To nie jest przykrywka

Wokół tematu zakazu aborcji Kaczyński dotąd zręcznie lawirował. Zatem pozornie techniczne pytanie „dlaczego akurat teraz” jest pierwszorzędne – bo odpowiedź pokazuje, na czym polega polska wersja demokracji nieliberalnej.

23.10.2020

Czyta się kilka minut

Protesty pod siedzibą PiS na Nowogrodzkiej po ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego, Warszawa 22 października 2020 r. Fot. Rafał Gaglewski/REPORTER /
Protesty pod siedzibą PiS na Nowogrodzkiej po ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego, Warszawa 22 października 2020 r. Fot. Rafał Gaglewski/REPORTER /

Czy Jarosław Kaczyński zachował się jak jeden z tych cwaniaków, którzy, korzystając ze specjalnych przepisów wymuszonych warunkami epidemicznymi budują hotel na leśnej działce pod pretekstem, że to będzie miejsce kwarantanny? Jak się ma wyrugowanie resztek kompromisu aborcyjnego z polskiej legislacji do walki z pandemią? Obok rozmowy o racjach moralnych i prawnych, obok pytania, czy ciało, które wydało wczoraj wyrok (niepodważalny, chyba że dokona się zmiany Konstytucji), jest prawowitym trybunałem, a nie atrapą powołaną z pogwałceniem prawa, obok więc tych fundamentalnych pytań i w tle kolosalnej fali gniewu, który w swych ulicznych przejawach nie bawi się w subtelne analizy – pojawia się właśnie pytanie pozornie tylko z zakresu technologii politycznej: dlaczego akurat teraz?

Identyczny wniosek tych samych posłów, złożony jesienią 2017 r., leżał spokojnie w zamrażarce prezes TK ponad dwa lata, aż przepadł wraz z końcem tamtej kadencji. Złożony ponownie z co do joty przepisanym uzasadnieniem w pierwszych dniach nowej kadencji znów zawisł w próżni. Nie pierwszy to raz Jarosław Kaczyński, używający w swej grze całego spektrum prawicowych programów i obsesji, akurat wokół tego tematu zręcznie lawirował, tak by środowiska integrystyczne i sprzyjająca im część Kościoła miały poczucie, że prą do przodu, a jednocześnie by w warstwie faktów nic się nie działo.

Że gra na zwłokę być może się skończyła, okazało się 17 września, kiedy prezes Przyłębska wyznaczyła na wczoraj datę posiedzenia. W owym okresie nikt jeszcze nie przewidywał, że w trzeciej dekadzie października będzie aż taki przyrost zachorowań i rządzący, oprócz zarządzania kryzysowego, będą mieli na głowie wielki problem wizerunkowy (bo przespali całe lato). Nie jest raczej prawdopodobne, że postanowiono wówczas – na zapas – użyć zakazu przerywania ciąży jako typowej przykrywki. Trzeba to raczej rozumieć w kontekście ówczesnych wydarzeń w partii rządzącej: niemalże rozłamu spowodowanego m.in. kwestią praw zwierząt (głosowanie odbyło się dokładnie tego samego 17 września w nocy), a do tego licytacji z partią Ziobry na ultrakonserwatyzm obyczajowy i gorliwość w obronie Wielkiej Polski Katolickiej. To w końcówce września pojawił się np. pomysł mianowania Przemysława Czarnka na ministra edukacji. Który to minister, odbierając niedawno spóźnioną nominację, umocnił wrażenie, że interesuje go tylko przestrzeganie czystości ideologicznej. Wyciągnięcie z zamrażarki kwestii definitywego zakazu przerywania ciąży mogło być dobrym argumentem w negocjacjach sklejających popękaną koalicję z ziobrystami.

Z Trybunału Konstytucyjnego dochodzą w ostatnim okresie sygnały o wewnętrznych konfliktach, dezorganizacji, buntach części sędziów przeciw pani prezes, która niezmiennie pozostaje wiernym wykonawcą woli Jarosława Kaczyńskiego. Ale w kwestii prawa do przerywania ciąży nie było wątpliwości, jak zachowają się sędziowie – o ile prezes Przyłębska wyznaczy wreszcie rozprawę. W świecie prawniczym, tak jak zresztą w parlamencie, granie terminami, wokandą czy porządkiem obrad jest jednym z podstawowych nieformalnych narzędzi kształtowania orzecznictwa. Julia Przyłębska doskonale zna to narzędzie i użyła go kilka dni wcześniej, zdejmując z wokandy sprawę tzw. ustawy dezubekizacyjnej oraz wniosek dotyczący dalszego zasiadania Adama Bodnara na stanowisku RPO do czasu wyboru następcy. Trudno dla tych decyzji znaleźć inne racje niż telefon z Nowogrodzkiej – zwłaszcza w kwestii Rzecznika partia ma wyraźny problem, co dalej, i decyzje, jak rozegrać wybór, ciągle się zmieniają.

Tym razem telefon z Nowogrodzkiej nie zadzwonił. Karta wyciągnięta we wrześniu przez prezesa Kaczyńskiego miała zostać rozegrana zgodnie z planem. Chociaż przecież przez miesiąc w Polsce zmieniło się wiele. Mamy naprawdę najgorszy możliwy czas, by tak głęboko i ostatecznie zmieniać porządek prawny w kwestii, która budzi ogromne podziały i emocje. To w sumie żenujące musieć tłumaczyć taką oczywistą oczywistość. A jednak nie dociera ona do umysłu prezesa. Może wręcz uznał, że okres nowego prawie-lockdownu i zawieszenia wielu aspektów normalnego życia tym bardziej sprzyja operacji? Albo – czego dawał sygnały już na wiosnę, przy okazji wyborów – może nawet nie zauważa, że jest w Polsce jakiś problem ze zdrowiem, strachem i rozpaczą na widok niewydolnego państwa?

W tym sensie pozornie techniczne pytanie o termin staje się pierwszorzędne – bo odpowiedź pokazuje, na czym dokładnie polega polska wersja demokracji nieliberalnej. I to, jak niebezpieczne okazują się w końcu rządy jednego człowieka, choćby potrafił w niektórych momentach być sprawcą istotnie korzystnych zmian. Innym jeszcze politycznym wnioskiem jest to, że trudniej będzie pozostać w stanie umysłowego lenistwa, które pozwalało dotąd nazywać PiS partią de facto lewicową.

Ale to już są rozważania zupełnie wtórne wobec tego, jak trudniej jest od wczoraj być w Polsce kobietą.

Czytaj także:

Michał Błoch, lekarz hospicyjny: Posłowie lubią mówić, że aborcja powinna być zakazana, bo dziecko z ciężką i nieodwracalną wadą można oddać. Dolnośląskich działaczy PiS zaprosiłem więc do wsparcia m.in. zakładu w Wierzbicach, w którym pracuję. Nawet nie odpisali na maila. Jak wygląda opieka nad ciężko chorym dzieckiem? To jest inna planeta. Równoległa rzeczywistość, w którą społeczeństwo nie ma wglądu.

Anna Dziewit-Meller: To, przeciw czemu protestowałyśmy podczas Czarnego Protestu, stało się faktem i początkiem zupełnie nowej wojny.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej