Łączenie kropek

Opowieść Svena Lindqvista i Raoula Pecka dotyczy białej supremacji, z kluczowym dla niej pojęciem czystości rasowej, podszytym religijną ideą wybraństwa i potępienia.

20.04.2021

Czyta się kilka minut

Kard z pierwszej części miniserialu „Wytępić całe to bydło” / MATERIAŁY PRASOWE
Kard z pierwszej części miniserialu „Wytępić całe to bydło” / MATERIAŁY PRASOWE

Rzadko się zdarza, by polskie tłumaczenie było celniejsze od oryginału. „Wytępić całe to bydło” to cytat z „Jądra ciemności” i zarazem tytuł reportażu historycznego Svena Lindqvista, z którego wyrósł miniserial Raoula Pecka. Conradowska „eksterminacja” brzmi jednak trochę inaczej niż nasze „wytępienie”, z jego kontekstem zwierzęcym, odbierającym „bydłu” wszelki metaforyczny sens.

Właśnie o programowej dehumanizacji innych ras czy mniejszości opowiada w żarliwym tonie czteroczęściowy esej dokumentalny HBO. Peck znajduje wspólny mianownik w podbojach kolonialnych, niewolnictwie, ludobójstwie rdzennych mieszkańców Ameryki, w krematoriach Auschwitz i wojnie w Rwandzie, o której nakręcił kiedyś fabularny film „Czasem w kwietniu”. Dzisiaj rozwinięciem tej postawy ma być grabieżcza eksploatacja planety, prowadząca do wymierania całych gatunków.

„Wytępić...” pokazuje, jak przenikają się ze sobą polityka, ideologia, technologia i ekonomia. Pomija w tych skojarzeniach nazwisko Hannah Arendt, choć jej duch unosi się nad filmem. Haitański reżyser, znany głównie ze świetnego dokumentu „Nie jestem twoim murzynem” (2016), czerpie z tekstów kultury popularnej i właściwej dla danego okresu historycznego ikonografii. Albowiem „Wytępić całe to bydło” nie ukrywa swoich edukacyjnych zapędów.

W finałowym odcinku twórca serialu tłumaczy to zresztą wprost: co z tego, że mamy taki dostęp do wiedzy, skoro rządzą nami emocje i przekłamania. Obecnie dobrem najbardziej deficytowym okazuje się odwaga, by stanąć w prawdzie. Eksterminację całych grup etnicznych firmował pozornie racjonalny geniusz, dlatego tak wiele znaczy krytyczna świadomość tego, co zdarzyło się kiedyś, co naprawdę wydarza się dziś i co dana informacja z nami robi. Stąd nie mniej ważny od historycznych faktów staje się dla Pecka komentarz – odautorski, subiektywny, gniewny, służący mocnemu wypunktowaniu treści, które wypadły ongiś z annałów bądź zatarły się w zbiorowej pamięci. „Odpomina” takie zdarzenia, jak zwycięska rewolucja haitańska czy ludobójstwo południowoafrykańskich Hererów dokonane przez Niemców raptem cztery dekady przed Holokaustem. Jednakże podstawowym celem filmu jest zwrócenie naszej uwagi na ludzkie koszty tego, co zwykło się nazywać postępem, rozwojem, odkryciem.

Opowieść dotyczy przede wszystkim białej supremacji na różnych kontynentach, z kluczowym dla niej pojęciem czystości rasowej, podszytym religijną ideą wybraństwa i potępienia. Dla Pecka, człowieka o złożonej tożsamości, ten warunek brzmi wyjątkowo absurdalnie. Jest czarny, urodził się w Port-au-Prince, wychował w Afryce, mieszkał we Francji, czuje się obywatelem świata. Pochodzi z wykształconej, dobrze sytuowanej rodziny, sporo zresztą w „Wytępić...” domowych wideo pokazujących ich „europejski” styl życia. Kino studiował w Berlinie Zachodnim, pod okiem m.in. Agnieszki Holland i Krzysztofa Kieślowskiego, a przez dwa lata piastował funkcję ministra kultury Haiti. Obecnie dzieli życie między ojczystą wyspą i USA. Dlaczego nawet ktoś taki jak on – powszechnie uznany i utytułowany – musi ciągle wypracowywać sobie strategie przetrwania związane ze swoją rasą? Reżyser odpowiada na to pytanie dekonstruując na różne sposoby dominujące mitologie i narracje.


Czytaj także: Grzegorz Jankowicz: Kot o dziewięciu ogonach


Oczywiście, że bywa tendencyjny. Prócz osobistych przeżyć twórcy, profil filmu wyznacza już sam dobór lektur. Pierwowzór napisany przez szwedzkiego intelektualistę (Lindqvist zmarł w 2019 r.) nawiązuje do Conrada, de Tocque­ville’a i kontrowersyjnych teorii ewolucji, a z nowszych tytułów uzupełnia ją „Ludowa Historia Stanów Zjednoczonych” Howarda Zinna czy „Rdzenni Amerykanie” Roxanne ­Dunbar-Ortiz. Za sprawą owych lektur następuje w filmie połączenie kropek rozsianych po różnych miejscach globu i sześciu wiekach historii. W przypadku USA korespondują ze sobą tak różne zdarzenia, jak masakra plemienia Lakotów nad Wounded Knee i schwytanie Osamy bin Ladena – bo przecież nie może być przypadkiem, że ta ostatnia operacja nosiła kryptonim „Geronimo”, od nazwiska nieuchwytnego przez lata wodza Apaczów.

Na tej podstawie tworzą się też uniwersalne siatki pojęć stojących za podporządkowaniem i wyzyskiem, za każdą próbą „ostatecznego rozwiązania” – wszak wiele źródeł upodlenia i manipulacji nadal tkwi w języku. Peck traktuje te pojęcia wręcz hasłowo, bombardując widza infografikami i oczywistościami, jakby sądził, że w czasach wyuczonej ignorancji bez odrobiny łopatologii ani rusz. Pytanie, czy serwowana w takim nadmiarze nie staje się przeciwskuteczna.

Najlepszy jest Peck wtedy, gdy chcąc zilustrować tezy Lindqvista sięga do audiowizualnego archiwum niekoniecznie spod znaku Leni Riefenstahl albo „Shoah”. Dokonuje demontażu niewinnych z pozoru musicali typu „Na przepustce” Stanleya Donena i starych dobrych westernów z Johnem Waynem. Podejrzany okazuje się „Czas Apokalipsy” Coppoli, ale i „Park Jurajski” czy „Tarzan: Legenda”. Tym wypisom z historii kina towarzyszą materiały amatorskie, pożółkłe fotografie, ryciny, płótna, makiety bitew i animacje, a nawet dwuznacznie dzisiaj brzmiące popularne piosenki. Są też fragmenty wcześniejszych filmów Pecka.

Najwyraźniej mu to nie wystarcza, produkuje więc własne inscenizacje z różnych miejsc i epok, w których rolę „złego białego” odgrywa za każdym razem hollywoodzki aktor Josh Hartnett. Czasem reżyser próbuje być jeszcze bardziej prowokacyjny i odwraca tradycyjne role białych i czarnych, to znów żywe obrazy kolonialnej przemocy zderza z kiczowatymi klipami niosącymi antyrasistowskie przesłanie, niczym z dawnych reklam Benettona. Gęstość tej retoryki i jej silny ładunek perswazyjny chwilami obezwładniają, toteż miniserial Pecka powinno się aplikować raczej w niewielkich dawkach.

Lecz nawet jeśli w demonizowaniu białej rasy i dekolonizacji ekranu Peck za bardzo się rozpędza, to warto przypomnieć sobie, kto u Conrada wyrzekł tytułowe słowa o wytępieniu bydła oraz w jakich okolicznościach. I że dzisiaj podobne sformułowania, owinięte w patriotyczną czy sanitarną troskę, znaleźć można równie dobrze w internetowych rynsztokach, co usłyszeć na mównicach, ambonach i w świetle kamer. ©

 

WYTĘPIĆ CAŁE TO BYDŁO (Exterminate All the Brutes) – reż. Raoul Peck. Prod. USA 2021. Dostępny na HBO GO.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17/2021