Kartografia miłości, geografia przemocy

Koncert Trzaski i Stasiuka w Klubie Fabryka, "Persepolis" Satrapi w kinie "Pod Baranami", literatura i liberatura, dyskusja Olgi Stanisławskiej, Svena Lindqvista i Jeana Hatzfelda o przemocy - pierwszy dzień Festiwalu im. Conrada za nami. A to dopiero początek...

03.11.2010

Czyta się kilka minut

Andrzej Stasiuk podczas koncertu z Mikołajem Trzaską. Pierwszy dzień Festiwalu Conrada, 2 listopada 2010 r. /fot. Grażyna Makara /
Andrzej Stasiuk podczas koncertu z Mikołajem Trzaską. Pierwszy dzień Festiwalu Conrada, 2 listopada 2010 r. /fot. Grażyna Makara /

Drugiej edycji Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada zorganizowanego przez Fundację Tygodnika Powszechnego, Krakowskie Biuro Festiwalowe i Miasto Kraków, towarzyszy hasło "Inne światy, inne języki". Organizatorzy zaprosili blisko stu intelektualistów; prozaików, poetów, krytyków literackich, filmowców, muzyków i aktorów. Festiwal, o czym świadczą licznie przybyli goście, coraz wyraźniej zaznacza swoją obecność na kulturalnej mapie Polski. Wpisuje się także w starania władz miasta o uzyskanie tytułu Miasta Literatury UNESCO. Ten prestiżowy tytuł dotychczas otrzymały jedynie trzy miasta: Melbourne, Iowa i Edynburg.

Pomysł "Lekcji czytania" zainicjowany podczas pierwszej edycji Festiwalu uzyskał tak entuzjastyczne przyjęcie nauczycieli, że przez ostatni rok w całym kraju odbyło się ponad pięćdziesiąt spotkań pisarzy z młodzieżą.

Do Krakowa przybyła delegacja jednego z największych literackich festiwali na świecie odbywającego się w Radżastanie w Indiach, aby zobaczyć na własne oczy jak niespodziewanie urosła im konkurencja. Wszystko wskazuje na to, że gotowi są uczestniczyć jeśli nie w pięćdziesięciu zaplanowanych podczas Festiwalu spotkaniach, to przynajmniej w kilkunastu debatach i dyskusjach.

Jak w uprzednim roku z krakowskiej Wieży Ratuszowej na cztery strony świata rozbłysły światła latarni. Podobno widoczne są w promieniu sześciu kilometrów od Rynku.

Geografia przemocy

Tak nazwane spotkanie odbyło się w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Z francuskim reporterem wojennym, autorem dwóch książek przetłumaczonych na język polski - "Strategii antylop" (za nią autor otrzymał Nagrodę im. Ryszarda Kapuścińskiego), i "Linii zanurzenia" - Jeanem Hatzfeldem, oraz ze szwedzkim reportażystą Svenem Lindqvistem - autorem "Terra nullius" i "Wytępić całe to bydło", rozmawiała laureatka Nagrody Kościelskich, autorka książki "Rondo de Gaulle’a", Olga Stanisławska. Obaj pisarze w pewnym stopniu odwołują się do twórczości Josepha Conrada: tytuł reportażu Lindqvista "Wytępić całe to bydło" jest zawołaniem Kurtza z "Jądra ciemności" Conrada. Bydło, czyli kto? Na kartach okrutnej historii wojen, eksterminacji, rzezi - zawsze oni; gorsi, słabsi, inni, obcy, odmienni.

Wszystkie wymienione książki Lindqvista i Hatzfelda nie są czytadłami do poduszki, lekturami, które mogą zostawić czytelnika w dobrym samopoczuciu. Hatzfeld w 1994 roku odbył podróż do Rwandy. Rozmawiał ze sprawcami i ofiarami jednej z największych rzezi w Afryce, rwandyjskiej wojny domowej, podczas której w sto dni osiemset tysięcy Tutsich i dziesiątki członków plemienia Hutu, którzy nie chcieli uczestniczyć w mordowaniu sąsiadów, zostało zabitych. Mówi się o milionie ofiar. Jak to się zaczęło? W 1994 roku samolot prezydenta Rwandy został zestrzelony. Na pokładzie samolotu znajdował się także prezydent Burundi. Plemiona Hutu sprawowały władzę w obu państwach. O śmierć prezydentów oskarżyli plemiona Tutsich. Wojsko rwandyjskie, bojówkarze z Hutu, zaczęli maczetami zabijać mieszkańców wiosek usytuowanych na czternastu wzgórzach na południe od Kigali. Dzień w dzień, po kilkanaście godzin gwałtów, okrutnego zabijania maczetami sąsiadów (przed wybuchem wojny domowej członkowie obu plemion mieszkali w tych samych wioskach). Jak tylko zaczęły się rozruchy, Rada Bezpieczeństwa ONZ zredukowała liczbę żołnierzy w Rwandzie z 2,5 tys. do 270. Dawniej uprzywilejowaną warstwą społeczną byli Tutsi. Jedynie oni mogli studiować i odgrywać rolę w polityce. Od 1973 roku sytuacja się odwróciła. Hutu konfiskowali dobra Tutsich.

Napięcie między plemionami rosło. Swoje dorzucili Belgowie. Programy polityczne Hutu proponowały zabójstwa Tutsich. Słowa nienawiści powtarzano w radiu, rozbrzmiewały na mityngach. W czasie stu dni rzezi uciekający przyjmowali "Strategię antylop" (stąd tytuł książki). Polegała ona na tym, że w razie zagrożenia ofiary rozbiegały się na wszystkie strony, uciekając do lasu, w stronę bagien, licząc na to, że komuś uda się schronić w bezpiecznym miejscu. Nawet kościoły nie stanowiły schronienia. W Nyamacie ścięto w kościele maczetami pięć tysięcy uciekinierów. Czy tak było jedynie w Rwandzie?  W Kongu, jak pisze Hatzfeld, w wojnie o bogactwa naturalne zginęło pięć milionów ludzi.

Hatzfeld zapytany przez Olgę Stanisławską o moc sprawczą pisarstwa, o to, czy pisarz może tak wpłynąć - poprzez dawanie świadectwa - na świat, aby był mniej okrutny, odpowiedział: "Jestem sceptyczny jeśli idzie o moc sprawczą pisania". "Jestem pisarzem, nie uzdrowicielem". "Podróżując po świecie widzę, że wszyscy ludzie są podobni". "Wraz z wybuchem wojny następuje natężenie przemocy, która najpierw, na długo "przed" manifestuje się poprzez słowa", ("jako chciwców" określano Tutsich. Czy nie podobnie obrzucano obelgami Żydów w faszystowskich Niemczech?").

Lindqvist odpowiadał: "Zarzucano mi, że ludobójstwa z okresu kolonialnego porównywałem z Shoah". "Współcześnie na wojnie w Iraku i w Afganistanie można zabijać małych chłopców nie musząc im patrzeć w oczy. Bezzałogowe samoloty, urządzenia zdalnie sterowane. Żołnierze jak w grach komputerowych zabijają poprzez naciśnięcie jednego przycisku. Następuje zdepersonifikowanie wojny i odhumanizowanie sposobów prowadzenia walki". "W Szwecji, w Malmö niedawno jeden człowiek zabił z powodów rasistowskich piętnastu imigrantów".

Dwie książki Lindqvista: jedna traktuje o okrucieństwie kolonializmu na Czarnym Lądzie ("Wytępić całe to bydło"), druga o masakrach i zniewoleniu Aborygenów w Australii ("Terra nullius"). Autor przytacza historię likwidacji przez Niemców w 1904 roku ludu Hererów. Wygnano osiemdziesiąt tysięcy ludzi na pustynię, otoczono szczelną blokadą i pozwolono umrzeć bez wody i czegokolwiek do jedzenia.  Lindqvist pyta "czy nie wtedy aby termin obóz koncentracyjny zagościł w języku niemieckim?". W "Terra nullius" reporter opisuje historie, od których przechodzą człowieka dreszcze: przypadki porywania na wyspę Lacepedes sześcioletnich murzyńskich chłopców do całodziennego wyławiania pereł z morza. Kazano im nurkować nawet na głębokość 18 metrów bez urządzeń tlenowych. Wielu się topiło. Mało który chłopiec pracował dłużej niż dwa lata. Jeszcze w 1958 roku policja w Australii broniła stosowania obroży na szyje skazańców. Odbierano czarnym matkom dzieci. Brytyjczycy na pustyniach Australii dokonują kilkunastu prób jądrowych. Pluton do dziś odkłada się w piasku. W 2002 roku w Woomerze internowani w obozach dla imigrantów w ramach protestu zaszywają sobie usta. To zaledwie kilka przykładów tematów wokół których krąży pisarstwo Svena.

Amos Oz (gość drugiej edycji naszego Festiwalu) w książce eseistycznej "Jak uleczyć fanatyka" przytoczył taką oto historię, która znakomicie koresponduje z tym, o czym piszą w swoich książkach i o czym mówili podczas spotkania na PWST Jean Hatzfeld oraz Sven Lindqvist. Niech ta anegdota będzie podsumowaniem dyskusji:

"Mój drogi przyjaciel, wspaniały prozaik izraelski Sammy Michael, wybrał się kiedyś w daleką podróż samochodem z szoferem z jed­nego do drugiego miasta - co nam wszystkim się przy­trafia od czasu do czasu. Szofer palnął zwyczajową mówkę o tym, że zabicie wszystkich Arabów jest dla nas Żydów sprawą niecierpiącą zwłoki. Sammy go wy­słuchał i zamiast zawołać: "Panie, co z pana za straszny człowiek! Czyś jest pan nazistą, czy faszystą?", zagrał inaczej. "A kto pana zdaniem powinien pozabijać tych wszystkich Arabów?", zapytał. Na to szofer: "Jak to kto? My! Izraelscy Żydzi! Musimy! Nie mamy wyboru, pomyśl pan, co oni nam wyrządzają każdego dnia!". "Ale jak pan myśli, kto powinien się do tego zabrać? Po­licja? A może wojsko? Straż pożarna? Ekipy medyczne? Kto ma to robić?". Tamten podrapał się w głowę i rzekł: "Chyba powinniśmy się sprawiedliwie podzielić, każdy z nas musi zabić kilku".

Sammy Michael, zachowując kamienną twarz, rzekł: "No dobrze, przypuśćmy, że przydzielono panu blok mieszkalny w pańskim mieście, Hajfie, więc puka pan albo dzwoni do wszystkich drzwi i pyta: Przepraszam, czy przypadkiem nie jest pan Arabem? Czy pani jest Arabką? I jeżeli odpowiadają, że tak, strzela pan do nich. Potem, gdy kończy pan obchód tego bloku i wybiera się pan do domu, gdzieś z czwartego piętra dobiega pań­skich uszu plącz niemowlęcia. Czy wróciłby pan i zabił to dziecko? Tak czy nie?". Przez chwilę panowała cisza, po czym szofer powiedział: "Wie pan co, pan jest bar­dzo okrutnym człowiekiem". Ta historia jest znamien­na, w naturze fanatyka bowiem tkwi w gruncie rzeczy skłonność do sentymentalizmu, a zarazem cechuje go brak wyobraźni. I czasem czerpię z tego nadzieję, słabiutką nadzieję, że gdyby ludziom zaszczepić choć tro­chę wyobraźni, mogłoby to nadwątlić ich fanatyzm. Nie jest to szybko działające lekarstwo ani natychmiastowa kuracja, ale a nuż okazałaby się pomocna?".

Liberatura

W Pawilonie Wyspiańskiego Katarzyna Bazarnik i Zenon Fajfer otworzyli wystawę dzieł liberackich. Będzie ona czynna podczas trwania Festiwalu Conrada. Czym jest liberatura? Jest literaturą totalną, w której "tekst i przestrzeń książki stanowią nierozerwalną całość". Licznie zgromadzone eksponaty można na co dzień oglądnąć w Małopolskim Instytucie Kultury (ul. Karmelicka 27), gdzie mieści się biblioteka liberatury albo zajrzeć na stronę www.liberatura.pl , gdzie zamieszczono zdjęcia takich nietypowych książek jak: "Spoglądając przez ozonową dziurę" Zenona Fajfera (zwój w butelce), "Świątynia kamienia" Andrzeja Bednarczyka (wiersze w okładkach z betonu, nakład 400 egz.), "Ulica Sienkiewicza w Kielcach" Radosława Nowakowskiego (10,5 metrowa książka w formie harmonijkowej, nakład 500 egz., książka w 2005 roku zdobyła II miejsce podczas Międzynarodowego Konkursu Sztuki Książki w Seulu) czy wreszcie zbiór 94 wierszy-kolaży w pudełku, autorstwa Herty Müller ("Strażnik bierze swój grzebień", wydawnictwo Ha!art 2010).

W Instytucie Goethego z okazji Festiwalu Conrada otwarto wystawę "Pisarze przy pracy". Na jednym ze zdjęć można zobaczyć powycinane z gazet słowa z których Noblistka układa swoje wiersze-kolaże. Oto jeden z jej wierszy (kartonik oznaczony numerem 21):

"Mężczyźni mają swoje sekrety.

Zanurzają się w owej

osobliwej mieszance

zimnobrązowych mundurów i o wiele za

dużych czapek z daszkiem, pod którymi

jagody z łodyżkami

położono im na sercu".

Wreszcie o miłości 

W Klubie Fabryka (przy ulicy Zabłocie) dyrektorzy Festiwalu Conrada, Piotr Mucharski i prof. Michał Paweł Markowski, oraz lekko licząc dwustupiećdziesięcioosobowa publiczność powitała niemilknącymi brawami gwiazdy pierwszego dnia festiwalu: Mikołaja Trzaskę z zespołem oraz Andrzeja Stasiuka. Pisarz czytał fragmenty najnowszej swojej książki "Dziennik pisany później". Barokowa narracja ( na przykład fragment o Licheniu, który był wcześniej drukowany na łamach "Tygodnika" ) znakomicie uzupełniała się z czasem hipnotyzującą, czasem szaloną grą trójki muzyków. Chwilami była to prawdziwa orgia dźwięków: piszczałki, flety, saksofon, perkusja, gitara...

Wszystko było na miejscu i o właściwym czasie. Fragmenty o umęczonej Ojczyźnie i te o podróżach w kierunku Rumunii, o Bogu i autostopowiczach, o PRLu. O tęsknocie i o polskim Tadż Mahalu. Im dłużej słuchałem Andrzeja Stasiuka, tym mocniej byłem przekonany o jego uczuciach do wszystkiego co polskie: wad, ułomności, potknięć, płaczów i żalów. I o tym, że trudno znaleźć większego patriotę. Serio. Nawet jeśli gdzieniegdzie w jego prozie pojawia się nuta kpiny, nuta bluźniercza, nawet wtedy gdy wyrusza "na Południe, cień Ojczyzny zostaje z tyłu". Pisarz czyta: "Mój kraj. Biedny, opuszczony kraj". Dawno nie byłem na tak dobrym koncercie. Nie ma takiego dźwięku, którego w grze na saksofonie czy klarnecie, piszczałce czy innym instrumencie muzycznym Mikołaj Trzaska by nie wyczarował.

Persepolis

Wieczorem do zebranych w Kinie Pod Baranami, przed projekcją swojego filmu "Persepolis" kilka zdań powiedziała Marjane Satrapi. Film powstał w 2007 roku na podstawie powieści graficznej o tym samym tytule. Wyreżyserowała go Satrapi wraz z Vincentem Paronnaud. Film został nominowany do Oscara, nagród Złotej Palmy i Złotego Globu. Postaci matki Marjane, bohaterki filmu, głosu użycza Catherine Deneuve.

"Persepolis" jest historią dzieciństwa Marjane w Teheranie. Komiks został wydany we Francji w 2002 roku. Gdy się ukazał, dostawała mnóstwo telefonów ze Stanów Zjednoczonych z propozycjami adaptacji filmowej "Persepolis". Oferty odrzucała. Dzwonili, jeśli dobrze zrozumiałem, nawet jacyś przyjaciele Jennifer Lopez tłumacząc, że w Iranie i w Stanach Zjednoczonych jest całkiem podobnie: ludzi wsadzają do więzienia, strzelaniny, bójki itd. Satrapi powiedziała że nad filmem pracowała dwa i pół roku. Przez sześć kolejnych miesięcy była wściekła na ekipę filmową. Swój film widziała już ze sto razy. Tym razem go nie będzie oglądać. Rok temu, gdy oglądała go ostatni raz denerwowała się, że tak wiele błędów technicznych przy produkcji filmu przeoczyła.

Marjane Satrapi była kilka lat temu w Krakowie i bardzo się cieszy, że mogła tu przyjechać ponownie, chociaż na chwilę. Po dwóch dniach pobytu na Festiwalu Conrada musi wracać do Francj,i kończyć swój drugi film.

Tak powiedziała, po czym oddaliła się przez Rynek w kierunku ulicy Floriańskiej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz kulturalny, redaktor, współpracownik "Tygodnika Powszechnego".