Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Region to zagłębie rubinów i trzecie największe w Afryce złoża gazu ziemnego. W ostatnich latach zainteresował się nimi zagraniczny kapitał. Wysiedlenia pod nowe odwierty i prowadzona przez mozambickie wojsko walka z nielegalnym wydobyciem sprzyjają radykalizacji.
Ekstremiści z Asz-Szabab (inna organizacja o tej nazwie działa w Somalii), których celem jest założenie państwa islamskiego, werbują całe miejscowości, a opornych zabijają. W kwietniu zginęło tak 52 mężczyzn ze wsi Xitaxi. Czasem rozdają żywność – na północy kraju wciąż odczuwa się skutki zeszłorocznego huraganu Kenneth, który zniszczył kilkadziesiąt tysięcy domów. Sytuację pogarsza stan wyjątkowy wprowadzony w związku z epidemią.
Słabo doposażona armia nie umiała sama zdławić islamistycznej rebelii. Jesienią 2019 r. na zlecenie rządu do Mozambiku przylecieli więc najemnicy z rosyjskiej Grupy Wagnera, znani z udziału w wojnie Syrii. Tu jednak ponieśli porażkę: nie docenili przeciwnika, a ich śmigłowce psuły się w wilgotnym podrównikowym upale. Rosjanie się wycofali, a rząd w Maputo musiał zatrudnić pięć razy droższych najemników pod dowództwem zimbabwejskiego weterana płk. Lionela Dycka, który już wcześniej walczył tu z kłusownikami. Opłaciło się: 29 kwietnia najemnicy wyparli Asz-Szabab z Nacoby, jednej z kilkudziesięciu miejscowości zajętych wcześniej przez islamistów. ©℗
Czytaj także: Wojciech Jagielski: Śmierć kondotiera