją takie nierówności wpisane w matrycę kulturową, religijną, etniczną, genetyczną, demograficzną danych krajów, które nieuchronnie postawią je wówczas na z góry straconej pozycji? Np. kraje islamskie nie są w stanie konkurować, wykluczając z wolnego rynku połowę swojego potencjału ludzkiego, czyli kobiety – albo więc zdecydują, że ich tożsamość nie jest definiowana przez taki status kobiet, albo pójdą na dno razem ze swoją tożsamością. To już dzisiaj – a do jakich subtelności kulturowych zejdzie rozgrywka gospodarcza za lat pięćdziesiąt czy sto?
Czy będziemy zdolni do dynamicznego redefiniowania polskości? USA podaje się za przykład pierwszego kraju, który oparł swą tożsamość kulturową na zmiennych drugiego stopnia: nie cechy determinujące określone zachowania, ale cechy determinujące umiejętności potrzebne do zmiany zachowań: trybu życia, pracy, rozrywki etc. Czy „polskość” da się zawiesić na takich atrybutach? ©
„Dusza z uchem przy grobie”
▪ „TP” 1-2/2009
JACEK DUKAJ (ur. 1974) jest pisarzem, krytykiem, eseistą. Ukończył filozofię na UJ. Autor licznych powieści i zbiorów opowiadań. Sześciokrotny laureat Nagrody im. Janusza Zajdla (nominowany 11 razy), a także Nagrody Fundacji im. Kościelskich i Europejskiej Nagrody Literackiej. Trzykrotnie nominowany do Paszportu „Polityki”. Nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazał się ostatnio jego zbiór esejów „Po piśmie”.