Pielęgniarka

Wojna przenosi ciało w rejony, do których nikt nie ma przygotowania, nawet kobieta ze swoją kulturowo wdrukowaną zdolnością poświęcenia. Czas tych ran nie leczy. Ran, na które patrzy pielęgniarka - pisze Inga Iwasiów

06.04.2010

Czyta się kilka minut

Obszerna powieść Julii Franck "Południca" może odpowiedzieć nam na pytanie, jaki rodzaj literatury ma szanse na niemiecki, a potem międzynarodowy sukces. Osnuta na historii rodzinnej traumy - zmierza do wyjaśnienia wydarzeń z końca drugiej wojny światowej, gdy babcia autorki porzuciła na dworcu w Pasewalku jej dziesięcioletniego wówczas ojca - jest tyleż świadectwem dyslokacji tematu wojny i winy przez pokazanie ich cywilnego wymiaru, ile daleką reminiscencją filmu "Kabaret", a przede wszystkim melodramatem.

***

Mam kilka osobistych powodów, żeby tę powieść czytać uważnie, i kilka, żeby jej nie recenzować. Po prostu nie wypada pisać o tym, co tak bliskie i w pewnym sensie "konkurencyjne". Trudno, nie oprę się chęci, nie powściągnę. Opowiadanie Franck, które weszło do fabuły powieści, znalazłam kilka lat temu w zbiorze "Sarmackie krajobrazy. Głosy pisarzy z Litwy, Białorusi, Ukrainy, Niemiec i Polski" (wyd. Czarne). Było to już po napisaniu przeze mnie "Bambina". Moment bez mała metafizyczny - rozpoznałam w losach bohaterów rewers wymyślonych przeze mnie losów szczecińskich. Ściślej mówiąc, trzeba by to widzieć jako opowiadanie przez grubą, nieprzenikalną granicę, tworzoną przynajmniej przez XIX i XX wiek, a podszalowaną i wzmocnioną kilkoma rzutami różnicujących, narodowych konstrukcji po 1918 roku. Ten temat - niezbieżne opowiadanie zmierzające do punktu A z obu stron granicy - fascynuje od dawna. Przypomina często budowanie autostrad w ostatnich dekadach: książkom doprawdy trudno się spotkać. Dlatego Franck opowiadająca o skrzywdzonym chłopcu, wsiadającym z walizką i ukochaną, odrzucającą go matką do pociągu na stacji Gumieńce, wydała mi się niezwykle bliska: skrzywdzone dziewczynki, chłopcy, kobiety i mężczyźni, łapiący ostatnie pociągi, bez tabliczek określających trasy i stacje docelowe to przecież bohaterowie nowohistorycznych, feministycznych dyskursów, postulujących podejrzliwość wobec wielkich historii i nienaruszalnych prawd o przeszłości.

Poza tym matka i synek uciekają ze Szczecina, odgrywającego w biografii Heleny interesującą rolę. Szczecin jest miejscem ukrycia i zarazem zesłania. Urodzona w Budziszynie Helena wyjeżdża do Berlina z domu ojca, ofiary pierwszej wojny, i matki-wariatki. W Berlinie mieszka ciotka, prowadząca dom otwarty bogata Żydówka. Z siostrą Martą porzucają ciasny Budziszyn, przede wszystkim uciekając (sic! ucieczka, ucieczka!) od matki. Helena "gubi" przy okazji papiery. Żyje w faszyzującym się Berlinie, dzieląc czas między naukę w szkole pielęgniarskiej, zabawy w nocnych klubach i pracę w szpitalu. Nawiązuje romans, przeżywa wielką miłość melodramatycznie zakończoną śmiercią ukochanego w wypadku. Z rozpaczy, ale i z potrzeby znalezienia oparcia wychodzi za mąż za inżyniera-faszystę, który po ślubie przechodzi niezwykłą metamorfozę: z dobrego chłopaka zmienia się w przemocowego samca. Małżeństwo daje Helenie schronienie w sensie literalnym: mąż załatwia jej fałszywe, w pełni aryjskie papiery, dzięki czemu uniknie losu siostry i ciotki, wywiezionych do obozu, a także Leontyny, przyjaciółki z Budziszyna, kochanki siostry, bo wątek lesbijski stanowi ważną oś akcji.

Możemy sobie dopowiedzieć, że Leontynę--lekarkę dotknęły represje z powodu orientacji seksualnej, gdy zaczęła szukać możliwości spotkań z przyjaciółką już przebywającą w obozie. Takie historie znamy przecież choćby z filmu Maxa Färberböcka "Aimee i Jaguar" oraz literackiego pierwowzoru autorstwa Eriki Fischer. Zatem wyjazd z mężem, mającym budować najpierw autostradę, a potem kto wie jakie wojenne inwestycje na Pomorzu, stanowi sposób na ukrycie się wewnątrz III Rzeszy. To bardzo ciekawe, bo przecież powojenny Szczecin był także "ziemią obiecaną", "dzikim zachodem", gdzie można się było ukryć - vide historia agenta gestapo Ludwika Kalksteina - ale z drugiej strony pomieścił zacierane losy żołnierzy Armii Krajowej. We wspomnieniach Janiny Smoleńskiej, jeszcze w latach 80. pracującej w szczecińskiej Wyższej Szkole Pedagogicznej, Pomorze stanowi istotnie miejsce, gdzie po 1956 r. wychodzące z więzień stalinowskich ofiary represji mogły zaczynać od nowa, zdobywać wykształcenie, znajdować pracę. Oczywiście tereny te, jako pograniczne, podlegały większej kontroli.

W każdym razie Szczecin Franck jest miastem na rubieży, choć w innym sensie niż po wojnie. Oddalony od Berlina i innych metropolii niemieckich, ogarnięty brunatną zarazą, daje szanse na anonimowość i przytłacza Helenę osamotnioną w małżeństwie ze zwolennikiem władzy. Dziecko poczęte w takich okolicznościach nie może liczyć na bezwarunkową miłość. To ważny wątek - pokazanie, że wojna i kataklizm historyczny wpływają destrukcyjnie na więzi uważane za naturalne.

***

Jest jeszcze jeden powód dla którego ta powieść wydała mi się bardzo ważna. W samej "Południcy" ten powód pozostaje w niedopowiedzeniu. Chodzi o zawód wykonywany przez siostry, o pielęgniarstwo. Piszę, że pozostaje w niedopowiedzeniu, chociaż w istocie stanowi główną oś biografii bohaterek. Luka czy raczej deficyt narracyjny w tej sprawie, powstaje przez wprowadzenie równoległych motywacji z różnych rejestrów, z motywacją melodramatyczną i obyczajową na czele. Helena porzuca chłopca na dworcu w Pasewalku przede wszytkim dlatego, że: a) miała matkę-wariatkę-Żydówkę; b) przeżyła wielką miłość w dekadenckim Berlinie, a jej poślubiony w depresji mąż okazał się brutalnym samcem, traktującym ją jak nieczysty (rasowo i z powodu braku dziewictwa) obiekt. Ciężary życia w wojennym Stettinie, nasilone z chwilą wejścia Armii Czerwonej, gwałty i opatrywanie ofiar gwałtów stanowią motywację dodatkową. Interesujące z punktu widzenia historii medycyny i obyczajowości sceny szpitalne - aborcja, zabiegi sterylizacji osób "niepełnowartościowych", pielęgnowanie żołnierzy po amputacjach - skazane są na upodrzędnienie wobec działania centralnej motywacji melodramatycznej. Dla mnie tego wątku byłoby dosyć.

Wyobrażam sobie bowiem - zapewne prostszą, mniej atrakcyjną, ale bardziej dla mnie samej interesującą - narrację pielęgniarki. Osoby, która - jak u Franck - wykonuje jeden z nielicznych, oddanych w całości kobietom zawodów, stanowiących zapowiedź usamodzielnienia się, społecznego awansu, zmiany. W "Południcy" widać, że zmiana ta nie odbywa się bez udziału mężczyzn. Potrzebny jest bogaty mąż, dający alibi i pieniądze na studia medyczne, żeby pielęgniarka (przypadek Leontyny) mogła transformować w lekarkę. Kluczową postacią może być profesor-protektor. Historia wojen to historia kobiet pełniących pielęgniarskie funkcje, jednak i czasy przesilenia, międzywojnia, kierują bohaterki do pracy w szpitalach. Wojenne narracje pielęgniarskie często przybierają postać "Angielskiego pacjenta", ale i "Pożegnania z bronią". Ten drugi tytuł wydaje mi się uczciwszy - pokazuje, że na wojnie kobieta nie zdobywa mężczyzny, nie buduje sobie szansy matrymonialnej, opatrując rany, po prostu umiera razem ze skażonym światem. Śmierć podczas porodu symbolicznie oddaje niemożność pogodzenia doznań szpitalnych i nadziei na nowe życie. Oczywiście, częściej wojenne pielęgniarki wychodzą za mąż, znajdują inne zawody. Co ciekawe, nikt ich nie pyta o ten rodzaj traumy, który był ich udziałem - o dno dna, o tkankę wojny rozpiętą między życiem i konaniem, o zanieczyszczone rany. "Oficjalna" historia pielęgniarki zostaje wygładzona, przechodzi w coś innego, na przykład w romans, na przykład w historię miłosierdzia, na przykład w schemat patriotyczny.

Czy możemy wyobrazić sobie to, co musiały zobaczyć kobiety w szpitalach, lazaretach, obozach, zbombardowanych miastach drugiej wojny światowej? Podczas wszystkich, przeszłych i teraźniejszych wojen? Koleżanka w pracy mówi do mnie: - ależ i podczas pokoju! Owszem, choroba, fizjologia wymagają empatii. Wojna przenosi ciało w rejony, do których nikt nie ma przygotowania, nawet kobieta ze swoją kulturowo wdrukowaną zdolnością poświęcenia. Moim zdaniem jest to krater tak otchłanny, że wydobyć się z niego bez konsekwencji nie zdoła żadna ludzka istota. To prawdziwy dramat, centrum traumatycznych zapętleń. Nie wielkie miłości, zawody i utraty, o których możemy powiedzieć "czas leczy rany". Tych ran nie leczy. Ran, na które patrzy pielęgniarka.

Gdyby ktoś mnie zapytał, dlaczego kobieta porzuciła synka na dworcu w Pasewalku, udzieliłabym prostej odpowiedzi: bo była pielęgniarką podczas wojny. Oczywiście wiem, że lepiej jest opowiedzieć o tym jak Julia Franck, nizać nitki przyczyn, wysnuwając je z pierwszej wojny, faszyzmu, pochodzenia, feblika lesbijskiego, szaleństwa Berlina, prowincji, małżeńskiej przemocy. Tak na pewno jest lepiej. Ja wybrałabym jednowątkową opowieść, bo moim zdaniem nie potrzeba niczego więcej. Wystarczyło być pielęgniarką, żeby chcieć zatrzeć ślady, żeby pójść w niewiadomym kierunku, żeby nie chcieć nigdy więcej dotykać skóry własnego dziecka. Historia pielęgniarek jeszcze powinna zabrzmieć, nieopakowana w nic więcej.

Julia Franck "Południca", przełożył Krzysztof Jachimczak , WAB 2010

Inga Iwasiów jest profesorką Uniwersytetu Szczecińskiego, literaturoznawczynią i krytyczką literacką. Redaktorka naczelna dwumiesięcznika "Pogranicza". Wydała powieści "Bambino" (2008) i "Ku słońcu" (2010).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2010