Terror sojusznika

Nie da się uciec od moralnej oceny dopuszczenia przez Polskę tortur na jej terytorium.

15.12.2014

Czyta się kilka minut

Były premier Leszek Miller i były prezydent Aleksander Kwaśniewski po konferencji prasowej na temat amerykańskiego raportu o torturach CIA, Warszawa, 10 grudnia 2014 r. / Fot. Radek Pietruszka / PAP
Były premier Leszek Miller i były prezydent Aleksander Kwaśniewski po konferencji prasowej na temat amerykańskiego raportu o torturach CIA, Warszawa, 10 grudnia 2014 r. / Fot. Radek Pietruszka / PAP

W streszczeniu raportu amerykańskiego Senatu na temat metod, jakie Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA) używała do przesłuchań osób podejrzanych podczas „wojny z terrorem”, ani razu nie wymieniono naszego kraju. Ogłoszenie dokumentu umożliwiło jednak Aleksandrowi Kwaśniewskiemu przyznanie, że w 2002 r. USA zwróciły się do Polski o pomoc w „znalezieniu spokojnego miejsca, w którym mogłyby prowadzić działania polegające na skutecznym pozyskiwaniu informacji ze strony osób, które deklarowały gotowość współpracy ze stroną amerykańską”. Za tym eufemizmem – który padł z ust byłego prezydenta podczas wspólnej konferencji prasowej z Leszkiem Millerem, rozpoczętej od wyczytania nazwisk polskich ofiar ataków z 11 września – kryje się tylko jedno słowo: „tortury”.

Czy polskie władze rzeczywiście nie mogły wtedy przewidzieć, iż w „spokojnym miejscu” – ośrodku szkolenia polskiego wywiadu w Starych Kiejkutach na Mazurach – Amerykanie będą łamać podstawowe prawa człowieka: podtapiać podejrzanych o terroryzm, pozbawiać ich snu, przeprowadzać pozorowane egzekucje, grozić zgwałceniem ich matek? Wątpliwe. Czy mogły postąpić inaczej? Zapewne tak – odpowiadają dziś sami zainteresowani, lecz od razu dodają: nie wiemy, jakie byłyby konsekwencje odmowy współpracy.

W 2002 r. Polska była w innej sytuacji niż teraz. Ledwie trzy lata wcześniej wstąpiliśmy do NATO. Przed kilkoma miesiącami, wieczorem 11 września, w dniu ataku Al-Kaidy na Nowy Jork i Waszyngton, wierzyliśmy – podobnie jak Amerykanie – że świat zmienił się nieodwołalnie. I że powołanie się na artykuł 5. traktatu waszyngtońskiego uprawnia nas do zgody na stosowanie „środków nadzwyczajnych”. Nie było wszak wtedy pewności, czy w ślad za zniszczeniem World Trade Center terroryści z Al-Kaidy nie uderzą w kolejne stolice Zachodu (w rzeczy samej, uczynili tak potem w Londynie i Madrycie).

To wszystko prawda. A może nawet – argument godny racji stanu. Nigdy nie dowiemy się, czy to właśnie zgoda na wpuszczenie CIA do ośrodka polskiego wywiadu w Starych Kiejkutach (albo np. decyzja o udziale naszej armii w wojnach w Iraku i Afganistanie) nie zdecydowała o tym, że gdy dziś sytuacja bezpieczeństwa w Europie ponownie się pogarsza, Amerykanie zdają się poważnie traktować zobowiązania sojusznicze wobec nas.

Jednak od moralnej oceny dopuszczenia przez Polskę do tortur na jej terytorium nie da się uciec. I nie ma tu żadnego znaczenia fakt, że według amerykańskiego Senatu program przesłuchań był tyleż brutalny, co mało skuteczny, a spośród 119 więźniów, których torturowali funkcjonariusze CIA, aż 26 zatrzymano na skutek pomylenia ich tożsamości. W Starych Kiejkutach, wiele na to wskazuje, za zgodą polskich władz, doszło do złamania podstawowych praw człowieka.

Kraje, które stać na rzetelne rozliczanie z takich spraw swoich urzędników, wciąż należą do rzadkości. Raport amerykańskiego Senatu, a także śledztwo krakowskiej prokuratury w sprawie rządowej zgody na praktyki CIA (oby bez przeszkód doprowadzono je do końca) świadczą jak najlepiej o demokratycznych procedurach naszych krajów. Jaki więc będzie finał całej sprawy?

Europejski Trybunał Praw Człowieka zobowiązał w tym roku Polskę do wypłacenia 230 tys. dolarów odszkodowania dwóm więźniom, których CIA tu torturowała. Zbigniew Siemiątkowski, w 2002 r. szef Agencji Wywiadu, może stać się jedyną osobą na świecie, która przed zarzutami w tej sprawie będzie musiała bronić się w sądzie. Teoretycznie, postępowanie w jego sprawie mogłoby doprowadzić do ujawnienia kolejnych (niewygodnych) szczegółów porozumienia między służbami naszych państw (dziennikarze np. pytają już, na co wydano 15 mln dolarów otrzymanych od USA w zamian za współpracę).

Administracja prezydenta Baracka Obamy może być jednak pewna jednego. Rząd w Warszawie oraz znaczna część polskiej opinii publicznej dzielą z nią to samo pragnienie: aby wraz z publikacją senackiego raportu zamknąć sprawę tajnych więzień CIA. W obliczu wojny na Ukrainie oraz rosyjskiej polityki konfrontacji z Zachodem Polska – podobnie jak przed dwunastu laty – ponownie patrzy na Amerykę z nadzieją. Jest jej gotowa wiele wybaczyć – wiele, ale nie wszystko.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2014