Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wielu z tych oczarowanych Jezusem jednak na dłużej z Nim nie zostało, a pewnie wielu, gdy się Nim rozczarowali, stało się Jego wrogami. A przecież Jezus ich ostrzegał: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł wesprzeć”. Z tego wynika, że Jezus nie gonił za popularnością, nie było w Nim nic z celebryty. Przeciwnie, stawiał sprawę uczciwie: przyjaźń z Nim nie gwarantuje żadnych ulg. Będzie pod górkę, albo jeszcze gorzej. Dlatego Jorge Mario Bergoglio, biskup Buenos Aires, a teraz Rzymu, mówi za Pawłem VI: „Trzeba więc zaakceptować fakt, że nasz Bóg wyraża sam siebie tylko do pewnego stopnia i w konsekwencji zaakceptować też granice naszej duszpasterskiej ekspresji. (...) Jezus, który obwieszcza, że Bóg daje swój wyraz tylko do pewnego stopnia, w człowieczym wcieleniu chciał podzielać ludzkie życie i to właśnie stanowi odkupienie. Zbawiły nas nie tylko »śmierć i zmartwychwstania Chrystusa«, ale Chrystus wcielony, który się narodził, pościł, nauczał, uzdrawiał, umarł i zmartwychwstał. Cuda, pociecha, słowa Jezusa są zbawcze”.
Słuchając Jezusa, można by Mu na przykład zarzucić apodyktyczność. No bo jakże to, jak można żądać od człowieka, żeby zostawił wszystko i wszystkich, jeśli chce się należeć do grona towarzyszy Jezusa. Ten zarzut byłby prawdziwy, gdyby Jezus rzeczywiście innych wysyłał na wojnę, na niechybne cierpienia i śmierć, a sam siedział z dala i podziwiał bohaterskie wyczyny swoich podwładnych. Tymczasem Jezus idzie pierwszy tam, gdzie innych pragnie zaprowadzić. Pamiętając o tym, unikniemy poważnego niebezpieczeństwa. Przestaniemy traktować Jezusa jako kogoś, kto w zamian za tak zwaną wiarę będzie nam ułatwiał życie. Przecież On sam, a tym samym Ojciec i Duch, nie oszczędzili sobie niczego z ludzkiej niedoli.
To, że Syn Boży przeszedł przez wszystkie ludzkie dole i niedole, jednak nie daje całkowicie zadowalającej odpowiedzi na odwieczne pytanie: skąd i po co zło i cierpienie? Pytanie o to, dlaczego Bóg, jeśli nawet zła i związanego z nim cierpienia nie stworzył, a jedynie je dopuścił do głosu, to pytanie jest jak najbardziej zasadne. Nie mamy więc dobrej odpowiedzi, ale nie możemy powiedzieć, że nie mamy żadnej. W Biblii Duch Boży przecież przypomina, że zło ma swój początek wcale nie w Edenie, jak się czasami mniema, ale swoimi korzeniami sięga samego najbliższego otoczenia Boga, czyli tej rzeczywistości, którą nazywamy niebem. Jeśli tak, to nasze zdziwienie, a bywa i zgorszenie brakiem odpowiedzi na pytanie „unde malum?” trochę traci na brutalnej ostrości. Więcej, ów brak stanowi mocną podstawę dla nadziei.
W ostatecznym rozrachunku my też przez całe życie nie możemy znaleźć takiego „miejsca”, gdzie byśmy mogli „głowę (...) wesprzeć”, to znaczy być bezbrzeżnie szczęśliwymi. Chcąc szczęścia posmakować, człowiek po prostu musi z jednej strony opuścić rodzinny dom i założyć swój, nowy. Tak się dzieje w przypadku małżeństwa i rodziny, i tak się dzieje w przypadku zakonu i celibatu.