Ty tego, ja tamtego

3. niedziela zwykła

18.01.2011

Czyta się kilka minut

Powołanie? Wiadomo, powołanie daje Bóg, temu takie, innemu inne, a już na pewno osobiście, oddzielnie, szczególnie powołuje do kapłaństwa czy zakonu. Ileż to wielkich słów na temat powołania do stanu duchownego da się słyszeć podczas prymicji, począwszy od powinszowań, a skończywszy na kazaniach. Wygląda na to, że ten powołany jest jakimś nadczłowiekiem. Czasami powołanie redukujemy do kapłaństwa związanego z celibatem, zapominając przy tym, że mężczyzna "opuszcza ojca i matkę" również wtedy, gdy chce się złączyć ze swoją żoną i stanowić "jedno ciało".

Jezus powoływał apostołów spośród Żydów, a nie chrześcijan. Dlatego powoływani równocześnie z zaproszeniem do towarzyszenia Jezusowi słyszą wezwanie do nawrócenia: zmiany dotychczasowego sposobu myślenia, czyli widzenia i oceniania siebie i innych ludzi. Chodzi o to, by na nowo spojrzeć przede wszystkim na to najważniejsze, co dotychczas określało ich punkt widzenia świata. Następnie ci, których Jezus spotykał nad Jeziorem Genezaret i których zaprosił do współpracy - a oni zaproszenie przyjęli - ten swój wybór musieli potwierdzić, i to nieraz. Niełatwo jest zostawić swój świat, jakoś już zorganizowany, oswojony, bezpieczny, i pójść w nieznane. To znaczy nie od razu w nieznane. Świeżo upieczonym uczniom wydawało się, że robią dobry interes, przyłączając się do Jezusowej szkoły.

Czas dopiero pokaże, że to zmienianie sposobu myślenia, mentalności nie ma końca, jako że świat z woli Bożej nie stoi w miejscu. Przeciwnie, znowu dzięki zespolonemu Bożemu i ludzkiemu działaniu, przeistacza się w królestwo niebios, a więc staje się takim, jakim chce go mieć Bóg. Wystarczy prześledzić dzieje przyjaźni, czyli losy powołania, Piotra Apostoła, czy Judasza Iskarioty, by się przekonać, że Jezus nikomu nie obiecuje złotych gór. Z czego nie wynika, że nieomal podstępem ładuje człowieka w nieszczęścia, poddaje go próbom, zsyła wreszcie krzyże i krzyżyki. Nie! Bóg traktuje ludzi poważnie i nic dziwnego w tym, że jeśli ktoś mówi do Boga "Ojcze", to znaczy, że jest gotów, z czego nie wynika, że bez strachu, a nawet ociągania, pójść tam, gdzie go Ojciec pośle. Czasami tam, gdzie się może przydarzyć... Lepiej nie mówić. Dlatego Bóg czeka na nasze - "tak". No cóż, chcącemu nie dzieje się krzywda.

W styczniu wiele mówimy, my starsi Kościoła czy Kościołów, o ekumenizmie. Czasami ma się jednak wrażenie, że największą przeszkodą na drodze pojednania chrześcijan, ale też i w dialogu międzyreligijnym, jak też z ateistami, jesteśmy właśnie my, duchowni. Być może dzieje się tak z bardzo prostego powodu - żyjemy przecież z kultu. Kult daje nam korzyści materialne i, co równie ważne, autorytet, wyższe miejsca na drabinie społecznej i kościelnej. Może zatem przyczyn kryzysu Kościoła należałoby upatrywać nie tylko w naszej ludzkiej grzeszności, ale również w kościelnych strukturach?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, publicysta, poeta. Autor wielu książek i publikacji, wierszy oraz tłumaczeń. Wielokrotny laureat nagród dziennikarskich i literackich.

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2011