Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pewnie jeszcze długo amatorzy zupy z nietoperza, specjalności restauracji Wuhan, będą musieli obejść się smakiem, ewentualnie obejrzeć zdjęcia, na których szczerzy wielkie zęby czarny nietoperz spoczywający na brzegu talerza z żółtawą zupą. Z zazdrością będą oglądać reklamowe zdjęcie dziewczyny obgryzającej ze smakiem skrzydełko czarnego stwora. Będą też kłopoty z daniami sporządzonymi z węży, zwłaszcza z chińskiej kobry, pewnie też z daniami z pagumy chińskiej (Paguma larvata, po polsku łaskun chiński), a wszystko to z powodu nowego koronawirusa, zwanego 2019-nCoV.
Sprawa jest poważna. Według najnowszego komunikatu Światowej Organizacji Zdrowia w ciągu poprzedzających go 24 godzin przybyło 2128 nowych zakażeń wirusem, w tym 2102 w Chinach. W sumie w tym kraju zarejestrowano 11 821 przypadków zachorowań, w tym 258 śmiertelnych. Kiedy to piszę, na świecie jest ok. 14 tys. osób zarażonych, z czego 304 zmarły w wyniku zakażenia. W 18 krajach poza Chinami stwierdzono blisko 100 przypadków zarażenia wirusem. Narodowa Komisja Zdrowia w Chinach poinformowała, że szpital opuściły 243 osoby wyleczone z infekcji, chociaż według WHO jeszcze nie znaleziono metody leczenia takich pacjentów. Wiele państw podjęło działania mające zapobiec przenoszeniu wirusa, przede wszystkim kontrole i izolację przybyszów z Chin. Poza podejmowanymi na wielką skalę działaniami prewencyjnymi trwają badania nad naturą i pochodzeniem 2019-nCoV (więcej o epidemii pisze Marek Rabij w „Temacie Tygodnika”).
Nieznany wcześniej wirus należy do wielkiej rodziny koronawirusów. Został zidentyfikowany w Chinach 7 stycznia 2020 r., jako siódmy z tej rodziny, który może się przenosić ze zwierząt na ludzi. Wywodzi się prawdopodobnie z wielkiego bazaru (zamkniętego 1 stycznia 2020 r.) w Wuhan, mieście liczącym 8,3 mln mieszkańców. Wielu badaczy sądzi, że mutacja wirusa została przeniesiona z pożeranych przez węże nietoperzy. W organizmie węża nastąpiła mutacja. Inni utrzymują, że to mało prawdopodobne.
Tymczasem Chińczycy sięgnęli po stary sposób reagowania na zarazy – odizolowano Wuhan (z 8,3 mln mieszkańców w grudniu i styczniu 5 mln wyjechało na wakacje) oraz kilka innych miast, w sumie ok. 56 mln ludzi. Kwarantanna dotkniętych zarazą miejscowości stosowana była w Europie od XIV wieku. Czasem budowano mury, czasem dróg pilnowało wojsko. Izolacja powstrzymywała rozszerzanie się zarazy, jednak sprzyjała jej nasileniu w okręgach izolowanych, gdzie zdrowi i zarażeni przebywali razem, zwykle bez wystarczającej opieki lekarskiej.
Myślę o chińskich miastach odciętych od reszty świata. Jak się żyje w tych zagrożonych enklawach? Czy jest tam dość lekarzy, szpitali, jak się przedstawia zaopatrzenie w żywność? Myślę o Chińczykach i przybyszach z Chin, zatrzymywanych i zmuszanych do odbycia kwarantanny.
Premier Chin Li Keqiang zwrócił się do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen z prośbą o pomoc w zaopatrzeniu w niezbędne materiały medyczne. To wiele mówi: Chiny niespecjalnie lubią prosić innych o pomoc.
W Polsce jeszcze nie odnotowano przypadków zakażenia się 2019-nCoV. To, co się w związku z nim dzieje, dzieje się daleko. W Wuhan na ogół nie mamy krewnych, o których byśmy się martwili. Tak jest dziś, ale kto wie, co może być jutro? ©℗