Kolejna szansa na zmianę

Czy Wołodymyr Zełenski, prezydent bez politycznego doświadczenia, sprosta ogromnym oczekiwaniom Ukraińców? Tego nie są pewni nawet jego sympatycy.

06.05.2019

Czyta się kilka minut

Wołodymyr Zełenski wychodzi z kabiny po głosowaniu w II turze wyborów prezydenckich, Kijów, 21 kwietnia 2019 r. / GENYA SAVILOV / AFP / EAST NEWS
Wołodymyr Zełenski wychodzi z kabiny po głosowaniu w II turze wyborów prezydenckich, Kijów, 21 kwietnia 2019 r. / GENYA SAVILOV / AFP / EAST NEWS

Na wieczór wyborczy Artem Haharin założył zielony sweter. Zielony był kolorem kampanii Wołodymyra Zełenskiego – wówczas jeszcze aktora komediowego, producenta z branży rozrywkowej i właściciela studia filmowego Kwartał 95, a dziś już prezydenta elekta.

Haharin ma 34 lata. Jeszcze w czasach szkolnych zaangażował się w branżę komediową, od początku związany jest ze studiem Kwartał 95. Należy do bliskiego kręgu ludzi wokół Zełenskiego – był konferansjerem w sztabie wyborczym oraz w trakcie debaty z dotychczasowym prezydentem Petrem Poroszenką na Stadionie Olimpijskim.

– Wszyscy jesteśmy gotowi pomóc sobie nawzajem i działamy na rzecz wspólnej sprawy. Stoi przed nami cel, który wyznaczył nam Wołodymyr Zełenski: uczynić nasz kraj lepszym. Jeśli będę potrzebny w polityce, to do niej pójdę – Haharin odpowiada wymijająco na pytanie, czy będzie pracował w Administracji Prezydenta.

Ale prezydent elekt wciąż jest w cieniu. Zwykle nie przemawia on, lecz „kolektywny Zełenski”: jego sztab publikuje oświadczenia w internecie. Przed drugą turą Zełenski przedstawił swoich doradców. Ale nie wiadomo, kto obejmie konkretne stanowiska.

Sztab tę niepewność próbował przekuć w atut. – Nie jesteśmy ludźmi starej formacji, którzy jak tylko podjęli decyzję o wejściu do polityki, od razu podzielili między siebie fotele i posady – mówi Haharin.

Najpóźniej do początku czerwca Zełenski zostanie zaprzysiężony. Bez mocnego zaplecza i odważnych decyzji, które pokażą wyborcom, że nie oddali głosu na marne, może stracić mandat społeczny tak szybko, jak go zyskał.

W sztabie zapewniają, że pracują w pocie czoła, żeby nie rozczarować Ukraińców.

„Populizm 2.0” czy „twarz nowej Ukrainy”?

Zełenski nie dał szansy wciąż jeszcze urzędującemu Poroszence. W drugiej turze uzyskał wynik zbliżony do tego, który dawały mu sondaże: ponad 73 proc. Wygrał z historyczną przewagą niemal 49 proc. nad konkurentem.

Przez całą kampanię Zełenski nie występował często w mediach, nie zabierał głosu w wielu sprawach, był oszczędny w obietnicach. Za to w telewizji 1+1, należącej do związanego z nim oligarchy Ihora Kołomojskiego, często pokazywano filmy, seriale i kabarety Kwartału 95 (także w trakcie ciszy wyborczej). 41-letni Zełenski jeździł po kraju z wystąpieniami, podczas których sale były pełne. Przedstawiał się jako „prosty chłopak z Krzywego Rogu” (miasta w południowo-wschodniej części kraju), który stanął przeciw skorumpowanemu rzekomo prezydentowi; mówił, że jego sukces to efekt „pomyłek i obietnic” Poroszenki. Jego zwolennicy widzą w nim człowieka sukcesu, który dorobił się pieniędzy uczciwie w branży rozrywkowej, za którym nie ciągną się skandale korupcyjne ani podejrzana przeszłość. Wygranie tych wyborów było bowiem jego pierwszym krokiem w polityce.

– Nazywam to „populizmem 2.0”, bo polityk już nawet nie obiecuje, a po prostu sprzedaje samego siebie – mówi „Tygodnikowi” filozof Wołodymyr Jermołenko. – Ludzie głosowali na niego jak na pewien wykreowany obraz.

Wśród tych, którzy oddali na niego głos, są zwolennicy integracji europejskiej (większość), ale też kursu prorosyjskiego. W kwestii akcesji do NATO jego zwolennicy dzielą się mniej więcej po połowie. Są tu uczestnicy protestów na Majdanie w latach 2013-14 i jego przeciwnicy. Rzecz dająca do myślenia: w specjalnych komisjach wyborczych dla żołnierzy służących na froncie w Donbasie Poroszenko wygrał, ale tylko nieznacznie (48,7 proc. do 46,2 proc.). Zełenski wygrał we wszystkich obwodach poza lwowskim (anektowany Krym rzecz jasna nie głosował). Miał duże poparcie we wszystkich kategoriach wiekowych, ale najchętniej głosowali na niego Ukraińcy poniżej 30. roku życia.

Jermołenko sądzi, że sukces Zełenskiego wynika z tego, iż wyczuł zmianę nastrojów w kraju na bardziej indywidualistyczne. Natomiast Poroszenko trzymał się retoryki, która wyniosła go do władzy w 2014 r. Jego kampania była zbudowana wokół kwestii powiązanych z bezpieczeństwem i wynikającym z tego strachem. Zełenski postawił na pozytywne emocje, dając też nadzieję na rozwój i modernizację.

– Może ludzie zmęczyli się ciągłym życiem w napięciu – zastanawia się Jermołenko.

Od jesieni 2013 r. na Ukrainie doszło do rewolucji, Rosja zajęła Krym i rozpętała wojnę w Donbasie. Dotąd zginęło w niej co najmniej 13 tys. ludzi, a 30 tys. odniosło rany. Nadal codziennie ktoś ginie lub zostaje ranny (np. bilans marca po stronie ukraińskiej to kilkunastu zabitych i kilkudziesięciu rannych żołnierzy).

Nowy prezydent, stary parlament

Według sondażu Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii Ukraińcy przede wszystkim oczekują, że w ciągu pierwszych stu dni nowy prezydent obniży opłaty komunalne (tego chce 39 proc.), złoży w parlamencie projekty ustaw o zniesieniu immunitetu deputowanych, sędziów i prezydenta (36 proc.), a także rozpocznie lub przyspieszy śledztwa dotyczące głośnych spraw korupcyjnych (32 proc.). Jednak prezydent nie ma wystarczających kompetencji, by sprostać tym oczekiwaniom. Szczególnie jeśli kłody pod nogi będą rzucały mu parlament i rząd.


Czytaj także: Paweł Pieniążek: Wirtualny front ukraiński


Profesor prawa Rusłan Stefanczuk jest określany mianem ideologa w sztabie Zełenskiego. Odpowiada też za pisanie projektów ustaw i reformowanie instytucji państwa. Wcześniej nie angażował się w politykę. Zełenskiego zna z czasów studenckich, gdy sam występował w kabarecie. Jak mówi, w czasie pozostałym do inauguracji sztab pracuje nad programem na pierwsze sto dni.

Działania zależą jednak od tego, jak będzie układała się współpraca z parlamentem, zdominowanym przez partię Poroszenki. Stefanczuk ma nadzieję, że pomyślnie. Jeśli jednak tak się nie stanie, to prezydent do 27 maja może rozwiązać parlament. Stefanczuk uważał, że opóźnianie ogłoszenia oficjalnych wyników przez Centralną Komisję Wyborczą oznacza, że będą uruchomione wszystkie mechanizmy, by inauguracja odbyła się po tej dacie. Wtedy parlament (Rada Najwyższa) w niezmienionym składzie będzie istnieć do wyborów parlamentarnych, które planowo odbędą się jesienią.

Ołeksandr Danyluk – kolejna prominentna postać z otoczenia Zełenskiego – twierdzi, że prezydent nie może czekać z reformami tak długo. – Cały establishment modli się, by tak się stało. Według mnie to błąd. Nie możemy czekać sześciu miesięcy, musimy pokazać coś teraz: wolę polityczną i oddanie na rzecz zmian. Czekanie byłoby przegraną – mówi „Tygodnikowi” Danyluk, który ma opinię liberalnego reformatora. W latach 2016-18 był ministrem finansów, podał się do dymisji na skutek konfliktu z premierem Wołodymyrem Hrojsmanem i Poroszenką. Dziś doradza Zełenskiemu w sprawach międzynarodowych i gospodarczych.

Danyluk twierdzi, że Zełenski od początku musi pokazać, że jest przywódcą, musi wykorzystywać poparcie społeczne do forsowania reform. Inaczej nic nie zmieni. – System będzie stawiał opór, bo w systemie nikt nie jest zainteresowany, by Zełenski odniósł sukces – mówi były minister finansów. W jego opinii to szansa do wykorzystania, ale nie jest pewne, że nowemu prezydentowi się to uda.

Audyt i jesienna ofensywa

Stefanczuk zdradza, że sztab ma pomysły także na wypadek, gdyby parlament nie współpracował. Przez ten czas chcą zreorganizować Administrację Prezydenta (ma pełnić rolę kancelarii, think tanku, a także sprawować funkcję kontrolną). Do tego zmniejszyć liczbę jej pracowników, a jej siedzibę przenieść z ulicy Bankowej (trwają poszukiwania nowego budynku). Kolejnym krokiem ma być audyt, który ma zostać przeprowadzony akurat wtedy, gdy parlament uda się na wakacje.

– Po 28 latach nie możemy nawet jasno określić liczby mieszkańców Ukrainy – mówi Stefanczuk (ostatni spis powszechny był przeprowadzony w 2001 r.). – Nie znamy podstawowych wskaźników dotyczących państwa, takich jak jego majątek czy zobowiązania – dodaje. – Chcemy określić kilka podstawowych sfer, w których przeprowadzimy audyt.

Gdy zaś parlament wróci z wakacji, Administracja Prezydenta chce mieć gotowe liczne projekty ustaw. Obecnie, jak słyszymy, są one opracowywane w grupach roboczych (tworzy je kilkudziesięciu ekspertów). W pierwszej kolejności mają zostać przedstawione projekty ustaw o impeachmencie prezydenta i likwidacji jego immunitetu, jak też likwidacji immunitetu deputowanych i sędziów; w powszechnym (i uzasadnionym faktami: licznymi aferami) odczuciu polityka i sądownictwo są głęboko skorumpowane. Następnie projekty dotyczące instytucji państwa, wprowadzenia referendów, reformy sądów, gospodarki, walki z korupcją, digitalizacji. Ten ostatni, nazwany „Ukraina w smartfonie”, to jeden ze sztandarowych postulatów sztabu Zełenskiego.

Kurs bez zmian

Danyluk zapewnia, że wbrew pojawiającym się plotkom nie będzie ministrem spraw zagranicznych. Podobnie jak ministra obrony, wyznacza go prezydent, a zatwierdza parlament. Danyluk mówi, że bardziej zainteresowany jest budową sprawnego państwa. Jego zdaniem od tego zależy pozycja kraju w świecie i to właśnie ma zostać zasadniczo zmienione w polityce zagranicznej nowego prezydenta – nie ogólny kurs, lecz budowa zaufania poprzez pokazanie partnerom chęci zmian wewnątrz państwa.

– Jeśli kraj jest skorumpowany, to jest słaby i nie ma znaczenia jego kierunek geopolityczny. Nie może być częścią Zachodu ani stabilnie funkcjonować – uważa Danyluk.


Czytaj także: Wojciech Pięciak: Żełenski, ukraiński Kwaśniewski?


Choć skupiony głównie na celach wewnętrznych, sztab Zełenskiego deklaruje utrzymanie kursu proeuropejskiego i dążenia do NATO. Także jednoznacznie potępia działania Rosji wobec Donbasu i Krymu, określając je mianem okupacji.

Po wygranej Zełenskiego prezydent Władimir Putin nie złożył mu gratulacji. Kreml zareagował w szczególny sposób: Putin podpisał dekret, który ułatwi wydawanie rosyjskiego obywatelstwa mieszkańcom tej części Donbasu, która jest kontrolowana przez Rosję (za pośrednictwem separatystów, którzy ogłosili tam swoje „ludowe republiki”). Sztab Zełenskiego wydał na to oświadczenie, że „Rosja przyznała się do swojej odpowiedzialności jako państwo-okupant”. Zapewniono też, że zostaną ułatwione procedury, dzięki którym mieszkańcy tych terenów będą mieli lepszy kontakt z resztą Ukrainy.

Okno możliwości

Zapytany, jak będą wyglądały relacje z Polską, Danyluk odparł, że nie jest upoważniony, by udzielać takich komentarzy.

Ołena Betlij – historyczka z prestiżowej Akademii Kijowsko-Mohylańskiej i autorka publikacji na temat polsko-ukraińskich sporów historycznych – przyznaje, że nie da się wiele powiedzieć o tym, jak będą wyglądały stosunki polsko-ukraińskie za nowego prezydenta. Wszystko zależy od tego, kto zostanie szefem MSZ i jakie będą dalsze losy Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej (UIPN). – Możemy na to patrzeć jak na „okno możliwości” i mieć nadzieję, że wystarczy zdrowego rozsądku, by naprawić błędy i stworzyć dynamiczną współpracę polsko-ukraińską – zauważa w rozmowie z „Tygodnikiem”.

Betlij dodaje, że istotna jest tu wola polityczna prezydenta. Jako przykład podaje relacje za czasów prezydentów Leonida Kuczmy i Aleksandra Kwaśniewskiego: obaj uważali kwestie pojednania za priorytet. Według Ołeny Betlij za relacje z Polską, w tym za dialog dotyczący trudnej historii, powinni być odpowiedzialni politycy. Przekazanie go za rządów Poroszenki de facto w ręce takich osób jak szef UIPN Wołodymyr Wjatrowycz okazało się bowiem błędem.

Rusłan Stefanczuk lakonicznie przyznaje, że Ukraińcy zawsze z powagą odnoszą się do swoich sąsiadów, a „w pierwszej kolejności do naszych przyjaciół z Polski”. – W relacjach między naszymi krajami będzie jednoznaczne zrozumienie i szacunek. Co do tego jestem przekonany – zapewnia. I dodaje, że Zełenskiemu zależy na wzmacnianiu współpracy regionalnej z państwami Unii Europejskiej.

Byle mieć nadzieję

Przed Zełenskim ogromne wyzwania, którym musi sprostać, jeśli nie chce podzielić losu poprzedników, których popularność topniała z zawrotną prędkością. Gdy w 2010 r. bohater pomarańczowej rewolucji Wiktor Juszczenko ubiegał się o reelekcję, dostał zaledwie 5 proc. głosów. Z kolei Wiktor Janukowycz cztery lata później musiał uciekać z kraju. Na jego miejsce w pierwszej turze został wybrany Poroszenko, który teraz przegrał z kretesem.

Wołodymyr Jermołenko twierdzi, że nowa ekipa może zrobić wiele dobrego pod warunkiem, iż poradzi sobie z tak fundamentalnymi problemami jak reforma sądownictwa i prokuratury czy osłabienie lokalnych „kacyków” w regionach oraz oligarchów.

W dzień wyborów, po ogłoszeniu wyników sondaży exit poll, Zełenski wyszedł na scenę przy akompaniamencie muzyki ze „Sługi narodu”. To trzysezonowy serial, emitowany od 2015 r., gdzie wcielał się w rolę zwykłego nauczyciela Wasyla Hołoborodki, który trochę przez przypadek zostaje prezydentem i stawia czoło „systemowi”.

W powszechnej opinii to właśnie ta rola przysporzyła mu popularności i w dużym stopniu była teraz źródłem sukcesu. Choć jego sztab zapewniał, że Zełenski rzeczywisty i fikcyjny nie mają ze sobą nic wspólnego. Pod jednym względem to bez wątpienia prawda: Zełenski nie jest prezydentem z przypadku, jego dojście do władzy było planowane od dawna.

Natomiast wciąż niewiele wiadomo, jaki będzie nowy prezydent. Czy będzie w stanie wykorzystać otrzymaną szansę? Na odpowiedź trzeba poczekać.

– Ukraińcy muszą ciągle mieć nadzieję, w końcu nie przez takie rzeczy już przechodzili – kwituje Jermołenko. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego". Relacjonował wydarzenia m.in. z Afganistanu, Górskiego Karabachu, Iraku, Syrii i Ukrainy. Autor książek „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii", „Wojna, która nas zmieniła" i „Pozdrowienia z Noworosji".… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 19/2019