Tajemnice Beaty Szydło

Kandydatka PiS na premiera jest wobec Kaczyńskiego tak lojalna, jak przez lata Ewa Kopacz była lojalna wobec Tuska.

22.06.2015

Czyta się kilka minut

Wiceprezes PiS Beata Szydło na konwencji Prawa i Sprawiedliwości w Hali Widowiskowo-Sportowej Torwar w Warszawie. 20 czerwca 2015 r. / fot. Paweł Supernak  / PAP
Wiceprezes PiS Beata Szydło na konwencji Prawa i Sprawiedliwości w Hali Widowiskowo-Sportowej Torwar w Warszawie. 20 czerwca 2015 r. / fot. Paweł Supernak / PAP
Dzięki wygranej Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich szefowa jego sztabu, Beata Szydło, stała się osobą numer dwa w Prawie i Sprawiedliwości. Jednak decyzją Jarosława Kaczyńskiego w ostatnich dniach wystawiona została na miejsce pierwsze. 
 
Prezes PiS, pomny doświadczeń z poprzednich elekcji, uznał, że wynik partii, której twarzą czy kandydatem na premiera będzie nowo odkryta gwiazda prawicowej polityki, może być jeszcze lepszy. Bo dziś PiS nie walczy o zwycięstwo w wyborach parlamentarnych, lecz o skalę tego zwycięstwa. Wygrana Andrzeja Dudy zmieniła w polskiej polityce niemal wszystko: gra Kaczyńskiego toczy się o to, jak silny będzie mandat PiS do zmian po wyborach. Czy będzie remis, czy PO zostanie o kilka punktów pokonana, czy też zupełnie upokorzona. W tej grze chodzi również o to, jaką pozycję będzie miał potencjalny koalicjant – Paweł Kukiz. 
 
– Ale nie ma u nas tryumfalizmu – zapewnia jeden z ekspertów z dość szerokiego zaplecza, które przygotowuje wieki, lipcowy kongres programowy partii. – Jeszcze wyborów nie wygraliśmy, nie wiemy też, czy Kukiz nie zdecyduje się na porozumienie z Platformą. Do momentu stworzenia koalicji po następnych wyborach może się zdarzyć wszystko.
 
Kopacz PiS-u
 
Na czym polega manewr z wysunięciem Beaty Szydło na kandydata do urzędu premiera? – Kaczyński skopiował ruch Donalda Tuska z Ewą Kopacz. Beata ma być naszą Kopacz, tylko lepszą – tłumaczy ważny polityk prawicy. – Jest ciepła, uśmiecha się, ale też przez swą skromność nie budzi w partii negatywnych emocji.
 
Inny z naszych rozmówców, wpływowy polityk PiS, dodaje: – Nie pcha się do mediów, nie rywalizuje o dostęp do telewizyjnych studiów, więc nie wywołuje zawiści w szeregach partii ani u pozostałych liderów. Nie jest apodyktyczna, choć potrafi postawić na swoim. 
 
– Wystawienie Beaty daje Kaczyńskiemu same korzyści – mówi jeden z polityków prawicy. – Podobnie jak Kopacz wobec Tuska, Beata jest w stu procentach lojalna wobec prezesa. 
 
W dodatku dostaje podwójny immunitet. Wewnątrz nikt nie będzie jej krytykował, bo to tak, jakby krytykował Kaczyńskiego. Ponadto w polskiej polityce zdominowanej przez mężczyzn znacznie trudniej jest atakować kobietę. 
To Szydło weźmie na siebie główny ciężar ataków na Ewę Kopacz w kampanii. Jako kandydatka PiS na stanowisko premiera ma być nieustannie przeciwstawiana Kopacz. W PiS uważają, że Szydło lepiej wypada w mediach niż szefowa PO, i przypominają konferencję premier, na której ogłaszała dymisje na najważniejszych stanowiskach w państwie po aferze taśmowej: – Głos jej drżał, można było odnieść wrażenie, że zaraz się rozpłacze.
 
Oficjalnie partia zaprzecza interpretacjom, że Szydło ma być wunderwaffe na Kopacz: – Jest wiceprezesem partii. Ostatnia kampania udowodniła, iż sobie dobrze radzi. To nie jest tak, że mieliśmy jakąś tezę, do której szukaliśmy kobiety. To wiceprezes Szydło sama udowodniła, że jest politykiem pierwszej linii – mówi Mariusz Błaszczak, przewodniczący klubu parlamentarnego PiS.
 
Ale przyznaje też, że zderzenie szefowej rządu z Szydło jest korzystne dla partii. – Ewa Kopacz nie jest atutem PO. Wręcz przeciwnie, staje się obciążeniem. A Beata jest naszym dużym atutem – przekonuje.
 
Przemiany Szydło 
 
– To dojrzały i wyrobiony polityk, duża wartość dodana na polskiej prawicy – mówi Zbigniew Ziobro, lider Solidarnej Polski. Choć to za jego sprawą Szydło weszła do polityki, były minister sprawiedliwości nie chce rozmawiać o przeszłości.
 
Faktem jednak jest, że Beata Szydło przeszła podczas ostatniej kampanii wielką przemianę. Nie zawsze była tak sprawnym politykiem jak dzisiaj. – To typowa partyjna kariera od samorządu do szczebla centralnego – opisuje jeden z polityków prawicy.
 
Wcześniej uchodziła za partyjnego eksperta od spraw gospodarczych, ale nie miała ani charyzmy, ani zdolności medialnych. Pełnokrwistym politykiem, lubiącym emocje, starcie i walkę, stała się dopiero w ostatnich miesiącach.
Szydło z wykształcenia jest etnografem. Kończyła studia podyplomowe z zarządzania kulturą i zarządzania w samorządzie. Na początku pracowała w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa – dlatego w partii niektórzy mówią o niej ze śmiechem, że talenty organizacyjne zdobywała, organizując słynny krakowski festiwal szopek. Później pracowała w domach kultury w małopolskich miejscowościach: Libiążu i Brzeszczach.
 
Po zwycięstwie AWS w tym ostatnim mieście została burmistrzem, a kilka lat później opinia o niej jako popularnym samorządowcu dotarła do dużych partii. W PiS opowiadają, że zainteresował się nią w 2005 r. Paweł Graś (niestety nie odebrał od nas telefonu), by przyciągnąć ją do Platformy. Bardziej przekonujący okazał się Zbigniew Ziobro, który wystawił ją na listę wyborczą PiS. Współpracownicy Ziobry żartują, że były minister sprawiedliwości, choć sam nie ma szczęścia w polityce, ma dobrą rękę do ludzi. – Andrzej Duda, Beata Szydło, oboje trafili do PiS przez Zbyszka – mówi współpracownik szefa Solidarnej Polski.
 
– PiS chciał wzmocnić listy popularnymi samorządowcami. Potem, jak Zbyszek został ministrem, Szydło de facto kierowała małopolskimi strukturami partii – opowiada nasz rozmówca.
 
Ale na większą karierę mogła liczyć dopiero po wydarzeniu, które zdziesiątkowało pisowskie elity – po katastrofie smoleńskiej. W lipcu 2010 r. weszła do zarządu PiS, zostając wiceprezesem partii. Po tragicznie zmarłej Aleksandrze Natalii Świat i Grażynie Gęsickiej przejęła też tematykę gospodarczą – w Sejmie od czterech lat jest zastępczynią szefa komisji finansów publicznych.
 
Jej czas zaczął nadchodzić, gdy jesienią została skarbnikiem PiS – na miejsce wieloletniego współpracownika Jarosława Kaczyńskiego, Stanisława Kostrzewskiego. Zaś po „aferze madryckiej”, gdy z partii wyrzucono Adama Hofmanna, Szydło wraz z nowym rzecznikiem Marcinem Mastalerkiem i sekretarzem generalnym Joachimem Brudzińskim stworzyła sprawnie pracujący aparat partyjny.
 
Potem ruszyła kampania prezydencka. – Stoczyła wówczas pierwszą walkę. Były pomysły, by sztabem kierowała Mirosława Stachowiak-Różecka, która zmusiła prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza do ostrej walki w drugiej turze, choć początkowo wiele wskazywało na to, że Dutkiewicz wygra bez kłopotu w pierwszej – mówi „Tygodnikowi” rozmówca z PiS. – Na szczęście Beacie udało się wygrać to starcie – dodaje. Bo rzeczywiście wiceprezes PiS okazała się szefem niezwykle skutecznego sztabu. 
 
– Skupiała w kampanii trzy ważne stanowiska w jednym: wiceprezesa, szefowej sztabu i skarbnika. Dzięki temu od podjęcia decyzji do jej realizacji droga była bardzo krótka. A w poprzednich kampaniach bywało z tym różnie. Miała też bardzo dobry kontakt z klubem parlamentarnym – opowiada europoseł Ryszard Czarnecki. 
 
Potwierdza to szef klubu PiS Mariusz Błaszczak: – Udowodniła, że świetnie zarządza zespołem. Sztab był spójny, w naszym gronie dyskutowaliśmy pomysły i potem je realizowaliśmy. Beata Szydło jest bardzo pracowita. Zawsze umiała słuchać i rozmawiać z innymi. 
 
Efekt przerósł oczekiwania. Duda najpierw wygrał pierwszą turę wyborów, a potem został prezydentem. – Oczywiście bez błędów Komorowskiego nie osiągnęlibyśmy takiego wyniku. Ale po raz pierwszy od dawna ze sztabu nie wydostawały się informacje, nie było gry przeciekami, za pomocą których różne frakcje usiłują postawić na swoim, ze szkodą dla partii – tłumaczy jeden z polityków PiS.
 
Błaszczak zwraca uwagę na jeszcze jedną cechę Szydło: – Umie nad sobą pracować. Rzeczywiście, jeden z ważnych polityków PiS wspomina, jak zmieniały się jej publiczne wystąpienia. – Na początku lutego, gdy ruszyła kampania, miała niezłe przemówienie na konwencji. Zaskoczyła nas wszystkich, bo wcześniej takiej jej nie znaliśmy. Każde jej następne wystąpienie było lepsze. Podczas kampanii świetnie się ubierała, ale też przemawiając, miała do siebie dystans i potrafiła z siebie żartować – zwraca uwagę nasz rozmówca.
 
Droga do centrum
 
Szydło ma również jedną cechę, która jest ważna dla PiS – jest umiarkowana. Liderzy PiS zorientowali się, że partia znacznie więcej zyskuje, gdy ukazuje bardziej stonowane oblicze, ucieka od radykalizmu. Zresztą gdy w listopadzie PiS zdecydował się wystawić Andrzeja Dudę w wyborach prezydenckich, stanął przed podobną kalkulacją. Wówczas mało kto wierzył w wygraną, ale uznano, że młody, dobrze wykształcony i nieźle się prezentujący europoseł pomoże partii walczyć o centrowy elektorat.
 
Jeden z moich rozmówców ujmuje to wprost: – Umiarkowana kampania umiarkowanego Dudy pokazała, że jesteśmy w stanie osiągać więcej. Musimy iść dalej tą drogą.
 
A Ryszard Czarnecki opisuje tę przemianę, używając sportowej metafory: – Przejście z prawego skrzydła do środka boiska przyniosło efekty. Oczywiście graliśmy na prawej połowie, ale szliśmy bliżej centrum i okazało się, że z tej pozycji można celniej strzelać na bramkę przeciwnika.
 
Sytuacja też się zmieniła: wybory prezydenckie pokazały, że stanowiące do czasu wyborów potencjalne zagrożenie z prawej strony Ruch Narodowy i partia Janusza Korwina-Mikkego nie mają aż takiego poparcia, by Jarosław Kaczyński musiał się ich obawiać. Dlatego PiS nie musi już dłużej bronić prawego skrzydła i może się przesunąć do centrum. Tym bardziej że w radykalizmie i tak nie przebije Pawła Kukiza.
 
Złagodzeniu wizerunku towarzyszyć ma również zmiana głównej tematyki, jaką będzie zajmowała się partia. – Postawienie przez prezesa na Szydło oznacza, że w kampanii dominować będą tematy gospodarcze i socjalne. Ona się w tym dobrze czuje i słucha ekspertów – przekonuje rozmówca „Tygodnika”.
 
Na początku lipca PiS organizuje w Katowicach kilkudniowy kongres programowy. Dziesiątki ekspertów i polityków mają doprecyzować przedstawiony rok temu program partii. – Decyzja o zwołaniu kongresu była podjęta przed wygraną. Pokażemy, że jesteśmy jedyną alternatywą dla PO. Że mamy kompetencje i pełne ustawy. Że od pierwszego dnia będziemy wiedzieli, co robić – tłumaczy nam jeden z polityków PiS.
 
Kongres programowy wymyślił blisko w ostatnich miesiącach współpracujący z Kaczyńskim Jarosław Gowin. Przewodniczącym zespołu programowego został dwukrotny kandydat PiS na premiera technicznego – prof. Piotr Gliński. To on koordynuje pracę ekspertów, dopina szczegóły i ustala z Kaczyńskim kluczowe elementy programu.
 
Co z Kaczyńskim?
 
Kłopot w tym, że w sytuacji, w której PiS wystawia Beatę Szydło na premiera, Jarosław Kaczyński będzie musiał po raz kolejny odsunąć się w cień. Pytani o to politycy PiS przypominają słowa prezesa z jednego z wywiadów. „Wcale nie muszę być premierem” – powiedział ze śmiechem tuż po wygranej Andrzeja Dudy. 
 
– Kaczyński pogodził się z tym, że musi wystawić Szydło – mówi polityk, który ma częsty kontakt z prezesem PiS.
Ale to właśnie najpoważniejsze wyzwanie dla największej partii opozycyjnej, która musi teraz znaleźć nową formę obecności Kaczyńskiego w polityce. Jeśli PiS rzeczywiście wygra wybory, prezes będzie miał swojego prezydenta i premiera, sam pozostanie jednak na zapleczu.
 
Zakładając, że zbliżająca się kampania będzie tak samo skuteczna jak przed wyborami prezydenckimi, Prawo i Sprawiedliwość bez kłopotu sięgnie jesienią po władzę. To jednak oznacza, że postaci kojarzone z radykalnym skrzydłem PiS – Antoni Macierewicz, ale sam Kaczyński również – dalej muszą pozostać w cieniu. 
I to dla przeciwników PiS w tej chwili jedyna nadzieja. Że za długo tam nie wytrzymają. ©
 
Autor jest dziennikarzem „Rzeczpospolitej”. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2015