Wzrost Morawieckiego

„Mam dużo pokory w sobie i jestem raczej maratończykiem niż sprinterem” – mówił na łamach „TP” (nr 39) Mateusz Morawiecki, zapytany, czy nie ma żalu, że nie został wiceprezesem PiS.

03.10.2016

Czyta się kilka minut

W rozmowie z nami deklarował powściągliwość, jeśli chodzi o finansowanie swoich planów – choćby zwiększenia kontroli nad bankami czy wsparcia dla kilku wybranych branż mających spełnić rolę katalizatorów modernizacji. Nie minęły dwa tygodnie, a Morawiecki dostał do ręki wpływ w pewnym sensie daleko większy niż wysokie stanowisko partyjne. Podlega mu, poprzez 14 wiceministrów i 65 departamentów, w zasadzie wszystko, co jakkolwiek zahacza o regulacyjną rolę państwa w gospodarce – na dodatek jako nadzorca finansów państwa może sam ze sobą uzgodnić, czy i skąd wziąć na własne plany pieniądze.

Na tę okoliczność zastosowano wybieg prawny: Morawiecki nie mógł piastować dwóch osobnych urzędów ministra, stworzono zatem hybrydalne stanowisko „ministra rozwoju i finansów”, przy zachowaniu odrębności struktur obu resortów. Już w tym zabiegu odbija się natura obecnej tzw. rekonstrukcji – jest to typowa dla reaktywnej taktyki Jarosława Kaczyńskiego decyzja podjęta ad hoc i skrojona na miarę konkretnej osoby. Wszystko wskazuje na to, że prezes postanowił dać się wykazać wicepremierowi, który dotychczas na zarzut, że jego szumnie ogłaszany plan pozostaje ładną prezentacją, reagował często narzekaniem, że nie ma dość narzędzi, by odcisnąć piętno na rzeczywistości na miarę Grabskiego.

Przywykło się w PiS-ie traktować wyjazdowe posiedzenia klubu w Jachrance jako kluczowe dla rytmu, w jakim działa partia – momenty wyznaczania mądrości nowego etapu. Mateusz Morawiecki, mimo temperamentu maratończyka, będzie musiał teraz w sprinterskim tempie wykazać, że jest w stanie sprawić zmiany równie odczuwalne i dające się politycznie sprzedać, jak dotychczasowy sukces w polityce społecznej z programem 500 plus. W momencie, kiedy przejmie po Pawle Szałamasze budżet i pełen ogląd finansów państwa, jego deklarowana powściągliwość może okazać się nie wyborem, lecz całkiem prozaicznym musem, który nie ułatwi mu przetrwania po następnej Jachrance. ©℗


CZYTAJ TAKŻE:

Rozsadzamy konsensus. Rozmowa z Mateuszem Morawieckim >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2016