Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
908 OSÓB zabił dotychczas w Chinach wirus 2019-nCoV, zakażonych zostało 40 171, w ostatnią niedzielę w prowincji Hubei ze szpitali wypisano 632 wyleczonych – podały 10 lutego władze. Dane z weekendu według eksperta agencji AP „wskazują na osłabienie dynamiki rozwoju epidemii”. Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że śmiertelność sięga 2 proc. Liczba ofiar (po jednej na Filipinach i w Hongkongu, reszta w Chinach) jest już większa niż podczas epidemii SARS w latach 2002-03. Zakażenia stwierdzono w 30 krajach, m.in. w Niemczech, Finlandii, USA, Włoszech i Francji, kwarantanną objęto w Jokohamie statek Diamond Princess (130 zakażonych).
WIRUS może przenosić się nie tylko drogą kropelkową, ale także przez kał – stwierdzili chińscy badacze w medycznym piśmie „JAMA”. Nie wiadomo jednak, jak długo wirus jest w stanie przetrwać poza organizmem człowieka. Ryzyko infekcji przez kał w największym stopniu dotyczy szpitali.
WŁADZE HUBEI tworzą ośrodki kwarantanny m.in. na stadionach. Opieki wymagają setki osób z objawami zakażenia koczujących pod szpitalami. Brakuje testów do diagnozowania 2019-nCoV. Władze zgodziły się na prowadzenie uproszczonych badań przesiewowych za pomocą tomografii komputerowej (pozwala wykryć zmiany w płucach).
TEGO, CO SIĘ DZIEJE NA ŚWIECIE, nie można nazwać epidemią – uspokaja w „DGP” minister zdrowia Łukasz Szumowski. Według niego większe zagrożenie stanowi w Polsce grypa, na którą rocznie umiera 70–80 osób. Koronawirusa nie wykryto u żadnego z Polaków, którzy wrócili z Chin. Ponad tysiąc osób objęto nadzorem epidemiologicznym. ©℗
Czytaj także: Marek Rabij: Epidemii będzie więcej