Wnuki Unii Wolności

W kilka miesięcy zmontowali skuteczną kampanię, weszli do Sejmu, mają rozpoznawalnego lidera, który mianuje się liderem opozycji. Czeka ich teraz budowa partii.

17.01.2016

Czyta się kilka minut

Członkowie Nowoczesnej: Kamila Gasiuk-Pihowicz, Ryszard Petru i Grzegorz Furgo, Warszawa, 30 listopada 2015 r. / Fot. Maciej Luczniewski / REPORTER
Członkowie Nowoczesnej: Kamila Gasiuk-Pihowicz, Ryszard Petru i Grzegorz Furgo, Warszawa, 30 listopada 2015 r. / Fot. Maciej Luczniewski / REPORTER

Kilka tygodni temu w sejmowym korytarzu zagadnąłem Ryszarda Petru o wysokie poparcie w sondażach. Choć w wyborach Nowoczesna zajęła czwarte miejsce, wkrótce potem w badaniach opinii społecznej była druga, wyprzedzając ugrupowanie Pawła Kukiza i Platformę Obywatelską, a z czasem – doganiając PiS. Lider N uśmiechnął się i odparł: – Trudniej, niż wystrzelić w sondażach, jest długo utrzymać takie poparcie – i ruszył na kolejną konferencję prasową.

Pierwsze tygodnie nowej kadencji Sejmu były dla tego ugrupowania niezwykle korzystne. Awantura o Trybunał Konstytucyjny, fatalne błędy popełniane przez Platformę, łącznie z zapowiedzią wielomiesięcznych wyborów wewnętrznych, sprawiły, że to na nowej partii Petru skupiła się uwaga opinii publicznej.

W noworocznym orędziu szef Nowoczesnej przedstawił się wręcz jako lider opozycji. Choć wciąż to autodefinicja na wyrost, pokazuje, o co toczy się gra. Dla Petru nie jest w tej chwili istotne, że zostanie mu zarzucona bufonada. W sytuacji, w której PiS idzie w swoich działaniach ostrzej, niż mogli się spodziewać jego najtwardsi krytycy, opozycja, o ile artykułuje protest, automatycznie zyskuje sympatię zarówno starych przeciwników rządu, jak i tych, którzy pokładali w PiS nadzieje, lecz się rozczarowali. Dlatego najpoważniejszą walką, jaka toczy się w tej chwili w polskiej polityce, nie jest spór PiS z resztą świata, tylko wyścig Nowoczesnej i Platformy o to, kto będzie beneficjentem społecznego sprzeciwu wobec PiS.

Kadrowe sito 

Faktem jest, że w tej chwili to Nowoczesna ma największy dylemat, jak dalej funkcjonować. Wielkość partii nie odpowiada obecnie poziomowi poparcia. Dlatego największym wyzwaniem stojącym przed Nowoczesną jest budowa partyjnej struktury. Ugrupowanie liczy około tysiąca członków, ma też 3–4 tys. sympatyków, którzy pomagali podczas kampanii wyborczej i sprawdzili się w partyjnym działaniu.

Choć statut partii zakłada, że to struktury lokalne będą przyjmować nowych członków, w okresie przejściowym zgodę muszą wydać władze krajowe. Stąd kluczowa rola sekretarza generalnego Adama Szłapki, który stał się na razie głównym kadrowym w terenie.

– Struktury budujemy na podstawie tych osób, które się zaangażowały od początku w Nowoczesną, jeszcze nim odnieśliśmy sukces. Mieliśmy ponad 800 kandydatów na listach, są szefowie sztabów, pełnomocnicy, razem kilka tysięcy ludzi, na których można się oprzeć – tłumaczy Szłapka.

Inny z rozmówców „Tygodnika”, dobrze znający kulisy funkcjonowania Nowoczesnej, pokazuje, na czym naprawdę polega problem: – Struktury są przereklamowane – śmieje się. – Istnieje mit, że struktury są ważne, bo PO i PiS zbudowały silne struktury terenowe i od tego czasu rządzą naprzemiennie. Ale PO przejęła je po UW, natomiast PiS po PC. Dziś wszystko wygląda inaczej. Kluczowym narzędziem do budowy partii są media społecznościowe i internet. Nie trzeba już jeździć po Polsce i szukać ludzi. Nie ma problemu z ich napływem. Problem jest inny: ich weryfikacja – tłumaczy rozmówca „Tygodnika”. – Najważniejsze, by zapanować teraz nad pospolitym ruszeniem, które chce się dziś włączyć w działania partii stojącej wysoko w sondażach.

W tym pomagają ludzie wywodzący się z kluczowych dla Nowoczesnej środowisk – Projektu: Polska oraz Forum Obywatelskiego Rozwoju Leszka Balcerowicza.

Eksmłodzieżówka

Nazwa „Projekt: Polska” często pojawia się w rozmowach o Nowoczesnej. Z Projektem byli związani posłowie N, trzydziestoparolatkowie Adam Szłapka, Monika Rosa, Kamila Gasiuk-Pihowicz, nieco starszy Mirosław Suchoń. W radzie Projektu: Polska działał lider nowego ugrupowania Ryszard Petru.

W 2001 r. młodzieżówka Unii Wolności dzieli się po powstaniu Platformy Obywatelskiej. Środowiska wierne UW tworzą Młode Centrum. Ale do czasu. Kiedy rodzi się sojusz z SLD, a następnie koalicja wyborcza Lewica i Demokraci, nie wszystkim podoba się alians z postkomunistami. Tak powstaje Projekt: Polska – stowarzyszenie i fundacja niezwiązane z żadną partią. Część tego środowiska dzięki Jackowi Michałowskiemu, szefowi kancelarii Bronisława Komorowskiego, trafia do otoczenia prezydenta. Szefem jego gabinetu zostaje Paweł Lisiewicz (dziś niezwiązany formalnie z polityką), a współpracownikami m.in. Adam Szłapka czy Monika Rosa. Ludzie związani z Projektem chętnie odwołują się do Tadeusza Mazowieckiego. Środowisko to jest jednym z najaktywniejszych organizatorów obchodów dwudziestolecia przemian demokratycznych w 2009 r.

– Projekt: Polska to takie protostruktury Nowoczesnej – śmieje się jeden z naszych rozmówców. Ale związki z Unią Wolności są nie tylko poprzez tę eksmłodzieżówkę. W UW działali m.in. posłowie Katarzyna Lubnauer, Jerzy Meysztowicz oraz sam Petru.

Kolejnym środowiskiem, które pomaga w budowie Nowoczesnej, są ludzie wywodzący się z klubów Forum Obywatelskiego Rozwoju. FOR to założony przez Leszka Balcerowicza think tank. Petru związany był z Balcerowiczem zarówno w czasach Unii Wolności, jak i później. Kluby FOR istnieją w większych ośrodkach akademickich. Choć oficjalnie fundacja nie włącza się w politykę, kluby stanowią rezerwuar kadrowy.

Nowoczesna wyciąga też ręce do innych środowisk, takich jak ruchy miejskie, niezależni samorządowcy, działacze organizacji pozarządowych.

– Telefony rozdzwoniły się, gdy przekroczyliśmy próg wyborczy. Gdy zaczęliśmy rosnąć w sondażach, powstała druga fala zainteresowania – mówi „Tygodnikowi” działacz Nowoczesnej. W ugrupowaniu panuje przekonanie, że najbezpieczniej jest sięgnąć po osoby, które zgłaszały się do Nowoczesnej, gdy nie było pewne, czy ta inicjatywa odniesie sukces, kiedy było ryzyko – twierdzi nasz rozmówca. – Stawiamy dziś na tych, którzy postawili na nas, nim stało się to modne – uśmiecha się.

Dla większości tych osób to jest pierwsze w życiu zaangażowanie w dużą politykę. Wielu członków Nowoczesnej łączy też rozczarowanie do PO. Dla całego szeregu środowisk popierających wcześniej warunkowo Platformę punktem zwrotnym był demontaż systemu OFE. To właśnie oburzenie wielu ekonomistów wobec decyzji rządu Tuska uruchomiło proces prowadzący do majowej konwencji, podczas której Ryszard Petru ogłosił powstanie Nowoczesnej.

Nie wierzą w obietnice

Dlatego hasło „inna polityka” ma w zamierzeniu środowisk budujących Nowoczesną stać się narzędziem napędzającym zaufanie do tej partii. Tak się bowiem złożyło, że większość spraw, dzięki którym Nowoczesna zyskuje popularność, to problemy, w których zarówno PiS, jak i PO mają duży udział. Tak było ze sporem o Trybunał Konstytucyjny, gdzie działania PiS zostały sprowokowane niekonstytucyjną próbą obsadzenia awansem dwóch miejsc sędziów, którym kadencja kończyła się w grudniu. Choć partia Jarosława Kaczyńskiego poszła tu dużo dalej niż PO, Nowoczesna miała tę komfortową sytuację, że mogła krytykować i jednych, i drugich.

Podobnie było z ustawą o mediach publicznych. Politycy Nowoczesnej zwracają uwagę również na to, że spór o inwigilację, który wybuchł przy okazji ustawy o policji, też jest zawiniony przez Platformę. – Zaniedbania PO dają teraz PiS-owi pretekst do wprowadzenia swoich rozwiązań – zżyma się jeden z naszych rozmówców.

– Ci, którzy się angażowali w Nowoczesną, mieli już dość słuchania takiej frazy: musicie akceptować złą Platformę, by uchronić Polskę przed jeszcze gorszym PiS-em. Wyborcy nie chcieli być skazani na wybór mniejszego zła i żyrowanie błędów Platformy – mówi Szłapka.

Nowa polityka ma też oznaczać przemianę pokoleniową. Szłapka przypomina, że Platforma i PiS powstały na początku lat dwutysięcznych. – Grzegorz Schetyna jako szef nie zmieni PO w nową partię. Nawet młodzi posłowie Platformy kontynuują styl działania starszych liderów. Ani PiS, ani PO nie rozumieją, czym jest wymiana pokoleniowa – tłumaczy.

Lider Nowoczesnej ma 44 lata. Wielu posłów ma trzydzieści kilka. Szłapka to 32-letni politolog, zanim trafił do kancelarii prezydenta Komorowskiego, był samorządowcem w rodzimym Kościanie, teraz zaczął własną karierę polityczną, jest sekretarzem generalnym partii. Gasiuk-Pihowicz, rocznik ’83, to prawniczka. W 2004 r. startowała do Parlamentu Europejskiego z list Unii Wolności. Pracowała m.in. w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.

Ale brak struktur daje się też Nowoczesnej we znaki. Ze strony prawicy w Sejmie padały zarzuty, że w ciągu dwóch miesięcy obecnej kadencji Nowoczesna zamiast projektów ustaw ponad sto razy wnioskowała o... przerwę w obradach. Krytykę odpiera Gasiuk-Pihowicz: – PiS był w opozycji osiem lat, w kampanii pokazywał niebieską teczkę Beaty Szydło. Dziś, jak patrzymy na te ustawy, widzimy, że wcale nie są dobrze przygotowane. My powstaliśmy siedem miesięcy temu, w Sejmie jesteśmy dwa miesiące.

Ugrupowanie Ryszarda Petru krytykę wzięło sobie do serca, ponieważ w ostatnim tygodniu złożyło w Sejmie trzy projekty ustaw: zmianę zasad finansowania partii politycznych, zmianę zasad finansowania związków zawodowych oraz propozycję likwidacji ciszy wyborczej.

Nowoczesna nie chce się ratować przyjmowaniem pierwszoligowych postaci z PO, choć poszerzenie stanu posiadania w Sejmie mogłoby się przydać. Dziś Nowoczesna ma 29 posłów. To pozwala składać projekty ustaw, ale nie wystarcza, by np. wprowadzić pod obrady wniosek o wotum nieufności dla ministra czy skargę do TK.

Nasi rozmówcy zauważają, że większość osób, które przyciąga Nowoczesna, ma raczej poglądy liberalne niż konserwatywne. Jaki jest katalog wartości wymaganych od nowych członków? – Nowoczesna to partia ludzi, którzy nie wierzą w obietnice, że państwo może każdemu wszystko rozdać, którzy chcą być w Europie i wierzą, że za te same pieniądze da się lepiej zorganizować nasze państwo – mówi Szłapka. Sam Petru zapewnia, że nie chce prowadzić religijnych wojen. W partii panuje jednak przekonanie, że za rządów PO sprawa in vitro nie musiała czekać ośmiu lat na uregulowanie; są też pretensje do Platformy, że nie załatwiła sprawy związków partnerskich.

W rozmowach z ludźmi Nowoczesnej pojawiają się również charakterystyczne autorytety – lista ojców polskiej transformacji: Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek, Jacek Kuroń czy Leszek Balcerowicz. – Premier Mazowiecki pokazał, że dobro państwa jest ważniejsze niż interes partyjny. Przegrał interes partii, ale uważał, że jest coś ważniejszego. Donald Tusk myślał wyłącznie w kategoriach dobra swej partii. Sukces partyjny miał wielki, ale to nie był rozwój, tylko raczej dryf. Dziś nic z tego nie zostało – przypomina Szłapka. – Większość osób dołącza do Nowoczesnej nie dlatego, że zamierza zrobić karierę polityczną – zapewnia sekretarz partii.

Ale jak na środowisko wnuków Unii Wolności, na razie byli zaskakująco skuteczni. ©

Autor jest dziennikarzem „Rzeczpospolitej”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2016