Biblioteka bankiera

Prezydenci i przemysłowcy dzwonili po ratunek w sytuacjach kryzysowych właśnie do niego. A Pierpont Morgan marzył o wszystkich pięknych przedmiotach świata, kt?re gromadził w niewielkiej nowojorskiej bibliotece.

21.10.2008

Czyta się kilka minut

Morgan Libray na Manhattanie, Nowy Jork /fot. Dmadeo/GNU /
Morgan Libray na Manhattanie, Nowy Jork /fot. Dmadeo/GNU /

Położone w samym sercu Manhattanu, u zbiegu eleganckiej Madison Ave i 36 Ulicy, budynki na pierwszy rzut oka nie robią większego wrażenia. Neorenesansowy pałacyk z jasnego piaskowca połączony jest z mieszczącą się tuż obok kamienicą minimalistycznym atrium ze szkła i jasnego metalu. W kamienicy sto lat temu mieszkał Pierpont Morgan - jeden z najpotężniejszych bankierów świata. W niewielkim pałacu, który na jego zlecenie na początku minionego wieku wybudował architekt Charles McKim, mieści się jedna z najwspanialszych na świecie kolekcji rzadkich książek i manuskryptów.

W gabinecie Morgana panuje półmrok. Przez umieszczone w okiennych ramach witraże sączy się skąpe światło. Niewielkie pomieszczenie, którego sufit zdobią sprowadzone z Włoch szesnastowieczne sklepienia z ciemnego drewna, spowija cisza. Na obitych szkarłatnym atłasem ścianach wiszą obrazy Memlinga. Pośrodku stoi masywne biurko,  które na obstalunek wykonali stolarze w Anglii. W oszklonych szafkach z orzechowego drewna oprawione w skórę woluminy: pierwsze wydania Chaucera, Ronsarda, Byrona, Dickensa, Thoreau. Odwiedzający bibliotekę mimowolnie zniżają głos do szeptu. Trudno uwierzyc, że dokładnie 101 lat temu, miały tu miejsce dramatyczne wydarzenia.

Piękne przedmioty świata

Pierpont Morgan doszedł do niewyobrażalnej jak na owe czasy fortuny po wojnie secesyjnej. Rozwijająca się wówczas w błyskawicznym tempie amerykańska gospodarka na gwałt potrzebowała kapitału. Morgan sprowadzał go z Europy. Inwestował w koleje, kopalnie i huty. Ale marzył też, by posiąść "wszystkie piękne przedmioty świata": połyskujące złotem renesansowe tryptyki, misternie zdobione rękodzieła, kruche i delikatne papirusy. Zdobywał je przede wszystkim na Starym Kontynencie.  Z czasem, w niewielkiej walizce, zaczęła je przemycać do Nowego Jorku Belle da Costa Greene.

Była córką pierwszego czarnego absolwenta Harvardu. Morgan poznał ją, gdy pracowała jako bibliotekarka na Uniwersytecie w Princeton. Nietuzinkowa kobieta o niepowtarzalnym uroku i inteligencji przypadła mu do gustu - bez większego namysłu zatrudnił ją w bibliotece, którą właśnie zaczynał tworzyć. Płacił jej 75 dolarów miesięcznie, niemal dwukrotnie więcej, niż zarabiała na uniwersytecie. W sprawach kolekcji pozostawił jej wolną rękę.

Z biegiem lat, młodsza o 42 lata od Morgana Greene stała się jedną z jego najbliższych doradców. Pisała za niego listy, pilnowała, by się golił i obcinał paznokcie, umawiała spotkania z licznymi kochankami. Zapytana kiedyś, czy zaliczała się do ich grona, odpowiedziała enigmatycznie: "Próbowaliśmy". Sceptyczni biografowie zauważają jednak, że Greene, która traktowała Morgana niemal jak bóstwo, lubiła fantazjować. Ponad wszelką wątpliwość łączyła ich jednak wspólna miłość do rękopisów i manuksryptów.

Czy była to miłość li tylko platoniczna? Morgan mawiał ponoć, że człowiekowi, który się za coś zabiera, zazwyczaj przyświecają dwie intencje - dobra oraz prawdziwa. Być może miłość do manuskryptów zrodziła się, gdy amerykański Kongres, w 1897 roku, obłożył sprowadzane z zagranicy dzieła sztuki 20-procentowym cłem? Książki i rękopisy "używane w celach religijnych, naukowych, edukacyjnych, filozoficznych lub literackich" zostały od drakońskich opłat zwolnione.  Kiedy w maju 1902 roku Morgan postanowił wybudować swą bibliotekę, jego zbiory liczyły już 10 tys. woluminów. A był to dopiero początek.

Udostępniona publiczności w 1924 roku kolekcja zapiera dech w piersiach: trzy egzemplarze Biblii Gutenberga (żadna instytucja na świecie nie posiada więcej niż jeden egzemplarz); iluminowane psałterze i modlitewniki z największych klasztorów Europy - od Reims po Canterbury i Salzburg; starożytne manuskrypty z Armenii, Syrii, Etiopii, Persji i Indii. W nowojorskich zbiorach znajduje się m.in. jedyny istniejący rękopis "Raju Utraconego", spisany pod dyktando niewidomego Johna Miltona, oryginalne partytury kantat Bacha i polonezów Chopina. Morgan zabiegał o pozyskiwanie wydań z najwspanialszych drukarni Europy - m.in. słynnej angielskiej oficyny założonej przez  związanego z ruchem Arts and Crafts Williama Morrisa. Kolekcjonował także woluminy w pięknych oprawach - począwszy od starożytnych, zdobionych cennymi kamieniami, srebrem oraz złotem, a kończąc na tych, które projektowali dwudziestowieczni malarze i ilustratorzy.

Uwięzieni w bibliotece

Był rok 1907. Od stycznia do marca istniejący zaledwie od 9 lat indeks Dow Jones stracił na wartości 25 proc.  Brakowało kapitału i światowa gospodarka zaczynała się dusic. Upadały japońskie banki, załamała się egipska giełda, a miasto San Francisco ogłosiło, że jest na skraju bankructwa. Kiedy w październiku wyszło na jaw, że jedna z amerykańskich firm powierniczych zajmujących się handlem miedzią dopuszczała się spekulacji, Nowy Jork ogarnęła panika.

Siedemdziesięcioletni Morgan brał udział w konwencji Kościoła Episkopalnego w Richmond. Współpracownicy co kilka godzin wysyłali doń posłańca, nie chcieli jednak, by wracał przed zakończeniem Konwencji  - gdyby wyszło na jaw, że zmienił plany, sytuacji już nikt nie zdołałby opanować.

Powróciwszy do miasta w niedzielny poranek, 20 października, Morgan udał się prosto do biblioteki, gdzie przez cały dzień przyjmował bankierów i przemysłowców. W czasie, gdy ci składali szczegółowe sprawozdania, prezydent Teodor Roosevelt bawił na polowaniu w Luizjanie. "Trzy niedźwiedzie, sześć jeleni, dziki indyk, dwanaście wiewiórek, jedna kaczka, jeden opos, i jeden dziki kot. Zjedliśmy wszystko z wyjątkiem dzikiego kota" - poinformował wieczorem reporterów. We wtorek na skraju bankructwa znalazła się jedna z największych finansowych instytucji - Trust Company of America.

W czwartek doszło do megakrachu na Wall Street. Szef giełdy zadzwonił na Madison Ave z informacją, że jest zmuszony zawiesić notowania. Wykluczone, zawyrokował Morgan, który natychmiast wezwał do siebie właścicieli największych banków. Kilka godzin później maklerzy usłyszeli, że nadchodzi ratunek - 23,5 mln dolarów. Indeksy poszły w górę. Sobotnie gazety doniosły, że z Londynu wysłano za ocean złoto o wartości 5 mln dolarów, że giełda w Paryżu odzyskała optymizm, "bo jest nadzieja, że silni amerykańscy finansiści zdołają opanować panikę", i że P. Morgan ma katar.

Mimo kataru, w nocy z niedzieli na poniedziałek Morgan wezwał do biblioteki 50 największych bankierów i przemysłowców. Zamknąwszy ich na klucz w swoim gabinecie, zapowiedział, że nie wyjdą, dopóki nie znajdą 25 mln dolarów na pożyczki dla zagrożonych upadkiem firm. Tuż przed piątą nad ranem uwięzieni w bibliotece tuzowie  podpisali przygotowany przez Morgana dokument i w milczeniu, jeden po drugim, opuścili pełen książek gabinet. I kogo dziwi, że jest uważany za ojca Rezerwy Federalnej? Zanim powstała, w sytuacjach kryzysowych przemysłowcy i prezydenci po ratunek dzwonili właśnie do niego.

O czym myślał Morgan, kiedy pozostał tam sam? Nie zachowały się żadne wspomnienia czy notatki.  Kolekcjoner misternie iluminowanych manuskryptów i rękopisów, sam bardzo rzadko zapisywał cokolwiek na papierze. Pense moult, parle peu, ecris rien (Myśl dużo, mów mało, nie pisz nic) - fragment prowansalskiej ceramiki z taką właśnie inskrypcją wisiał kiedyś ponoć nad kominkiem Morgana.

W wyłożonym marmurem przedsionku wiodącym do gabinetu Morgana wisi "Triumf Chciwości" - jeden z serii szesnastowiecznych gobelinów poświęconych siedmiu grzechom głównym, pochodzących z brukselskiego warsztatu Pietera Coecke van Aelste. Na pierwszym planie tytułowa Chciwość wynurza się z piekła. W tle widać Króla Midasa, który marzył, by wszystko, czego dotknie, zamieniało się w złoto, i którego owo pragnienie omal nie doprowadziło do głodowej śmierci. Obok anioła, który groźnie wskazuje na piekielne otchłanie, widać łacińską inskrypcję. "Niczym otoczony wodą Tantalus, który wiecznie jest spragniony, tak i biedak zawsze głodny będzie bogactwa".

Korzystałam z biografii "Morgan American Financier" autorstwa Jean Strouse.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1969. Reperterka, fotografka, była korespondentka Tygodnika w USA. Autorka książki „Nowy Jork. Od Mannahaty do Ground Zero” (2013). Od 2014 mieszka w Tokio. Prowadzi dziennik japoński na stronie magdarittenhouse.com. Instagram: @magdarittenhouse.

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2008