Wierzę w Kościół ponadpartyjny

W czasach PRL-u, w sporach władz PRL z Solidarnością, Kościół był wzywany do pełnienia roli mediatora, co nie budziło poważniejszych wątpliwości.

14.03.2016

Czyta się kilka minut

 / fot. Grażyna Makara
/ fot. Grażyna Makara

W obecnym sporze o Trybunał Konstytucyjny, który w gruncie rzeczy jest sporem o ustrój Rzeczypospolitej, nikomu nawet na myśl nie przyszło proszenie Kościoła o arbitraż. Prawda: strona rządowa raczej nie poszukuje arbitrażu, a jeśli nawet o taki poprosiła Komisję Wenecką, to wiadomo, jaki jest ciąg dalszy. Niemniej jednak zastanawia zmiana miejsca Kościoła (Episkopatu) na mapie autorytetów.


CZYTAJ TAKŻE:

  • Tadeusz Sławek: Zadaniem polityki obywatelskiej jest stworzenie przestrzeni, w której władza mogłaby się pohamować. Jeżeli nie zechce, trzeba ją do tego zmusić.
     
  • Michał Szułdrzyński: PiS zaostrza język i zapowiada, że nie ugnie się w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, bo wie, iż nie panuje nad sytuacją.
     
  • Prof. Marcin Matczak, prawnik: Obecna większość mówi, że Trybunał Konstytucyjny nie może sprzeciwiać się woli narodu. Ale kiedy ta większość robi coś niekonstytucyjnego, też sprzeciwia się woli narodu – suwerena, który uchwalił konstytucję.

Od czasu do czasu, tu i ówdzie pojawia się pytanie, dlaczego w tym trudnym dla kraju momencie Episkopat milczy. W listach pasterskich na Wielki Post 2016 – a więc w okresie narastającego napięcia wokół TK – biskupi skupili się na tematyce religijnej, o co oczywiście trudno mieć do nich pretensję. Czyżby zostało wysłuchane, powracające w różnych kontekstach wołanie, by Kościół nie ingerował w życie polityczne? Nie sądzę. Episkopat wielokrotnie stwierdzał, że się poczuwa do obowiązku zabierania głosu w sprawach publicznych, by ukazywać je, oceniać i komentować w perspektywie Ewangelii.

Tak więc nic dziwnego, że szary katolik, słysząc z jednej strony od poważnych i kompetentnych ludzi argumenty za tezą, że PiS dokonuje zamachu na demokratyczny ład, wolność, sprawiedliwość itd., odczytując opinię wezwanej na arbitra, poważnej instytucji międzynarodowej, a z drugiej słysząc, że wprost przeciwnie, że to Trybunał i jego obrońcy naruszają praworządność, czuje się w tym sporze zagubiony. Czy to dziwne, że nie wie, co myśleć, kiedy po parogodzinnym oglądaniu posiedzenia Trybunału i wysłuchaniu prowadzonej tam, śmiertelnie poważnej debaty, dowiaduje się od przedstawiciela swojej legalnej władzy, że to nie była rozprawa, lecz spotkanie sędziów przy kawie zagryzanej ciasteczkami? Czy można się dziwić, że w tym zamęcie i wobec milczenia biskupów zaczyna wątpić w siłę katolickiej nauki społecznej? Bo wygląda na to, że w zderzeniu z konkretnym dylematem ta nauka nie ma nic do powiedzenia.

Nie dziwię się więc oczekiwaniom na głos pasterzy Kościoła nawołujący do opamiętania. Tymczasem, poruszając się na oślep pośród zawiłości prawnych (nie wszyscy w końcu jesteśmy biegłymi konstytucjonalistami), stajemy się coraz bardziej podzieleni, raczej pod wpływem naszych emocji i sugestywnego działania mediów z obu stron barykady niż na podstawie znajomości rzeczy.

Nie dziwię się też, iż milczenie Episkopatu tłumaczy się tym, że w swej większości Episkopat jest propisowski i że po rządach liberalnej PO, z którą miał wciąż kłopoty, tocząc spory a to o Fundusz Kościelny, a to o in vitrogender itp., trudno mu stawać przeciw partii, której prezes publicznie oświadcza, że „fundamentem polskości jest Kościół i jego nauka” oraz że „nie może być Polski bez Kościoła”; przeciw partii, której rząd przyznaje „kościelnej instytucji” (czytaj: instytucji o. Rydzyka) wielkie pieniądze, ogłaszając ją (tę „kościelną instytucję”) za ważnego sojusznika („bez Ciebie, Ojcze Dyrektorze, nie byłoby tego zwycięstwa!”). Niestety, tak to się jawi oczom szarego polskiego katolika.

Wiem, że nie zawsze jest czas odpowiedni do publicznego zabierania głosu przez biskupów. Wiem, że niekiedy doświadczenie Kościoła przemawia przeciw spektakularnym, publicznym wystąpieniom, lecz za wyborem drogi dyskretnej mediacji. Może teraz taką drogę wybrał nasz dostojny Episkopat. Bo z pewnością na to, co się dzieje, nie patrzy obojętnie.

Tak, przyznaję: czekam na głos Episkopatu w sprawie dokonujących się w Polsce ustrojowych przemian. Wierzę w Kościół ponadpartyjny, który, jak już nieraz pokazał, potrafi iść przeciw prądowi. Mam nadzieję, że będzie to głos na tyle silny i klarowny, iż wpłynie na bieg wydarzeń, i modlę się, żeby się rozległ w porę i powstrzymał pogłębiający się z dnia na dzień podział naszej wspólnoty wierzących i w ogóle naszego społeczeństwa. Zanim dojdzie do zmian nieodwracalnych i skutków, które dziś przekraczają naszą wyobraźnię. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2016