Tanio jemy, więc tyjemy. Otyłość w Polsce częściej dotyczy biednych

Na nadwagę i otyłość najbardziej narażone są w Polsce osoby z niższych warstw społeczno- -ekonomicznych. I to im najtrudniej zrzucić zbędne kilogramy.

15.01.2023

Czyta się kilka minut

Jedzenie sprzyjające tyciu łatwiej kupić. Jest szybsze w przyrządzaniu,  wszędzie dostępne i wydaje się smaczniejsze. / PIOTR KAMIONKA / REPORTER
Jedzenie sprzyjające tyciu łatwiej kupić. Jest szybsze w przyrządzaniu, wszędzie dostępne i wydaje się smaczniejsze. / PIOTR KAMIONKA / REPORTER

Według danych NFZ już ponad połowa dorosłych Polaków – 53 proc. kobiet i aż 68 proc. mężczyzn – ma nadwagę, co czwarty choruje na otyłość, a trzy miliony na cukrzycę typu 2. Problem nadmiernej masy ciała i związanych z nią chorób dotyka też coraz większej liczby dzieci i młodzieży – 20 proc. dziewcząt i 31 proc. chłopców żyje z nadwagą; w tej grupie jest też 5 proc. dziewcząt i 13 proc. chłopców cierpiących wręcz na otyłość. Problem stale rośnie, dotyczy coraz młodszych (nadwagę ma co trzeci polski ośmiolatek), a wśród wielu czynników ryzyka znajduje się – paradoksalnie – ubóstwo.

Siostra biedy

– Tzw. talerz zdrowego odżywiania, który zastąpił niedawno piramidę żywieniową i którego połowę powinny zajmować warzywa i owoce, jest przeznaczony dla osób o wysokim statusie społeczno-ekonomicznym – twierdzi Maria Mamczur, dziennikarka, socjolożka, autorka książki „Gruba. Reportaż o wadze i uprzedzeniach”. – One posiadają nie tylko pieniądze na zdrową żywność, ale również świadomość, jak bardzo jest ona ważna, a także istotne cechy i umiejętności, np. odporność na reklamy i nawyk czytania etykiet. Osoby, które nie mają takich zasobów, zazwyczaj nie czytają list składników, tylko po prostu wrzucają do koszyka najtańsze produkty, często wręcz szkodliwe dla zdrowia.

– Zdrowe odżywianie to przywilej – uważa psychodietetyczka Małgorzata Akkus. – Promujemy zdrowe nawyki, wiedząc, że wiele osób nie może sobie na nie pozwolić. 400 gramów warzyw i owoców dziennie, zboża pełnoziarniste, dobre źródła białka i tłuszczu, orzechy, przyprawy, niekorzystanie z przetworzonych produktów, przygotowywanie posiłków w domu: to wszystko jest dobre i zdrowe, szkoda tylko, że nie dla każdego dostępne. Cała edukacja żywieniowa jest oparta na przywilejach.

Akkus osobiście doświadczyła, że – jak pisze na swoim blogu – „otyłość jest siostrą biedy”.

– Dorastałam w ubogiej rodzinie, w której jadano głównie węglowodany – mówi. – Biały chleb, makaron, dżemy, soki i ziemniaki. A jak chleb, to z margaryną, z dżemem, z pasztetem, odsmażany na oleju. Ziemniaki gotowane, odsmażane, z kapustą kiszoną. Makaron z olejem i bułką tartą. Mimo dużej aktywności fizycznej od trzeciego roku życia byłam gruba. Gdy w wieku 12 lat po raz pierwszy zaczęłam się odchudzać, bo wszyscy wokół tego oczekiwali, w domu bieda aż piszczała. Przeszłam wtedy z kiepskiej diety na jeszcze uboższą, praktycznie głodówkę. Nie miałam wówczas wiedzy o zdrowym odchudzaniu, ale nawet gdybym miała, nie mogłabym jej zastosować, bo mojej rodziny nie byłoby na to stać.

Dr hab. Michał Brzeziński, pediatra i specjalista z zakresu leczenia otyłości, jeden z twórców realizowanego przez Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku programu „6-10-14 dla Zdrowia”, uważa, że otyłość dziecięca to bardzo świeży problem. – Nie istniał wcześniej, w biedzie, ale dziś bieda jest na tyle bogata, że można być w niej otyłym, na tyle jednak biedna, że nie można jeszcze być szczupłym. Staram się przekonywać pacjentów, że zdrowe odżywianie nie musi być kosztowne, bo np. kasze są tanie, sezonowe warzywa i owoce też są niedrogie i można je mrozić, a makaron pełnoziarnisty jest bardziej sycący niż biały. Ciężko mi jednak postawić się w sytuacji osoby, która ma na przeżycie 10 czy 15 zł dziennie. Do takich sytuacji w cywilizowanym kraju w ogóle nie powinno dochodzić.

Lepiej nie wiedzieć

Według GUS w 2021 r. w skrajnym ubóstwie (minimum egzystencji, stan zagrożenia zdrowia i życia) żyło 4,2 proc. Polaków. Poniżej „ustawowej” granicy ubóstwa (uprawniającej do korzystania ze świadczeń z pomocy społecznej) znalazło się 6,5 proc. naszych obywateli, a relatywnie ubogich osób było 12 proc. (próg stanowi tu 50 proc. średnich ­miesięcznych wydatków gospodarstw domowych w Polsce). W sferze niedostatku, czyli poniżej minimum socjalnego, żyło w sumie 41 proc. Polaków.

Jak wynika z badań przeprowadzonych w 2022 r. dla Szlachetnej Paczki, obecnie może być jeszcze gorzej. Aż 45 proc. ­ankietowanych przyznało, że oszczędza na jedzeniu.

– Jadłospis układam tak, by się najeść i by było tanio, i jestem świadoma tego, że nie odżywiam się zdrowo – przyznaje Elżbieta, sprzątaczka z miasteczka w Mało­polsce. – Warzyw i owoców jem bardzo mało, kupuję najtańsze produkty, głównie chleb, bułki, margarynę, wędliny, sery, dżemy. Wiem, że tanie żarcie jest byle jakie, że nie wiadomo, co w nim jest, i lepiej tego nie wiedzieć tak naprawdę. Tylko kiełbasę kupuję droższą, bo w tej chwili ta za 15 zł nadaje się tylko do wyrzucenia, nawet mój kot jej nie chce. I pokarm dla kota też kupuję droższy, bo tym z najniższej półki albo gardzi, albo je i wymiotuje.

– Gdy przez jakiś czas miałam problemy finansowe, nie wpłynęło to na moją wagę, za to przytył mój pies, bo zamiast wysokogatunkowej karmy musiałam kupować mu najtańszą – dodaje Maria Mamczur. – Inna sprawa, że nawet nie mając pieniędzy prowadziłam w miarę zdrowy tryb życia, ruszałam się, jadłam warzywa. Zamieszkałam też na wsi i korzystałam z przydomowego ogrodu, sama piekłam razowy chleb na zakwasie. Nie mogłam sobie tylko pozwolić na uzupełnienie diety w wysokogatunkowe białko, bo ryby czy owoce morza były poza moim zasięgiem. Obserwowałam jednak, jak trudno jest zadbać o formę innym, zwłaszcza tym, którzy po ciężkiej pracy fizycznej nie mają już ani siły, ani ochoty na ćwiczenia.


NIEWYCHOWANI FIZYCZNIE

PRZEMYSŁAW WILCZYŃSKI: Z nadwagą, przyspawani do biurek, zaniedbani przez szkołę. Zdalna nauka wraz z wuefem „na sucho” przypieczętowała ruchowo-zdrowotny krach u wielu młodych Polaków.


Mechanizmów, które powodują, że ludzie żyjący w niedostatku mogą borykać się z problemem nadwagi i otyłości, jest jednak więcej. – Jedną z niewielu przyjemności, na jaką mogą sobie pozwolić osoby doświadczające problemów finansowych, jest jedzenie, zwłaszcza słodyczy – mówi dr hab. Brzeziński. – Gdy pieniędzy brakuje i nie możemy w żaden inny sposób podnieść poziomu zadowolenia, bo nie stać nas na wyjazd na wakacje, na kino, basen, kupujemy słodycze „na osłodę” życia. One nadal bywają bardzo tanie, bo tzw. podatek cukrowy dotyczy tylko napojów. Ale nie chodzi o to, że słodycze z założenia są złe, bo nie są – każdy z nas ma prawo raz na jakiś czas zjeść coś słodkiego. Jeśli jednak to jedyny sposób na poprawienie dzieciom humoru, może wytworzyć bardzo zły mechanizm zajadania stresów i smutków oraz uprzyjemniania sobie życia za pomocą cukru.

Małgorzata Akkus: – Jedzenie sprzyjające tyciu łatwiej kupić. Jest szybsze w przyrządzaniu, wszędzie dostępne i wydaje się przyjemniejsze. Jednak talerz zdrowego żywienia też możemy stworzyć tanio. Marchew, jabłka, kiszona kapusta, kasze i strączki nie są przecież tak drogie. Żeby jednak to wszystko było razem smaczne, potrzeba przypraw, dodatków, różnorodności, wiedzy, czasu, umiejętności i energii.

Warzywa dla bogatych

Martín Caparrós w głośnej reporterskiej książce „Głód” stwierdził, że obecnie osoby otyłe „nie są przeciwieństwem głodujących, są drugą stroną tego samego medalu”, i opisał amerykańskie getta biedy, w których nie ma sklepów ze zdrową żywnością, są jedynie najtańsze dyskonty. Obliczył też, że w Stanach Zjednoczonych za 3 dolary można kupić 300 kilokalorii w postaci owoców i warzyw albo 4500 kilokalorii w postaci frytek, ciastek i napojów gazowanych. W Polsce nie jest aż tak źle, ale różnica między ceną zdrowej i niezdrowej żywności stała się bardzo duża.

– Dzisiaj nie byłoby mnie stać ani na usługi dietetyczki, ani na dietę, którą dla mnie opracowała – przyznaje Szymon, który kilka lat temu odchudzał się, korzystając z profesjonalnej pomocy. – Teraz bym tego nie udźwignął, choć zarabiam więcej.

Problem nierównego dostępu do najzdrowszych produktów spożywczych pogłębia jeszcze inflacja. GUS co roku prowadzi badania budżetów gospodarstw domowych i od lat opisuje uwarunkowane czynnikami społeczno-ekonomicznymi różnice w spożyciu wielu artykułów. W analizie budżetów za 2021 rok czytamy: „Podobnie jak w latach poprzednich w gospodarstwach domowych osiągających najwyższe dochody (...) w porównaniu z gospodarstwami domowymi o najniższych dochodach (…) spożywano przeciętnie miesięcznie na osobę więcej ryb i owoców morza, owoców, masła, serów i twarogów, jogurtów, wód mineralnych lub źródlanych, soków owocowych i warzywnych, warzyw oraz mięsa. Natomiast w gospodarstwach domowych o najniższych dochodach (...) spożywano nieco więcej margaryny i innych tłuszczów roślinnych”.


WIELKI BRAT ODCHUDZA

ANNA GOLUS: Dietetyczne reality show dla otyłych dzieci nie tylko nie prowadzi sensownej terapii, ale depcze godność uczestników.


Zgodnie z aktualnymi zaleceniami żywieniowymi należy spożywać co najmniej 400 gramów warzyw (oprócz skrobiowych) i owoców dziennie. Autorzy biuletynu VII Narodowego Kongresu Żywieniowego „Warzywa i owoce dla zdrowia”, który odbył się 26 listopada 2022 r., ubolewali (dokonując obliczeń na podstawie analiz GUS), że Polacy jedzą tych produktów za mało: „Średnie spożycie owoców, warzyw oraz ich przetworów (bez soków) w gospodarstwach domowych w Polsce w 2020 r. wyniosło 292 g/osobę/dzień, co stanowiło 73 proc. zalecanej ilości przez WHO. Dla porównania, w roku 2010 przeciętne spożycie w przeliczeniu na osobę wyniosło 281 g/dzień, czyli 70 proc. zalecanej ilości”. Autorzy nie porównywali jednak przeciętnego spożycia warzyw i owoców w najzamożniejszych i najmniej zamożnych gospodarstwach domowych w Polsce. A szkoda, bo zestawienie takich danych można by zatytułować „Warzywa, owoce i zdrowie dla wybranych”.

Według najnowszych danych GUS w 2021 r. średnie spożycie warzyw i owoców we wszystkich gospodarstwach w Polsce wyniosło 293 gramy dziennie na osobę, przy czym w gospodarstwach najzamożniejszych (20 proc. gospodarstw o najwyższych dochodach, przeciętny miesięczny dochód rozporządzalny na osobę: 4099 zł) spożywano średnio 380 gramów dziennie na osobę, a w niezamożnych (20 proc. gospodarstw o najniższych dochodach, przeciętny dochód na osobę: 652 zł/m-c) – 237 gramów dziennie na osobę. Pozostałe 60 proc. Polaków spożywało więcej warzyw i owoców niż przedstawiciele grupy ubogiej, ale mniej niż przedstawiciele najbogatszej – zarazem jedynej, która zbliża się do zalecanych 400 gramów warzyw i owoców dziennie. I to nie zmienia się od lat.

Jedyne, co ulega zmianie, to spożycie cukru: bez względu na dochody jemy go coraz mniej w postaci nieprzetworzonej, za to coraz więcej cukru przetworzonego, dodawanego do słodyczy, przekąsek, gotowych potraw i różnych produktów spożywczych, zwłaszcza słodzonych napojów, które wyjątkowo sprzyjają tyciu.

Ukryty głód

Komisja Europejska już w 2005 r. zwracała uwagę na fakt, że nierówności społeczne i ekonomiczne mają związek z rozwojem epidemii otyłości. W dokumencie pt. „Zielona Księga. Promowanie zdrowego żywienia i aktywności fizycznej: europejski wymiar zapobiegania nadwadze, otyłości i chorobom przewlekłym” czytamy: „Wybór żywności jest określony zarówno przez preferencje indywidualne, jak i czynniki społeczno-ekonomiczne. Pozycja społeczna, dochód oraz wykształcenie są podstawowymi determinantami wpływającymi na rodzaj stosowanej diety oraz aktywności fizycznej”. Dwa lata później w kolejnym dokumencie poświęconym temu problemowi („Biała Księga. Strategia dla Europy w sprawie zagadnień zdrowotnych związanych z odżywianiem, nadwagą i otyłością”) KE stwierdziła: „Problem otyłości występuje częściej wśród przedstawicieli niższych grup społeczno-ekonomicznych, co wskazuje na konieczność zwracania szczególnej uwagi na społeczny wymiar tego zagadnienia”.


CIAŁO IDEALNE NA LATO

EWELINA BURDA: Presja na idealny wygląd rośnie wprost proporcjonalnie do temperatury.


Ten sam aspekt od dawna podkreśla również WHO (np. w Europejskiej Karcie Walki z Otyłością z 2006 r.) oraz UNICEF, który w raporcie z 2019 r. na temat odżywiania dzieci zauważa, iż ubóstwo przyczynia się nie tylko do niedożywienia, ale również do otyłości najmłodszych. Oraz do tzw. ukrytego głodu, czyli niedoboru niezbędnych składników odżywczych, np. witamin czy mikroelementów, który nie wynika z braku pożywienia, tylko z jego nieodpowiedniej jakości. W praktyce to niedożywienie, którego nie widać.

– Wielu pacjentów cierpiących na chorobę otyłościową ma niedobory żywieniowe – mówi dr hab. Brzeziński. – Jedną z przyczyn ich choroby może być nieregularne spożywanie posiłków, np. niejedzenie w ciągu dnia i zajadanie głodu w godzinach popołudniowych lub wieczornych, zwłaszcza pożywieniem niskiej jakości. Takie produkty, z reguły bardzo tłuste i dosładzane rafinowanymi cukrami, są bogate w energię, ale ubogie w składniki odżywcze, i nie przynoszą żadnych korzyści zdrowotnych, a jedynie tzw. puste kalorie. Niestety, te produkty bywają bardzo tanie, więc są wybierane przez osoby o niższych dochodach, co w długofalowej perspektywie może prowadzić do pogorszenia ich zdrowia, w tym wystąpienia nadmiarowej masy ciała czy choroby otyłościowej.

– Ja mam otyłość i anemię – przyznaje Elżbieta. – Pracuję fizycznie i kiedyś powiedziałam lekarzowi, że skoro tak „zapierdzielam”, to powinnam być chuda jak szczapa. A on na to, że od ciężkiej pracy się nie chudnie, trzeba jeszcze poćwiczyć. Tylko że ja po pracy nie mam już siły! Lekarz wysyła mnie do dietetyczki, ale nie stać mnie na jej usługi. Uważam, że jeśli otyłość jest chorobą cywilizacyjną, to dietetyk powinien przyjmować na NFZ. Choć przy tych cenach zdrowego jedzenia pewnie nic by to nie dało.

Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje usług dietetyków, ale problem widzi. I dlatego na stronie diety.nfz.gov.pl publikuje opracowane przez specjalistów gotowe plany żywieniowe. Wystarczy się zarejestrować i wpisać dane (wzrost, wiek, płeć), by system obliczył nasze BMI oraz zapotrzebowanie energetyczne, po czym wybrać rodzaj diety. Do wyboru są „Nadwaga i otyłość”, „Wege + ryby”, „Cukrzyca”, „Depresja”, „Senior” i „Rodzina”. Aby poznać szczegółowy jadłospis z przepisami i listą zakupów, trzeba jednak korzystać z internetu. Elżbieta, choć może wydawać się to dziwne w obecnych czasach, dostępu do sieci nie ma. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Inicjatorka kampanii „Kocham. Nie daję klapsów” i akcji „Książki nie do bicia”, specjalizuje się w tematyce praw dziecka. Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie nauki o kulturze i religii. Doktorat o udziale dzieci w programach reality show obroniony w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 4/2023