Trening czyni królową. Jak panowała Elżbieta II

Królowa Elżbieta II zmarła w czwartek 8 września w wieku 96 lat. Była jedną z najdłużej panujących głów państwa w historii. Zjednoczonym Królestwem rządziła od 70 lat.

08.09.2022

Czyta się kilka minut

Elżbieta II w katedrze św. Pawła  w Londynie, marzec 2012 r. / GEOFF PUGH / AFP / EAST NEWS
Elżbieta II w katedrze św. Pawła w Londynie, marzec 2012 r. / GEOFF PUGH / AFP / EAST NEWS

Elżbieta II zmarła w czwartek, 8 września 2022 r. Królowa Wielkiej Brytanii miała 96 lat i zasiadała na brytyjskim tronie od 1952 r. Była jedną z najdłużej panujących głów państwa w historii.

Rano tego dnia pałac Buckingham wydał oświadczenie: „Po przeprowadzeniu dalszych badań dziś rano, lekarze królowej obawiają się o zdrowie Jej Wysokości i zalecili, by pozostała pod nadzorem medycznym. Królowa czuje się dobrze i przebywa w Balmoral”.

Wieczorem kolejne oświadczenie Buckingham brzmiało: „Królowa zmarła w spokoju dziś po południu w Balmoral. Król i Królowa Małżonka pozostaną dziś wieczorem w Balmoral, a jutro wrócą do Londynu”.

Przy Elżbiecie w chwili śmierci były jej dzieci i większość rodziny królewskiej. 

Królem Wielkiej Brytanii został książę Karol.

Przypominamy portret Elżbiety II autorstwa Marcina Żyły opublikowany w „TP” 5/2020:

Premier Boris Johnson wygłosi orędzie, zegar na fasadzie jego kancelarii odliczy minuty do wielkiej chwili, a w obiegu pojawi się nowa półfuntówka z napisem „Pokój, pomyślność i przyjaźń między narodami”. Big Ben nie zadzwoni, bo wciąż w remoncie, burmistrz Londynu odmówił zgody na sztuczne ognie, lecz podczas fety zwolenników brexitu plac przy parlamencie i tak utonie w morzu brytyjskich flag. Kilka przecznic dalej z masztu na fasadzie przedstawicielstwa Komisji Europejskiej „Union Jack” zostanie dyskretnie zdjęta, złożona – i oddana do muzeum.

W takich okolicznościach – trzy i pół roku od referendum, które skłóciło ze sobą Brytyjczyków, przyczyniło się do upadku dwóch rządów i sprowokowało pytania o jedność królestwa – w piątek 31 stycznia o godz. 23.00 czasu lokalnego, po 47 latach członkostwa Wielka Brytania opuści Unię Europejską. Dla Johnsona, od lat budującego poparcie na obietnicy „odzyskania kontroli” nad państwem, za które dotąd decydowano ponoć w Brukseli, będzie to historyczna chwila: odzyskanie wolności, start nowej ery.

Ale Wielka Brytania, jaką znamy, nie skończy się. Tak długo, jak królową będzie Elżbieta II, zmieni się niewiele.

Z żołnierzami trzech stuleci

Gdyby uznać brexit za ostatnią, desperacką próbę ratowania tego, czym przez ostatnie dekady była brytyjskość (prawdziwa lub wyobrażona), za próbę odzyskania dla Brytyjczyków ostatniego kawałka dawnego imperium – ich własnych Wysp – okaże się, że jest on dobrym punktem wyjścia do opowiedzenia historii Elżbiety. Jest ona bowiem ostatnią łączniczką z epoką, która w poprzednim stuleciu formowała nowoczesną Wielką Brytanię.


KRÓLOWA ELŻBIETA II: CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>


Urodziła się 21 kwietnia 1926 r., w dniu, w którym w Anglii miał się rozpocząć strajk generalny, a wielu w jej rodzinie obawiało się robotniczej rewolucji. Monarchinią jest od 68 lat, najdłużej z wszystkich żyjących koronowanych głów świata. Jej biograf Robert Hardman w wydanej w 2018 r. monumentalnej książce „Queen of the World” pisze, że może być ona jedynym człowiekiem, który rozmawiał z kombatantami wojen toczonych w XIX, XX i XXI stuleciu. W 1951 r., podczas pierwszej podróży do Kanady, spotkała się z żołnierzem, którego za zasługi z walk w Afganistanie w latach 70. XIX w. przyjęła na audiencji królowa Wiktoria; weterani ostatnich walk w tym kraju urodzili się, gdy Elżbieta była już na tronie. Podobnie zresztą jak 81 proc. jej obecnych poddanych.

Paradoks „drugiej ery elżbietańskiej”, jak czasem nazywa się jej panowanie, polega na tym, że przez przyszłych historyków zostanie zapewne uznana za czas nieprzerwanego upadku Wielkiej Brytanii. Począwszy od stopniowego rozpadu imperium, przez kres prymatu w globalnym handlu, po ostatni, wywołany właśnie brexitem, co najmniej chwilowy spadek znaczenia międzynarodowego. Jej pierwszym premierem był Winston Churchill, ostatnim, jak dotąd, Boris Johnson – dla złośliwych już samo to jest znakiem kryzysu.

Państwo więc słabło, lecz Elżbieta II zyskiwała poważanie Brytyjczyków. Dlaczego? Czy wystarczy to najczęstsze wytłumaczenie, że w czasach „żelaznej kurtyny”, kryzysów gospodarczych, zamachów IRA i Al-Kaidy, kojarzyła się z czymś stałym, niezmiennym? Czy chodzi o naszą potrzebę posiadania symboli? O jej osobiste przymioty?

Może zresztą sama odpowiedziała już na to pytanie. Na początku lat 90., w jedynym wywiadzie, którego udzieliła telewizji BBC na potrzeby filmu dokumentalnego „Elizabeth R”, wspominała o żołnierzu, któremu przyznawała medal za odwagę na polu bitwy: „Powiedział, że to wyłącznie zasługa odpowiedniego wyszkolenia. Ja też mam poczucie, że trening i odpowiednie przygotowanie, odpowiadają za wiele wielkich rzeczy. Dużo można zrobić, jeśli się zostało dobrze przeszkolonym. Mam nadzieję, że ja zostałam”.

Najsłynniejsza enigma

Jest taki film: samolot brytyjskich linii zamorskich BOAC z 26-letnią królową na pokładzie kołuje po płycie podlondyńskiego lotniska. Przyleciał z Kenii, która miała być przystankiem w długiej podróży Elżbiety i jej męża Filipa do Australii i Nowej Zelandii. Luty 1952 r., kilkadziesiąt godzin wcześniej odszedł król Jerzy VI, jej ojciec, z którym w ostatnim okresie była wyjątkowo zżyta. „Zmarł o wiele za wcześnie – powiedziała wiele lat później. – Wszystko polegało na natychmiastowym przejęciu [jego obowiązków] i wykonywaniu tej pracy najlepiej, jak się potrafi”.

Kamera łapie na chwilę młodą Elżbietę w oknie samolotu. Ociera łzy. Za kilka minut, gdy zejdzie do ludzi, nie będzie śladu po emocjach. A przez kilkadziesiąt kolejnych lat „poszukiwanie łez królowej” będzie jednym z najbardziej bezcelowych zajęć korespondentów akredytowanych przy Dworze św. Jakuba. Nie uroni ich po śmierci księżnej Diany w 1997 r. Nie będzie nawet – wbrew temu, co pokazano w jednym z odcinków popularnego serialu „The Crown”, który wiele wątków z życia Elżbiety potraktował dość luźno – udawać, że płacze, gdy w 1966 r., kilka dni po tragicznej katastrofie górniczej, odwiedzi walijskie miasteczko Aberfan. Publicznie zapłacze tylko podczas ceremonii pożegnania królewskiego jachtu „Britannia” oraz w czasie uroczystości Dnia Pamięci, obchodzonych w Wielkiej Brytanii 11 listopada dla upamiętnienia ofiar Wielkiej Wojny (i wszystkich kolejnych).

Dla niektórych to bezduszność. Dla niej – efekt wychowania i sznytu dyscypliny, który podczas I wojny światowej rodzinie Windsorów nadał jej dziadek, król Jerzy V. W czasach, gdy bolszewicka rewolucja obalała Romanowów, a w miejsce cesarstw, królestw i księstw w Europie niepodległość miały wkrótce ogłosić kolejne republiki, porzucił on dotychczasowe, niemieckie nazwisko Coburg – i ruszył w objazd po kraju. Elżbieta II powiedziała kiedyś, że „musi się pokazywać, aby w nią wierzono” – to echo porad, których najbliższym udzielał jej ulubiony „Dziadek Anglia”: wyjdźcie do ludzi, bądźcie widziani.

Pełnoletność osiągała w czasie II wojny światowej. W pałacu Buckingham jej matka odbierała lekcje strzelania z pistoletu, aby w razie czego móc walczyć z niemieckimi spadochroniarzami, a ona sama nadawała radiowe apele do swoich rówieśników, dzieci i młodzieży, których dla ochrony przed Blitzem kwaterowano w domach całego królestwa, często u obcych rodzin. Dorastała w otoczeniu mężczyzn w mundurach, broni, nakazu wykonania rzeczy precyzyjnie i na czas. Traktowania ich serio.

Elżbieta nie jest Królową Serc, jak, dla kontrastu, nazywano księżną Dianę. Pozostaje natomiast „najbardziej znaną zagadką świata” – to określenie Andrew Marra, znanego brytyjskiego dziennikarza politycznego, twórcy filmu i książki o królowej. Ani transmisja z koronacji w 1953 r., która wielu poddanych skłoniła do kupna pierwszego w życiu telewizora, ani zrealizowany kilkanaście lat później przez BBC dokument „The Royal Family”, w którym zobaczyli ją w końcu w roli innej niż monarchini – matki i żony – nie rozszyfrowały tej enigmy.


Czytaj także: Jak z ulgą zdjąć spodnie na scenie - Marek Rabij o Terrym Jonesie i Monty Pythonach


Jerzy V zaś, „założyciel” dynastii Windsorów, dokonał jeszcze jednego zabiegu. Pozbywając się niemieckiego nazwiska, idąc w ślady królowej Wiktorii, świadomie przyjął ideologię „angielskości”. Historyk Norman Davies, autor monumentalnych „Wysp”, pisze, że dopiero królowa matka (1900-2002) była pierwszą osobą w rodzinie, która nie była Niemką, a „Księżna Walii Diana – »róża Anglii« – była pierwszą osobą pochodzenia angielskiego, która kiedykolwiek znalazła się w pobliżu brytyjskiego tronu”. To zresztą kontekst dla popularnego – i błędnego – nazywania Elżbiety II „królową angielską”.

Samodzielna, ale...

Trudność opisu Elżbiety II polega na tym, że Korona, jej podstawowy punkt odniesienia, jest pojęciem abstrakcyjnym. Psychologizowanie, czym jest dla niej – przeznaczeniem czy ciężarem – zostawmy innym. Zajmijmy się kwestią bardziej praktyczną: czy i jakie ma to w ogóle znaczenie dla świata?

Kiedy latem 2019 r. premier Johnson poprosił królową o precedensowe zawieszenie sesji parlamentu – co miało mu pomóc (i pomogło) w ostatecznej rozgrywce o brexit – wielu liczyło, że Elżbieta II wkroczy do gry i „uratuje” pogrążony w kryzysie konstytucyjnym kraj. Było to mało prawdopodobne. Już od XIII w. i Wielkiej Karty Swobód prawa monarchy są na Wyspach sukcesywnie ograniczane. Monarcha prosi premiera o utworzenie rządu i przyjmuje jego rezygnację; otwiera obrady kolejnej sesji parlamentu, przedstawiając priorytety rządu (i czytając przygotowane przez gabinet przemówienie). Kiedy przyjedzie do parlamentu karocą, wysłannik Izby Lordów idzie do Izby Gmin, aby zaprosić posłanki i posłów do wysłuchania jej słów. Zgodnie z tradycją zatrzaskuje się przed nim drzwi i dopiero gdy zapuka trzy razy, posłowie przyjmują zaproszenie. Ma to podkreślić nadrzędność wybieranej w głosowaniu powszechnym Izby. Innymi słowy: nadrzędność ludu nad arystokracją – demokracji.

Ostatni raz monarcha brytyjski samodzielnie zdymisjonował premiera w 1834 r. (tylko po to, aby wkrótce ponownie wybrano go w wyborach powszechnych). Także moment, kiedy ostatni raz nie posłuchał rad swojego rządu – gdy w 1936 r. Edward VIII poślubił Amerykankę Wallis Simpson – nie kojarzy się w rodzinie królewskiej dobrze: król abdykował po roku.

Korona, choć pozbawiona uprawnień, spełnia inną rolę. Jest zabezpieczeniem przed zbyt daleko idącymi wizjami polityków, co rusz gotowych ogłaszać nowe ery w historii kraju. W latach 90. XX w. Tony Blair mógł iść do wyborów z hasłem „New Labour”, zapowiadać modernizację kraju i słynną „trzecią drogę” – dziś silnie krytykowaną za ludzkie koszty liberalnych przemian w finansach i gospodarce – ale obecność królowej temperowała co śmielsze wizje. Państwo jest jedno – pomaga przypominać Elżbieta II – musi reprezentować wszystkich, niezależnie od tego, co sądzą na temat rządzących. Musi mieć pamięć przeszłości. I interes w długoterminowej przyszłości. „Kontynuacja” to jedno ze słów kluczy do panowania królowej.

Dla prof. Josepha Nye z Harvardu, który rozwinął teorię soft power, jej najlepszą reprezentacją jest właśnie monarchia brytyjska – a ściślej: jej zdolność do prowadzenia polityki za sprawą wywoływania zainteresowania innych, a nie przymusu czy udzielanych koncesji. Taka miękka siła, argumentuje politolog, „będzie coraz ważniejsza, a Wielka Brytania okaże się jej czempionem”. „Pomimo brexitu, są wciąż inne pokłady brytyjskiej soft power, i jednym z nich jest rodzina królewska”, powiedział Nye Robertowi Hardmanowi, autorowi biografii Elżbiety II.

Poproszę o ekspres

Drugi kłopot z dyskusją o Elżbiecie II polega na tym, że królowej – dla ciekawskiej opinii publicznej okrytej aurą celebryctwa, z kolei dla krytykujących establishment komentatorów symbolizującej bogactwo i „globalne elity” – trudno bronić, nie odwołując się do jej specjalnego statusu. „Jestem przyzwyczajona do stania, mam wrażenie, że stoję całe życie”, miała powiedzieć swojemu portreciście. Marc Roche w swojej biografii „Ostatnia królowa” twierdzi, że technikę stania ma opanowaną do perfekcji: stopy trzeba ustawić równolegle do siebie, by ciężar ciała mógł się rozłożyć równomiernie – ale czy naprawdę w świecie, w którym wszyscy pracujemy coraz więcej, ciężej i szybciej, kogokolwiek to powinno obchodzić?

Roche pisze z przejęciem: „To królowa może się do nas zbliżyć, nigdy odwrotnie. Nie wolno zwracać się do niej, jeśli nie odezwie się pierwsza. (…) Gdy kiedyś premier Australii Paul Keating ośmielił się położyć rękę na jej plecach, zgromiła go tak wymownym spojrzeniem, że podobno do dziś jest wstrząśnięty” (autor nie dodaje, że w ramach przeprosin za afront Keating nakazał wprowadzenie do obiegu nowego banknotu z wizerunkiem Elżbiety). Autorzy jej biografii opisują chłodek i półmrok, jaki panuje w pałacu Buckingham, i radzą zabrać ze sobą do środka ciepłe swetry. Piszą też, że Elżbieta jest praktyczna. Kiedy w 1977 r. ministrowie zapytali ją, jaki prezent od narodu chciałaby dostać, odpowiedziała ponoć: „ekspres do kawy”.

Jeszcze raz: jakie to ma znaczenie? Można powiedzieć: to absurd, relikt przeszłości. Jednak to ci sami Australijczycy sprzeciwili się kiedyś w referendum pozbawieniu Elżbiety roli głowy ich państwa – a w świecie Trumpów i Johnsonów, podważania demokracji i innych podstawowych wartości, te elitarne „dziwactwa” wydają się coraz mniej groźne…

Anglia zielona, pełna uroku

Elżbieta zmieniała się z Brytanią. Pierwszy okres jej popularności to lata 50. XX w., kiedy – po II wojnie światowej i powojennym kryzysie gospodarczym – państwo znów zaczęło się rozwijać, a szczątki imperium jeszcze istniały. Później przyszły lata 60., okres buntu, rebelii i londyńskiego antyestablishmentu. W kolejnej dekadzie znów spokojnie było tylko w rodzinie królewskiej: Karol występował w mundurze kawalerzysty, Anna zdobywała złoto na igrzyskach 1976 r. W kraju zaś trwały wielkie strajki przemysłowe, szalała inflacja, pytano o jego przyszłość. Dekada lat 80. trwa już w pamięci wielu z nas – za sprawą Karola i Diany, ich ślubu, separacji, gazetowych „spowiedzi” i wreszcie rozwodu.

Dopiero w latach 90. seria skandali obyczajowych w jej rodzinie zmusiła Elżbietę II, aby – niechętnie – pogodziła się z obyczajowością współczesności. Jej kilkudniowe milczenie po śmierci Diany zakończyło się – ponoć pod wpływem premiera Tony’ego Blaira – przemówieniem, w którym mówiła „jako królowa i babcia”. Pozostała jednak konserwatystką – wiadomo, że prywatnie jest przeciwniczką małżeństw osób tej samej płci. „Jak długo przemiany obyczajowe nie ranią jej uczuć religijnych, tak długo je akceptuje”, pisze Marc Roche.

Elżbieta jest też wierna kultywowanemu od dzieciństwa, sielskiemu obrazowi swojego kraju. Wtedy najbardziej lubiła humoreski P.G. ­Wodehouse’a – cykl opowieści o przygodach młodego lorda Woostera i jego kamerdynera – autora, którego książki już w chwili wydania przedstawiały archaiczny obraz życia brytyjskich wyższych sfer. Dziś jedyną organizacją, do której należy, jest ­Women’s Institute – założony w 1915 r. wiejski ruch kobiet, który powstał po to, „by Anglia pozostała zielona i pełna uroku”.

Natomiast David Owen, były minister spraw zagranicznych, za zaletę Elżbiety II uznaje „odwagę bycia nieinteresującą” – kluczową, zdaniem dyplomaty, dla równowagi konstytucyjnej państwa. „Wszyscy chcą zwracać na siebie uwagę, ale trzeba prawdziwej dyscypliny, aby pozostać nieinteresującą. Podczas oficjalnego obiadu nie powinno się spotykać prawdziwego, żywego człowieka” – mówił lord Owen Robertowi Hardmanowi o królowej, której zresztą, na żadną nudę nie narzekając, towarzyszył w wielu wyjazdach zagranicznych.

Wciąż na znaczkach

Za granicą występuje w pięciu rolach: monarchini Zjednoczonego Królestwa, przywódczyni Wspólnoty Narodów, królowej brytyjskich terytoriów zależnych (od Gibraltaru po Brytyjskie Terytorium Antarktyczne), monarchini dependencji Korony (m.in. wyspy Man) oraz formalnej głowy państw, które zdecydowały się ją w takiej roli pozostawić (Kanady, Australii czy Nowej Zelandii). Za jej panowania Imperium Brytyjskie przemieniło się we Wspólnotę Brytyjską, w końcu we Wspólnotę Narodów, wolne stowarzyszenie krajów, w dużej mierze byłych kolonii – jeden z najważniejszych osobistych projektów Elżbiety II.

Wiadomo, że potrafi działać zdecydowanie: w latach 60. szef brytyjskiej poczty, który odważył się zaproponować królowej, aby jej wizerunek zniknął ze znaczków, był bez pracy, zanim zdążył wrócić do biura z pałacu Buckingham. Odnalazła jednak wspólny język z dalekimi jej politycznie premierami: Haroldem Wilsonem i Tonym Blairem. Powoli odwracała się hierarchia wieku: szefowie jej pierwszych rządów byli od niej starsi – dziś wielu młodych przyznaje, że cotygodniowe konsultacje z królową mają dla nich charakter wręcz terapeutyczny.

Wszystko to sprawia, że spekulacje o końcu monarchii są trudne, bo, jak pisze Norman Davies, „kryzysy dynastyczne o symptomach śmiertelnej choroby rozwijają się nagle – przychodzą jak zawał. Nie można się na nie przygotować, można tylko dbać o kondycję i zdrowie”.

Możliwych jest więc kilka scenariuszy. Np. taki, że po zakończeniu „drugiej epoki elżbietańskiej” Wielka Brytania otrzyma w końcu spisaną konstytucję, monarchia zaś – jeśli przetrwa – zostanie sprowadzona do roli czysto ceremonialnej, jak w Niderlandach, Belgii czy Szwecji. Albo że zagrozi jej dalsza przemiana polityki w stronę populizmu. Boris Johnson, choć sam zdecydowany zwolennik monarchii, chce poszerzania roli premiera; narusza w ten sposób nieformalny system checks and balances, który do tej pory, mimo wspomnianego braku konstytucji, działał w kraju dobrze.

Sny o końcu

Koniec brytyjskiej monarchii jeszcze za panowania Elżbiety II wieszczono więc od lat. Były to sny na jawie – najciekawiej prezentowały się w literaturze.

Wydana w 1992 r. powieść angielskiej pisarki Sue Townsend „The Queen and I” („Królowa i ja”), przypomniana przez Daviesa w „Wyspach”, opisuje przyjazd do pałacu Buckingham przewodniczącego Ludowej Partii Republikańskiej, która właśnie wygrała wybory i zamierza przenieść Elżbietę II i jej bliskich do domu opieki:

„Królowa skrzywiła się, widząc, że Jack Barber gasi papierosa na jedwabnym dywanie (…). Książę Karol schylił się, podniósł niedopałek i wsunął go do kieszeni.

Księżniczka Małgorzata powiedziała:

– Lilibet, muszę sobie zapalić. Proszę cię!

– Czy moglibyśmy otworzyć okno, panie Barker? – zapytała królowa.

Jej akcent przejechał po skórze Jacka jak ostry diament.

– Mowy nie ma – odpowiedział”.

Książka wyszła na długo przed śmiercią Małgorzaty i królowej matki, w czasie gdy wydawało się, że rodzina królewska jest w stanie rozkładu, a Elżbieta traci kontrolę nie tylko nad nią, ale i nad krajem. Zachwiało nią i nieudane małżeństwo Karola i Diany, i krótki, lecz wymowny gniew opinii publicznej na milczenie królowej – po śmierci księżnej. Wielki pożar zamku w Windsorze, pod koniec 1992 r., był dla Elżbiety jednym z najbardziej traumatycznych przeżyć w życiu.

W tym samym okresie brytyjskie rządy przeżywały swoje najlepsze dni. Po konserwatyście Johnie Majorze premierzy z Partii Pracy – Tony Blair i Gordon Brown – modernizowali kraj, układali stosunki Londynu ze Szkocją, Republiką Irlandii i Irlandią Północną.

Dziś jest na odwrót. David Cameron, cedując na społeczeństwo decyzję w sprawie tak złożonej jak członkostwo w Unii, otworzył na Wyspach drzwi populistom. Przez trzy i pół roku od referendum brexitowego władza znajdowała się w stanie permanentnego, największego od czterech dekad kryzysu. Największe partie mocno się zradykalizowały, przygotowania do wyjścia z Unii – uznawanego za najbardziej skomplikowane zadanie dla służby cywilnej od II wojny światowej – były chaotyczne; to, co zdarzy się po 1 stycznia 2021 r., po końcu tzw. okresu przejściowego, jest wciąż niepewne.

Monarchia tymczasem kwitnie. W sondażu z 2018 r. dla Ipsos MORI 75 proc. Brytyjczyków, najwięcej od początku takich badań, uznawało, że królowa/król ma do odegrania w przyszłości ważną rolę. Tylko jedna piąta chciałaby, aby Elżbieta II abdykowała w najbliższym czasie. Tak jakby dziś jeszcze bardziej potrzebna była im wiara, że stare, stabilne instytucje, które wiele razy przechodziły próbę, dadzą radę i teraz. Jakby inkluzywność i tolerancja – cechy dotąd rzadko kojarzone z rodami królewskimi – były kolejnym kluczem do zrozumienia epoki królowej. Kiedy jedzie w podróż, „włączeni” w przeżycie są wszyscy, nie ma wykluczonych. Monarchia, tłumaczył jeden z jej doradców, to wszyscy. Wszyscy razem.

Kryzysy wciąż przychodzą, blisko 94-letnia dziś Elżbieta II reaguje na nie jednak coraz lepiej. Odsunięcie w cień księcia Andrzeja – który przyjaźnił się z nieżyjącym już Jeffreyem Epsteinem, oskarżanym o przestępstwa seksualne, i co gorsza: w wywiadzie dla BBC miał trudność z jednoznacznym potępieniem go – nastąpiło jednak dość szybko. Kiedy książę Harry i Meghan Markle zdecydowali porzucić role członków rodziny królewskiej, Elżbieta, inaczej niż kiedyś, zbytnio nie oponowała.

Czasy są inne niż choćby w latach 90. Może dzięki temu, że takich zmian doświadczyła w życiu więcej niż królowa Wiktoria, będzie mogła w wieczór brexitu usiąść w fotelu bez większych nerwów – i wrócić do czytania politycznej fantastyki:

„W Środkowym Salonie królowa odpędziła dłonią dym z papierosa księżniczki Małgorzaty, a potem zapytała:

– Ile mamy czasu?

– Czterdzieści osiem godzin – odpowiedział Jack.

Królowa zauważyła:

– To bardzo krótki termin, proszę pana.

– Już całe lata temu powinniście wiedzieć, że wasz czas się kończy – powiedział Jack. – Zostaniecie powiadomieni o dniu przeprowadzki.

I zwracając się do Karola, dodał:

– Ulżyło, co?”. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 5/2020

W druku ukazał się pod tytułem: Trening czyni królową