Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zawsze coś jest na rzeczy, gdy ludzie spontanicznie zabierają na manifestacje nie swoje flagi. Powiewa się sztandarami silniejszych lub tych, z którymi wiąże się nadzieje: albańskimi w Kosowie, polskimi na Ukrainie, tureckimi wśród bośniackich Muzułmanów.
Gdy wczoraj o godz. 23:00 Zjednoczone Królestwo opuszczało Unię Europejską, pod parlamentem w Londynie wielu zwolenników brexitu wyciągnęło flagi amerykańskie. Tak jakby słynna „Union Jack” – łącząca symbolikę angielską, szkocką i irlandzką – nie wystarczała nawet w chwili, która miała być demonstracją brytyjskiej niezależności.
Trudno o bardziej dosadny symbol spadku znaczenia Brytanii – w ostatnim dniu jej 47-letniego członkostwa w Unii, oprócz opisywania przygotowań do „najwspanialszego momentu w nowoczesnej historii naszego wielkiego narodu” (słowa Nigela Farage’a, wielkiego przeciwnika Brukseli), prasa komentowała tu zapowiedź sekretarza rolnictwa USA, że na brytyjskie stoły powinny trafić płukane w chlorze amerykańskie kurczaki. Być może tylko budował swoją pozycję przed negocjacjami handlowymi – wolna od unijnych zobowiązań Wielka Brytania może je zacząć sprowadzać choćby dziś – ale też przypomniał w ten sposób, że pozbawiony wsparcia Brukseli (a odtąd z nią wręcz konkurujący) Londyn będzie musiał zawierać niepopularne kompromisy.
Wczoraj w Londynie lęk przed niepewną przyszłością usiłowano przykryć słowami i symboliką. Premier Boris Johnson wygłosił pojednawcze przemówienie; ministrowie obradowali w mieście Sunderland, pierwszym, z którego w referendum 2016 r. spłynęły głosy za brexitem; w rządowej dzielnicy Whitehall budynki iluminowano kolorami brytyjskiej flagi; do obiegu wprowadzono okolicznościową monetę.
Dla zwolenników brexitu wieczór 31 stycznia miał być okazją do radości. Setki ludzi przyszło na plac pod parlamentem. Oglądano film o członkostwie kraju w Unii (klaskano, gdy na ekranie pojawiła się Margaret Thatcher, buczano – gdy pokazywano Tony’ego Blaira). Byli przebrani za Churchilla i Britanię – kobiecą personifikację kraju. Ale impreza skończyła się dość szybko – o 23:30 skwer powoli pustoszał, a centrum Londynu powróciło do rytmu zwykłej piątkowej nocy.
Formalnie jest już po brexicie – ale do końca roku w życiu codziennym zmieni się stosunkowo niewiele; trwa okres przejściowy, podczas którego Londyn i Bruksela mają ustalić szczegóły swoich przyszłych relacji.
Powodów do zabawy będzie coraz mniej.