Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Prezydentem Ukrainy jest od 2019 r. Wcześniej był satyrykiem, aktorem i przedsiębiorcą w branży rozrywkowej, wreszcie – stał się politykiem. Urodził się 25 stycznia 1978 r. w Krzywym Rogu w środkowej Ukrainie. Ojciec – Ołeksander – był profesorem cybernetyki, matka Rimma – inżynierem, dziś jest na emeryturze. Ukończył studia prawnicze w Krzyworoskim Instytucie Ekonomicznym. Ale prawnikiem nie został.
Został kabareciarzem. Najpierw w lokalnym zespole, potem współtworzył grupę, z którą występował w rosyjskojęzycznych krajach. Kariera w show-biznesie potoczyła się wartko: został producentem, współwłaścicielem studia współpracującego z ukraińskim kanałem telewizyjnym 1+1. Prowadził program kulinarny, występował w programie tanecznym, dał się też poznać jako aktor w komediach romantycznych.
Wreszcie, w 2015 r. zagrał w komediowym serialu „Sługa narodu” o nauczycielu historii, który zostaje nagrany przez ucznia, jak krytykuje ukraińskie elity i panującą w kraju korupcję. Wideo trafia do sieci, a nauczyciel zyskuje dzięki temu taką popularność, że w końcu wygrywa wybory i zostaje prezydentem Ukrainy. Niedługo później Zełenski-aktor zrealizował ten scenariusz: partia, którą założył, nazywała się tak samo jak serial. A on, tak samo jak jego postać, niebawem wygrał wybory.
Tadeusz Iwański: Oto jak prezydent Ukrainy przestał być sympatycznym Wową z medialnym uśmiechem, a stał się liderem Ukrainy.
Czy to curriculum vitae coś tłumaczy? Wielu zdolnych, inteligentnych ludzi ma podobne życiorysy, a żaden nie wszedł ani nie wejdzie do historii. Tymczasem do historii wejdzie (już weszła) odpowiedź Zełenskiego na amerykańską propozycję ewakuacji z Ukrainy w sytuacji, w której jego życie jest permanentnie zagrożone: „Walka jest tutaj. Potrzebuję amunicji, nie podwózki”. Do historii przejdzie on sam jako człowiek, który zdołał zjednoczyć i zmobilizować rodaków i ich zapał, poruszyć sumienia wszystkich najważniejszych polityków świata, zaś temu, który sądził, że nikt się nie ośmieli mu przeciwstawić – Putinowi – on, jak nikt inny do tej pory, odważył się powiedzieć „nie” i w tym wytrwać. Czy wyborcy, z których ponad 73 proc. w kwietniu 2019 r. głosowało na „komika” Zełenskiego, wiedzieli, na kogo oddali głos?
My też mieliśmy przywódców, którzy mieli budować jedność narodu, którym ufaliśmy. Za mojej pamięci – Władysława Gomułkę w 1956 r. i Lecha Wałęsę w 1989 r. Taki był – przy wszystkich kolosalnych różnicach – początek ich politycznego i narodowego wyniesienia. Obaj zostali przez Polaków zaakceptowani na początku „z dobrodziejstwem inwentarza”. Niestety, obaj, z różnych powodów, skończyli inaczej, niż zapowiadali. Gomułka najdalej od polskiego Panteonu, Wałęsa – blisko, ale poniżej oczekiwań. Czy u nas nie było ludzi takich jak Zełenski? Może byli, tylko ich nie widzieliśmy albo nie chcieliśmy z nimi ryzykować.
Paweł Pieniążek: Dzięki swojej nieustępliwości i pozostaniu w kraju Wołodymyr Zełenski został najbardziej popularnym przywódcą w historii niepodległej Ukrainy.
Cóż, dzisiaj obecny prezydent Ukrainy ryzykuje nie drugą kadencję, ale życie. Nie mówi o sobie, ale o Ukrainie. Rosjanom ani nikomu innemu nie złorzeczy. Swego dyskursu nie konstruuje na nienawiści: kiedy się zwraca do nieprzyjaciela, to nie po to, żeby go poniżyć, lecz żeby go przekonać. Uprzytomnił nam, swoim rodakom i światu, że dzisiaj „granica między Ukrainą i Polską nie istnieje”. Mówi jasno, czego jego ojczyzna potrzebuje od sojuszników. Dając odwagę i otuchę, nie daje złudzeń. To bardzo dużo. Dziękujemy Panu za to, Panie Prezydencie. ©℗