Zarządzanie zmianą

Isabelle Huppert wypełnia sobą ekran przez cały film. Gra postać stworzoną do psychologicznych analiz: niby stoicką, lecz wewnętrznie nadruchliwą.

20.08.2016

Czyta się kilka minut

Podział wspólnej biblioteki – to jeden z najbardziej przykrych momentów każdego rozstania. Zwłaszcza gdy przez 25 lat pożycia dwoje ludzi zdążyło zbudować z książek całą ogromną ścianę. „Życie jeszcze się nie kończy” – stwierdza rezolutnie bohaterka filmu grana przez Isabelle Huppert, ale gdy zobaczy półki mocno przerzedzone po odejściu męża, nie wytrzymuje nerwowo.

„Co przynosi przyszłość” to ten rodzaj kina, o którym najlepiej opowiada się przez zaprzeczenie, czyli o czym ono nie jest. Francuska reżyserka Mia Hansen-Løve robi bowiem wszystko, by wymknąć się schematom opowieści, w których kobieta w średnim wieku musi zaczynać całkiem od nowa. Nathalie jest nauczycielką filozofii, która w krótkim czasie traci męża, matkę i część swojej ukochanej pracy, a z dorosłymi dziećmi spotyka się tylko sporadycznie.

Aż się prosi, by powstał z tego film o zderzeniu mądrych teorii z gorzkimi realiami: z porzuceniem, żałobą, opuszczonym gniazdem. Jest też materiał na kino zaangażowane – głos przeciw dyskryminacji ze względu na wiek, płeć tudzież marginalizowaniu na rynku pracy rozczytanych w filozofach „wykształciuchów”. Kiedy na horyzoncie pojawia się młody, piękny i zbuntowany Fabien, dawny uczeń Nathalie, w powietrzu czuć aurę romansu bądź przynajmniej ideologicznego sporu (bohaterka, która była kiedyś komunistką, dziś czuje się „za stara na radykalizm”). Ale nic z tych rzeczy. Film toczy się własnym spokojnym rytmem, który skłania widza, by wzorem Nathalie szedł za tym, co przyniesie kolejny dzień.

„Odzyskałam wolność” – obwieszcza światu bohaterka, choć zrazu nie wie za bardzo, co z tą wolnością począć. Film podąża więc skwapliwie za jej dziarskim krokiem, który wiodąc w nieznanym jeszcze kierunku, wyraża przede wszystkim stopniową akceptację nowego i niezgodę na pogrążenie się w apatii. Trudno bezwarunkowo lubić tę postać, choć chłodna i racjonalna Nathalie, całkowicie ogarnięta swoją pasją („uczeniem myślenia”), nie jest mimo wszystko typem intelektualnego cyborga. Czasem wydaje się, że stojący na półkach Pascal i Horkheimer są jej bliżsi niż żywi ludzie. W jednej ze scen bohaterka ucieka przed podrywaczem, bo sądzi, iż tylko w filmach jest miejsce na romantyczne uniesienia (jak na ironię, rzeczony podryw odbywa się podczas seansu „Zapisków z Toskanii” zmarłego niedawno Abbasa Kiarostamiego). Powinowactwo dusz nawiązuje się jednak z najmniej oczekiwanej strony. Młody Fabien i jego anarchizujący znajomi, którzy zamiast robić rewolucję, wybrali proste wiejskie życie skupione na pracy intelektualnej i domowej produkcji serów, stają się treścią coraz bardziej opustoszałego życia Nathalie. Okazuje się, że inna rodzina jest możliwa – choćby po to, by zobaczyć wreszcie tę prawdziwą w nowym, lepszym świetle.

Zaglądając w metrykę Hansen-Løve (rocznik 1981, nagroda za reżyserię w Berlinie), trudno uwierzyć, że osoba w tym wieku może być aż tak przejęta rozterkami starzejącej się intelektualistki. Szczególnie, że w swoich wcześniejszych filmach, jak „Żegnaj, pierwsza miłości” czy „Eden”, reżyserka obracała się w środowisku młodych. W tym przypadku wszystko zaczęło się od Isabelle Huppert, bo to dla niej powstała postać Nathalie i to ona wypełnia sobą ekran przez niemal sto procent czasu. Wiele obserwacji dotyczących jej zwyczajów i zachowań twórczyni filmu wyniosła z własnego domu – jej rodzicami byli nauczyciele filozofii. To jednak przede wszystkim sama Huppert, ze swym temperamentem, inteligencją i aktorskim „koronczarstwem”, niesie film. Gra postać stworzoną do psychologicznych analiz: niejednoznaczną, bo niby stoicką, lecz wewnętrznie nadruchliwą.
W biznesie funkcjonuje pojęcie zarządzania zmianą, które ma na celu harmonijne wtopienie się w dynamiczną sytuację na rynku. Film „Co przynosi przyszłość” pokazuje, że zarządzanie, racjonalizowanie, planowanie czasem warto sobie odpuścić, bo lepiej na tę zmianę po prostu się otworzyć. Można by zapytać – podejrzliwie, zazdrośnie – czy bohaterce i reżyserce nie przychodzi to czasem zbyt łatwo. Warto jednak dać się ponieść twórczyniom filmu, który bardzo ostrożnie, bez wykrzykników i okrągłych zdań, próbuje odpowiedzieć na pytanie, co może przywrócić nas do życia po najbardziej bolesnych wstrząsach. ©

CO PRZYNOSI PRZYSZŁOŚĆ (L’avenir) – reż. Mia Hansen-Løve. Prod. Francja/Niemcy 2016. Dystryb. Aurora Films.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2016