Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dowodem na tajne operacje przerzutu przez CIA więźniów była trasa lotu Boeninga 737 wynajmowanego przez Agencję od prywatnej firmy (prawdopodobnie założonej także przez CIA). Samolot ten lądował na lotnisku w Szymanach, parę kilometrów od Szczytna i niewiele dalej od ośrodka szkoleniowego polskiego wywiadu w Kiejkutach, a wszystko to się działo w 2003 r. W Polsce “wszyscy święci" od potencjalnej współpracy z Amerykanami (byli szefowie MON, MSZ, MSW) zaprzeczyli faktowi przerzutu więźniów CIA do naszego kraju. Zaprzeczenia były na tyle gorące, że zaniepokojona zrazu Komisja Europejska oświadczyła, że w pełni daje wiarę polskiemu dementi. Ostatecznego dowodu niewinności jednak nie udało się znaleźć, bo zaginęła książka lotniska w Szymanach z 2003 r., w której powinny być odnotowane wszystkie loty z tego czasu.
To, że CIA mogła używać za zgodą polskich władz lotniska w Szymanach, nie powinno dziwić w kraju, który jest sojusznikiem USA w Iraku i w NATO. Pozostaje mieć nadzieję, że nie chodziło o “mazurskie Guantanamo", tylko o inne kwestie. Niepokojące jest coś innego - przecieki dotyczące możliwej przecież współpracy mają źródło w Waszyngtonie, i - jak się wydaje - są elementem rozgrywek w obrębie administracji USA. Co jeszcze wypłynie z korytarzy władzy nad Potomakiem? I czy sojusznicy USA nie zapłacą kiedyś za te przecieki wyższej ceny niż przy sprawie lotniska w Szymanach?