Święto narodowego niezrozumienia

Bycie patriotą polskim przypomina straceńczą misję: Powtarzamy na darmo, że biało-czerwona nie jest znakiem etnicznym. Że w swoim najcenniejszym sensie jest pieczęcią obywatelskiej wspólnoty.

13.11.2017

Czyta się kilka minut

Marsz Niepodległości, Warszawa, 11.11.2017 r. / Fot. Stefan Maszewski/REPORTER
Marsz Niepodległości, Warszawa, 11.11.2017 r. / Fot. Stefan Maszewski/REPORTER

Mogliśmy zobaczyć biało-czerwoną na ulicach Warszawy. To był piękny widok” – tak skomentował minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak sobotni marsz niepodległości. Trudno się z tym zdaniem, wziętym z osobna, nie zgodzić: nigdy za wiele wdzięczności dla polityków i działaczy sprzed stu lat za tamto państwo, choć długo by opowiadać, co w nim nam się nie podoba.

Dlaczego zatem nie tylko poturbowani uczestnicy sobotnich pikiet, ale i bierni widzowie zdarzeń, choć biało-czerwoną uważają za swoją, mają wrażenie, iż widoki były całkiem niepiękne? Z powodu wrażenia, że pan minister i wielu jego kolegów widzi tę samą flagę, ale nie taką samą. 11 listopada to wielka celebracja narodowego niezrozumienia. Bycie patriotą polskim przypomina straceńczą misję: powtarzamy na darmo, że biało-czerwona nie jest znakiem etnicznym, podwójną kreską wysmarowaną dla magicznych mocy na policzkach wojowniczego plemienia. Że w swoim najcenniejszym sensie, tym okupionym poświęceniem i krwią kilku dwudziestowiecznych pokoleń, jest pieczęcią obywatelskiej wspólnoty, niczym współczesna postać szlachectwa. Jest ona, oczywiście, nieusuwalnie naznaczona polskością – choćby poprzez język, w jakim tu, na tej ziemi rozmawiamy i się nawzajem obrażamy – ale nie sprowadza się tylko do jej iście pogańskiego kultu. Więcej w nim mitologii krwi niż miłości do realnych losów ludzi, mówiących o sobie w bardzo różny sposób „jestem Polakiem”.

Nie wolno nam iść na rękę nienawistnym demagogom, gdy biorą kilkadziesiąt tysięcy ludzi idących ulicami bez żadnych pogromowych intencji na zakładników swoich haseł. Mówienie, że w Warszawie szedł „marsz faszystów”, jest wielkim prezentem dla faktycznie obecnej tam, nieistotnej politycznie garstki faszystów. Równie jednak niebezpieczny prezent robią jej obecne władze, nie dość jasno wypowiadając swoją niezgodę na nadużywanie daty i symboliki. Samo to, że Jarosław Kaczyński konsekwentnie omija warszawskie zadymy, nie chcąc być z nimi kojarzony (w tym roku spędził sobotę w Krakowie, gdzie wygłaszał bezpieczne komunały), to za mało. Zmianą na lepsze jest niewątpliwie wypowiedź wicepremiera Glińskiego („Nie ma zgody na to, żeby w przestrzeni publicznej funkcjonowało wsparcie dla wspólnoty narodowej w sensie etnicznym”), ale chciałoby się, żeby podobne słowa wypowiedziała postać o silniejszej pozycji politycznej, jednoznacznie kojarzona z realnym jądrem władzy. Choćby sam minister Błaszczak mógłby łaskawie zniuansować swój zachwyt pięknym widokiem.

Zaczyna się ważny rok dla biało-czerwonej. Czas przypomnieć, że sto lat temu była wspólnym znakiem ludzi tak dalekich jak Piłsudski, Dmowski, Daszyński. Może dobrze byłoby wziąć przykład z Amerykanów i przez okrągły rok wywieszać ją przed domem. Bądźmy z niej dumni nie tylko w trakcie mundialu. Jest nas więcej niż czarnosecinnych łobuzów. Możemy ich nakryć – nie czapkami, ale flagą.


CZYTAJ TAKŻE:

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2017