Gra w obwinianie. Po co nam skrucha

Żyjemy najlepiej, jak umiemy. Czy nie czujemy więc czasem buntu, gdy religijna tradycja wskazuje na nas palcem i surowo mówi: okaż skruchę, powtarzaj z przekonaniem: „moja wina”?

04.03.2023

Czyta się kilka minut

 / PETER MARLOW / MAGNUM PHOTOS / FORUM
/ PETER MARLOW / MAGNUM PHOTOS / FORUM

Wielki Post – czas pokuty i skruchy. Jak śpiewamy w kościołach, posługując się słowami psalmu: „Boże, moją ofiarą jest duch skruszony, pokornym i skruszonym sercem Ty, Boże, nie gardzisz” (Ps 51, 19).

Skrucha jest reakcją na uznanie własnej winy (tak się przynajmniej powszechnie przyjmuje). Zależność między winą a skruchą zdają się potwierdzać wcześniejsze słowa cytowanego wyżej tekstu Pisma. Albowiem psalmista poprzedza wyznanie o ofierze ze skruszonego serca uznaniem swojego wielkiego grzechu, „który zawsze ma przed sobą” (Ps 51, 5).

Czy jednak nieustanne wspominanie własnej grzeszności jest zdrowym objawem, czy raczej świadectwem religijnej patologii? Być może w przypadku samego psalmisty da się zrozumieć tak przemożną świadomość własnej winy. Pieśń, z której pochodzi cytowany fragment, jest bowiem poetyckim wyrazem stanu świadomości króla Dawida, gdy ten dzięki słowom proroka Natana uświadomił sobie, co zrobił małżeństwu Batszeby i Uriasza: że żonę wykorzystał seksualnie, używając swego królewskiego autorytetu, a męża posłał na śmierć, rozkazując innym żołnierzom, by zostawili go samego w nierównej walce z Ammonitami.

My też robimy złe rzeczy – gotowi jesteśmy przyznać. Zdarza nam się krzywdzić ludzi wokół. Ale przecież nie aż tak – chcielibyśmy dodać od razu – jak Batszebę i Uriasza skrzywdził Dawid. Żyjemy najlepiej, jak umiemy. Czy nie czujemy więc czasem choćby ziarna wewnętrznego buntu, gdy religijna tradycja wskazuje na nas palcem i surowo mówi: „okaż skruchę, powtarzaj z przekonaniem: »moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina«”?

Może nawet pojawia się w naszej głowie myśl, iż rację mieli wielcy oskarżyciele chrześcijaństwa, jak Nietzsche, gdy pisali, że ta religia perfidnie obarcza swoich wyznawców ciężarem, by zaraz potem zaoferować sposób pozbycia się tego, nałożonego przez nią samą, brzemienia? I czy na skutek odebranego religijnego wychowania nie miotamy się pomiędzy wyuczonymi surowymi samooskarżeniami, pozbawiającymi nas życzliwości wobec samych siebie, a kompensacyjnym utwierdzaniem się w przekonywaniu: „co bym nie zrobił/a, jestem ok”, odbierającym zdolność dostrzegania, jaki – niekoniecznie dobry – wpływ na innych (a także na nas samych) ma nasz sposób życia?

Jezus w kluczowym miejscu swojego nauczania umieścił radę: „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie” (Łk 6, 37-38). Słowa rabbiego z Nazaretu są jasne: „jakim sądem sądzicie, takim was osądzą” (Mt 7, 2). Porzućcie zatem – radzi nam – grę w obwinianie (jak i w usprawiedliwianie, które jest drugą stroną obarczania winą). Porzućcie tę grę – mówi Mistrz – a wówczas i do was przestaną stosować się jej reguły. Porzućcie ją, a i wasze winy znikną na zawsze i całkiem – ta kategoria nie będzie się już do was stosować. Gdy porzucicie tę grę, zniknie jednocześnie potrzeba – a nawet sama możliwość – usprawiedliwiania się (bo i ono jest możliwe tylko tam, gdzie obowiązują reguły gry w sądzenie).

No dobrze, lecz co wówczas stanie się ze skruchą? Co, na przykład, z sugestią Ewagriusza z Pontu: „nade wszystko módl się o dar łez, abyś przez skruchę zniszczył właściwą twej duszy zatwardziałość, a po wyznaniu – wbrew sobie – nieprawości przed Panem otrzymasz od Niego przebaczenie”?

Gdy przestaniemy grać w obwinianie, z sugestii tej pozostanie pierwsza część: właśnie ta, która dotyczy daru łez i skruchy, która zmiękcza duszę. Gdy posłuchamy rady Jezusa, skrucha nie zaniknie, lecz ujawni swój prawdziwy sens. Ten, który prześwituje w słowach przypisanych Bogu przez proroka Ezechiela: „I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała” (Ez 36, 26).

Przeciwieństwem skruchy jest nie duma ze swoich uczynków, ale zatwardziałość serca. W skrusze nie chodzi o winę, ale o wrażliwość. Serce z ciała czuje – podatne jest na ból, ale i na piękno. Świadome jest, gdy ktoś (lub coś) je rani: zna swój strach, niepokój, wstręt i gniew. Zna i radość – tę dziką, i tę cicho wzruszoną. Zna gorące pragnienie i głęboki spokój. I – co równie ważne – potrafi współczuć wszystkim istotom, podobnie jak ono podatnym na zranienie i szczęście. Umie kochać – nawet gdy to boli – od trzewi po opuszki palców. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2023