Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Znakomity dokument Davisa Guggenheima opowiada o gitarze elektrycznej, przyglądając się jej od kuchni, zaglądając przy okazji do muzycznej spiżarni, a nawet do przydomowego warsztatu, gdzie najwięksi zapaleńcy kilku pokoleń dłubali przy swoich człekokształtnych ustrojstwach, by wydobyć z nich dźwięk najbardziej zbliżony do swego wewnętrznego głosu. Od szeptu po skowyt.
Film rozpoczyna scena, w której młody Jack White, lider grup The White Stripes i The Raconteurs, z kawałka deski, butelki po coli, sznurka i gwoździ konstruuje na farmie instrument. "Będzie głośno!" - ostrzega tytuł dokumentu Guggenheima i już od tej pierwszej sceny przekonujemy się, że nie są to czcze słowa. Laureat Oscara za "Niewygodną prawdę", gdzie z pomocą Ala Gore’a demaskował hipokryzję wokół zjawiska globalnego ocieplenia, tym razem składa hołd bodaj najbardziej rewolucyjnemu spośród wszystkich wynalazków muzycznych minionego stulecia, symbolowi kontrkultury i rocka. Film nie ma ambicji edukacyjnych; jego stosunek do przedmiotu jest raczej erotyczny.
Podobnie rzecz się ma w przypadku głównych bohaterów tego filmu: wspomniany White, a także The Edge z U2 oraz legenda gitary, czyli Jimmy Page z Led Zeppelin, spotkali się na użytek tego filmu nie bacząc na różnice generacyjne i muzyczne gusta. Połączył ich ten sam miłosny obiekt.
Gitara jest dla nich rzeźbiarskim dziełem sztuki, repliką kobiecych krągłości, ale także posłusznym narzędziem, które można modyfikować i ulepszać, nadając w ten sposób niepowtarzalny charakter brzmieniu całego zespołu. Każdy z trójki gitarzystów to skrzyżowanie poety z majsterklepką: z równą pasją opowiadają o aparaturze wzmacniającej, jak i filozofii gitarowego grania. Słowo creativity odmieniane jest przez nich na wszelkie możliwe sposoby. I każdy przedstawiony został w filmie jako typ twórczego rebelianta: debiutując w różnych muzycznych epokach, zarówno Page, jak i The Edge czy White szli trochę pod prąd rządzących wówczas mód.
Każdy może się spierać z reżyserem filmu co do składu tego filmowego tria. Powołany przez Guggenheima "zespół reprezentacyjny" nie służy jednak tworzeniu encyklopedycznych syntez na temat historii czy specyfiki gitary elektrycznej. Dostajemy raczej muzyczno-filmowy esej zabierający nas w podróż tropem trzech arbitralnie wybranych mistrzów.
Jednym z największych atutów tego dokumentu, oprócz rzadkich archiwaliów z prapoczątków U2 czy Zeppelinów, jest właśnie przywoływanie miejsc, w których rodziła się ich muzyka.
Bohaterowie powracają na stare śmieci Dublina, Epsom czy Detroit, a White spotyka nawet samego siebie sprzed lat, by pokazać małemu Jackowi parę gitarowych sztuczek. Fascynująca jest dziś jego relacja z dwójką starszych kolegów. Wiadomo, że w tym rozdaniu niekwestionowanym królem jest pięknie starzejący się Jimmy Page, a księciem - The Edge, jednakże wszyscy rozmawiają ze sobą jak równy z równym, interpretują nawzajem swoje utwory, by w finale zaimprowizować we wspólnym graniu. A wtedy już nie sposób spokojnie wysiedzieć na miejscu.
"BĘDZIE GŁOŚNO!" ("It Might Get Loud") - reż. Davis Guggenheim, prod. USA 2008, dystryb. Against Gravity. W kinach od 15 stycznia.