Zróbmy sobie miejsce. Recenzja filmu „Plan 75”

Okrutny jest każdy system, który unieważnia pojedynczego człowieka w imię „wyższego” celu: abstrakcyjnej idei lub szeroko pojętego dobra wspólnego.

22.05.2023

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Plan 75”  / MASAHIRO MIKI / MATERIAŁY PRASOWE
Kadr z filmu „Plan 75” / MASAHIRO MIKI / MATERIAŁY PRASOWE

W klasycznym filmie „Ballada o Narayamie” (1958) Keisukego Kinoshity mieszkańcy pewnej wioski zgodnie z tradycją wysyłają swoich starców na szczyt góry, by tam umierali, odciążając w ten sposób swoją społeczność. Ćwierć wieku później Shōhei Imamura raz jeszcze przeniósł tę historię na ekran, w dużo bardziej naturalistycznej konwencji. Od tamtych czasów japońska populacja zdążyła zestarzeć się tak bardzo, że dziś przoduje w światowych zestawieniach. Powodem jest nie tylko wydłużenie się średniej życia, ale także coraz niższa dzietność – w 2014 r. sprzedano tam więcej pieluch dla dorosłych niż dla niemowląt.

A co by było, gdyby rozbudzić w seniorach odpowiedzialność za losy własnych wnuków, zachęcając ich do humanitarnego odejścia w stosownym czasie? Opowiada o tym „Plan 75”, w którym przyszłość dzieje się już dzisiaj.

Łatwo wyobrazić sobie, że film Chie Hayakawy może być wykorzystany w batalii przeciw prawu do eutanazji, wskazuje wszak na jej nieludzką stronę, opartą na socjotechnice. Pod tytułowym planem kryje się bowiem kontrowersyjny (zrazu) rządowy projekt, który zachęca osoby w wieku 75 plus, ażeby bezpłatnie, w przyjaznej atmosferze, sterylnych warunkach i wykwalifikowanej asyście dokonały swego żywota. I tym samym zrobiły miejsce innym, młodszym – na rynku pracy, w mieszkalnictwie, w nadwerężonym systemie opieki. Sztab sympatycznych urzędników i troskliwych opiekunek czuwa nad dopełnieniem wszelkich formalności i nad samą finalizacją planu, gdyby ktoś po drodze zechciał zmienić zdanie. Oczywiście, decyzja jest całkowicie dobrowolna i zawsze można się z niej wycofać. Lecz czy nie lepiej dzięki finansowej rekompensacie przez chwilę dobrze sobie pożyć i pożegnać ten świat w locie, niż być skazanym na zdrowotny i materialny upadek?

Takie zapewne pytania stawia sobie ciągle żywotna Michi (gra ją znana japońska aktorka i piosenkarka Chieko Baisho), która ostatnio ma coraz mniej powodów do życia. Jej dom będzie wyburzony, ona straci pracę (tak, 78-latka haruje jako pokojowa w hotelu), a od córki mieszkającej za granicą oddziela ją dużo więcej niż różnica czasowa. W jednej ze scen zamyka jej się tuż przed nosem uliczny szlaban – nic dodać, nic ująć. Tymczasem przywilejem uczestników Planu 75 są bezpłatne telefony zaufania. Pomagają uporać się z samotnością i wątpliwościami, byle rozmowa nie trwała za długo i nie była nazbyt poufała – osobistym konsultantom nie wolno angażować się w emocjonalne relacje z podopiecznymi. Co by się jednak stało, gdyby ktoś spróbował owe reguły złamać? Tu scenariusz Hayakawy przynosi zaskakujące rozwinięcie.

Najciekawsza jest w nim właśnie mozaika etyczno-emocjonalnych dylematów, bo to one, rozgrywane „po japońsku”, czyli powściągliwie i w ciszy, problematyzują główny temat filmu. Mamy więc młodego urzędnika Hiromu ­(Hayato Isomura), który wśród kandydatów do programu rozpoznaje dawno niewidzianego wujka i zaczyna dostrzegać w nim wcielenie utraconego ojca. Pojawia się też Maria (Stefanie Arianne), pracownica z Filipin, która rozpaczliwie poszukuje pieniędzy na operację córeczki i dla lepszego zarobku trafia do sortowni rzeczy osobistych, należących do „utylizowanych” staruszków. Używam tego słowa, dość upiornego w ludzkim kontekście, z premedytacją, jako że film wprowadza i ten rodzaj gorzkiej refleksji. Przemysłowy charakter Planu 75 wzbudza ewidentne skojarzenia. Nawet w tak błahych scenkach, kiedy Michi obcina sobie paznokcie, po czym nawozi nimi domowe rośliny. W ten sposób biomasa zostaje wzbogacona przez ludzkie odpady, napędza się cykl życia i śmierci. Darujmy sobie jednak przyrodnicze czy buddyjskie metafory, w tym filmie chodzi przecież o efektywną inżynierię społeczną. Najdonośniej wybrzmiewa metafora śmietnika.

Gdzieś pomiędzy kadrami padają pytania o okoliczności zarówno godnej śmierci, jak i godnego życia. Zanim Michi zdecyduje się poddać eutanazji, zdążymy poznać rozmaite, także najmniej radosne odcienie długowieczności. Bez nadmiernego grania na emocjach „Plan 75” opowiada przede wszystkim o ucywilizowanej znieczulicy, o szarych strefach komfortu i przekraczaniu kolejnych granic. W pewnym momencie rozważa się wdrożenie nowego, ulepszonego projektu, który przesunie wiek dobrowolnej „utylizacji” już do 70 lat. A wszystko to pod zwodniczym szyldem osobistej wolności i prawa do śmierci na własnych warunkach.

Dlaczego jednak japoński dramat nie wchodzi w kolizję z debatą o skracaniu bezsensownego cierpienia? Bo uzmysławia, że okrutny jest każdy system, który unieważnia pojedynczego człowieka w imię „wyższego” celu: abstrakcyjnej idei lub szeroko pojętego dobra wspólnego. Rozgrywająca się we współczesnych dekoracjach dystopia ostrzega nie tyle przed rozwiązywaniem problemów demograficznych metodami barbarzyńskich Spartan, co przed kolejnym wielkim (samo)oszustwem. Albowiem w tym świecie jakoś nie wspomina się o stworzeniu lepszych warunków dla rodzenia i wychowywania dzieci, o konieczności większego otwarcia się na imigrantów czy przemyśleniu świata na nowo. Dlatego to szary emeryt okazuje się największym ekonomicznym balastem, współczesnym kamikadze, jak i jedynym na podorędziu kozłem ofiarnym. Już w pierwszej scenie oglądamy krwawe pokłosie „przestępstw z nienawiści”, oparte skądinąd na faktach. Plan 75 miał skanalizować tę ejdżystowską agresję i przekuć ją we wskaźniki ekonomiczne.

Ciekawe, że sztuczna inteligencja, która za chwilę pozamiata na globalnym rynku pracy, jeszcze tutaj nie istnieje jako realne zagrożenie – pracę zabierają aktywni i coraz liczniejsi seniorzy. Za to widać, że beznadziejnie samotni są u Hayakawy nie tylko oni. Młodzi, przynajmniej ci przedstawieni w filmie z bliska, nie zyskują obiecanej przez rządowy program przestrzeni życiowej. Wręcz przeciwnie, widzą w jego smutnych beneficjentach swoich wujków, rodziców, dziadków i… siebie samych. Na innym odcinku łańcucha pokarmowego, za to w bardzo podobnym stanie psychicznym. ©

PLAN 75 – reż. Chie Hayakawa. Prod. Japonia/Francja/ Filipiny/Katar 2022. Dystryb. Aurora Films. W kinach od 26 maja.

Chie Hayakawa to japońska reżyserka i scenarzystka. Jej debiut „Plan 75” wyrósł z krótkiego filmu pod tym samym tytułem. Był on częścią nowelowego „Jû-nen: Ten Years Japan” (2018), w którym pięcioro japońskich filmowców przedstawiało swoje wizje kraju w niedalekiej przyszłości. Rozwinięcie tego pomysłu przyniosło reżyserce m.in. Złotą Kamerę na festiwalu w Cannes.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Zróbmy sobie miejsce